
Opis: Niewiele pamiętam ze swojego życia, pozostały zaledwie przebłyski wspomnień. Wiem jedno: nie tak dawno miałam wszystko – wspaniałych przyjaciół, cudownego chłopaka i kochającą rodzinę. Teraz Emma, moja siostra bliźniaczka, zajęła moje miejsce i desperacko próbuje rozwikłać zagadkę mojego zniknięcia. Jednak czuje, że ktoś śledzi każdy jej ruch…
Nigdy przenigdy... nie spotkałam swojej siostry bliźniaczki.
Przed Emmą ciężki orzech do zgryzienia. Od dwóch tygodni mieszka w Tucson i podszywa się pod swoją siostrę bliźniaczkę - Sutton. Jest to jednak ciężkie zadanie, ponieważ była ona dość specyficzną osobistością i w całym mieście nie ma prawdopodobnie jednej osoby, której nie zalazłaby za skórę; często balansując na krawędzi prawa, o czym zresztą świadczy jej gruba kartoteka. Emma z każdym dniem odkrywa coraz bardziej zaskakujące fakty z życia Sutton. Wiele osób mogło chcieć ją skrzywdzić, zaczynając od Twitterowych bliźniaczek i numeru z pociągiem, o której biedna dziewczyna nie ma pojęcia...
Gdy skończyłam "Nigdy przenigdy" poczułam się bardzo zawiedziona. Nie jest źle, ponieważ druga część serii "The Lying Game" trzyma typowy dobry poziom książek "Pretty Little Lairs". Można by rzec, że mają bliźniaczą budowę, co niestety w tym przypadku jest dla mnie minusem. Po dwunastu tomach serii PLL poczułam się już lekko znużona. Większość ma taki sam układ: pojawia się osoba, która może być -A., czyli tajemniczym prześladowcą dziewczyn; wszystkie elementy układanki na to wskazują, właściwie nie ma już wątpliwości, że ten właśnie osobnik je dręczy, gdy na końcu w dziewięciu przypadkach na dziesięć okazuje się, że jednak był on niewinny i chodziło o coś zupełnie innego, a prześladowca kpi sobie z biednych Kłamczuch gdzieś w oddali. Cały czas ten sam schemat, który przeciekł właśnie do TLG i zapowiedź kolejnej części wskakuje, że będzie się on ciągnąć w kolejnych tomach.
Nigdy przenigdy... niczego nie ukradłam.
Nie można odmówić Sarze Shepard kreatywności i umiejętności budowania napięcia. Świetne pogrywa z czytelnikiem, jednak trudno po raz któryś z kolei nabrać się na tą samą sztuczkę i jakkolwiek jestem pod wrażeniem wszystkich szczegółów misternie budowanej akcji, która jest spójna i wciągająca, to i tak jestem zawiedziona, że "Nigdy przenigdy" rozwinęło się w takim kierunku. Po lekturze "Gry w kłamstwa" żywiłam naprawdę ogromne nadzieję odnoście serii, że będzie ona zupełnie inna. W pewnym sensie jest, ale niestety nie w tym, w którym tego oczekiwałam.
Są jednak rzeczy, które zdecydowanie idą na plus.: piękna okładka, choć twarze nie układają się tak ciekawie w puzzle, jak to ma się w przypadku oryginalnej serii; nazwanie wszystkich tomów w serii tytułami gier, właśnie to zauważyłam i jestem naprawdę pod wrażeniem. Niektóre gry, jak Gra w kłamstwa pojawiają się tylko w powieści, ale Nigdy przenigdy, czy też Seven Minutes in Heaven są znane każdemu amerykańskiemu nastolatkowi i przypuszczam, że wielu osobom, które oglądają seriale i/lub czytają młodzieżowe powieści. Na wspomnienie zasługuje również narracja, która kolejny raz mnie zachwyciła, to naprawdę strzał w dziesiątkę.
Nigdy przenigdy... nie naraziłabym swoich przyjaciółek na prawdziwe niebezpieczeństwo.
"Nigdy przenigdy" nie udało się niestety przebić pierwszej części, ale mimo wszystko jestem dobrej myśli; często właśnie drugie tomy serii są słabsze i wierzę, że The Lying Game dalej interesująco się rozwinie. Daję książce mocną siódemkę i mogę polecić, jako ciekawą, lecz też nieidealną lekturę na długie, zimowe wieczory.
Ogólna ocena: 7/10.
Tytuł oryginału: Never Have I Ever
Seria: The Lying Game
Tom: 2/6
Data premiery: 15 stycznia 2014 r.
Liczba stron: 298
Gatunek: YA
Wydawca: Otwarte

1. Gra w Kłamstwa - Recenzja
2. Nigdy przenigdy
3. Dwie Prawdy i Kłamstwo
4. Hide and Seek
5. Cross My Heart, Hope To Die
6. Seven Minutes in Heaven