Książka, a film - trylogia "Więzień labiryntu"

Ekranizacja „Więźnia labiryntu” ma swoich fanów i przeciwników. Mi oraz mojej siostrze filmy się podobały (jej chyba jeszcze bardziej niż mi). Moim rodzicom już nie tak bardzo - „co to za brzydkie potwory w tej drugiej części, masakra”. Pozdrawiam Cię mamo, już wiem po kim mam takie wymagania estetyczne. Także żyję pod jednym dachem z przedstawicielami obu frakcji fanów. Przyjrzyjmy się więc bliżej powodom tych odczuć!
Spoilers are coming
„Książka, a film” to nowa seria postów na moim blogu. Już dawno chciałam napisać coś takiego o serii „Pretty Little Liars”, ponieważ słowo daję serial wzbudza we mnie już agresję, ale na razie więcej mam dobrych chęci, niż czasu na wprowadzenie ich w życie. Jednak, jeżeli temat Miesiąca z… na to pozwoli, to oczywiście będę pisać takie posty. Zaczniemy od ekranizacji serii „Więzień labiryntu”!

Można powiedzieć, że film na podstawie pierwszego tomu – „Więźnia labiryntu” - w większości przypadków trzymał się fabuły książki. Jasne było kilka kosmetycznych zmian, jak np. to, że Teresa nie jest kilka tygodni w śpiączce i pojawia się kilka dni po Thomasie, a nie od razu dzień później; czy może trochę większych, jak  odkrycie zagadki labiryntu oraz umieszczenie go na powierzchni, jednak wiecie, moim zdaniem nic co mogłoby powodować żądze mordu u fanów – no może poza brwiami Gally'ego.

Wszystkie gify z rebloggy
Za to druga część, tutaj sobie trochę pojechali z fabułą. I cholerka, bardzo dobrze! Za przeproszeniem, uważam, że pomysł autora... nie jest najlepszy. Obdziera wszystko z tajemnicy. Akcja „Prób ognia” zaczyna się od razu po zakończeniu „Więźnia labiryntu”, który delikatnie sugerował, że zabawa dopiero się rozpoczęła, a nie skończyła. I w książce kurczę przychodzi Littlefinger, przepraszam Jensen i mówi, że hehe zaraziliśmy Was chorobą, a teraz wyrzucimy Was na środku najbardziej zniszczonej części świata i macie dwa tygodnie, aby przejść z punktu A do punktu B, albo wszyscy umrzecie. SERIOUSLY??? To jest takie… głupie! Scenarzysta obmyślił to o wiele lepiej: bunt, ucieczka oraz szukanie organizacji przeciwnej DRESZCZowi (choć pojawia się ona dopiero w "Leku na śmierć", ale co tam). To prawdziwie nakręcało fabułę i miało no cóż... sens. W końcu Thomas od początku robił wszystko na opak. Było napięcie, było to co znaliśmy z pierwszej części, a nie kurczę dosłowne oświadczenie „hej, oszukaliśmy Was, a teraz jesteście w jeszcze większym klumpie”. Nie no super. (y)

Czy to oznacza, że ekranizacja „Prób ognia” jest lepsza od swojego pierwowzoru? I tak i nie. W książce genialne zrobiono wątek ze zdradą Teresy. W sensie da się ją dalej lubić, ponieważ rozumie się jej motywy. A w filmie… cóż po filmie moja siostra z koleżankami wycinała twarz Teresy z ulotek filmowych. Zachowałam aż jedną na pamiątkę. Swoją drogą książkowy Thomas potrafi być baaardzo dziecinny. Obraża się, jak dziecko, choć wszystko się potem wyjaśniło. I jak to się skończyło Tommy w „Leku na śmierć”? No właśnie.

Ach. Jest i Brenda. Bredna, która w filmie ma polotu tyle, co wiatr na pustyni w najgorętszy dzień roku. Do tego moja wewnętrzna estetyka uważa, że mogłaby wypaść lepiej wizualnie – w końcu w książce dość dokładnie ją opisano. W sumie w pierwowzorze też jest jakaś dziwna, ale widać w niej potencjał na takiego kobiecego bad assa. Nie to co w filmie...

Jak już jesteśmy przy Brendzie, to chciałabym koniecznie dodać pochwalny akapit na temat castingu… no cóż wszystkich innych bohaterów w historii. Nie dobrałabym lepiej Newta, Minho, Chucka, Littlefingera, Teresy, czy Thomasa! Dylan O'Brien to niepoważny śmieszek, ale potrafi dobrze grać postacie z angstem (dlatego sezon 3 B Teen Wolfa jest najlepszy na świecie, gdybyście jeszcze się zastanawiali!). 

