Sophie & Bucherwelt
  • Strona główna
  • O mnie
  • Współpraca
  • Recenzje
    • Autorami
    • Tytułami
    • Filmów i seriali
  • Przeczytane
    • 2012-2017
    • 2018
  • Kolekcja Ricka Riordana
  • Różne
    • Zdobycze
    • Must have
    • Miesiąc z...
    • Jak zacząć blogować?
    • Oceny
Book selfie - Sophie style. :D
W piątek rozpoczęły się oficjalnie wakacje w Polsce i najlepszy sposób, aby to uczcić - dla mola książkowego - to oczywiście zakup nowej książki. Ale! Można ją też wygrać. :) Na przykład w moim prościutkim konkursie, gdzie wystarczy odpowiedzieć na krótkie pytanie, a można zgarnąć świetnie wyglądającą książkę znanej blogerki, która zbiera najróżniejsze opinie w blogosferze (tu na przykład moja), więc warto by się samemu przekonać, jak to naprawdę jest... Czytając ją! Prawda? W takim razie nie możecie przegapić tego konkursu!


Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga "Książki są zwierciadłem duszy..." znajdującego się pod adresem http://bucherwelt.blogspot.com/.
2. Konkurs trwa od 29 czerwca(dzisiaj) do 13 lipca 2015 r. do północy. Wszelkie późniejsze zgłoszenia nie będą brane pod uwagę.
3. Wyniki zostaną ogłoszone w przeciągu 7 dni od zakończenia konkursu w tym poście.
4. Sponsorami nagród w konkursie o wartości 79.98 zł (słownie siedemdziesiąt dziewięć złotych dziewięćdziesiąt osiem groszy) jest agencja AIM Media, za co serdecznie dziękuję! Nagrodami są dwa nowe egzemplarze książki "Girl Online" Zoe Sugg [twarda okładka ♥].
5. Zasady konkursu:
a) w czasie wyszczególnionym w punkcie 2 należy napisać w komentarzu (lub wysyłając do mnie E-maila) odpowiedź na podane poniżej zadanie konkursowe;
b) w konkursie mogą brać osoby zamieszkałe na terenie Polski i Niemiec;
c) wraz z zgłoszeniem proszę o napisanie adresu e-mail;
d) jeżeli posiadacie blog/fanpage byłabym wdzięczna za podlinkowanie konkursu;
e) jedna osoba może wygrać jedną książkę.
6. Zadanie konkursowe:
Odpowiedz na pytanie: jaka książka jest najlepsza na wakacje?
Nie musi to być konkretny tytuł. :) Forma dowolna; może to być krótkie zdanie, rysunek, filmik, origami, co tylko zapragniecie!
7. Prawo do składania reklamacji, w zakresie niezgodności przeprowadzenia konkursu z regulaminem, służy każdemu uczestnikowi w ciągu 7 dni od daty wyłonienia laureata. Można je zgłaszać na mojego maila: nicole.k@poczta.onet.pl.
8. Zastrzegam sobie prawo do zmiany regulaminu w dowolnym momencie, o czym uczestnicy konkursu zostaną poinformowani.

Miłych wakacji pełnych dobrych książek i powodzenia. :)

WYNIKI KONKURSU

Dziękuję za świetne odpowiedzi, zdjęcia, rysunki, a nawet filmik!
Po długich przemyśleniach, trochę spóźnione wyniki... 
"Girl Online" zdobywają Izabela Szymańska oraz Walczaca z kaloriami! Gratuluję!
Podziel się
Nie tak dawno temu, świat obiegła wiadomość, że "Hannibal" został skasowany przez stację NBC. To było coś, czego wszyscy się obawiali, ponieważ od początku było wiadomo, że serial ma słabą oglądalność i właściwie z tego powodu nie powinien nawet dostać drugiego sezonu, jednak "Hannibal" został doceniony przez krytyków i obsypany nagrodami. Nawet dwa dni temu przy rozdaniu nagród Saturn Award zdobył  aż 3 Saturny (best network tv show, best actor - Hugh Dancy, best supporting actor - Laurence Fishburne). Jak zareagowali fani na taka wiadomość?
Źródło: twitter.com / zdjęcie jest prawdziwe :D
"Dlaczego zdjęli Hannibala?
Bo się przejadł."

Powiem, że w życiu nie widziałam czegoś takiego. Pewnie, słyszało się o anulowaniach i walce fanów. Najbardziej kojarzę rozpacz po Merlinie i Firefly. Jednak czegoś takiego internety jeszcze nie widziały. Nie minął dzień, a fani przypuścili zmasowany atak na wszystkie stacje, które mogłyby przejąć Hannibala: Netflix, Hulu, Amazon, Yahoo... Zostały one zawalone tweetami, mailami, rozmowami online, listami, telefonami. Do tego stopnia, że pracownicy Netflix zostali po godzinach, aby to wszystko opracować.
Facebook.com
A to był dopiero jeden dzień. Oczywiście #Hannibal i #SaveHannibal szybko znalazły się na trendach Twittera, a o akcji fanów pisano już naprawdę wszędzie, udzielały się znane osoby, powstały już koszulki (!), a więc coraz więcej osób dowiadywało się o anulowaniu "Hannibala" i dołączało do akcji ratowania go. Główną petycję znajdziecie tutaj, gdybyście chcieli się podpisać: klik!
tumblr.com
Stacja NBC potwierdziła, że trzeci sezon "Hannibala" zostanie puszczony do końca, choć od początku ma wyjątkowo słabą oglądalność, a do tego informacja o skasowaniu pojawiła się bardzo szybko i niespodziewanie mimo wszystko, ponieważ już między 3 a 4 odcinkiem. A pamiętam, że jeszcze przed trzecim odcinkiem Hannibala, powstały specjalne poradniki dla polskich fanów, jak wspomóc oglądalność "Hannibala", stacje, które go puszczają oraz pokazać, jak bardzo kochamy serial... Ciekawym faktem jest również to, że twórca serialu Bryan Fuller przestał prowadzić ten projekt, ponieważ robi teraz nowy program dla HBO...

Sama nie wiem, co mam o tym sądzić, ponieważ "Hannibal" jest wyjątkowym serialem i po prostu nie chciałabym, żeby się wypalił. Bryan Fuller mówił już o planach na piąty sezon, ale ja bym naprawdę chciała, aby serial zakończył się sam z siebie w dobrym momencie. Pewnie, że jest dużo wątków, zbrodni, smaków z książek, które można by jeszcze wykorzystać, jednak co za dużo, to nie zdrowo. Jest mi oczywiście smutno i trzymam kciuki za to, żeby ktoś przejął serial i dokończył historię oraz zakończył ją ze smakiem.
Facebook.com
Obserwując jednak to całe zamieszanie i częściowo biorąc w nim udział, naprawdę podziwiałam coś, czego jeszcze nie widziałam. Akcja jest ogromna, obejmuje wiele krajów (choć jak na najważniejszą petycję [tak było napisane w każdym razie], to podpisów jest tak jakoś mało według mnie) i po prostu poczułam dumę z fandomu.

Oglądacie "Hannibala"? Słyszeliście już o tym?
Podziel się
Tytuł oryginału: Toxic
Seria: Pretty Little Liars
Tom: 15/16
Liczba stron: 324
Ocena: 9/10.
Seria "Pretty Little Liars" zbliża się ku końcowi... Wiele osób powiedziałoby, że już dawno się wypaliła, ale "Toksyczne" są tego zaprzeczeniem. Toksycznie wciągającym. Po lekturze tej książki mogłam tylko powiedzieć: wow! Tego się zupełnie nie spodziewałam. Autorka kolejny raz pokazało na co ją stać! Zapraszam więc do obejrzenia videorecenzji. 

OPIS: Aria, Emily, Spencer i Hanna ledwo uszły z życiem z ostatniego starcia z A. Policja jest przekonana, że ich prześladowca został wreszcie schwytany i że to już koniec tej toksycznej sprawy. Tymczasem prawdziwa, śmiertelnie niebezpieczna A. wciąż jest na wolności i nie spocznie, dopóki nie dopadnie dziewczyn…
Czasu jest mało. Czy przyjaciółki zdążą wytropić A., zanim same staną się jej ofiarami?



