Sophie & Bucherwelt
  • Strona główna
  • O mnie
  • Współpraca
  • Recenzje
    • Autorami
    • Tytułami
    • Filmów i seriali
  • Przeczytane
    • 2012-2017
    • 2018
  • Kolekcja Ricka Riordana
  • Różne
    • Zdobycze
    • Must have
    • Miesiąc z...
    • Jak zacząć blogować?
    • Oceny
Trzydziesty pierwszy stycznia oznacza nie tylko koniec pierwszego miesiąca 2015 roku, ale również zakończenie kolejnego "Miesiąca z...". Jestem bardzo zadowolona, że udało się napisać/nagrać wszystkie zaplanowane posty. Oby podobnie było w kolejnych miesiącach. W ostatnim poście dotyczącym Najlepszych, najwspanialszych, najbardziej zapadających w pamięć rzeczy z zeszłego roku zajmiemy się muzyką!
Nie wiem, czy wiecie, ale jako osoba ze zbyt wybujałą wyobraźnią często dopowiadam sobie historie do piosenek. Czasami tworzę całe teledyski, czasami wyobrażam sobie, że artysta robi dokładnie to samo, o czym śpiewa w utworze, a innym razem stwierdzam, że jakaś piosenka idealnie pasowałaby do książki/filmu/serialu, który lubię. W "Dark Horse" Katy Perry zmieniłabym parę słów, a szczególnie "So you wanna play with magic?" na "So you wanna play with murder?" i już mamy zupełnie inną, niepokojącą piosenkę!
W "Devil inside" zakochałam się od pierwszej sekundy, a następnie słuchałam jej w kółko i w kółko, choć ma tak okropnie długi wstęp. Tłumaczenie na polski jest co najmniej dziwne, a oryginalna wersja nie taka dobra, ale ta London Grammar według mnie nadaje się idealnie do czołówki serialu w stylu "Hannibala". Mam przed oczami, jakbym to zrobiła...
(Trzeba przesunąć nudny wstęp.)
"Black Widow" od razy wpadła mi w ucho, ale minęło trochę czasu, aż udało mi się dowiedzieć, kto śpiewa tę piosenkę. Wyjątkowo teledysk mi się podoba, zwolnione tempo, klaskanie na początku - świetnie wpasowało się w klimat utworu. Polubiłam też bardzo wokalistkę, którą uważam za niesamowicie utalentowaną. Jej "Fancy" też zdobyło moje serce!
Prawdopodobnie jestem osobą, która obejrzała "Krainę Lodu", jako ostatnia. I potrzebowałam trzech podejść, żeby ten film do mnie trafił. Jednak muzykę zaczęłam nucić od razu, a "Let it go" na długo zagościło na mojej playliście. Nawet zdążyłam się nauczyć tekstu w tym czasie, co u mnie jest rzadkością, ponieważ jakoś nigdy nie miałam parcia na uczenie się tekstów ulubionych utworów.
Powiedzmy sobie szczerze, że "Chanderlie" tekst ma co najmniej denny. Jednak teledysk i melodia robią swoje! Nie mogło więc zabraknąć go na tej liście. 
"Animals" obejrzałam przed nadchodzącą parodią Barta Bakera i byłam okropnie zniesmaczona teledyskiem. W sumie nadal jestem i uważam go za jeden z najbardziej ohydnych, jakie zrobiono. Jednak piosenkę zaczęłam podśpiewywać, tekst mi się spodobał i no cóż... Nie radzę włączać teledysku, tylko posłuchać utworu. Ma on w sobie to coś! (To jest wersja ze słowami tylko!)
Nie patrzcie tak na mnie! To wina przystojniaczka. Moja siostra tak się nim jarała, jak flota Stannisa, więc w końcu stwierdziłam, że sprawdzę, o co chodzi. Obejrzałam teledysk z koleżanką (btw. w prostocie siła!), potem słuchałyśmy piosenki cały weekend. "Oh my god, look at his face, who cares if he’s underage". Ekhm.
U.W.I.E.L.B.I.A.M. Dobry rytm, świetne słowa i ta wolniejsza melodia. Tak wiele uczuć jest w tym utworze, że to aż szok! (Teledysk olać!)
Ostatnia piosenka okropnie kojarzy mi się z "Doctorem Who". Mam już nawet dla niej gotowy tekst i obmyślony teledysk, więc przesłuchałam ją okropnie wiele razy, aby się w to wczuć! A szczerze mówiąc teledysku ani razu nie widziałam... Tylko przez chwilkę, jak spisywałam tytuł, aby sobie przesłuchać jeszcze raz. I jeszcze raz...

A jaka była Wasza ulubiona piosenka w 2014 roku? :)

PS. Nie zapomnijcie wziąć udziału w konkursie!
PS.2 Wczoraj po raz ostatni miałam "naście" lat. Teraz mam "dzieści". ;)
Podziel się
Tytuł oryginału: Wolfsbane
Seria: Cień nocy
Tom: 2/3
Liczba stron: 
"Miłość jest ważna (...). To jedna z niewielu spraw na świecie, która powoduje, że ludzie stają się skłonni ponieść jakieś ryzyko."

Rozdarta pomiędzy dwoma chłopakami, zbuntowana przeciwko swemu przeznaczeniu dziewczyna nocą zmienia się w piękną i groźną Strażniczkę swojej rasy.
Calla myśli, że to już koniec. Została uprowadzona przez swoich wrogów, jednak oni składają jej niezwykłą ofertę. Ma szansę sama ukształtować swoją przyszłość, na przekór wyznaczonemu jej przeznaczeniu i zniszczyć dawnych panów, którzy zagrażają jej szczęściu i miłości. Pragnie uratować swój klan oraz ocalić Rena. Czy jednak jest to gra warta świeczki?

Naprawdę podoba mi się, jak Andrea Cremer wykreowała wilkołaki - nie chodzi mi o tą całą historię, jak wilkołaki pojawiły się w ogóle, choć na swój sposób jest to ciekawy i nawet spójny wątek opowieści, a jednak równocześnie nie rusza czytelnika tak bardzo. Wiele podobnych motywów spotkałam już w literaturze, więc nie jest dla mnie coś nowego, czy lepszego. Za to, jak przedstawiła wilkołacką naturę - jej ważkość dla Strażników, ich reakcje nią spowodowane, naprawdę mi się to spodobało. Było to gwałtowne, impulsywne, a uczucia zwielokrotnione, co kojarzyło mi się z Teen Wolf'em.

Zaskakujące jest dla mnie to, że "Blask nocy"... składa się właściwie tylko z dialogów. Nasza bohaterka jest niczym obserwator meczu w ping ponga, ponieważ tylko słucha tego, co inni jej wyjaśniają i często czuje się zagubiona. To prawda - jest tutaj nawał informacji, ale według mnie nie da się w tym zgubić, ponieważ czytając taką książkę nie szukamy wyzwania intelektualnego, a więc nie przejmujemy się tym, że coś nam może umknąć. Jest to historia, która ma dostarczyć odprężenia, więc rozsiadamy się wygodnie i obserwujemy mecz ping ponga wraz z Callą. Jedyne momenty, gdzie dialogów nie ma, to mizianie się. Średnio mamy na rozdział jedno mizianie, ale i tak jest zabawnie.

 "-Wyjdę za mąż za pierwszego, który mi da kubek kawy. Wszystko mi jedno kto to będzie.
-Issac, dawaj ten dzbanek! - Connor szybko zerwał się z krzesła. (...) - Kubek kawy zamiast pierścionka. Na takie oświadczyny zawsze jestem gotowy."