Na koniec parę słów o pracach nad ekranizacją „Leku na śmierć”. Rozpoczęły się nie tak dawno zdjęcia na planie filmowym, premiera była planowana na styczeń 2017 roku. Jednak ze względu na wypadek Dylan O'Briena, który został na planie potrącony przez samochód, co zaowocowało złamaniem kości policzkowej – słodka niewinności, nawet nie chcę wiedzieć, jak to boli – prace przedłużą się o kilka miesięcy. Ciekawe, czy tak samo będzie z Teen Wolfem. Osobiście uważam to za błogosławieństwo, muszę się pogodzić ze świadomością, kto umrze w „Leku na śmierć”. Mam głupią nadzieję, że go nie uśmiercą. W końcu "Próby ognia" skończyły się inaczej niż książka... Proszę, proszę, proszę *ugly sobbing*. Miejcie więcej litości niż James Dashner! Ach, jeszcze jedno. O ile dobrze zrozumiałam, to na przekór podejściu „podzielmy ostatni tom na dwie części=więcej zielonych”, to „Lek na śmierć” ma być zamknięty w jednym filmie. I w ogóle obrażę się bardzo, jeżeli nie będzie sceny, w której Minho mówi Thomasowi, że go kocha – przyjacielsko oczywiście. Według mnie to Newt bujał się w Albym, ale to tylko moje przypuszczenia. O nie... Właśnie wyczytałam, że James Dashner zapowiedział, że "Lek na śmierć" powraca do korzeni i trzyma się książkowego pierwowzoru. Why ;_;

Podsumowując, moim zdaniem ekranizacje książek z trylogii „Więźnia labiryntu” są jednymi z lepszych prób z ostatnich lat z przeniesieniem popularnych serii na wielki ekran. Naprawdę zasługują na określenie słowem „ekranizacja” (no może przy "Próbach ognia" to kwestia sporna). Mają swoje plusy i minusy, są również wątki, które różnią się drastycznie od pierwowzoru, jednak to wyszło historii tylko na lepsze. Osobiście nie czekam więc na „Lek na śmierć”. Tylko nie on…. 

Dajcie mi znać, co Wy sądzicie o ekranizacjach „Więźnia labiryntu”!

Sophie di Angelo

8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstyd się przyznać, ale nie czytałam książki więc nie mam porównania czy film jej dorównuje. Pierwsza część bardzo mi się podobała, głównie przez aktorów wcielajacych się w główne postacie. Zwiastun drugiej części też wygląda zachęcająco, ale myślę, że powinnam się przed tym zapoznać z serią nawet jeśli aż tak bardzo fabuła się nie różnią. 😀 http://dwiestronyksiazkek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam dwa pierwsze tomy (trzeci w planach), a także obejrzałam ekranizacje :) czy to książki, czy to filmy, wszystkie mają swoje plusy i minusy :D
    I też się zgadzam, że sezon 3B "Teen Wolfa" jest najlepszy :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się bardzo, że zapoczątkowałaś taki cykl :) ''Więzień labiryntu'' jest dość wierną ekranizacją, podobał mi się. ''Próby ognia'' totalnie mnie zaskoczyły, ale na plus. Zrobili prawdziwy film akcji, skrócili moje męki z Teresą (nie lubię jej), a scena majaczenia Thomasa i ''pocałunek'' z Brendą jest świetny :) ucieszyłam się, że trzecim tom nie będzie podzielony na dwa filmy - to już jest trochę nudne :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet nie wiedziałam, że już 2 książki z tej serii mają filmy. Jakoś zupełnie bez echa te filmy przechodzą. Ale zastanawiam się czy może by jednak ich nie obejrzeć ;>

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślałam ,że tylko ja tak przezywam to wydarzenie z trzeciej części :CCC Ale jednak to musi być bo jeśli ominą ten fragment seria straci na wartości według mnie bo właśnie to wydarzenie jest jest jedną z najważniejszych scen... jednak mimo wszystko chce mi się płakać na samą myśl

    OdpowiedzUsuń
  7. Za książkami nie przepadam, a filmy oglądam tylko dla mojego ukochanego Dylana. Zgadzam się, sezon 3b najlepszy. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. a ja po obejrzeniu dwóch części przeczytałem w jeden dzień trzecią bo nie moe doczekać się ekranizacji i byłem ciekaw losów bohaterów

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo