Sophie & Bucherwelt
  • Strona główna
  • O mnie
  • Współpraca
  • Recenzje
    • Autorami
    • Tytułami
    • Filmów i seriali
  • Przeczytane
    • 2012-2017
    • 2018
  • Kolekcja Ricka Riordana
  • Różne
    • Zdobycze
    • Must have
    • Miesiąc z...
    • Jak zacząć blogować?
    • Oceny
Tytuł oryginału: An Ember in the Ashes
Seria: Ember in the Ashes
Tom: 1
Liczba stron: 507
Ocena: 6/10

“Są dwa rodzaje przewinień: te, które ciągną cię na dno i czynią bezużytecznym oraz te, które pobudzają do działania.”

Laia jest niewolnikiem. Elias jest żołnierzem. Żadne z nich nie jest wolne.

Laia w momencie, w którym brat najbardziej jej potrzebował, nie była w stanie zrobić nic poza ucieczką. Teraz jednak wie, że musi go ocalić od niechybnych tortur oraz śmierci z rąk Imperium. I musi się śpieszyć. Jej jedynym wyjściem jest szpiegowanie, dla grupy buntowników, jednej z najokrutniejszych osób na świecie - Komendantki rządzącej Czarnym Klifem, w którym szkoli się bezwzględnych zabójców, zwanych Maskami. Jednym z nich, tylko dwa dni przed ukończeniem szkolenia, jest Elias, który nie marzy o niczym więcej niż ucieczka z tego miejsca.

„Imperium ognia” bardzo przypominało mi „Kroniki czerwonej pustyni”, lecz dobra wiadomość jest taka, że akurat pierwszy tom serii „Ember in the Ashes” (czyżby użycie angielskiego tytułu jest zapowiedzią zmian w tej kwestii? Jest to dość ekscytujące!) mi się podoba. W przypadku „Krwawego szlaku” tak nie było. Jednak co naprawdę mnie martwi, to owe uczucie déjà-vu, które ostatnio mnie nie opuszcza, nieważne jaką książkę bym wzięła do ręki… Klejnot? Igrzyska Śmierci! Imperium ognia? Krwawy szlak! W sidłach umysłu? BZRK! I oczywiście raz pojawiła się ta myśl, że to wygląda podobnie, to już porównania nasuwały się same…

Historia w „Imperium ognia” jest opowiedziana z dwóch punktów widzenia: Eliasa oraz Laiy (Niemiecki wydawca postawił na prostotę i właśnie tak nazwał książkę). Niesamowicie trudne do wymówienia imię głównej bohaterki kolejny raz sprawia, że zastanawiam się, czy autorzy tworząc imiona postaci bawią się w grę w stylu „weź pierwsze dwie litery z panieńskiego nazwiska swojej matki i trzy ostatnie z nazwy ulicy, na której mieszkałeś w dzieciństwie” i gotowe… Chociaż Laia (nie Laila, jak to wymawiałam jej imię dopóki koleżanka nie zwróciła mi uwagi, że jest napisane inaczej) to akurat jeszcze lajcik. Są ciekawsze „potworki”.

Narracja książki w pewnej kwestii bardzo mi się podobała. Autorka zręcznie kończyła rozdziały tak, że zwłaszcza w drugiej połowie książki, trzymały w niesamowitym napięciu. To może być dla niektórych irytujące, ale doskonale według mnie nakręcało fabułę i zachęcało mnie do niezwłocznej, dalszej lektury.

1.  Imperium ognia
2. A Torch Against the Night 
Za to jeżeli chodzi o narrację samą w sobie, to praktycznie nie ma większej różnicy w stylu między Eliasem i Laią. Bywały momenty, gdy nie można było od razu zorientować się, kto opowiada historię tym razem – dla przyszłych czytelników powiem, żeby zapamiętać sobie, że punkt widzenia zmienia się dokładnie co rozdział i jakby co można patrzeć jeszcze na tytuł rozdziału, który rozwiewa wszelkie wątpliwości. Zwłaszcza na początku książki trochę mnie to kołowało.

Świat przedstawiony w „Imperium ognia” jest mroczny i brutalny - autorka według amerykańskiego wydawcy, wzorowała się na antycznym ustroju Rzymu - oraz zdecydowanie zbyt enigmatycznie opisany. Właściwie gdyby nie legenda, która pojawiła się w końcówce powieści, to czytelnik wiedziałby o całym tle fabuły, tyle co nic. Zostałyby tylko mimochodem wspominane urywki myśli oraz tajemnicze nazewnictwo, które nic nie mówi osobie nieznającej tego świata – co akurat było podobne do „Klejnotu”. Dzięki tej jednej legendzie najważniejszy wątek serii staje się momentalnie realny dla czytelnika, a ja muszę powiedzieć, że bardzo mnie zainteresował, ponieważ uwielbiam takie klimaty. Może nie jest to nic nowego w literaturze ogólnie, ale nie jest to codzienność w tym gatunku dla młodzieży, gdzie więcej jest przyziemnej, okrutnej realności niż folkloru. Tutaj w grę wchodzi coś więcej.

Według mnie „Imperium ognia” brakuje zwyczajnie dopracowania. Jest to historia z potencjałem, zwłaszcza ze względu na wątek związany z mitologią oraz folklorem tego miejsca, ale nie można ukrywać, że brakuje tej opowieści 'dokręcenia' wszystkiego na ostatni guzik, aby pytania bez odpowiedzi zaostrzały apetyt na kolejny tom, a nie sprawiały, że czytelnik czuje się niepewnie w tym świecie, ponieważ nie wie, czy brak wyjaśnień oznacza wątek do rozwinięcia w następnej części, czy jest to niewdawanie się w szczegóły, czym o wiele częściej mi się wydawały częste momenty niewiedzy i krążenia w fabule. Tym bardziej, gdy o wiele więcej uwagi poświęcono wątkowi romantycznemu… niż przedstawieniu tego świata.

„Imperium ognia” nie było książką, która 'rozpaliła' mnie do głębi, jednak czytało mi się ją szybko i przyjemnie. Bardzo chętnie również poznam kolejny tom serii „Ember in the Ashes”, co kiedyś potrafiło być dla mnie zwyczajnie przymusem, lecz teraz nie mam problemu z porzuceniem serii, która mnie nie interesuje lub źle mi się ją czyta, więc fakt, że chcę przeczytać dalszą część tej historii, świadczy pozytywnie o pierwszym tomie.
Podziel się
Zazwyczaj w momencie pisania recenzji nie pamiętam, jak rozpoczęła się moja przygoda z danym serialem. Zapominam, kiedy, jak i przez kogo obejrzałam pierwszy odcinek. Teraz jednak, ponieważ wspomnienia wcale nie są tak odległe, wiem dlaczego sięgnęłam po „How to Get Away with Murder” (po polsku „Sposób na morderstwo”), a zrobiłam to całkowicie spontanicznie. Zobaczyłam dobrą ocenę, zapamiętując mimowolnie tytuł, a że szukałam serialu do oglądania wieczorami, w te niespokojne pozbawione internetu dni, który nie byłby typowo długi (22-odcinkowy), a poza tym zażartowałam sobie, że powinnam zacząć oglądać seriale prawnicze, aby podłapać słownictwo do kursów językowych na studiach, to trafiłam po prostu dwa w jednym.

Wszystkie gify z tumblr.com
Każdego roku uznana profesor Annalise Keating będąca równocześnie aktywnym zawodowo adwokatem wybiera czworo studentów do pomocy w swojej kancelarii. Jest to niesamowity prestiż oraz sposobność do nauki w praktyce. Jednak praca u znanej prawniczki okazuje się mieć również olbrzymi konsekwencje, które dosłownie mogą skończyć się więzieniem, zwłaszcza gdy zostaje się wplątanym w morderstwo...

Rozwój fabuły w „How to Get Away with Murder” jest z jednej strony zaskakujący oraz świeży, a z drugiej dość przewidywalny. Już tłumaczę. Na pewno nie spodziewałam się, że twórcy serialu sięgną tak głęboko za przysłowiowe „zamknięte drzwi”, zwłaszcza głównej bohaterki opowieści, Annalise Keating. To było według mnie niecodzienne i dość przerażające, gdy na jaw wychodziły kolejno ukrywane przez lata brudy, jeden gorszy od drugiego i widzowie mogli odkryć, dlaczego ta profesjonalna i niezwykle skuteczna prawniczka, prywatnie zmaga się często z gorszymi problemami, niż jej klienci oskarżani zazwyczaj o niewybaczalne zbrodnie. Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie, inny bohater zostanie tak dogłębnie przedstawiony na ekranie.