Podziel się
Źródło: Facebook
"Gra o Tron" powróciła w kwietniu tego roku i po raz pierwszy od lat, cała seria była puszczona bez żadnego tygodnia przerwy. Wyciekły jednak przed premierą cztery, pierwsze odcinki, które sprawiły, że większa część epizodów miała najmniejszą oglądalność w historii serialu. Jednak, czy na pewno tylko z tego powodu?

tumblr.com
Tyrion musi opuścić Królewską Przystań, rusza więc na spotkanie Daenerys, przebywającej wciąż za wąskim morzem i rządzącej obecnie w Meereen. Arya wreszcie dotarła do Braavos, gdzie dociera do Domu Czerni i Bieli. W Dorne przebywa księżniczka Myrcella, która nie ma pojęcia o tym, że ktoś bardzo blisko jej pała żądzą zemsty za zbrodnie, których nie popełniła. Na Murze przebywa obecnie Stannis, który pragnie jak najszybciej wyruszyć na Winterfall. Nocna Straż ma zaś do wybrania następnego Lorda Dowódcę... 

Oglądając piąty sezon było mi naprawdę przykro, ponieważ pamiętam doskonale, jak zachwycona byłam "Grą o Tron", tak świetnie zrobioną ekranizacją, jeszcze wspanialszej książki fantasty. Przez dość długi czas uważałam nawet, że jest to mój ulubiony serial, ponieważ to jest dosłownie ewenement w serialach fantastycznych i mimo wielu wad, nie mam wątpliwości, że jest najlepszym serialem ze swojego gatunku. Jednak dla mnie to za mało. Zaczęłam oglądać "Grę o Tron", w czasie przerwy między drugim, a trzecim sezonem, na który niezbyt długo czekałam, a ekscytowałam się, jak nie wiem co. Usiedzieć w fotelu nie mogłam! A potem kolejne odcinki sprawiały, że ulatywało ze mnie powietrze, jak z przekutego balonu i zastanawiałam się, co się stało z moim, ulubionym serialem.

jw.
Piąty sezon "Gry o Tron" jest, no cóż, nudny. Sama już nie wiem, który był bardziej nieciekawy: czwarty, czy piąty, co nie zmienia jednak faktu, że w czasie ich oglądania trudno mi było wykrzesać z siebie jakieś większe emocje i siłą woli zmuszałam się, aby nie sprawdzać ile zostało minut. W tym sezonie był jeden odcinek, który wciągnął mnie od pierwszej do ostatniej minuty, a konkretnie drugi "The House of Black and White", który moim zdaniem był doskonale wyważony i właściwie się wciągnęłam. Fenomenalna była również końcówka ósmego odcinka "Hardhome", która podobno miała lepszą scenę z zombie niż "The Walking Dead" (nie mnie oceniać, nie oglądam).

Finał serii jest za to ciekawy. Zwykle mocny moment miał miejsce w odcinku dziewiątym, jakaś najokrutniejsza scena sezonu, wielka bitwa, etc. W tej serii tak nie było i jakoś tak mam wrażenie, że zabrakło takiego kulminacyjnego momentu. Gdy w odcinku dziesiątym rozpoczęła się bitwa, to nawet jej nie pokazali. Odcinek jest specyficzny i doprowadził do tego, że obsada przyszłego sezonu składa się głównie z nagrobków, więc obawiam się trochę grobowej atmosfery... Było w tym odcinku, wiele mocnych scen, a Jon Snow dostał ostatnią scenę w sezonie. Tylko szkoda, że w takich, a nie innych okolicznościach.

jw.
W "Grze o Tron" lubię lub podziwiam naprawdę wiele postaci, ale nie da się zaprzeczyć, że w ich wątkach też zaczęło wiać nudą. Lubię Aryę, ale jej wątek niewiele wnosił i wlókł się niemiłosiernie. Jedynie w finale doszło do jakieś akcji, ale i tak łatwo się domyślić, co będzie z nią dalej. Danka dalej siedzi za morzem i nie wie za bardzo, co robi. Ma jakieś piromanistyczne zapędy, ale nie wie, że Rzymianie dawno odkryli prawdę na temat ludzi, że potrzebny jest im nie tylko chleb i wino, ale również igrzyska... Jon Snow bardzo się zmienił, ale poza odcinkiem ósmy, to na murze i w jego okolicach niewiele się dzieje. Cersei za to dostała za swoje. Naprawdę nie było mi jej żal, choć podziwiam ją bardzo, jak postać kobiecą, to jednak chciała zwalczać ogień ogniem i się poparzyła. Margaretki za wiele nie oglądaliśmy... Jest i Stannis, który przez cały sezon budził w widzach różne emocje, a ostatecznie doprowadził do powstania nowego tagu, ponieważ ten z drugiego sezonu #jaram_się_jak_flota_Stannisa jest już nieaktualny. Z zainteresowaniem za to obserwowałam rozwój wątku Melisandre, która należy zdecydowanie do najciekawszych postaci w "Grze o Tron". 

jw.
Nie mam wątpliwości, że piąty sezon "Gry o Tron" należał do jednego z najsłabszych tego serialu, a do tego w przypadku wielu postaci, scenarzyści wyczerpali już pierwowzór książkowy, a na kontynuację w najbliższym czasie się nie zanosi, więc naprawdę nie wiem, co zobaczymy w kolejnym sezonie.

Ocena: 4/10.
Podziel się
Liczba stron: 238
Powieść w jednym tomie
"Szarlotka" to debiut polskiej autorki Agaty Machczyńskiej, która prowadzi blog Przepis na szarlotkę, gdzie znajdziecie fragmenty powieści, inspiracje i inne ciekawostki na temat książki. Jak prezentuje się jej wnętrze?

Życie Antka i Eli już nigdy nie będzie takie samo. W drodze powrotnej z Czech do Polski dochodzi do wypadku, który nieodwracalnie odmienia ich samych oraz codzienność, z którą muszą się zmierzyć, co sprawia, że to co nieprawdopodobne, może być jak najbardziej realne...

Książka zaczyna się dość 'niewinnie' i nic nie zapowiada tego, co znajdziemy na dalszych stronach. Antek i Ela wracają z wakacji, gdy dochodzi do wypadku. Oboje lądują w szpitalu na długie tygodnie. Pierwsza myśl: będzie to książka o dochodzeniu do siebie po wypadku. Nie czytam aż tak wiele książek obyczajowych, ale "Szarlotka" szybko wciąga i nie przeszkadzał mi ten domniemany temat; wydawał mi się nawet ciekawy. Jest on jednak domniemany, ponieważ tak, w pewnym sensie "Szarlotka" jest o tym, jak dwójka, młodych ludzi radzi sobie po wypadku, ale nie w taki sposób, jak się tego człowiek spodziewa...

"Szarlotka" to debiut, ale po języku zdecydowanie tego nie widać. Już czytając fragmenty zauważyłam, że są napisane naprawdę dobrze i to samo czułam czytając książkę. Agata Machczyńska udowadnia, że dobrze się czuje w różnych stylach, bowiem w książce znajdziemy wiele różnych form utworów literackich. Poza prozą, mamy tutaj poezję, piosenki, utwory, opowiadanie oraz klasyczną tragedię podzieloną na trzy akty. Wszystko pięknie, ale przy ledwo 240 stronach i dość dużej czcionce, to wszystko po prostu gryzło się ze sobą i zostało jakoś tak stłamszone. Za dużo rzeczy na raz i choć nie można odmówić autorce talentu, to jednak nie uważam, żeby taka wariacja stylów wyszła "Szarlotce" na dobre.

Książka jest z gatunku realizmu magicznego. Jak napisałam, nie spodziewałam się tego, ponieważ książka zaczyna się tak zwyczajnie, a później sytuacja robi się coraz bardziej szalona. Sama nie wiem, co mam o tym myśleć, ponieważ wiele momentów po prostu wprawiało mnie w konsternacje i nie wiedziałam po prostu, co mam ze sobą zrobić i jak sobie poukładać tę historię w głowie. Nie zmieniło się to aż do ostatniej strony, która zostawia czytelnika z większą ilością pytań niż odpowiedzi.

Powieść "Szarlotka" zawiera w sobie również wiele, odważnych scen erotycznych, ale to naprawdę wiele jak na te kilka dni, w których dzieje się główna akcja powieści. Jeden z takich fragmentów możecie przeczytać na stronie autorki, tutaj.

"Szarlotka" to bardzo ciekawa książka, choć teraz już wiem, że zupełnie nie dla mnie. Myślę, że wielu osobom może się spodobać, o czym świadczy fakt, że pierwsze recenzje są bardzo pozytywne, więc o tym, czy zasmakuje Wam "najlepsza szarlotka na świecie", musicie przekonać się sami.
Podziel się
Tytuł oryginału: La femme parfaite est une connasse #2 
Liczba stron: 157
Wydawca: Feeria
Powieść w jednym tomie
Ocena: 7/10
Część pierwsza: recenzja!
Niecały rok po polskiej premierze pojawia się kontynuacja poradnika przetrwania dla normalnych kobiet pt. "Perfekcyjna kobieta to suka". Książki można czytać niezależnie od siebie, jak - zdaniem autorek - można oglądać "Akademię policyjną". Jak wypadł drugi tom poradnika? Zapraszam do zapoznania się z videorecenzją!

OPIS: Suka powraca! Oto długo oczekiwana druga część kultowej książki!
"Perfekcyjna kobieta to suka". Skąd pomysł na kontynuację? A stąd, że suka nie umiera nigdy! Autorki, z właściwymi sobie finezją i humorem, kontynuują swój bezpardonowy atak na tę, którą obwiniają o wszystko, co najgorsze: perfekcyjną kobietę. W drugiej części poradnika przetrwania dla normalnych kobiet znajdziecie odkrywcze teorie, jak np. tę zwaną "dreszcz wstydu". Dowiecie się także, skąd wiadomo, że nie jest się bohaterką amerykańskiej komedii romantycznej, jak rozpoznać perfekcyjnego faceta, i poznacie uniwersalną ideę "faceta po trzech piwach". Czyli nauczycie się wszystkiego, czego potrzeba, by pokochać swoją nieperfekcyjność!



Podziel się
Źródło: Facebook
30-ego października 2014 roku, na małych ekranach ponownie zagościło "Elementary", amerykański serial o Sherlocku Holmesie. Za nami już trzeci sezon, któremu najwyższa pora przyjrzeć się bliżej.

fashionnstyle.com
Pierwszy odcinek 3-ego sezonu rozpoczyna się pół roku po finale drugiej serii, gdy Joan Watson, która teraz pomaga policji w rozwiązywaniu kryminalnych zagadek, doprowadza do ujęcia szefowej narkotykowego kartelu. Dwa miesiące później odkrywa, że Sherlock Holmes powrócił z Londynu, lecz nie sam... Towarzyszy mu Kitty Winter (wzorowana na postaci z opowiadania Doyle'a "Znakomity klient"), która zostaje jego nową podopieczną, szkolącą się na detektywa.

"Elementary" to moim zdaniem jeden z lepszych seriali kryminalnych, które osobiście bardzo lubię, ale uważam za nużące w pewnym stopniu, dlatego mimo zainteresowania wieloma tytułami, nie wezmę się za nie, ponieważ po prostu nie lubię, gdy sprawy zamyka się w jednym odcinku, zmęczyło mnie to już, zwłaszcza gdy są to skomplikowane morderstwa, czy intrygujące zbrodnie. Rozwiązane, zamknięte, nie wspominamy o tym. Twórcy "Elementary" mają jednak niesamowite pomysły, bywają oczywiście słabsze odcinki, jak w każdym serialu, ale niejednokrotnie w czasie trzeciego sezonu spotykaliśmy się z takimi przestępstwami, które zdumiewały na każdym kroku. Warte uwagi jest również to, że nie każde śledztwo kończy się więzieniem dla winnego, co naprawdę mi się spodobało.

hypable.com
Sprawa wygląda jednak tak, że ja nie oglądam "Elementary" pod tym kątem. Tak samo, jak w przypadku "Hannibala" i obecnie "Supernatural" o wiele bardziej interesują mnie bohaterowie oraz ich losy. Niestety pod tym względem, choć jest lepiej niż w sezonie pierwszym - tak mi się wydaje - to nadal mamy dość niewiele informacji, czy niektóre momenty wypadają wręcz sztucznie. Wprowadzenie postaci Kitty wniosło dużo świeżości do serialu, ponieważ nawet podczas tropienia przestępców można było zaobserwować rozwój relacji trójki, głównych bohaterów, którzy dopiero uczyli się ze sobą współpracować. Parę wątków związanych z naszymi bohaterami ciągnęło się przez cały sezon, a często - za często - były gwałtownie ukracane, jak moment, w którym Moriarty wtrąciła się do akcji. Nie spodobało mi się to, bardzo sztuczne zresztą, zagranie. Swoją drogą, to w trzecim sezonie niestety wątek Moriarty nie został dalej rozwinięty, czego niezmiernie żałuję. Przydałoby się tutaj jakieś ciekawe zagranie.

Wyobraźcie więc sobie, że gdy główni bohaterowie nie dostają tak wiele czasu na rozwijanie swoich relacji, to co dopiero jest z tymi drugoplanowymi, którzy towarzyszą nam od samego początku. Marcus pojawiał się w serialu częściej, tak 'prywatnie' i nawet dostał własny wątek romantyczny, jednak jest tego tak malutko. To naprawdę jest chyba wadą tego serialu, ponieważ zbrodnie są niezwykle przemyślanie, diabelsko inteligentne, a jednocześnie czuję się czasami, jakbym w ogóle nie znała Sherlocka oraz Joan, co jeszcze niekiedy dosłownie jest powiedziane widzom. A co dopiero, gdy chodzi o Marcusa, czy kapitana Gregsona. Tutaj mamy normalnie "szkolne" relacje, gdy widzisz ludzi codziennie, ale nie masz pojęcia, co robią przez cały dzień, gdy szkoła się skończy... Z tego powodu nie miałabym nic przeciwko, gdyby serial miał mniej odcinków oraz bardziej skupiałby się na bohaterach. Chociaż nie wiem, czy wtedy nie byłoby ich jeszcze mniej...

cbs.com
Kitty, to bardzo ciekawy charakter. Jej pojawienie się w serialu obudziło we mnie nowy zapał, który rósł i słabł, gdy były duże przerwy, a choć bardzo bym chciała, to dużo nadal nie rozumiem w oryginale, więc w końcu odłożyłam serial na długi czas. Mam wrażenie, że ten trzeci sezon ciągnął się niesamowicie długo, ale w tym sensie, że wydał mi się bardzo rozłożony w czasie. Zakończenie sezonu, kilka wątków, które znalazły swoje zakończenie lub nagły zwrot akcji, to wyszło naprawdę dobrze. Nie spodziewałam się pójścia serialu w takim kierunku, jednak zdecydowanie ostatni odcinek był wstrząsający. Cały czas rozmyślam nad niektórymi wątkami, których kontynuacje poznamy dopiero w listopadzie tego roku i to pewnie nie od razu. Nie odczuwam jednak jakieś szczególnej presji, tak jak nie przeżywałam poniedziałkowego finału "Gry o Tron". Bardzo lubię "Elementary", ale wciąż brakuje mi tutaj tego czegoś, co skradłoby moje serce kompletnie. W każdym razie na pewno będę kontynuować przygodę z serialem; nie przypominam sobie, żebym chciała z niego kiedykolwiek zrezygnować, a to już o czymś świadczy.

W serialu "Elementary" spotykamy wiele silnych postaci kobiecych, co bardzo mi się podoba. Nie są to tylko dobre, czy złe osoby, ponieważ możemy doskonale obserwować na ekranie, że rzeczywistość nie składa się z samych skrajności. Historia Kitty została przedstawiona bardzo dobrze i żałuję częściowo, jak szybko rozwinął się ten wątek, choć nie można zaprzeczyć, że w momencie, w którym połączyły się poszczególne elementy z kilku odcinków, można było tylko podziwiać tak inteligentne oraz logiczne rozwiązanie. Cóż kolejny powód, aby nadrabiać serial, a nie nadrabiać na bieżąco.

gamenguide.com
Finał trzeciego sezonu "Elementary" zdecydowanie można nazwać wstrząsającym i bardzo chętnie poznam dalsze losy bohaterów, choć na to trzeba będzie trochę poczekać. Pozostaje mi więc tylko kolejny raz polecić Wam Sherlocka Holmesa w takiej, interesującej wersji.

Ocena: 7/10.
Podziel się
Tytuł oryginału: The Heir
Seria: Rywalki/The Selection
Tom: 4/5
Liczba stron: 359
Ocena: 6/10
„Rywalki” autorstwa Kiery Cass okazały się być jedną z najpopularniejszych antyutopii ostatnich lat. Gdy autorka ogłosiła informację o tym, że trylogia zamienia się  w serię, fani zareagowali różnie, jednak z pewnością czekali, aby przekonać się, jaki autorka ma pomysł i jak go wykona. Czy „Następczyni” będzie dobrą kontynuacją, a może tylko odcinaniem kuponów?

Dwadzieścia lat temu America Singer wygrała eliminacje i została królową. Dzisiaj jej osiemnastoletnia córka Eadlyn, następczyni tronu, ma urządzić własne eliminacje, jednak czy na pewno po to, aby odnaleźć miłość? A może księżniczką kierują zupełnie inne motywy?

Aby odkryć część tajemnicy, trzeba przeczytać opis na tylnym skrzydełku książki, ponieważ to, co znajdziemy na tylnej okładce nie do końca jest zgodne z prawdą i uważam, że może być mylące, a to ponieważ Eadlyn na pewno nie pragnie znaleźć prawdziwej miłości, a przynajmniej nie w tym momencie. W końcu ma dopiero osiemnaście lat, jest pierwszą od kilkudziesięciu lat kobietą, która zasiądzie na tronie i wcale nie uważa, że jest jej do tego potrzebny mężczyzna u boku!

„Następczynię” czyta się zaskakująco dobrze, a tym bardziej, że miałam szczególną ochotę na tego typu opowieść, dlatego rozsiadłam się wygodnie i ponownie zanurzyłam w świecie wykreowanym przez Kierę Cass. Pierwsze spostrzeżenie: Eadlyn nie jest Americą. Lubię je obie, a przynajmniej bardzo lubiłam Americę w pierwszym tomie serii, jednak jej córka jest zupełnie inna. Przypomina mi bardziej Celeste, ponieważ ma charakterek, cięte teksty, nie śpieszy jej się do wiązania się z mężczyzną i jest na swój sposób dość rozpieszczona. Autorka wypróbowała inny styl, choć nadal mamy narrację pierwszoosobową, to czułam, że historię opowiada ktoś inny. 

W "Następczyni" spotkamy bohaterów, których już dobrze znamy i których wspaniałość była podkreślana na każdej stronie. Nie powiem, dość mnie to bawiło, jak to Eadlyn opisuje dawne rywalki swojej matki, jako jej oraz swoje ukochane przyjaciółki, gdy America wspomina z czułością Celeste oraz zdradza coraz więcej informacji na temat swoich eliminacji i nagle się okazuje, że wersja, która Eadlyn zna, wcale nie jest ostateczna...


Rywalki: 1. Rywalki  2. Elita 3. Jedyna  4. Następczyni 5. ???
+ 0,5 Książę 2,5 Gwardzista + 0,4 The Queen; 2,6 The Favorite 
+ Rywalki. Dziennik Zdjęcie mojego autorstwa!
Jak już ustaliliśmy, przyszła królowa Eadlyn urządza eliminację w mniejszym stopniu, aby znaleźć miłość swojego życia, choć kto czytał, ten doskonale wie, jak to się skończy od momentu, w którym nasza księżniczka wpadła na pewnego chłopca. Pozostaje tylko wywrócić oczami. Kolejny raz okazało się, że Kiera Cass może nawet bardzo dobrze opisywać zmagania jednej dziewczyny z trzydziestoma pięcioma chłopakami, ale tło historii to nie jej bajka. W pewnym sensie, był to dobry powód dla kolejnych eliminacji, a  z drugiej strony od pierwszego tomu serii bardzo śmieszyła mnie walka z rebeliantami, ponieważ autorka nie umie nadal temu głębi. Wymyślanie imion również nie najlepiej się udało. Nie mam pojęcia, jak napisać imię głównej bohaterki, a tym bardziej jak je wymówić, ale to dopiero wisienka na torcie, ponieważ America i Maxon mają więcej dzieci, nie wspominając o naszych 35 kandydatach na księcia. Przyznam, że to mnie naprawdę irytowało.


Eadlyn, Eadlyn, Eadlyn... Tytułowa "Następczyni" daje mi wiele powodów do myślenia. Uważa siebie i swojego brata za całość, a z drugiej strony brat wywija jej taki numer. Ma słabość do pięknych sukienek, ale przepraszam bardzo, takiej kreacji nie da się uszyć w parę godzin, panno znawczyni. Wydaje jej się, że dobrze zna swój kraj, dopóki nie wychodzi za mury pałacu... Mimo wszystko, jak America w jakiś sposób mnie urzekła w "Rywalkach", tak i Eadlyn wzbudziła we mnie sympatię.

Smutny jest tylko moment, gdy uświadomimy sobie, że "Następczyni" jest właściwie o niczym szczególnym, niczego do życia nie wnosi. Ponownie to książka o pięknych sukienkach (czy teraz bardziej cudnych garniturach), dobrym jedzeniu oraz pełna wielu totalnie absurdalnych momentów, w których nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Brakuje tutaj absolutnie realizmu. Niby mamy tło, ale sprawia ono tyle, że oczekuje się jakiegoś porządnego jego rozwinięcia, a tego tutaj nie znajdziemy. Dałam sobie jednak spokój z denerwowaniem się z tego powodu, ponieważ przynajmniej nadal fajnie się czyta.

"Następczyni" okazała się ciekawą kontynuacją i nie żałuję jej lektury, ponieważ do tej opowieści powrócił klimat początków serii, który tak lubię. A opcja, w którym to dziewczyna wybiera z 35 kandydatów, podoba mi się nawet bardziej! Myślę, że fani serii się nie zawiodą.
Podziel się
Źródło: weheartit.com
Odkąd właściwie pamiętam, mam różne 'fazy', w czasie których szczególnie mocno koncentruję się na jakimś temacie, który staje się pewnego rodzaju hobby (hehe, jaki to ugrzeczniony opis), a często potem guilty pleasure. Zaczęło się to dawno temu, sama już nie wiem nawet czym, ale od Tomka Wilmowskiego, poprzez Percy'ego Jacksona, aż do Doctora Who. Wiele z rzeczy, które kiedyś fazowałam, nadal absolutnie uwielbiam, tylko te uczucia się tak jakby "w tle", ponieważ jest ten okres fangirlingu, gdzie nie istnieje nic innego niż obecna faza. Postanowiłam Wam przybliżyć więc stadia fangirlingu na podstawie mojej najnowszej miłości Supernatural.


Ciekawość - pierwszy stopień do fangirlingu
Kilka lat temu pewnego pięknego dnia założyłam tumblr'a, co bym mogła sobie reblogować fajne rzeczy, ponieważ raczej nic nie wrzucałam. Śledząc swoje ulubione tematy często natykałam się na Supernatural. Właściwie Sherlock, Doctor Who i Supernatural to taka "święta trójca" Tumblr'a. Zaczęłam się więc zastanawiać, co to jest i oczywiście obiecałam sobie, że to obejrzę. Wiecie, jak to jednak jest; szkoła, nauka, blog i czas mija... Nie tak dawno temu Gosia wraz z jej siostrą zaczęły oglądać Supernatural. Gosi siostra to w ogóle mistrz pod względem nadriabiania seriali, ale to tak na marginesie. Tak więc Gosia przesyłała mi jakiś trylion zdjęć związanych z Supernatural dziennie. O tak, Gosia też fazuje. Chociaż byłam już po maturze z matematyki, a przed podaniem tematów z historii, to nadal się opierałam. W końcu Supernatural ma teraz pełne 10 sezonów (sic!) po 22 odcinki po 43 minut. Tak więc... dużo oglądania. W końcu po obejrzeniu spontanicznie Daredevil oraz Selfie(polecam, polecam), włączyłam sobie pilota Supernatural.

Zasada fangirlingu #1
Nigdy nie oglądasz serialu z lektorem.

Takie moje szczęście, że pierwsze cztery sezony Supernatural po zamknięciu wielu stron z serialami są tylko z lektorem, więc w końcu oglądam w oryginale i ewentualnie puszczam sobie fragmenty, gdy nic nie zrozumiem.

Targowanie się (negocjacja)
kwejk.pl
Obiecałam sobie, że będę oglądać jeden, maksymalnie dwa odcinki dziennie Supernatural. Jest tak, ponieważ chcę, czy nie chcę, usiadłam do historii, którą zdaję już 25-ego czerwca, więc rano nauka, a są i inne domowe obowiązki (srsly moja mama wyczuła interes życia w oszczędzaniu czasu, bo skoro siedzę w domu, to mogę zostać perfekcyjną panią domu i tak Nikola nauczyła się gotować w 5 godzin). Oczywiście wiecie, jak to się skończyło... Szukałam wymówek, aby oglądać Supernatural po obudzeniu się, w przerwie w nauce, po zrobieniu obiadu, wieczorem, "a właściwie to nie mam dzisiaj ochoty na książki, a że siedzę w domu, to nie muszę iść wcześniej spać" i... sezon obejrzany w kilka dni. No technicznie rzecz biorąc to część sezonu, ponieważ parę dni nie było mnie w domu i nie mogłam oglądać po obejrzeniu kilku pierwszych odcinków.

Zasada fangirlingu #2
Nie zaczynasz czegoś, co do czego masz podejrzenia, że zdobędzie Twoje serce, gdy wiesz, że masz niewiele czasu.

Gniew
Sezon pierwszy Supernatural kończy się w taki sposób, że automatycznie kliknęłam na pierwszy odcinek drugiej serii. Zanim obejrzałam finał, to obiecałam sobie, że na tym koniec, ponieważ będę dalej szukać wymówek i w końcu nic się nie nauczę do tej matury i nie przetworzyłam entuzjastycznych komentarzy pod odcinkiem, więc zakończenie wcisnęło mnie w fotel. Mój komputer czuwa jednak nade mną, ponieważ w tym momencie uciekł mi internet i nie mogłam oglądać dalej, więc miałam czas, aby ochłonąć. Jakbym zaczęła, to by się na pewno nie skończyło na jednym odcinku... Jestem zła na siebie, że jednak nie poczekałam te kilka tygodni z serialem, aby być po wszystkich maturach. Teraz mogę tylko intensywnie myśleć, o tym, co zobaczyłam w pierwszym sezonie.

Zasada fangirlingu #3
Nie składasz obietnic, których wiesz, że nie dotrzymasz. 

Zaprzeczenie
Na pewno nie mam fazy, powiedziałam sama sobie, ponieważ w gruncie rzeczy Supernatural to nie mój klimat. Zupełnie. Przyznam nawet, że gdy słyszałam, że to nie dwójka głównych bohaterów jest obecnie na ekranie, to włączałam nową kartę i wchodziłam np. na Facebooka. W tym przypadku chodzi więc tylko i wyłącznie o głównych bohaterów. Na pewno to nie powód do fazy, pomyślałam sobie. A potem się zaczęło... 
"Hmmm, to tło na fanpage'u jest stare. Czas na nowe... Może coś z Supernatural?"
"Kurczę, nudzi mnie ta tapeta... Może coś z Supernatural?"
"Dawno nie zmieniałam motywu na przeglądarce, a znalazłam więcej fajnych tapet, niż mogę obecnie wykorzystać...  Może coś z Supernatural?"
Co by nie bawić się w przyszłości, gdy już dojdę do wersji z napisami, ustawiłam sobie szybki link do podstrony kinomana z Supernatural.

Dołączyłam też do grupy polskiej na FB, zaczęłam zapisywać obrazki, a to doprowadziło do kolejnego kroku... Założenia specjalnego folderu.
Zasada fangirlingu #4
Nie szukasz na tumblr'ze gifów ani obrazków do folderu, dopóki nie nadrobisz wszystkich sezonów/tomów.

Depresja
I nagle jestem w fandomie, nie ma co zaprzeczać. Choć dopiero raczkuję. Zawsze, gdy się wkręcę, to zaczynam szukać gadżetów. Uwielbiam gadżety, które chętnie zbieram, gdy mam okazję! Moja kolekcja nie jest zbyt wielka i składa się z paru koszulek, przypinek, figurek oraz naklejek (i jednego magnezu, a co!), jednak w największej fazie fangirlingu człowiek 'zapala się' do pomysłu i zaczyna przeglądać... allegro, ebaya, amazona w poszukiwaniu najróżniejszych rzeczy, które KONIECZNIE chce mieć. Mam chyba z 15 list w mailu rzeczy, które koniecznie muszę mieć między innymi z Harry'ego Pottera, Sherlocka, Doctora Who oraz Percy'ego Jacksona. Jednak rzadko kończy się tylko na robieniu list, co oznacza wydawanie pieniążków. Mam takie szczęście, że moi rodzice wspierali mnie w moich pasjach. Gdy na przykład uwielbiałam szczególnie Indie oraz Bollywood, kupowali mi książki oraz filmy. Moja mama poszła ze mną do kina na "Zmierzch" (znaczy się na drugą i trzecią część) i nawet jej się podobało. To jest poświęcenie.
Tak więc nie tak niedługo do mojej kolekcji gadżetów dołączą przynajmniej trzy rzeczy związane z Supernatural.

Zasada fangirlingu #5
Nie kupujesz wszystkich fajnych rzeczy związanych z fandomem, ponieważ masz obecnie fazę. Kupujesz tylko kilka na początek.

Akceptacja
Pogodzenie się z tym, że właśnie rozpoczęła się nowa faza może zająć trochę czasu. I choć w głębi duszy wiem, że niektóre rzeczy, które robię są totalnie impulsywne, to jednak uwielbiam mieć fazę. Uwielbiam to, gdy oglądam wszystkie możliwe filmiki na YT z najlepszymi momentami, crackami, gagami, zaczynam zbierać zabawne obrazki, wydaję kasę na coś innego niż książki, czytam wszystkie dostępne informacje na temat sezonu, aktorów, twórców, historii tworzenia etc. etc. I'm fangirl and I know it.

Zasada fangirlingu #6
Cieszysz się z tego miłego uczucia "wyższego" celu w życiu i godzisz się z faktem, że fangirlingu nie da się leczyć.

Na co obecnie macie 'fazę'? ;)
Podziel się
Tytuł oryginału: Deadly
Seria: Pretty Little Liars
Tom: 14/16
Liczba stron: 305
Ocena: 7/10
Seria "Pretty Little Liars" zbliża się do końca, więc robi się naprawdę poważnie. Kłamczuchy wiele razy próbowały schwytać -A., które wiedząc, jak blisko są Spencer, Aria, Hanna i Emily rozwiązania zagadki, zaczyna podejmować coraz drastyczniejsze kroki.  To samo dotyczy jednak czterech przyjaciółek. Kto wygra tym razem?

OPIS: I co teraz?
A.

A. zmienia reguły gry i zatruwa życie czterem przyjaciółkom, ujawniając kolejne sekrety. Emily, Aria, Spencer i Hanna muszą odpowiadać na niewygodne pytania policji. Jeśli prawda wyjdzie na jaw, grozi im więzienie. A. sprytnie się maskuje, ale drobna pomyłka może wiele kosztować... Czy tym razem dojdzie do konfrontacji?
Podziel się
Pierwsza część piątego sezonu Pretty Little Liars zakończyła się w burzliwy sposób. Serial powrócił w styczniu, jednak wcześniej zaprezentowano fanom specjalny odcinek świąteczny w stylu "Opowieści wigilijnej", który kolejny raz próbuje wprowadzić do serialu lekko paranormalny klimat, który zupełnie nie pasuje do "Pretty Little Liars". Co wydarzyło się jednak dalej? Wpis może zawierać spoilery.

Druga połowa piątego sezonu koncentruje się na tym, że Kłamczuchy powoli zbliżają się do końca swojej szkolnej edukacji i zaczynają myśleć nad tym, co dalej zrobią ze swoim życiem. Jednak jest element codzienności, który się nie zmienił... -A. dalej śledzi każdy ich krok, a dziewczyny nie wiedzą już, komu mogą ufać, zwłaszcza gdy Ali staje się głównym podejrzanym...

Bardzo mi się spodobało to, że serial kolejny zaczerpnął trochę z książek, a przynajmniej lubię tak myśleć i może po prostu doszukuję się takich elementów, ponieważ to co mieliśmy okazję obserwować pod koniec piątego sezonu przypomina akcję, którą Sara Shepard zaserwowała czytelnikom w „Toksycznych” 15-tym tomie serii „Pretty Little Liars”, który totalnie mnie zachwycił. Ten sezon miał parę podobieństw, a potem poszedł w innym kierunku, co zaowocowało bardzo interesującym finałem, choć z emocji bardziej umierała moja siostra niż ja. Za pisanie tego tekst tak się zabierałam, że już się zdążył kolejny sezon zacząć…

Tylko w Pretty Little Liars powiedzą Ci, kim jest –A., a i tak nie będziesz wiedzieć, kim jest –A. Mowa tutaj o Charlesie DiLaurentis, czyli o tym, jak Courtney stała się nagle bratem lub bliźniakiem Jasona. Nie powiem, żebym nie była rozczarowana. Serio, uważam, że może nie wszystkie tomy Pretty Little Liars są dobre, jednak „Tajemnice Ali” wyjawiające tak wiele, do nich należą i ogólnie seria jest pełna tak genialnych pomysłów, że nie wiem, jak można było z tego zrobić tak nudny, rozczarowujący serial. I odpowiem na pytanie, zanim się pojawi: czemu ja to w takim razie oglądam?

Z dwóch powodów, a w sumie jak o tym myślę, to z trzech. Po pierwsze ma to związek z moją pracą, dlatego jestem na bieżąco z książkami i serialem. Nie żebym była chodzącą wikipedią, bo od pamiętania szczegółów mam siostrę. Po drugie uwielbiam Spencer i Troian Bellisario ją grającą. Jest to jedna z moich ulubionych bohaterek serialowych i cokolwiek robi Spencer to jestem po prostu zapatrzona w ekran. Spencer miała kilka niezłych scen w tym sezonie, a najbardziej chyba utkwił mi w głowie moment z torebką. Mega mocny! Moment, w którym Spencer odkrywa kim jest –A. też jest dobry, choć moim zdaniem trochę komicznie go zrobiono. Strasznie skojarzył mi się z Sherlockiem. Po trzecie mam do serialu pewien sentyment z powodu tego, jak świetny był pierwszy sezon (lub pierwsze dwa hmmm, no przynajmniej do połowy!) i serii książek, która należy do moich ulubionych.

Wracając do –A. w momencie, w którym zaczęto poświęcać pewnej postaci więcej, można było zacząć być podejrzliwym, ponieważ choć ta osoba w książkach miała nawet większą rolę, to teraz obserwowało się z niepokojem jej kolejne kroki. A najbardziej chyba irytowało mnie to, że scenarzyści zaczęli mi psuć paringi. Nudne, bo nudne. Pełne kłamstw, bo tak to jest z Kłamczuchami, są one dość toksyczne i nic tylko wplątują się w problemy, które potem stają się ciążącymi mocno sekretami. Chyba tylko Hanna i Caleb nie mieli jakiegoś takiego zawahania, normalnie widzę ich już do końca życia razem.

Jak już jestem przy Hannie, to chwilę jej poświęcę, ponieważ naprawdę nie lubiłam tej postaci i to dość długo. Nie śmieszyły mnie jej teksty, czy robienie z niej takiej „słodkiej” idiotki, co mogliśmy obserwować od początku serialu. W końcu w książkach się jakoś zakumplowałyśmy, a i w serialu, gdy –A. ją doświadczyło, przeszła przemianę. Choć nie wzdycham, jak reszta Internetów z powodu jej odważnych tekstów, to zaczęłam z zainteresowaniem śledzić rozwój jej postaci oraz problemy, z którymi musiała się zmierzyć, gdy zaczęła walczyć o swoją przyszłość i wreszcie się odsłoniła ze swoimi uczuciami. Wcześniej jej wątek znosiłam jako tako, choć na pewno był on lepszy od perypetii Emily, której w serialu nadal nie cierpię i zastanawiam się usilnie, jak osoba, która kompletnie nie umie grać i zawsze wygląda, jakby miała zatwardzenie (to marszczenie brwi, otwarte usta haha) gra tak ważną rolę w serialu. Tak, jest śliczna i tak, wydaje się być całkiem spoko osobą, ale widziałam już tyle seriali, że nie ma co ukrywać: grać to ona nie umie.


Nie podoba mi się też przywrócenie pewnej osoby do życia. Jest pewna zasada w serialach, a szczególnie ma się ona do Pretty Little Liars: nikt nie jest martwy dopóki nie zobaczymy ciała. I co zrobili w serialu? A no, w odcinku kończącym pierwszą połowę piątego sezonu uśmiercili pewną osobę oraz pokazali jej ciało. Internety zapominając o tym, jak wiele złego przyniosła ta postać rozpaczały i nagle w finale pojawia się ona ponownie… Na pewno mnie to zaskoczyło oraz rozczarowało. Pewnie, że jest smutno, gdy ktoś ginie, ale to nie jest kurczę Supernatural, a ta osoba na pewno wyglądała na martwą, a nie naćpaną narkotykami. Widziałam już wystarczająco dużo ciał (w serialach), aby umieć to stwierdzić, dlatego marne było wytłumaczenie twórców, oj marniutkie i właściwie niepotrzebne?

Choć druga polowa piątego sezonu Pretty Little Liars poszła w trochę innym, nowym kierunku, to nie zaowocowało to większą zmianą w serialu. Były momenty bardzo ciekawe, mocne lub wzruszające, ale większość czasu niestety obserwujemy zupełnie nieciekawe wątki, które i tak potem zostają porzucone po odcinku, dwóch, więc jakby nie było nie wnoszą nic do serialu.
Podziel się
Tytuł oryginału: Für jede Lösung ein Problem
Cykl: Kolorowy uśmiech [Sonia Draga]
Powieść w jednym tomie
Liczba stron: 334
Ocena: 6/10
"Z deszczu pod rynnę" chciałam przeczytać już dawno temu, gdy byłam na fali zachwytów nad "Trylogii czasu". Jednak nie udało mi się przez długi czas książki zdobyć, a gdy już wpadła w moje ręce, to i swoje odczekała. W końcu przyszedł i czas na książkę, która na każde rozwiązanie, wynajduje nowy problem.

Gerri jako jedyna ze swoich czterech sióstr nie ma męża, skończonych studiów, stałej pracy ani nawet własnego mieszkania. Ma za to trzydziestkę na karku i przed sobą żadnych perspektyw. Postanawia więc zakończyć swoje bezsensowne życie. Zdobywa odpowiednią ilość środków nasennych, pozbywa się praktycznie wszystkiego z domu, robi sobie nową fryzurę oraz kupuję wystrzałową kieckę za ostatnie pieniądze. Pisze również listy, które w dniu samobójstwa wysyła. Jednak tego dnia nic nie idzie, jak było w planie, a listy już ruszyły w świat...

“Życie, moje dziecko, jest jedną wielką przygodą, a problemy które w nim napotykamy to nic innego jak okazje pozwalające nam się sprawdzić i udowodnić, czego tak naprawdę potrafimy dokonać.”

Samobójstwo to nie jest łatwy, ani tym bardziej lekki temat, a jednak "Z deszczu pod rynnę" to książka, której głównym zadaniem jest rozbawienie czytelnika. Przyznam też, że nie zastawiałam się wiele sama nad kwestią tego, że bohaterka chce zakończyć swoje życie, bo choć jest to głównym powodem powstania tej książki, to i tak pozostaje daleko w tle masy innych wątków. Na plan wysuwają się problemy, które do niego doprowadziły, to owszem. Gerii zdecydowała, że nie ma już sensu, żeby dalej ciągnęła życie, które zaczęło jej się walić. Logicznym wyjściem jest dla niej się jego pozbawienie, co jest tragiczne, a równocześnie jakieś takie nie do końca poważne w tej opowieści. Trzeba spojrzeć na to z lekkim przymrużeniem oka w przypadku "Z deszczu pod rynnę".

Gerri to przezabawna bohaterka, która swoimi przemyśleniami potrafi doprowadzić do śmiechu, jednak i tak najciekawsze są jej listy, w których z grubej rury postawiła wygarnąć wszystkim, co naprawdę o nich sądzi i co dusiła w sobie przez tyle lat. Listy zawarte w tej książce nie są długie i poza oczywiście elementem komicznym, to dają również do myślenia na temat bycia szczerym ze samym sobą i ludźmi, którzy nas otaczają. Jedyne, co mnie naprawdę zdumiało, to jak okropną osobą jest matka Gerii, normalnie się człowiek gotuje czytając o tym, jak traktuje ona wszystkich dookoła.

Niezwykle ciekawy jest dla mnie za to wątek pracy Gerii, która jest pisarką i pisze w miesiącu dwa krótkie romanse medyczne, tak bym to nazwała. To było naprawdę interesujące, Gerii zdradziła kilka informacji na temat pracy dla wydawnictwa oraz jego funkcjonowania. Co prawda uważam, że jak wszystko w tej książce było to trochę przekoloryzowane, a jednak zabawne i na swój sposób zastanawiające.

"Z deszczu pod rynnę" to książka skierowana do starszych czytelników, nasza bohaterka właśnie skończyła trzydzieści lat, jak również jej znajomi, którzy pożenili się i dorobili już dzieci. Wiadomo, że nie każdego taki klimat może zainteresować, ja byłam ciekawa i dobrze nastawiona głównie z powodu nazwiska oraz ciepłych słów na temat twórczości autorki dla dorosłych czytelników. Mi jednak bardziej podoba się "Trylogia czasu". W "Z deszczu pod rynnę" jest zabawnie, a do tego Gerii sypała tekstami, które kojarzyły mi się z Gwen, a jednak nie było też nadzwyczaj dowcipnie i w sumie jest to książka raczej średnia, niż szczególnie warta uwagi, mimo faktu, że dobrze się bawiłam ją czytając. Nie ukrywam, że oczekiwałam więcej, jednak zawiedziona też nie jestem.

"Z deszczu pod rynnę" można przeczytać, gdy szukamy lekkiej i szybkiej lektury, której właściwie jedynym zadaniem jest nas rozbawić. Myślę, że dla fanów Kerstin Gier może to być ciekawe porównanie, poza tym według mnie nie ma tutaj nic tak szczególnego, co by czyniło lekturę tej książki konieczną.

Najciekawsze cytaty z "Z deszczu pod rynnę" znajdziecie tutaj: Nicole's quotes.
Podziel się
Tytuł oryginału: Paper towns
Liczba stron: za dużo
Ekranizacja: 31 lipca 2015
Ocena: 4/10
Dwa lata temu bardzo się cieszyłam, gdy na Dzień Książki dostałam od rodziców "Gwiazd naszych wina". Wtedy był wielki boom na Johna Greena w Polsce, co blog, to recenzja jakieś jego powieści, oczywiście entuzjastyczna. To się człowiek nastawił na coś super ekstra. Nie było tak niestety ani za pierwszym razem, ani za drugim... A może za trzecim? Pobożne życzenia. Uwaga: recenzja można zawierać śladowe ilości spoilerów i zdrową dawkę sceptycyzmu. Czytacie na własną odpowiedzialność.

Quentin od dawna podkochuje się w Margo, z którą przyjaźnił się w dzieciństwie. Kiedy więc ona pewnej nocy staje pod jego oknem prosząc o podwózkę, chłopak nie potrafi jej odmówić i spędza z nią nos robiąc psikusy osobom, które ostro zdenerwowały Margo. Następnego dnia dziewczyna nie pojawia się w szkole i okazuje się, że kolejny raz zniknęła. Q odkrywa jednak, że zostawiła wskazówki, specjalnie dla niego...

"Papierowe miasta" to książka bardzo podobna do "Gwiazd naszych wina" oraz "19 razy Katherine", żeby nie powiedzieć praktycznie taka sama. John Green stworzył schemat i jest on w każdej jego książce, każdy jego element, co sprawia, że jego powieści robią się nużące, ile razy można czytać o tym samym pod płaszczykiem kolejnego problemu, który poza tym z rakiem wcale poważny nie jest? A przynajmniej nie tak bardzo dramatyczny, jak Pan Zielony chciałby, żeby był...

Quentin Jacobsen to typowy męski bohater powieści Johna Greena. Z jednej strony normalny i niczym się nie wyróżniający. Ot zwykły chłopaczek, który ma milutkich rodziców, przyjaciół na każde zawołanie, a do tego nikt go w szkole nie dręczy. Żyć nie umierać. Ale równocześnie oczywiście inny, lepszy, ciekawszy. Tylko właściwie zastanawiam, co go czyniło tym specjalnym, lotny to on tak bardzo nie był, jak myślał. Cały czas pod nosem miał encyklopedię internetową i ani razu nie wpisał tam hasła "papierowe miasta". O czymś to świadczy, prawda? Chociaż może chodzi o to, że nic a nic się nie uczył, a mimo to chyba zdał egzaminy i skończył szkołę? Kurczę pewna nie jestem, bo zwiał z własnego rozdania świadectw. Byłoby śmiesznie, gdyby zawalił.

Margo Roth Spiegelman to druga najważniejsza bohaterka "Papierowych miast", nie główna, ponieważ niewiele jej w tej opowieści jest. Pojawia się na początku oraz na końcu, a poza tym jak mówi opis znika i nie daje znaku życia. Ona oczywiście też jest inna i wyjątkowa, ale tak naprawdę nie możemy jej poznać, chyba że liczą się wyobrażenia Q na jej temat i to, co ludzie sądzili, że o niej wiedzą. Gdy mamy kontakt z nią samą to nie prezentuje w sumie nic godnego uwagi. Jej rodzice nie są już tak cudowni, ponieważ u Greena albo jest cool albo nie. Margo nie miała szczęścia i zachowuje się, jak na rozpuszczoną nastolatkę przystało. Pełną gębą. Kto może tak wiele zmalować i nie mieć problemów z innymi? I jeszcze osoby, którym zostawia śmierdzącą rybę rozpłaszczoną pod fotelem w aucie pytają się, czy ją czymś zdenerwowały? Nie mówiąc o niszczeniu mienia... Jeżeli to miało być cool, to nie było. Właściwie według mnie trudno Margo polubić. Na początku już wydaje się dość dziwna, po nocnej akcji w jakimś stopniu ciekawa, a na końcu naprawdę okropna. I to melodramatyczne zakończenie, ha!

Jest i oczywiście wątek miłosny, czy coś w tym stylu. Nie wiem sama, jak to nazwać. Quentin i Margo mieszkają obok siebie, a jako dzieci się kolegowali. Pewnego dnia ich drogi się rozeszły, a kilka lat później ona była tą popularną dziewczyną w szkole z grupą przyjaciółek i przystojnym chłopakiem. On za to na uboczu, wzdychający do dziewczyny, której kompletnie już nie znał. Chyba że bazował na obserwacjach z daleka i wspomnieniach z dziecięcych lat. Jedna noc razem na szalonych przygodach i chłopak rusza w świat jej śladem, którego wcale dla niego nie zostawiła. I nagle się okazje, że OMB wcale jej nie zna! I ona jego! Bo nim jak? Jak skończyłam tę książkę to się zwijałam ze śmiechu kilka minut, słowo daję.

Również w innych aspektach ta książka jest niepoważna. Margo to nastolatka, która notorycznie ucieka z domu, kiedy dzieje się tak kolejny raz, a ona jest już pełnoletnia, to policja nie reaguje, bo mogła jako dorosła opuścić dom, jeżeli miała takie życzenie. Szczękę zbierałam z podłogi kawał czasu. Dziewczyna znika, nie daje śladu życia przez TYGODNIE i nikt się tym nie interesuje? Na czym ten świat stoi? Lepiej, jej rodzice zmieniają zamki w domu, że nawet nie ma gdzie wrócić. Haha, jak widzicie absurd goni tutaj absurd.