1. Cień nocy
2. Blask nocy
3. Bloodrose
Właściwie muszę powiedzieć, że to mogłaby być naprawdę dobra książka. Może nawet te kilka lat temu bardzo by mi się spodobała, ponieważ humor do mnie trafił, a bohaterowie dają się lubić. Polubiłam Callę już w pierwszym tomie, a do tego autorka naprawdę ciekawie rozwinęła tutaj kwestię trójkącika - nasza bohaterka dla miłości zaryzykowała wszystko, a jednocześnie rządzi nią sposób, w jaki została stworzona oraz wyuczona lojalność; ponownie ciekawe przedstawienie wilczej natury. Nie denerwowała mnie nawet to, jak się wahała; może dlatego, że nastawiłam się tylko na rozrywkę, a nie analizowanie, a może dlatego, że drugi chłopak pojawił się w książce tylko dwa razy. Gdyby więc skupić się bardziej na pisaniu, a nie gadaniu oraz dopracować koncepcję... To mogłaby być o wiele ciekawsza historia.

Okładka jest za to okropna. Ugh. Nie żeby pozostałe zagraniczne wydania były super, czy niesamowite, ale powiedzmy, że ta seria ma wyjątkowo niekorzystne okładki. Dodatkowo ciekawi mnie, jak to się stało, że "Tojad" stał się "Blaskiem nocy". Swoją drogą już to drugie bardziej pasuje do treści, ponieważ nie mam pojęcia, gdzie umiejscowić tę trującą roślinkę w treści, a na upartego już ten blask da się tutaj dokleić.

Seria "Cień nocy" jest przykładem idealnego odmóżdżacza - nie wzbudza w czytelniku chęci mordu, czy spalenia książki, jak najszybciej, za to akcja leci szybko do przodu i na swój sposób jest nawet ciekawa. Z chęcią poznam zakończenie tej trylogii, choć nie pojawi się już ono w Polsce.

Ocena: 6/10.

PS. Nie zapomnijcie wziąć udziału w konkursie!
Podziel się
Tytuł oryginału: Gone girl
Liczba stron: 467
Powieść w jednym tomie
"Zaginiona dziewczyna" to jedna z tych historii, którą obejrzałam najpierw na dużym ekranie. Różnie to z takimi bywa, ponieważ czasami wiem, że na pewno pierwowzoru nie przeczytam, a innym razem pierwsze, co robię po wyjściu z kina, to wchodzę na internet i szukam, czy jest to film na podstawie książki. Gdyby nie to, nie poznałabym takiej świetnej historii!

To miała być piąta rocznica Amy i Nicka Dunne. Jednak zanim zdążyli to przetrawić okazało się, że piękna i mądra Amy zniknęła, a wiadomo, kto jest pierwszym podejrzanym w takiej sytuacji. Nick wcale sobie nie pomaga - mówi półprawdy i zachowuje się nieodpowiednio, czy to jednak oznacza, ze jest zabójcą? A jeżeli nie on, to co stało się z niezwykłą Amy?

Spójrzcie na okładkę. Szok będzie mniejszy. Czasami nie widzę takich rzeczy, a potem kończy się to gwałtownym poderwaniem się z krzesła, bo rzuciłam kątem oka na okładkę, a tu ktoś się na mnie patrzy. Uwielbiam tę okładkę, choć może wydawać się taka zwyczajna. Jednak jest po prostu idealna do tej opowieści, normalnie mogę się zachwycać bez końca, a to dopiero początek.

"Zaginioną dziewczynę" widziałam już tyle razy, że znam ją na pamięć. Nie przeszkodziło mi to jednak wcale a wcale pogrążyć się w lekturze i natychmiastowo przepaść. Nie obyło się od zauważania różnic, ale dzięki temu właśnie i książka mnie zachwyciła i film, ponieważ powiem Wam, że w innym przypadku mam dość. Dość ekranizowania kiepskich książek, które nie mają potencjału. Dość filmów, które są kropka w kropkę, jak książka, więc siedzimy próbując być zainteresowanymi, choć nie skupiamy się, bo już to znamy. Doskonale. "Zaginiona dziewczyna" nie jest adaptacją, ale bardzo udaną ekranizacją. Najważniejsze wątki zostały przeniesione, najlepsze myśli zawarte, a zbyt rozlazłe wchodzenie w szczegóły zgrabnie poprawione i doprawione.

Książka ma inny sposób oddziaływania. Po pierwsze dlatego, że mamy tutaj narrację pierwszoosobową i w związku z nią pojawia się mój pierwszy i jedyny zarzut: pierwsza połowa książki jest napisana w taki... prosty, infantylny sposób. Z czasem w pewnym sensie się to poprawiło, ale w większości po prostu się przyzwyczaiłam. Średnio mi się to spodobało, ponieważ naszym narratorem jest Nick - autor i niedoszły pisarz, czy nie powinien opowiadać tej historii w dojrzalszy sposób? W filmie naprawiono ten element i naprawdę się z tego powodu cieszę, ponieważ coś w tym jest, że "Zaginiona dziewczyna" ma widoczny od razu potencjał filmowy; jest w związku ze stylem trochę, jak niedoszlifowany diament.

Historię poznawaliśmy więc z ograniczonej perspektywy. Czas teraźniejszy: Nick, który odkrywa, że jego piękna żona zaginęła. Czas przeszły: dziennik Amy, która przedstawia nam Nicka, Amy i ich cudowne życie. Co jednak, jeżeli narrator kłamie? Jeżeli manipuluje czytelnikiem w taki sposób, że gdy sprawa wychodzi na jaw, to pojawiają się rumieńce? To zdecydowanie jest cecha "Zaginionej dziewczyny" - gra psychologiczna na najwyższym poziomie. Tej opowieści trzeba poświęcić stuprocentową uwagę, ponieważ to nie będzie łatwa rozgrywka.

"Zaginiona dziewczyna" to historia bardzo złożona. Pełna szczegółów, historii, anegdot, które wydają się nieistotne, a w istocie są kolejnymi elementami układanki. Nie jest to powieść akcji, na pewno nie jest to typowy thriller. To jedna z tych opowieści, po których nie wie się, co myśleć. Pod tym względem skojarzyła mi się z "GONE. Zniknęli". Wiem, że ta seria jest genialna, a równocześnie bywa zwyczajnie chora. Tak samo było tutaj. Pomyślałam: niesamowita książka, ale jak ją przedstawić, aby było widać również te brutalne elementy, tą mieszającą w głowie i sercu historię. Genialna. Chora. Niezapomniana. 

"Zaginiona dziewczyna" to książka, jakiej jeszcze nie czytałam. Niesamowicie inteligentna i złożona, pełna kłamstw i przerażających prawd. Na pewno nie taka, jak możecie się spodziewać, że będzie. Porywająca i olśniewająca. Polecam!

Ocena: 9/10.

PS. Nie zapomnijcie wziąć udziału w konkursie!
Podziel się
Źródło: FB
Każda wizyta w kinie to pewne ryzyko - nie wiemy, czy film będzie chociaż w połowie tak dobry, jak trailer się prezentował i potem oglądając go w domu o wiele częściej czujemy się zadowoleni, że jednak nie poszliśmy do kina, ponieważ to nie lada komplement powiedzieć, że żałuje się, że nie obejrzało się danego filmu na wielkim ekranie, ponieważ jest tego wart. Jeżeli "Zaginiona dziewczyna" Was ominęła, to na pewno zapragniecie cofnąć się o te kilka miesięcy wstecz i obejrzeć ją w kinie, ponieważ - jak dla mnie - jest to najlepszy film 2014-ego roku.
OPIS: Po przeprowadzce Amy i Nick przeżywają kryzys. Gdy w dniu rocznicy ślubu kobieta znika bez śladu, jej mąż staje się głównym podejrzanym. 

"Zaginiona dziewczyna" jest ekranizacją książki o tym samym tytule autorstwa Gillian Flynn, której nie czytałam przed obejrzeniem filmu, lecz dopiero po i nie żałuję! Są punkty wspólne, są różnice i zakręcenia fabuły. Scenarzyści zapewniali, że zakończenie będzie zupełnie inne. Czy tak było... Trzeba przekonać się samemu, ponieważ naprawdę WARTO.

"Zaginiona dziewczyna" rozpoczyna się naprawdę niepokojąco. Muzyka potrafi mieć niesamowite oddziaływanie na duszę i sprawiać, że czujemy dokładnie to, czego oczekiwali twórcy filmu. Tutaj dreszczyk niepewności można było już poczuć oglądając napisy początkowe, a następnie rozległ się głos... Emocje. sięgają. zenitu. Zwłaszcza po tym, gdy skończy się oglądać film i pomyśli ponownie o tym, jak się rozpoczął. Niesamowicie udane posunięcie, aby zrobić taki prolog oraz epilog, świetny smaczek na rozpoczęcie oraz niezły wstrząs na sam koniec. Zostawia tą nutkę niepokoju po sobie - przez kilka chwil siedzi się po prostu w absolutnej ciszy i żyje się tą historią.

Źródło: tumblr.com
Po obejrzeniu trailera można by pomyśleć, że "Zaginiona dziewczyna" nie jest aż tak bardzo skomplikowaną historią. Poznajemy Nicka i Amy, którzy nie mogą sobie poradzić z kryzysem w małżeństwie. Gdy Amy znika akcja szybko się zagęszcza, dzięki między innymi znakomitym poszukiwaniom skarbów, co było tradycją tej pary w każdą rocznicę. Powoli poznajemy bohaterów - przez flash backi, a konkretnie dzięki dziennikowi zaginionej Amy. Czas płynie niesamowicie szybko, chociaż "Zaginiona dziewczyna" zdecydowanie nie ma szybkiego tempa, dla mnie jest jednak idealnie - doskonale mogę się wczuć w historię, a każdy wątek zostaje doprowadzony do końca.

Szybko można było więc zauważyć, że "Zaginiona dziewczyna" została wyreżyserowana z prawdziwą starannością. Raz subtelnie, raz kamera na dłużej skupiła się na jednym elemencie, nie bano się próbować różnych form i dzięki temu obraz pod względem technicznym jest dopracowany do ostatniego szczegółu. Każdy moment jest istoty, a wprowadzenie danego flash backu w tym momencie nie pozostaje bez znaczenia - to gra, do której podjęcia widz jest zapraszany.

Reżyseria: David Fincher
Czas trwania: 2 godz. 29 min.
Na podstawie: 'Zaginionej Dziewczyny' Gillian Flynn
Nie bez znaczenia jest tutaj również doskonale dobrana obsada. Ben Affleck jest obecnie można by powiedzieć "ekskluzywnym" aktorem, ponieważ od wielu lat pojawia się tylko w wyselekcjonowanych filmach, a każdy z nich jest zdecydowanie ambitny, ponieważ tego pana częściej spotkamy za kamerą niż przed nią. Według mnie nie można było wybrać lepszego odtwórcy tej roli. Rosamund Pike w roli Amy była również absolutnie zachwycająca. Jej głos, mimika i gesty - nie dało się nie kupić tej historii. Honory trzeba również oddać pozostałym aktorom, ponieważ również obsada w tym filmie została dobrana świetnie. Mogłabym wymieniać po kolei dosłownie każdą osobę, która odegrała w "Zaginionej dziewczynie" większą rolę, ponieważ w czasie oglądania poświęciłam im sporo myśli będąc pod wielkim wrażeniem wielkiego poziomu!

"Zaginiona dziewczyna" jest typem filmu, gdzie wychylamy się do przodu, aby nie uronić ani słowa z opowieści. Zwroty akcji są szokujące i porywające i chętnie bym je tutaj opisała, ale nie chcę Wam odbierać przyjemności z oglądania, więc powiem po prostu, że ten film należy ocenić dopiero po obejrzeniu całości. Nie wyciągajcie pochopnych wniosków, nie wierzcie we wszystko, co widzicie - pozory mylą.

Oglądałam "Zaginioną dziewczynę" już cztery raz i na pewno sięgnę po ten film jeszcze nie raz, ponieważ jestem nim absolutnie oczarowana. Jest on zniewalający w ten mroczny, niebezpieczny sposób. Historia jest nieprzewidywalna, a doskonała gra aktorska dopełnia całości. "Zaginiona dziewczyna" zdecydowanie należy do najlepszych filmów, jakie widziałam.

Ocena: 10/10.

PS. Nie zapomnijcie wziąć udziału w konkursie!
Podziel się
Dzisiejszy post z serii Najlepsze, najwspanialsze, najbardziej zapadające w pamięć dotyczyć będzie okładek, które najbardziej zachwyciły mnie w zeszłym roku. Dotyczy to zarówno książek, które wtedy czytałam, jak również innych, które rzuciły mi się oczy przy okazji buszowania w zapowiedziach. Zapraszam do zapoznania się z moimi typami!
Jedną z pierwszych książek, które przeczytałam w 2014 roku było "The Selection". W sumie udało mi się do końca roku zapoznać się ze wszystkimi powieściami, które pojawiły się w tej serii, jednak to okładka pierwszego tomu urzekła mnie najbardziej. Dziewczyna na okładce "Elity" wyszła dziwnie, "Jedyna" jest śliczna, ale to nie "The Selection". Mogę się w nią wpatrywać godzinami - ma wszystko, co uwielbiam: rude włosy, niebieski kolor i falbanki. Jej!
Okładki całej serii "Dotyk Julii" są po prostu cudowne. Niby nic specjalnego, ponieważ oko jest częstym motywem na okładkach YA, jednak wspaniałe, mocne kolory, znaczenie i nawet drapieżnie wyglądające tytuły zrobiły swoje. Są one śliczne!
Czasami prostota jest najlepszym wyjściem z sytuacji. Okładki wydanych w zeszłym roku trzech młodzieżowych powieści Matthew Quicka nie zawierają wiele, ale po przeczytaniu książki, gdy spojrzymy na nie jeszcze raz nabierają prawdziwego, niezapominanego znaczenia. Możliwe, że przemawiają przeze mnie emocje związane z tą książką, jednak nie zmienia to faktu, że naprawdę kocham okładkę tych trzech książek (a tą najbardziej!). 
"Cress" to trzeci tom "Sagi księżycowej" - daty wydania w Polsce, jak nie było, tak nie ma. Nie szkodzi - tylko wpadła w moje łapki w niemieckiej księgarni, urzekła mnie swoją pięknością i już stoi dumnie na półeczce. Oryginalne okładki tej serii są obłędne - choć polskie nie pozostają daleko w tyle.
To chyba moja faworytka. Nie spodziewałam się, że tak bardzo pokocham tą książkę - z okładką nie było problemu, jeżeli wyciąć buźkę tego gościa, to mamy czysty ideał. Nie mogę się doczekać polskiej premiery - oczywiście z taką okładką. Nie zapomnijcie więc podpisać naszej petycji do wydawnictwa Otwartego z prośbą o pozostawienie tej okładki przy polskim wydaniu. :)
Z pozoru okładka "Gry o miłość" nie jest szczególna, ale ja naprawdę ją pokochałam po lekturze książki. Za tak zgrabne dobranie i tytułu i wyglądu.
Okładki "Wszechświatów" zachwycają im dłużej się im przyglądam... Szczegóły są zadziwiające, a dodatkowo fakt, że obwolutę można po prostu zdjąć i patrzeć na wspaniałą grafikę też ma swoje znaczenie.
Okładka "Drugiej szansy" jest znakomita. Lekko przerażająca, szczegółowa, dopracowana. Szkoda niestety, że nie można tego powiedzieć o nieciekawej treści...
W zeszłym roku dwa wielkie wydawnictwa wydały całkowicie nowe wydania Harry'ego Pottera. Oba są cudowne, ale postanowiłam pokazać Wam tylko te do "Komnaty tajemnic" - mojego ulubionego tomu. Pierwsza to moja faworytka i jak tylko będę miała kasę, to sobie kupię to cudowne wydanie!
Okładka "Krwi Olimpu" swoje znaczenie ma, ale "Greckich bogów" spodobała mi się o wiele bardziej.
"Greccy bogowie" utrzymani są w stylu nowego wydania "Percy'ego Jacksona" (lub na odwrót), którego jestem szczęśliwą właścicielką. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia, a dodatkowo urzekło mnie to, że się one łączą w jeden wielki obraz!
Teraz czas na najciekawsze zagraniczne okładki. Spędziłam trochę czasu przeglądając różne zestawienia oraz zapisane przeze mnie obrazy. Jak można zauważyć uwielbiam po prostu śliczne okładki, które mają w sobie to coś. 

Spodobała Wam się jakąś okładka? A może macie swoje typy?

PS. Nie zapomnijcie wziąć udziału w konkursie!
Podziel się
Zacna rocznica blogowa musi zostać uczczona zacnym konkursem - porządek na tym świecie musi być. Chcę żebyście wraz ze mną wkroczyli w czwarty rok mojego blogowania i to z szerokimi uśmiechami na zaczytanych twarzyczkach. Wszystkie książki są już na miejscu, więc nie ma co zwlekać. Mam nadzieję, że spodobają się Wam nagrody, chociaż właściwie nie mam wątpliwości - kto by nie chciał paru świeżutkich, pachnących książek, a w tym jednej z autografem?!

Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga "Książki są zwierciadłem duszy..." znajdującego się pod adresem http://bucherwelt.blogspot.com/.
2. Konkurs trwa od 23 stycznia(dzisiaj) do 23 lutego 2015 r. do północy. Wszelkie późniejsze zgłoszenia nie będą brane pod uwagę.
3. Wyniki zostaną ogłoszone w przeciągu 7 dni od zakończenia konkursu w tym poście.
4. Sponsorami nagród w konkursie o wartości 152.60 zł (słownie sto pięćdziesiąt dwa złote sześćdziesiąt groszy) są wydawnictwa: Dreams (114,70 zł) oraz Feeria (37.90 zł), za co serdecznie dziękuję! Reszta książek o wartości 104.70 zł (słownie sto cztery złote siedemdziesiąt groszy) pochodzi z mojej biblioteczki. Nagrodami są nowe egzemplarze książek "Wszechświaty" Leonardo Patrignani z autografem autora in blanco, "Dotyk Gwen Frost" Jennifer Estep, "Pocałunek Gwen Frost" Jennifer Estep, "Powód by oddychać" Rebecca Donovan, "Nie uśmiechaj się, bo się zakocham" Blue Jeans, "Pretty Little Liars. Kłamczuchy" Sara Shepard oraz "Zabrana o zmierzchu" C.C. Hunter.
5. Zasady konkursu:
a) w czasie wyszczególnionym w punkcie 2 należy napisać w komentarzu (lub wysyłając do mnie E-maila) odpowiedź na podane poniżej zadanie konkursowe;
b) osoba, która zajmie pierwsze miejsce wygrywa "Wszechświaty" Leonardo Patrignani z autografem oraz dwie wybrane przez siebie książki. Osoba z drugim miejscem będzie mogła wybrać z pozostałej puli dwie książki, a ostatnie dwie książki będą nagrodą dla trzeciego miejsca.
c) w konkursie mogą brać osoby zamieszkałe na terenie Polski i Niemiec;
d) wraz z zgłoszeniem proszę o napisanie adresu e-mail;
e) jeżeli posiadacie blog/fanpage byłabym wdzięczna za podlinkowanie konkursu.
f) jeżeli ktoś posiada konto na Facebooku prosiłabym o polubienie fanpage'u wydawnictwa Dreams, wydawnictwa Feeria Young, oraz mojego Bucherwelt( są podlinkowane);
6. Zadanie konkursowe:
Stwórz krótki slogan, który mógłby promować czytelnictwo w Polsce (ale nie tylko)! 
Forma dowolna; może to być krótkie zdanie, rysunek, filmik, origami, co tylko zapragniecie!
7. Prawo do składania reklamacji, w zakresie niezgodności przeprowadzenia konkursu z regulaminem, służy każdemu uczestnikowi w ciągu 7 dni od daty wyłonienia laureata. Można je zgłaszać na mojego maila: nicole.k@poczta.onet.pl.
8. Zastrzegam sobie prawo do zmiany regulaminu w dowolnym momencie, o czym uczestnicy konkursu zostaną poinformowani.
Czekam na Wasze slogany, powodzenia!


WYNIKI: WTOREK 03.03.2015!!!
Cześć, kochani! 
Dziękuję za wszystkie Wasze zgłoszenia. Udowodniliście, że warto czytać, a do tego przez Was nie mogę oderwać rąk od książek! Żałuję też, że owych książek tak mało do rozdania, a do tego decyzja taka trudna przy tylu wspaniałych pracach, chwytliwych sloganach, rysunkach, grafikach i filmikach. Kocham Waszą kreatywność i zaangażowanie. Osiemdziesiąt zgłoszeń to dla mnie cudowny wynik, dziękuję... w książkach! ;)

Gratulacje dla WOJTEK Q, który wygrywa konkurs, czyli "Wszechświaty" są już zagwarantowane, a do tego dwie wybrane książki. Wzruszyłam się normalnie oglądając filmik.
Miejsce drugie zdobywa Gabrielle za absolutnie cudowny rysunek plus chwytliwy test!
A trzecie miejsce dla Natali, która trafiła w sedno swoim sloganem!

Ze zwycięzcami skontaktuje się osobiście, mailowo. Gratuluję, wszystkim, jeszcze raz dziękuję i mam nadzieję, że te cudowne teksty, zdjęcia, grafiki, rysunki, filmik zostaną dobrze wykorzystane, a za rok czytelnictwo wzrośnie o kolejny procent. :P :)
Podziel się
Premiera: 4 luty 2015 r.
Seria: Hopeless
Tom: 2/2
Liczba stron: 296
Obawiałam się dwóch rzeczy sięgając po "Losing Hope", że wejście w psychikę Holdera może skończy się tym, że straci on swój urok oraz będę miała już nie tak bardzo ciekawą powtórkę z rozrywki; właśnie dlatego, że "Hopeless" mi się tak bardzo podobało, nie chciałam, żeby coś odebrało znaczenia temu doświadczeniu. Na szczęście moje obawy były nieuzasadnione - "Losing Hope" również chwyta za serce!

Holder od zawsze zmagał się z poczuciem winy. Dawno temu pozwolił odejść pewnej, małej dziewczynce i nigdy nie przestał się obwiniać. Szukał jej od trzynastu lat, choć już zaczął tracić nadzieję na szczęśliwe zakończenie sprawy. Jednak gdy w końcu ją odnalazł... Okazało się, że nie wszystkie marzenia, gdy się spełniają są idealne.

Nie podobała mi się idea tej opowieści - dokładnie ta sama historia, którą poznaliśmy w "Hopeless", ale z drugiej strony, jednak gdy zaczęłam czytać, momentalnie wczułam się w tą opowieść. Autorka zaczęła od mocnego, wstrząsającego wydarzenia związanego z siostrą Holdera- każdy, kto czytał "Hopeless" będzie wiedział o co chodzi, jednak muszę powiedzieć, że w jakiś dziwny sposób wyszło to... sztucznie. Sama nie wiem, czytałam to i w pierwszym tomie było to porażające, a tutaj wzbudziło we mnie mieszane uczucia. Na szczęście potem było o wiele lepiej.

Holder to jeden z tych dobrych bad boyów i lektura "Losing Hope" pozwoliła mi poznać go w nowy, inny sposób. Od razu przypadł mi do gustu styl jego narracji - trzeba powiedzieć, że jest na swój sposób oszczędny w słowach. Z ciekawości w pewnym momencie wzięłam "Hopeless", gdy przeczytałam około 3/4 powieści i sprawdziłam, gdzie ta scena znajduje się w pierwszym tomie. Byłam zaskoczona tak dużą różnicą, ponieważ tam była to ledwie połowa. Jak widać Sky ma czytelnikowi o wiele więcej do przekazania. To jednak nie problem! Fascynujące było poznawanie życia oraz uczuć Holdera przed spotkaniem Sky i żałuję, że było tego tak mało. Gdy już ją spotyka, wiele dialogów jest oddanych dosłownie, choć różne są opisy pomiędzy nimi - tak więc, jeżeli już jakiś czas temu czytaliście "Hopeless" i niektóre szczegóły Wam się zatarły, będzie to cudowne doświadczenie - dosłownie na nowo macie okazję zakochać się w tej opowieści i to czyni dla mnie "Losing Hope" najlepszą książką, która opowiada tę samą historię, choć z innego punktu widzenia. 


1. Hopeless - recenzja
2. Losing Hope
2.5. Szukając kopciuszka - nowelkę możecie
 zdobyć za darmo z Amazon.com
Czytając "Losing Hope" doszłam do wniosku, że mogłabym częściej czytać powieści obyczajowe z punktu widzenia chłopaka. Jest to tak inne, że bardzo spodobało mi się to doświadczenie. Mogliśmy obserwować, jak Holder reagował na jakieś sytuacje i poznać dogłębnie jego duszę - jest w tej opowieści trochę mroku, ale równie wiele nadziei. Nie mogłam więc nie ulec tej historii po raz kolejny i cieszę się bardzo, że było to zupełnie coś innego, niż oczekiwałam. "Losing Hope" oferuje nam nawet więcej! Autorka zgrabnie przemyciła do powieści dziennik Holdera, który pisał listy do swojej siostry oraz zakończyła powieść dając nam troszeczkę więcej informacji, niż w "Hopeless", czyli mieliśmy okazję dowiedzieć się, co się działo z Holderem oraz Sky po wstrząsającym finale pierwszego tomu. To zakończenie napełnia serce czytelnika nadzieją.

Ciekawostką jest, że książka, którą czyta Sky jest... również autorstwa Collen Hoover. Zaintrygowało mnie to, ponieważ nie pamiętałam tego faktu z "Hopeless", jednak okazało się, że tam nie była cytowana, a w "Losing Hope" jest. Bohaterowie dyskutują potem nawet, jak bardzo jest zacna, a ja nie wiem, co sądzić o takim zabiegu...

"Losing Hope" było dla mnie prawdziwym zaskoczeniem, ale jak najbardziej pozytywnym. Jeszcze raz miałam okazję przeżyć burzę emocji znaną mi z lektury "Hopeless" i jest to fantastyczna sprawa, gdyż książka ta zajmuje szczególne miejsce w moim sercu. Nie ma się co zastanawiać, koniecznie musicie poznać historię, która połączyła Holdera i Sky i dała im nadzieję na przyszłość, mimo okrucieństwa przeszłości.

Ocena: 7/10.

PS. Kupując "Losing Hope" dostaniecie za darmo e-book "Szukając kopciuszka" (do pobrania z kodem z woblink.com), który jest tak jakby kontynuacją serii i opowiada o najlepszych przyjaciołach Holdera i Sky :)
Podziel się
Źródło: Facebook Forum Film Poland
"Gra tajemnic" to długo oczekiwany przez mnie film, ponieważ swoją światową premierę miał już w sierpniu 2014 roku, więc na ekrany polskich kin wkroczył obsypany nominacjami ze wszystkich znaczących festiwali filmowych. Już sam ten fakt rozbudza wyobraźnię, a znakomita obsada nie pozostawia innej opcji: z tą premierą trzeba się zapoznać!

OPIS dystrybutora: Zespół najbardziej utalentowanych ludzi na świecie pracuje pod okiem genialnego Alana Turinga nad złamaniem skomplikowanego kodu, którym posługują się naziści. Ich niesamowite dokonania, oparte częściowo na pracy polskich naukowców, pozwalają położyć kres najbardziej okrutnej wojnie w historii dużo wcześniej, niż wydawało się to możliwe. Mimo niesamowitych zasług, ekscentryczny geniusz wpadnie w poważne kłopoty, które doprowadzą do nieoczekiwanego zwrotu w tej fascynującej historii.

tumblr.com
"Gra tajemnic" to film biograficzny będący adaptacją książki "Enigma. Życie i śmierć Alana Turinga" autorstwa Andrew Hodgesa i można powiedzieć, że takie filmy powoli stają się wizytówką odtwórcy głównej roli - Benedicta Cumberbatcha, który wciela się w kolejne, znane postacie historyczne i robi to w sposób unikatowy. Mogliśmy zobaczyć go już w roli Juliana Assange (Piąta władza), Vincenta Van Gogha (Van Gogh: Painted with Words) oraz Stephena Hawking'a (Hawking ), a to tylko niewielka część jego filmografii. Benedict Cumberbatch nie wybiera typowych ról, każda z odegranych przez niego postaci jest niesamowicie charakterystyczna - choć oczywiście ma na ten obraz wpływ również niesamowita gra aktorka. W rolę Alana Turinga aktor wszedł więc znakomicie - gesty, mimika, zachowanie nie mogły być bardziej przekonujące! Rola ta dała sporo miejsca na wykazanie się talentem i to możemy zobaczyć na ekranie. Choćby dla tak genialnie przedstawionej sylwetki postaci historycznej warto zobaczyć "Grę Tajemnic".

jw.
Jedna z tegorocznych nominowanych do Oscara aktorek za najlepszą żeńską rolę drugoplanową jest Keira Knightley, jako Joan Clarke w "Grze tajemnic". Nie będę ukrywać, że czekałam, jak na szpilkach na moment, w którym pojawi się ona na ekranie! To było niezwykle fascynujące doświadczenie, ponieważ w tych czasach kobiet nie dopuszczało się do tak niezwykle ważnych działań wojennych, więc jej rola w łamaniu kodu, a co za tym idzie relacja z Alanem Turingiem była jedną z najciekawszych rzeczy w tym filmie. Sposób, jaki zachowywali się w stosunku do siebie i jakie oboje mieli plany, zaowocował czymś na pewno zupełnie niespodziewanym i to właśnie uwielbiam w adaptacjach historycznych, ponieważ trzymają się najważniejszych faktów, relacji, biografii i wspomnień, gdy są takie dostępne, ale równocześnie sięgają dalej i rozwijają historię pod względem emocjonalnym.