Uważam za niesamowite to, jak wiele treści jest w tym serialu. Widzowie doskonale wiedzą, jak to jest, gdy zazwyczaj zakończenie sprawy, oczywiście z sukcesem i możliwe małym uszczerbku na zdrowiu i psychice, oznacza również koniec odcinka, koniec historii. A tu wcale tak nie jest. I to właśnie niesamowicie mi się podoba. Każda sprawa jest inna oraz interesująca. Mają one różne, zaskakujące zakończenia i wcale nie pochłaniają fabuły całego odcinka. Dopełniają go za to i uzupełniają. Sprawy są naprawdę tłem, a nie na odwrót, jak to jest w większości serialach. Dla mnie tak inne podejście jest odświeżające, że pozostaję zwyczajnie w głębokim podziwie.

Jest jednak i ta przewidywalność. Zwłaszcza jeżeli chodzi o tę główną tajemnicę – kto zabił i dlaczego. Kto wiedział, kto przymknął na to oko. Z tego powodu sam finał i wyjawienie tego „olbrzymiego” sekretu, który doprowadził do niezliczonych tajemnic, kłamstw, rozpaczy, praktycznie szaleństwa oraz morderstwa, nie było wcale tak satysfakcjonujące. Obawiam się, że nie było tutaj tej jednej, doskonałej odpowiedzi, jednak ta wybrana przez twórców, wcale nie próbowała osiągnąć tego celu. Pozytywem jest jednak fakt, że moim zdaniem sama tajemnica nie nakręcała fabuły, to bohaterowie to robili.

Serial poza tym nie jest oczywiście idealny. Są pewne rzeczy, które niekoniecznie mi się spodobały. Jedną z nich jest fakt, że już w pierwszym odcinku twórcy pokazali, co wydarzy się za trzy miesiące od momentu rozpoczęcia akcji i moim zdaniem zrobili to zbyt dokładnie. Przez kolejne dziewięć odcinków fragmenty z pilota rozwijano; na początku dość chaotycznie, a następnie – co akurat mi się podoba – koncentrowano się na jednym z głównych bohaterów, pokazując co postać zrobiła teraz i wtedy. Nie podobało mi się jednak to całościowo, ponieważ zabrakło w tym wątku zaskoczenia i zwyczajnie przeskakiwano nagle z przeszłości do teraźniejszości, często nawet powtarzając te same sceny. Ostatecznie jednak, odcinek, w którym doszło do spotkania przeszłości z teraźniejszością, był jednym z najlepszych w serialu.

Kolejna rzecz może się wydawać mniej ważna, ale zwróciłam uwagę, że poza pierwszym oraz ostatnim odcinkiem, jedynymi osobami, które wypowiadały się na zajęciach z prawa karnego profesor Keating były również głównymi bohaterami. Jakby wcale nie było tak wokół z dwustu statystów/studentów, dzielnie podnoszących łapek. Btw. podziwiam fakt, że tyle osób znało odpowiedź na pytanie – bądź tak sądziło. Swoją drogą, bardzo zastanawia mnie pewna rzecz, choć doskonale zdaję sobie sprawę, że to tylko serial, fikcja - nie mam już nadziei, że moje wykłady z prawa karnego będą kiedykolwiek tak fajne - czy w ogóle legalne jest omawiać ze studentami na zajęciach sprawy, podając imię, nazwisko oraz wszystkie detale domniemanej zbrodni. A jeżeli już jest to legalne, bądź klient się zgada, to czy jest to mądre, gdy każdy może sobie przyjść na wykład, zrobić notatki i po prostu puścić informacje dalej, choćby do 'przeciwnej strony', do prokuratora, o przyjmowanej taktyce. Ja wiem, że szukanie logiki w serialach nie ma sensu (a niektórzy nawet potrafią o tym filozofować!), ale wciąż próbuję!

Tak z wolnych przemyśleń dodam, że uważam aktorkę grającą Rebeccę Sutter za piękną dziewczynę. W sumie jest to typowa cecha amerykańskiej telewizji. Wszyscy wyglądają, jakby właśnie zstąpili z niebios, aby przechadzać się wśród zwykłych śmiertelników. Szczególnie dotyczy to dziewczyn. Jednak Katie Findlay jest tak ucharakteryzowana, że wygląda ostro i nieprzyjemnie, więc gdy pokazano ją bez makijażu i w naturalnych włosach, to nie mogłam się na nią napatrzeć. Wow, to dopiero przemiana, a nie jakieś tam ubieram-się-w-wieśniackie-ciuchy-i-macie-uważać-mnie-za-duff.

„How to Get Away with Murder” to serial skierowany zdecydowanie do starszych widzów – pełno w nim bowiem seksu, namiętności, pożądania, a mniej romantycznych uniesień. Dwie akcje na odcinek to takie minimum tego serialu. Ubrania latają po ekranie jak szalone, więc uważam, że każdy musi sam ocenić, czy mu taka intensywność odpowiada, czy wcale niekoniecznie tak jest.

Jednym z najczęstszych zarzutów wobec amerykańskich seriali – poza nieosiągalnymi ideałami piękna, jest nietolerancja wobec orientacji oraz rasy. Nie raz widziałam rankingi ukazujące tę niesprawiedliwość i wyliczające, ile kogo tam jest. Nie myślałam o tym w czasie oglądania, dopóki jedna z bohaterek nie stwierdziła, że sprawa oskarżonego jest z góry skazana na porażkę, ponieważ jest on idealnym winnym, zwłaszcza dlatego że jest czarnym mężczyzną. Wtedy spojrzałam na serial z tej strony i stwierdziłam, że „How to Get Away with Murder” naprawdę dobrze sobie poradziło w kwestii tych zarzutów. Może to nie jest tak istotne, ale jest tutaj równość w obu wymienionych wyżej kwestiach oraz co ważniejsze nie wygładzono wcale otoczenia i jego reakcji. Wszyscy dzisiaj chcą uchodzić za takich tolerancyjnych, gdy w prawdziwym życiu znajdzie się wiele osób z uprzedzeniami. 

"How to Get Away with Murder" to moja pierwsza przygoda z prawniczym serialem, choć z pewnością nie ostatnia. Serial, co prawda nie jest na mojej liście tych najukochańszych, ale jest jednym z najciekawszych i najlepiej zrobionych, jakie miałam okazję oglądać. Na pewno z przyjemnością zapoznam się z drugim sezonem, który właśnie jest emitowany. Dla osób lubiących takie klimaty "How to Get Away with Murder" jest serialem godnym polecenia.
Podziel się
Tytuł oryginału: The Red Queen
Seria:
Tom: 2
Chronologiczne: tom 3
Liczba stron: 378
Ocena: 8.5/10
Nikt nie pisze książek historycznych tak jak Philippa Gregory. Naprawdę nikt. Osobiście bardzo lubię czytać o historii, a szczególnie fabularyzowane powieści, jednak żaden autor nie zdobył mojego serca w ten sposób, w jaki zrobiła to seria „Wojny Dwóch Róż”.

Małgorzata Beaufort już w wieku pięciu lat wiedziała, że bóg ją wybrał. Dopiero jednak na przestrzeni lat miała się dowiedzieć, jaka przypadnie jej rola w krwawej historii Wojny Dwóch Róż. 

Zanim sięgnę po kolejną powieść Philippy Gregory zawsze się trochę ociągam. Tak było i tym razem. Mam tak samo z sagą „Pieśni Lodu i Ognia” George'a R. R. Martina. Absolutnie uwielbiam jego książki, lecz równocześnie czytam je tak długo, że choć są wciągające i zajmujące, to zawsze zabiera mi równie dużo czasu wzięcie się za nie na poważnie. Wiedziałam więc właściwie od razu, gdy wzięłam „Czerwoną Królową” do ręki, że nie będę umiała przerwać czytania na rzecz innej książki.

Serial BBC „The White Queen” - „Biała Królowa” (zapraszam do zapoznania się z recenzją; w skrócie gorąco polecam!) widziałam długo przed wzięciem się za lekturę, jednak po kilku stronach miałam ochotę obejrzeć go jeszcze raz. Zabawne jest to, że w serialu nie lubiłam Małgorzaty. Bardzo za to lubię ją w książce, która oczywiście jest o wiele głębsza, ponieważ w „Białej Królowej”, historii królowej Elżbiety, lady Małgorzata pojawia się dopiero po jakimś czasie i wątki z „Czerwonej Królowej” nie są rozwinięte z taką dbałością, jak losy tytułowej bohaterki serialu. Książka sięga praktycznie do samych początków życia Małgorzaty oraz oczywiście napisana jest w pierwszej osobie. W czasie lektury, stwierdziłam, jak zabawne jest to, że kibicuję którejś ze stron, gdy losy tej historii już dawno są przypieczętowane. Jednak oburzałam się, nie cierpiałam wrogów Małgorzaty i wraz z nią odczuwałam strach. Nie mniej bawi mnie fakt, że choć „Czerwona Królowa” jest powieścią historyczną, a już sama okładka oraz tytuł mówią naprawdę wiele o głównej bohaterce i jej przyszłości, to pod koniec i tak siedziałam, jak na szpilkach czekając na ostateczny rozwój wydarzeń. Liczba stron malała, a ja byłam z powodu tego, co „obserwowałam” oczami wyobraźni, niczym w delirium, zastanawiając się, czy na pewno im się ostatecznie powiedzie. 

Nikt również równie mocno, co Philippa Gregory zachęca mnie do szukania informacji na własną rękę, poza tym, co znajduję w książce. Miałam ochotę zgłębić się we wszystkie tytuły podane w bibliografii. Nie mówiąc o tym, że jak tylko dorwałam się do internetu, to już zagłębiałam stronę autorki oraz artykuły historyczne, do czego mobilizowało mnie jeszcze dodatkowo zakończenie „Czerwonej Królowej” w takim momencie!

Niesamowicie podoba mi się, jak książki z serii „Wojny Dwóch Róż” się pięknie uzupełniają i jak dobrze je pamiętam, co wcale nie jest takie oczywiście, gdy często miesiąc po lekturze, ba czasami chwilkę po odłożeniu książki, nie potrafię sobie przypomnieć imion głównych bohaterów, nie mówiąc o pamiętaniu o jakichkolwiek szczegółach. Lubię to, że z lekturą każdej kolejnej książki, zyskuję całkiem nowe, subiektywne spojrzenie na wydarzenia opisane w poprzednich tomach oraz to, że autorka się nie powtarza i doskonale potrafi wyważyć, w którym momencie akcja powinna być tylko krótko podsumowana, jakby urwana, gdyż sytuacja została dogłębnie opisana w poprzedniej książce; a kiedy czytelnik musi śledzić wydarzenia sekunda po sekundzie. Z tego powodu już nie mogę się doczekać tajemnic i kulisów tej historii, które odkryje przede mną „Córka Twórcy Królów” oraz swoista kontynuacja opisanej w „Czerwonej Królowej” historii, czyli „Biała Księżniczka”. Żałuję, że nie mam tych książek już teraz pod ręką.

„Czerwona Królowa” jest zupełnie inna od „Władczyni Rzek” oraz „Białej Królowej” i wspaniała w tym względzie. Polecam naprawdę gorąco wszystkim wielbicielom historii oraz/lub zwyczajnie doskonale napisanych książek zapoznanie się z twórczością Philippy Gregory!

Podziel się
Stało się. Poszłam na studia! Aby uczcić z Wami tę wielką zmianę w moim życiu przygotowałam dla Was (i dla siebie!) filmik pokazujący moją biblioteczkę, trochę wcześniej niż zwykle, ale jest to swoiste pożegnanie z moimi książkami, które niestety zostaną w większości w domu w czasie studiów. Zapraszam do obejrzenia filmiku!


Podziel się
Tytuł oryginału: The Nethergrim
Seria: Nethergrim
Tom: 1
Liczba stron: 394
Ocena: 5/10
"-Dlaczego świat taki jest? Czemu wydaje się taki zimny, taki twardy?
-Ileż byłaby warta dobroć w świecie, który zawsze ją nagradza?"

Wiele lat temu krainą Moorvale rządził strach. Ludzie obawiali się potwora zamieszkującego góry, Otchłannego, systematycznie porywającego dzieci, których nigdy nie udało się uratować. Jednak pewnego dnia odważny rycerz Tristian oraz potężny mag Vithric, w czasie wielkiej wojny, pokonali stwora i odtąd ludzie żyli spokojnie, hucznie czcząc ich pamięć podczas licznych świąt i festynów. Aż do teraz, gdy zaczynają najpierw znikać zwierzęta, a następnie dzieci, jak przed wieloma laty...

Książkę wyjątkowo ciężko mi się czytało, usypiała mnie równie mocno, co świętej pamięci podręcznik do fizyki, choć równocześnie… chciałam wiedzieć, co będzie dalej, jak rozwinie się akcja. Nie wiem, czy to się nie wyklucza, ale nawet gdy już czułam, że się wciągnęłam, to wciąż nie mogłam się należycie skupić na czytaniu.

"Każda wielka przygoda sprawia, że zyskujesz coś nowego - ale przy okazji coś tracisz."

Pierwszy tom serii „Nethergrim” był również w pewnym stopniu przewidywalny, lecz jak zauważyłam właściwie, mało która książka teraz taka nie jest i już nie wiem, czy to ja robię się sprytniejsza, czy autorzy, za przeproszeniem, głupsi. Oczywiście, były i tej historii intrygujące momenty zaskoczenia, jak postać Otchłannego, która zdecydowanie rozpala wyobraźnię i najbardziej ożywiło mnie praktycznie bezpośrednie spotkanie z tą istotą. Chcę wiedzieć więcej! Och, uwielbiam takie nutki tajemnicy! Jest to również pewnego rodzaju zapowiedź tego, jak mogą się potoczyć dalsze losy głównych bohaterów i ten wątek działa na mnie bardzo przekonująco.

Seria przez wydawcę – już amerykańskiego – polecana jest dla fanów „Zwiadowców” oraz „Opowieści z Narnii”, co według mnie budzi pewne oczekiwania. Ja osobiście mam wrażenie, że te kilka lat temu przyjemniej czytało mi się książki o losach Willa – choć nigdy nie doczytałam serii do końca. Niekoniecznie „Nethergrim” skojarzyło mi się z drugim tytułem, który nie krzyczał do mnie z okładki, lecz przypadkiem rzucił mi się w oczy i naprawdę ciężko mi powiedzieć, czy faktycznie jest to książka w stylu „Opowieści z Narnii”, które są przecież takie specyficzne. „Nethergrim” utrzymane jest w średniowiecznym klimacie, a autor sumiennie zadbał o wszystkie szczegóły, jak odpowiednia dykcja oraz oczywiście nie zapomniał o konwenansach, mimo kreowania własnego świata.

"Niektórzy ludzie zdawali się gadać tylko po to, by nie musieć słuchać. Słowa, które mówili, jakże często przeszkadzały w myśleniu."

Sama nie wiem, czy sięgnę po kolejne tomy, ponieważ początek serii „Nethergrim” niekoniecznie spełnił moje oczekiwania. Książka przez większość czasu działała na mnie usypiająco, naprawdę czytałam ją z dobre dwa miesiące, ponieważ nie mogłam przeczytać więcej niż parę rozdziałów na raz, próbując i próbując się wpasować w ten świat, po czym sięgałam po coś innego. Może to po prostu nie jest mój podgatunek fantasty. „Zwiadowcy” nigdy nie byli dla mnie tą serią, którą ubóstwiałam, choć oczywiście naprawdę miło mi się ich czytało.

1. Otchłanny
2. The Skeleth - planowany na
pierwszą połowę 2016 r.
Główni bohaterowie „Nethergrim” są z jednej stroni wiekowo bardzo młodzi, a z drugiej strony, jak na czasy średniowiecza, praktycznie dorośli. Nie mają oni ani łatwego, ani zawsze szczęśliwego życia. Właściwie można powiedzieć, że są inni od całej reszty mieszkańców małej wsi; mamy chłopca marzącego o zdobyciu prawdziwej wiedzy, dziewczynę, która pragnie sama decydować o swoim losie i robić to, co naprawdę chcę oraz niewolnika, ponieważ inaczej nie można tego nazwać, gdyż ten chłopiec posiada pana, który kupił go w dzieciństwie. Czytelnik ma okazję dość dobrze poznać głównych bohaterów i właściwie tyle było tego zaangażowania w moim przypadku, ponieważ, kolokwialnie mówiąc, nie za bardzo mnie oni obeszli. Nie czułam się, jakbym brała udział w akcji, lecz obserwowała z daleka losy osób, które mało mnie interesują, bo nie mają w sobie tej ikry, tego czegoś, co sprawia, że jeżeli nie kochasz bohaterów (czy wprost przeciwnie), to się z nimi w jakiś sposób zżywasz – na dobre i na złe.

"Szukanie czegoś lepszego oznacza, że będziesz zawsze szukał i nigdy nie znajdziesz."

„Nethergrim” to seria zapowiadająca się dość ciekawie, choć równocześnie posiadają parę znaczących mankamentów, których nie mogłam zbyć w czasie czytania.

Ciekawe cytaty z pierwszego tomu "Nethergrim" znajdziecie również na moim tumblr'ze: Nicole's quotes.
Podziel się
Wrzesień okazał się dla mnie lepszym miesiącem, niż sierpień. Udało mi się przeczytać parę ciekawych książek, napisać o wiele więcej tekstów niż w ostatnich tygodniach, a do tego przybyło do mnie parę ciekawych tytułów i to nie tylko książkowych. Zapraszam do obejrzenia wrześniowego book haul!

Przepraszam, ponieważ w gorączce ostatnich zdarzeń kompletnie zapomniałam zrobić jeszcze zdjęcie moich zdobyczy, więc tym razem można je obejrzeć tylko w postaci book haul. Postanowiłam więc zastępczo wypisać dla Was wszystkie tytuły. :) Następnym razem postaram się o tym pamiętać!

Plaga samobójców - Suzanne Young - od wydawnictwa Feeria - recenzja
Konkurs -  Julie Murphy - od wydawnictwa Amber - recenzja
Klejnot - Amy Ewing - od wydawnictwa Jaguar - recenzja
Królowie przeklęci - Maurice Druon
Szkoła bogów - Bernard Werber - wymiana
Lilith - Olga Rudnicka
Filmy: Kosogłos, Zanim zasnę, Dawca pamięci, Szpieg, Gra tajemnic
Płyty: Art Pop
Podziel się
Rusza największa akcja promująca czytelnictwo w Polsce!

Trzysta wypożyczalni darmowych e-booków pojawiło się już 1 października na ulicach największych polskich miast. W każdym z nich będzie można na miesiąc wypożyczyć jedną z dwunastu książek, m.in. najnowszą powieść Marka Krajewskiego, bestsellerową opowieść o designie Marcina Wichy i zabawne opowiastki dla dzieci Marcina Prokopa. Czytaj PL! to pierwsza tego rodzaju akcja na świecie organizowana na taką skalę.

Kliknij, aby powiększyć
W wypożyczalnie e-booków zostały zamienione nośniki reklamowe na przystankach komunikacji miejskiej w Krakowie, Gdańsku, Katowicach Poznaniu, Warszawie, i Wrocławiu. Aby wypożyczyć książkę wystarczy pobrać aplikację mobilną Czytaj PL!, a następnie zeskanować przy jej pomocy kod QR umieszczony na plakacie przy okładce danej książki. E-książki będzie można czytać na smartfonie lub tablecie. - Czytaj PL! Promuje na wcześniej nie znaną w Polsce i Europie skalę korzystanie z literatury przy użyciu nowych technologii. Zakładamy, że z darmowych wypożyczalni skorzysta nawet 100 tysięcy osób – mówi Izabela Helbin, dyrektor Krakowskiego Biura Festiwalowego organizującego kampanię. Patronem merytorycznym akcji został Instytut Książki, a jej ogólnopolski zasięg stał się możliwy dzięki zaangażowaniu partnerskich miast. – To bodaj pierwszy przypadek takiej współpracy z innymi miastami. Połączyliśmy siły w pięknej sprawie i wierzymy, że wspólnie zdziałamy wiele dobrego – dodaje Izabela Helbin. 

Kampania miała już wcześniejsze odsłony wyłącznie w Krakowie. Wtedy z wypożyczalni darmowych e-booków skorzystało kilkanaście tysięcy osób. - To sukces poprzednich edycji zachęcił nas do wyjścia z projektem poza obszar Krakowa. Naszą ambicją było sprawić, aby projekt stał się ogólnopolską akcją promującą czytelnictwo w nowoczesnej i przyjaznej odsłonie. Mamy nadzieję, że to dopiero początek i kolejne edycje akcji będą jeszcze ciekawsze – mówi Mateusz Tobiczyk z platformy e-bookowej Woblink.com, która organizuje akcję wraz z Krakowskim Biurem Festiwalowym.

Wśród tytułów, które będzie można wypożyczyć w trzystu e-bibliotekach znalazły się zarówno bestsellery, jak i bardziej ambitne publikacje. Do dyspozycji miłośników nowych technologii i kryminału będą powieści: „Arena szczurów” Marka Krajewskiego, „Kasacja” Remigiusza Mroza i „Inna dusza” Łukasza Orbitowskiego. Także dla fanów mocnych historii w e-bookowych wypożyczalniach umieszczono bezkompromisowe rozmowy Patryka Vegi z policjantami – „Złe psy. W imię zasad” i pierwszy thriller 2.0 - „Notebook” Tomasza Lipko. Miłośnicy wielkiej literatury będą mogli przeczytać jedną z najważniejszych skandynawskich powieści XX wieku – „Kolosa” Finna Alnaesa. W wypożyczalniach Czytaj PL! nie zabrakło też głośnej pozycji „Jak przestałem kochać design” Marcina Wichy. Listę dostępnych pozycji zamykają: ostatnia powieść z serii Uniwersum Metro 2033 – „Otchłań” Roberta J. Szmidta, zabawna czeska powieść „Ostatnia Arystokratka” Evžena Bočka, reportaże o trzydziestolatkach pochodzących z małych miasteczek zebrane w tomie „Zaduch” Marty Szarejko, a także „Obietnica Łucji” Doroty Gąsiorowskiej.