Sytuację w tej książce ratują właściwie tylko troszeczkę drugoplanowe postacie, które są dla Q prawdziwymi przyjaciółmi, chociaż on niewdzięcznik tego nie dostrzega. Irytuje mnie czasami to, jak główni bohaterowie lekceważąco obchodzą się ze swoimi znajomymi, uważając ich za coś oczywistego, bo teoretycznie te postacie są w historii tylko po to, aby Q nie wyszedł na samotnego dziwaka, ale jednak tłukli się wraz z nim przez pół świata w pogoni za mrzonką, która do tego ich okropnie potraktowała, a i tak zaczekali na niego. Ja bym wsiadła i ruszyła bez tego douchebagu w powrotną drogę. Okropieństwo.

Zielony do trzech razy sztuka i nadal nieciekawie wypada... Czy to znak, że najwyższa pora się poddać? Nie tykać jego książek? O nie, "Szukając Alaski" już czeka na czytniku (chociaż po pierwszym zdaniu spanikowałam, nie jestem jeszcze gotowa na kolejny nawał absurdów), a poza tym mamy też Willa razy dwa, więc na pewno jeszcze czekają mnie dwie schematyczne powieści. Can't wait!

Najciekawsze cytaty z "Papierowych miast" znajdziecie tutaj: Nicole's quotes.
Podziel się
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

O mnie

Blogerka. Studentka. Mieszkanka Berlina. Whovian. Slytherin. Cheerleaderka Riordana.
Dowiedz się więcej

“Reading is one of the joys of life, and once you begin, you can't stop, and you've got so many stories to look forward to.”

Benedict Cumberbatch

Znajdź mnie

  • Facebook
  • Instagram
  • Tumblr
  • Youtube

Kontakt

Dowiedz się więcej

Niedługo na blogu

Moja kolekcja Funko popów
Moja przygoda ze Skupszopem
Unboxing ostatniego World of Wizardry
Rick Riordan prezentuje
King of Scars

Polecane

  • W jakiej kolejności czytać książki Ricka Riordana?
    Książki Ricka Riordana są obecne w moim życiu od ponad siedmiu lat. Bez nich prawdopodobnie nie byłoby tego bloga. Zaczęłam czytać se...
  • Streszczenie: Złodziej Pioruna - Rick Riordan
    Cześć, tu Percy. Zostałem przekupiony niebieskimi pączkami, więc oto przybywam, aby powrócić do korzeni i opowiedzieć Wam o początkach mo...
  • Najciekawsze wydania Harry'ego Pottera
    Wygląd książki jest bardzo ważny, choć zapytani o to, mówimy, że nie można oceniać książki po okładce, zwłaszcza gdy bronimy ulubionej powi...
  • Streszczenie "Harry'ego Pottera i przeklętego dziecka" 1/2
    Witam! Wasze piękne oczka Was nie mylą. Poniżej znajdziecie streszczenie pierwszej części scenariusza fan fiction zatytułowanego "...
  • Trudno dostępne książki i ich wznowienia
    Cześć! Życie jest piękne i proste, gdy czyta się głównie świeżutkie premiery książkowe - są dostępne na wyciągnięcie ręki i to w wielu f...
  • W jakiej kolejności czytać książki Philippy Gregory?
    Philippa Gregory to obecnie jedna z najpopularniejszych autorek beletrystyki historycznej (choć pisze również książki czysto historyczn...
  • Szkoła w Niemczech
    Budynek A Dzisiaj będzie trochę inaczej, bardziej prywatnie(?), ponieważ na Waszą prośbę opowiem Wam trochę o mojej szkole, jak to wszys...
  • Książka, a film - trylogia "Więzień labiryntu"
    Ekranizacja „Więźnia labiryntu” ma swoich fanów i przeciwników. Mi oraz mojej siostrze filmy się podobały (jej chyba jeszcze bardziej niż...
  • Pajączek na rowerze - Ewa Nowak
    Liczba stron : 216 Z Oli jest niezłe ziółko. Nie znosi szkoły, a tym bardziej nauki i jest wulkanem energii. Łukasz jest jej przeciwień...
  • Trylogia Grisza - nowelki oraz dodatki
    Amerykańscy autorzy uwielbiają pisać nowelki, czy półtomy do swoich serii - to najlepszy sposób, aby pokazać historię z nowej strony,...

Archiwum

  • ►  2019 (3)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2018 (17)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (3)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2017 (42)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (5)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (3)
    • ►  lutego (8)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2016 (120)
    • ►  grudnia (9)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (6)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (8)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (11)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (13)
    • ►  stycznia (17)
  • ▼  2015 (161)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (11)
    • ►  października (10)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (13)
    • ▼  czerwca (15)
      • Konkurs wakacyjny
      • Duma z fandomu
      • Pretty Little Liars. Toksyczne - Sara Shepard
      • Gra o Tron - sezon 5
      • Szarlotka - Agata Machczyńska
      • Perfekcyjna kobieta to suka. Powrót - Anne-Sophie ...
      • Elementary - sezon 3
      • Następczyni - Kiera Cass
      • Stadia fangirlingu
      • Pretty Little Liars. Zatrute - Sara Shepard
      • Pretty Little Liars – sezon 5 B
      • Z deszczu pod rynnę - Kerstin Gier
      • Papierowe miasta - John Green
      • Selfie - serial
      • Hellheaven - Raven Stark
    • ►  maja (18)
    • ►  kwietnia (18)
    • ►  marca (18)
    • ►  lutego (18)
    • ►  stycznia (20)
  • ►  2014 (266)
    • ►  grudnia (19)
    • ►  listopada (23)
    • ►  października (26)
    • ►  września (17)
    • ►  sierpnia (21)
    • ►  lipca (20)
    • ►  czerwca (23)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (23)
    • ►  marca (26)
    • ►  lutego (28)
    • ►  stycznia (28)
  • ►  2013 (270)
    • ►  grudnia (23)
    • ►  listopada (19)
    • ►  października (23)
    • ►  września (21)
    • ►  sierpnia (21)
    • ►  lipca (20)
    • ►  czerwca (22)
    • ►  maja (29)
    • ►  kwietnia (22)
    • ►  marca (31)
    • ►  lutego (20)
    • ►  stycznia (19)
  • ►  2012 (135)
    • ►  grudnia (11)
    • ►  listopada (12)
    • ►  października (15)
    • ►  września (12)
    • ►  sierpnia (12)
    • ►  lipca (11)
    • ►  czerwca (15)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (12)
    • ►  marca (11)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (3)

Ulubione

  • Mirabelka
    Rzeczy, których wciąż nie rozumiem w k-popie
    3 dni temu
  • Gosiarella
    Horrory dla nastolatków
    1 tydzień temu
  • Patrycja W.
    Wyzwanie filmowe na 2023
    2 miesiące temu
  • eM
    Zagraniczne zapowiedzi: czerwiec, lipiec 2022
    8 miesięcy temu
  • Korvo
    Premiera: Mindf*ck - Christopher Wylie
    2 lata temu
  • Patrycja
    Tajemnice "Lasu na granicy światów" Holly Black [Premiera]
    2 lata temu
  • Blair Blake
    Na skraju złowrogiego Boru, albo Wybrana Naomi Novik
    3 lata temu
  • Abigail
    Kryminał kulinarno-muzyczny
    3 lata temu
  • Harry Potter Kolekcja
    Regulamin konkursu "Twój Simon"
    4 lata temu
  • Julia
    Małe rzeczy, bez których sobie nie radzę
    6 lat temu
  • Alicja
    Lair of Dreams
    7 lat temu
  • Wydawnictwo Jaguar
    Cena sztywna jak trup
    7 lat temu
Pokaż 5 Pokaż wszystko

Deviantart

Dziękuję za zrobienie pięknego logo!
Wszystkie komentarze zawierające linki są moderowane.

Obsługiwane przez usługę Blogger.

WAŻNE

Wszystkie opinie i recenzje zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa i nie wyrażam zgody nakopiowanie całości lub ich fragmentów bez mojej wiedzy i zgody (na podstawie Dz.U.1994 nr 24 poz. 83, Ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych).

Licznik odwiedzin

Obserwatorzy

Copyright © 2012 Sophie & Bucherwelt