Długo można tutaj omawiać tylko znakomitą obsadę i to, jak niesamowicie kolejni aktorzy wypadali na ekranie. Charles Dance oraz Mark Strong bez wątpienia odcisnęli swoje piętno w tym filmie, ponieważ momentalnie skupiali uwagę widzów na swoich poczynaniach i reakcjach. Najprościej mówiąc: obsadę dobrano z najwyższą starannością! I to widać. Widz siedzi więc tylko wciśnięty w fotel z tych wszystkich emocji, zafascynowany wydarzeniami na ekranie. Swoją rolę miały tutaj też kostiumy oraz fryzury, na które zwróciłam uwagę, a nie mogę powiedzieć, żeby akurat ta kwestia szczególnie mnie zaprzątała. Uwielbiam jednak styl wojenny i mam tylko właściwie jeden wymóg: musi być realistyczne i tak właśnie jest, a nawet bardziej niż ktokolwiek mógłby podejrzewać, ponieważ wystarczy wrzucić do wyszukiwarki Joan Clarke, a zobaczymy na zdjęciach utrwaloną podobną do fryzury Keiry Knightley w filmie - ciekawostka potwierdzająca, że wzięto się za temat poważnie od każdej strony!

Reżyseria: Morten Tyldum
Tytuł oryginału: The Imitation Game
Czas trwania: 1 godz. 53 min.
Gatunek: dramat biograficzny
Na podstawie: Andrew Hodges
"Enigma. Życie i śmierć Alana Turinga"

(adaptacja)
"Gra tajemnic" porusza intrygujący temat, który przez długi czas był zupełną tajemnicą historyczną. Szczegóły łamania kodów Enigmy były ściśle tajne, dlatego można powiedzieć, że i z punktu edukacyjnego jest to obraz wart uwagi, a tym bardziej dla osób, które interesuje historia oraz II wojna światowa. Znana jest większości rola Polaków, którzy odnieśli pierwsze sukcesy na polu łamania kodu Enigmy i również są wspomnieni w "Grze tajemnic" aż trzykrotnie - może nie z nazwiska, jednak podkreślono ich rolę, co ukrywać nie trzeba, na pewno zainteresuje każdego.

Kompozycja "Gry Tajemnic" jest również niezwykle udana, ponieważ film zaczyna się w sposób, który od razu przykuwa uwagę widza i to podskórne napięcie zostaje z nim aż do końca filmu, podsumowanego w wyważony sposób, zostawiającego widza z natychmiastową potrzebą odkrycia jeszcze więcej szczegółów tej historii, a właśnie o to w tym chodzi.

"Gra tajemnic" skonstruowana jest w niezwykle przemyślany sposób i wszystkie elementy są w niej zgrabnie wyważone, nic więc dziwnego, że scenariusz filmu przez jakiś czas znajdował się się na Czarnej Liście Hollywood, czyli był jednym z najlepszych niezrealizowanych projektów filmowych. Na szczęście od zeszłego piątku można podziewać go na dużym ekranie i powiem Wam krótko: grzech nie poznać tej fascynującej historii!

Ocena: 10/10.
Podziel się
Zeszły rok owocował w wiele godnych uwagi zapowiedzi. Jednak często kończyło się to tak, że zwiastun filmu zawierał najlepsze sceny, a całość pozostawiała wiele do życzenia... Znalazło się jednak parę perełek. Również w serialach - odkryłam jeden z moich obecnie ulubionych seriali, a co za tym idzie książki, na podstawie, których powstał. Co najbardziej zachwyciło mnie w 2014 roku? Zapraszam do obejrzenia filmiku!

Jakie filmy i/lub seriale z 2014 roku określilibyście najlepszymi?


Podziel się
Tytuł oryginalny: Oddychając z trudem
Seria: Oddechy
Tom: 2/3
Liczba stron: 535
"Oddychając z trudem" to kontynuacja "Powodu by oddychać", a dokładnie rzecz biorąca akcja zaczyna się pół roku po dramatycznym finale, który między innymi sprawił, że sama nie wiedziałam, co sądzę na temat tej książki. W przypadku drugiego tomu łatwiej mi określić swoje uczucia, choć nie jest to takie proste, jak mogłoby się zdawać!

Opis (SPOILERY z poprzedniego tomu!!!): Minęło pół roku, lecz Emma nic nie pamięta i nie chce pamiętać, z dramatycznej nocy, z której ledwo uszła z życiem. Teraz jej ciotka nie może jej zagrozić osobiście, ale to nie takie proste powrócić po prostu do normalnego funkcjonowania. Choć uwolniła się od Carol w realnym życiu, nie potrafi wyrzucić jej ze swoich koszmarów. Nie pomaga jej również niezwykłe zainteresowanie, które wzbudza gdziekolwiek się pojawi oraz silna tęsknota za kuzynami. Na przekór wszystkiego postanawia przed wyjazdem na studia spróbować pogodzić się ze swoją matką, która przed pięciu latu porzuciła ją na progu wujostwa...

Najprostsze podsumowanie tej książki: wow. "Oddychając z trudem" to taki typ powieści, przy której nieświadomie uchylamy usta ze zdziwienia lub dosłownie wstrzymujemy oddech - czy jedna osoba może mieć aż tak bardzo chore pokręcone życie?

Pierwsza połowa "Oddychając z trudem" jest bardzo spokojna... Co właściwie nie jest zbytnio ciekawe; kolejne strony przewracałam z cichym szelestem, a na nich nie działo się nic szczególnego. Już się zaczęłam obawiać, że to będzie taki przejściowy tom... właściwie o niczym. Zdarza się to, nie ma co ukrywać. Na szczęście (a może nieszczęście, jeżeli zależy od punktu widzenia) delikatne sytuacje, które mogły budzić chwilowy niepokój czytelnika, a na pewno budziły go u Emmy, nasiliły się i pojawiało się ich więcej i więcej. Właściwie mogłabym śmiało powiedzieć, że było tego o trochę za dużo; gdy nasza bohaterka zaplątywała się coraz bardziej w swoje życie, to gdy już wydarzyło się coś dramatycznego, to autorka, jakby to powiedzieć... kierowała Emmą tak, że robiła dokładnie to samo. Te momenty były niesamowicie do siebie podobne, przez co wyszło to nie do końca realnie.

Oddechy:
1. Powód by oddychać - recenzja
2. Oddychając z trudem
3. Bez tchu

 
Mogę z całą pewnością powiedzieć, że drugi tom "Oddechów" jest lepszy, jednak nie dotyczy to stylu. Jest on naprawdę męczący, ponieważ powstaje wrażenie, jakby pisała to właśnie 17-letnia dziewczyna, która nie ma do końca pojęcia, co robi, więc mamy nagromadzenie czasowników i opisów... wszystkiego. Czasami miałam już ochotę przelatywać tylko akapit wzrokiem, ponieważ nie czułam się na siłach czytania dialogu pełnego uzupełnień, które powinny być dodawane przez czytelnika instynktownie i co jest typowym elementem dobrego stylu swoją drogą. Nie wszystko ma być poddane na tacy, czasami trzeba dać też możliwość czytającemu, aby faktycznie myślał przy lekturze i widział bohaterów, jak reagują, jak się poruszają...

Zakończenie "Oddychając z trudem" pozostawia czytelnika nieźle poturbowanego. Emma nigdy nie miała łatwego życia, nie ma co się oszukiwać, ale jest naprawdę, naprawdę nieciekawie, więc nie sposób nie kibicować jej w jakiś sposób oraz innym bohaterom, których mamy okazję jeszcze lepiej poznać. Bardzo podobała mi się jej relacja z Sarą, ponieważ zazwyczaj przyjaciółki głównej bohaterki są tylko po to, aby ukazywać ją w pozytywnym świetle, jednak i Sara ma swoją rolę do odegrania w tej historii. 

"Oddychając z trudem" to historia, która zostawiła mnie ponownie z mieszanymi uczuciami, jednak jestem pewna, że zapoznam się z zakończeniem serii "Oddechów" zatytułowanym "Bez tchu" - po takim smutnym zakończeniu, nie pozostaje nic innego!

Ocena: 6.5/10.
Podziel się
Tytuł oryginalny: Zac and Mia
Liczba stron: 331
Premiera: 14.01.2015 r.
Seria: Real life
Powieść w jednym tomie
"Zac i Mia" to jedna z tych książek, która od razu rzuca się w oczy. Przyciąga uwagę, jak magnes - to zasługa wyjątkowo udanego połączenia czerwieni i niebieskiego. Wiele osób powiedziałoby, że ta okładka to w sumie nic ciekawego, a jednak ma w sobie to coś. Ma to swój zakręcony sens. Wiedziałam więc, że będę musiała poznać tę historię.

W zwykłym życiu by się nie spotkali, ale ich życie przestało być zwykłe.
17-letni Zac od miesiąca leży w szpitalnej izolatce. To przygotowanie do operacji przeszczepu szpiku, która ma za zadanie uratować mu życie. Na oddziale są poza nim sami staruszkowie. Również chorzy na raka. Pewnego dnia wśród nich pojawia się dziewczyna, która już od pierwszej sekundy wyłamuje się ze schematu, włączając na fulla muzykę w sali obok...

To takie oszukańcze. Miła dla oka okładka, sprytny slogan i bohaterowie, który wyglądają, jak gwiazdy rocka gotowe zawładnąć zmysłami świata. "Zac i Mia" jest jednak opowieścią o raku, która co prawda mówi też trochę o owych gwiazdach i porywa nagle równie mocno, co genialne utwory muzyczne.

Nie każda strona tej opowieści jest idealna, ale bardzo wiele rzeczy mi się spodobało. Zacznijmy od samej budowy książki. Jest ona podzielona na trzy części: Zac, I, Mia. W pierwszej narratorem jest Zac, następnie opowieści tej dwójki się dopełniają, a na końcu do głosu dochodzi Mia. Mamy okazję dobrze ich poznać, jacy są, co myślą i jak widzą tę drugą osobę i niesamowicie zainteresowało mnie, jak inaczej oni wypadli. Jaka Mia była w oczach Zaca, nie sprawdzało się całkowicie, gdy to ona opowiadała historię i to samo było w odwrotnym przypadku. Nie tak łatwo osiągnąć taki efekt, ale to było... tak prawdziwe. A.J. Betts to na pewno będzie autorka, której styl sobie zapamiętam.

Kiedy znajdziemy się na zakręcie...
Koleje losu są okrutne i to właśnie pokazuje ta opowieść. Z jednej strony nie można powiedzieć, że nie jest ona przewidywalna, jednak zupełnie to czytelnikowi nie przeszkadza, ponieważ to wcale nie boli mniej, gdy już polubiliśmy bohaterów mimo ich licznych wad i nietypowych sposobów radzenia sobie z problemami. Na pewno nie można tego nazwać typową historią miłosną z rakiem w tle - jakkolwiek by to brzmiało, ale wielu autorów rozgościło się teraz w tym temacie. Może właśnie tego zabrakło mi w "Gwiazd naszych wina", ponieważ dla mnie "Zac i Mia" było o wiele ciekawsze. Po skończeniu lektury pojawiły się natychmiastowo myśli "co było dalej"...

Nie spodobała mi się za to ta "amerykańska" wulgarność, choć teoretycznie jest to australijska książka. Sama nie wiem, ale chyba nigdy się do tego nie przekonam, ponieważ wiem - czytałam - że można stworzyć opowieści, które nie będą przesłodzone, trafi się przekleństwo lub kilka, ale i tak będą napisane ze smakiem. Tutaj pojawiały się momenty, gdy krzywiłam się nieznacznie, gdyż do mnie opowiadanie historii w taki sposób nigdy nie trafi.

"-Nie powinno być tak cicho. (…) Chodzi mi o raka. To słowo na “c”, cancer. Rak niesie takie spustoszenie, że powinien wjeżdżać do ciała na syrenie z błyskającymi światłami. Nie powinno się mu pozwolić wśliznąć po cichu i zalęgnąć w mózgu, żeby się krył między wspomnieniami."

"Zac i Mia" to opowieść słodko-gorzka do pochłonięcia za jednym razem, ponieważ czyta się ją naprawdę świetnie. Ma ciekawą perspektywę, zabiera nas do nieznanej Australii i opowiada o raku w zupełnie nowy sposób. To nietypowa opowieść, więc zachęcam Was do dania jej szansy.

Ocena: 7/10.
Podziel się
Źródło: weheartit.com
13-ego stycznia 2012 roku w piątek założyłam bloga i wbrew pechowym przesądom ma się on, jak najlepiej! Od tego dnia minęły pełne trzy lata (choć teoretycznie pierwszy post pojawił się dopiero 24-ego stycznia, ale to szczegóły!).  Z okazji swojej blogowej rocznicy przygotowałam dla Was niespodziankę...

Dzisiaj pokażę Wam swoją biblioteczkę! Oczywiście trochę też przy tym pogadam, ale tak już bywa. Zaczniemy dla porównania od zeszłorocznego filmiku, który udostępniłam (jak przewidziano) dopiero w marcu, a następnie przyjrzymy się, jak przez ten czas zmieniła się moja biblioteczka! Jeżeli kiepsko słychać, to proszę podgłosić na full. Nie wiem, co się stało, ale dźwięk mi się kopnął przy nagrywaniu ostatnich filmików... :(

To były wspaniałe, choć nie zawsze lekkie trzy lata. Prowadzenie bloga to nie taki prosty kawałek chleba, jak się wszystkim wydaje. Gdy ludzie zaczynają pisać i widzą, jak wiele czasu potrzeba, aby to wszystko mieć pod kontrolą, to wtedy słyszę "podziwiam Cię za to". I to jest naprawdę fajne. :) Cieszy mnie, gdy ktoś docenia to, co piszę - zarówno znajmoi oraz czytelnicy (całuski dla wszystkich), jak i wydawcy, a co dopiero autorzy, którzy piszą mi miłe maile oraz komentarze, a niektórzy nawet reblogują posty na tumblrze (fejm się zgadza :D).

Bywało ciężko - terminy gonią, chcę przeczytać te wszystkie fascynujące nowości, a jeden wydawca prosi o recenzje w dniu premiery, a drugi do końca miesiąca i dni brakuje! Choć naprawdę starałam się nigdy nie narzekać, marudzić będę zawsze - taki mamy klimat. ;) Uwielbiam to, że mogę poznawać tyle wspaniałych historii, często przedpremierowo i to, jak doceniana jest moja praca, jakby nie było. Jednak to zawsze będzie dla mnie przede wszystkim hobby. Nie planuję na razie tego zmieniać, bo naprawdę nie mam na to czasu.

Jestem też bardzo zadowolona z wyglądu bloga, a jak na mnie to naprawdę wow. Kocham swoje logo, kocham ten szablon, a mówi to osoba, która ma potrzebę przesuwania mebli raz w miesiącu, bo jej się "nudno robi". Niestety teraz muszę się ograniczyć do przekładania książek, eh... Chociaż jakieś zmiany mogą się pojawić! Może po maturze, jak będę miała czas, aby usiąść do HTML'u.

Najlepszą jednak rzeczą dla mnie przy blogowaniu są ludzie. W życiu nie poznałabym tylu wspaniałych osób, gdyby nie to, że mam tego bloga, więc trafiliśmy na siebie w odmętach blogosfery. Uwielbiam Was wszystkich. ♥ Kocham z Wami pisać, skejpować i dyskutować (mrug, mrug) o wszystkim. Jesteście najlepsiejsi!

A teraz zapraszam do obejrzenia filmików!
2014
2015
Dziękuję Wam za te wspaniałe trzy lata! I mam nadzieję, że spędzę z Wami tutaj przynajmniej kolejne trzy! Xoxo
Podziel się
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

O mnie

Blogerka. Studentka. Mieszkanka Berlina. Whovian. Slytherin. Cheerleaderka Riordana.
Dowiedz się więcej

“Reading is one of the joys of life, and once you begin, you can't stop, and you've got so many stories to look forward to.”

Benedict Cumberbatch

Znajdź mnie

  • Facebook
  • Instagram
  • Tumblr
  • Youtube

Kontakt

Dowiedz się więcej

Niedługo na blogu

Moja kolekcja Funko popów
Moja przygoda ze Skupszopem
Unboxing ostatniego World of Wizardry
Rick Riordan prezentuje
King of Scars

Polecane

  • W jakiej kolejności czytać książki Ricka Riordana?
    Książki Ricka Riordana są obecne w moim życiu od ponad siedmiu lat. Bez nich prawdopodobnie nie byłoby tego bloga. Zaczęłam czytać se...
  • Streszczenie: Złodziej Pioruna - Rick Riordan
    Cześć, tu Percy. Zostałem przekupiony niebieskimi pączkami, więc oto przybywam, aby powrócić do korzeni i opowiedzieć Wam o początkach mo...
  • Najciekawsze wydania Harry'ego Pottera
    Wygląd książki jest bardzo ważny, choć zapytani o to, mówimy, że nie można oceniać książki po okładce, zwłaszcza gdy bronimy ulubionej powi...
  • Streszczenie "Harry'ego Pottera i przeklętego dziecka" 1/2
    Witam! Wasze piękne oczka Was nie mylą. Poniżej znajdziecie streszczenie pierwszej części scenariusza fan fiction zatytułowanego "...
  • Trudno dostępne książki i ich wznowienia
    Cześć! Życie jest piękne i proste, gdy czyta się głównie świeżutkie premiery książkowe - są dostępne na wyciągnięcie ręki i to w wielu f...
  • W jakiej kolejności czytać książki Philippy Gregory?
    Philippa Gregory to obecnie jedna z najpopularniejszych autorek beletrystyki historycznej (choć pisze również książki czysto historyczn...
  • Szkoła w Niemczech
    Budynek A Dzisiaj będzie trochę inaczej, bardziej prywatnie(?), ponieważ na Waszą prośbę opowiem Wam trochę o mojej szkole, jak to wszys...
  • Książka, a film - trylogia "Więzień labiryntu"
    Ekranizacja „Więźnia labiryntu” ma swoich fanów i przeciwników. Mi oraz mojej siostrze filmy się podobały (jej chyba jeszcze bardziej niż...
  • Pajączek na rowerze - Ewa Nowak
    Liczba stron : 216 Z Oli jest niezłe ziółko. Nie znosi szkoły, a tym bardziej nauki i jest wulkanem energii. Łukasz jest jej przeciwień...
  • Trylogia Grisza - nowelki oraz dodatki
    Amerykańscy autorzy uwielbiają pisać nowelki, czy półtomy do swoich serii - to najlepszy sposób, aby pokazać historię z nowej strony,...

Archiwum

  • ►  2019 (3)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2018 (17)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (3)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2017 (42)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (5)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (3)
    • ►  lutego (8)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2016 (120)
    • ►  grudnia (9)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (6)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (8)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (11)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (13)
    • ►  stycznia (17)
  • ▼  2015 (161)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (11)
    • ►  października (10)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (13)
    • ►  czerwca (15)
    • ►  maja (18)
    • ►  kwietnia (18)
    • ►  marca (18)
    • ►  lutego (18)
    • ▼  stycznia (20)
      • Naj, naj, naj 2014 roku: muzyka
      • Blask nocy - Andrea Cremer
      • Zaginiona dziewczyna - Gillian Flynn
      • Zaginiona dziewczyna - film
      • Naj, naj, naj 2014 roku: okładki
      • Konkurs OMBOOK!
      • Przedpremierowo: Losing Hope - Colleen Hoover
      • Gra tajemnic (The Imitation Game) - film
      • Naj, naj, naj 2014 roku: seriale i filmy
      • Oddychając z trudem - Rebecca Donovan
      • Premierowo: Zac & Mia - A.J. Betts
      • Trzy lata blogowania!
      • 38 dowodów na to, że WARTO oglądać Doctora Who!
      • Doctor Who - sezon 8
      • Doctor Who - sezon 8 - odcinek 11 - 12 - Dark Wate...
      • Wielki Błękit - Veronica Rossi
      • Bóg, honor, trucizna - Robert Foryś
      • Jak zacząć blogować dla niepełnosprytnych: pisanie
      • Naj, naj, naj 2014 roku: książki
      • Zdobycze grudniowe oraz podsumowanie 2014 roku
  • ►  2014 (266)
    • ►  grudnia (19)
    • ►  listopada (23)
    • ►  października (26)
    • ►  września (17)
    • ►  sierpnia (21)
    • ►  lipca (20)
    • ►  czerwca (23)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (23)
    • ►  marca (26)
    • ►  lutego (28)
    • ►  stycznia (28)
  • ►  2013 (270)
    • ►  grudnia (23)
    • ►  listopada (19)
    • ►  października (23)
    • ►  września (21)
    • ►  sierpnia (21)
    • ►  lipca (20)
    • ►  czerwca (22)
    • ►  maja (29)
    • ►  kwietnia (22)
    • ►  marca (31)
    • ►  lutego (20)
    • ►  stycznia (19)
  • ►  2012 (135)
    • ►  grudnia (11)
    • ►  listopada (12)
    • ►  października (15)
    • ►  września (12)
    • ►  sierpnia (12)
    • ►  lipca (11)
    • ►  czerwca (15)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (12)
    • ►  marca (11)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (3)

Ulubione

  • Mirabelka
    Rzeczy, których wciąż nie rozumiem w k-popie
    3 dni temu
  • Gosiarella
    Horrory dla nastolatków
    1 tydzień temu
  • Patrycja W.
    Wyzwanie filmowe na 2023
    2 miesiące temu
  • eM
    Zagraniczne zapowiedzi: czerwiec, lipiec 2022
    8 miesięcy temu
  • Korvo
    Premiera: Mindf*ck - Christopher Wylie
    2 lata temu
  • Patrycja
    Tajemnice "Lasu na granicy światów" Holly Black [Premiera]
    2 lata temu
  • Blair Blake
    Na skraju złowrogiego Boru, albo Wybrana Naomi Novik
    3 lata temu
  • Abigail
    Kryminał kulinarno-muzyczny
    3 lata temu
  • Harry Potter Kolekcja
    Regulamin konkursu "Twój Simon"
    4 lata temu
  • Julia
    Małe rzeczy, bez których sobie nie radzę
    6 lat temu
  • Alicja
    Lair of Dreams
    7 lat temu
  • Wydawnictwo Jaguar
    Cena sztywna jak trup
    7 lat temu
Pokaż 5 Pokaż wszystko

Deviantart

Dziękuję za zrobienie pięknego logo!
Wszystkie komentarze zawierające linki są moderowane.

Obsługiwane przez usługę Blogger.

WAŻNE

Wszystkie opinie i recenzje zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa i nie wyrażam zgody nakopiowanie całości lub ich fragmentów bez mojej wiedzy i zgody (na podstawie Dz.U.1994 nr 24 poz. 83, Ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych).

Licznik odwiedzin

Obserwatorzy

Copyright © 2012 Sophie & Bucherwelt