Darmową aplikację Czytaj PL! można pobrać w sklepach App Store i Google Play. Akcja Czytaj PL! będzie trwała od 1 do 31 października. Więcej informacji o akcji można znaleźć na stronie www.czytajPL.pl. We wszystkich miastach drogę do ciytylightów z najlepszymi książkami pomoże czytelnikom znaleźć aplikacja mobilna jakdojade.pl.
Podziel się
Tytuł oryginału: Jewel
Seria: Klejnot (?)
Tom: 1/3
Liczba stron: 383 s.
Ocena: 6.5/10
Wolność dla wielu z nas jest czymś oczywistym. Nie zastanawiamy się nad tym zbytnio, ponieważ jest to w końcu podstawowe prawo człowieka, do życia, do miłości, do bycia wolnym. Jednak główna bohaterka „Klejnotu” przez swoje niezwykłe predyspozycje została pozbawiona jakichkolwiek praw w wieku dwunastu lat, a niedługo stanie czyjąś własnością. Dla niej wolność jest tylko abstrakcyjnym pojęciem.

Wiele lat temu na wyspie otoczonej wysokim murem pojawił się prawdziwy problem. Potomstwo, które wydawała na świat arystokracja było albo za słabe, by przeżyć albo niepełnosprawne w najgorszym stopniu. Wtedy odkryto, że dziewczęta z najbiedniejszej ludności są w stanie donosić ciążę dzięki niezwykłym umiejętnościom, powstał więc specjalny program, który w wieku dojrzewania odnajdował kompatybilne jednostki, aby je szkolić na użytek arystokracji. Violet jest jedną z takich dziewczyn, a za dwa dni zostanie zlicytowana. 

Opowieść, którą znajdujemy w „Klejnocie” jest według mnie pełna niedopowiedzeń, jeżeli chodzi o ważne według mnie elementy fabuły oraz tła. Violet, jest główną bohaterką powieści, która wychowała się w tym świecie i doskonale się w nim orientuje, używa więc specyficznego słownictwa, które określa najróżniejsze miejsca, przedmioty oraz osoby, które przewijają się przez fabułę. Autorka skąpi jednak wyjaśnień, przez to można dostać zawrotu głowy, gdy wyskakują określenia jak Bagno, Dym, Magazyn, Dom Płomienia i wiele wiele innych, a jeżeli są już tłumaczenia, to nie mogłyby być bardziej enigmatyczne. Z tego powodu czytelnik może czuć się niepewnie i obco w świecie wykreowanym przez autorkę, ponieważ nie może go tak naprawdę poznać. Nie chodzi tutaj o pytania, czy nieścisłości, które będą miały wypływ na rozwój fabuły w kolejnych dwóch częściach, lecz same podstawy, które wyjaśniałyby, dlaczego ten świat tak wygląda, jak do tego doszło, o co tu właściwie chodzi. Tego jest tak niewiele, że to aż boli. Za to możecie mi uwierzyć, że sukienki, pokoje i jedzenie opisano z najwyższą starannością…

1. Klejnot
2. The White Rose
3. Brak tytułu
+ nowelki The Wishing Well,
The House of the Stone
Czytając „Klejnot” nie mogłam pozbyć się uczucia deja vu. Książka silnie kojarzy mi się bowiem z „Igrzyskami Śmierci”. I tu nie chodzi o sam fakt, że jest to powieść z tego samego gatunku, lecz tak wiele sytuacji wydawało mi się podobnych, a niektórzy bohaterowie niektóry pełnili wręcz te same funkcje, że nie mogłam się momentami otrząsnąć z tego uczucia i mogłabym przedstawić pokaźną tabelkę ukazującą podobieństwa, które w pewnym momencie zaczęłam w końcu odnotowywać w głowie, zagłębiając się w fabułę „Klejnotu”. Nie wiem szczerze mówiąc, co mam o tym myśleć i jak to oceniać. Jest to zupełny przypadek, czy można autorka pisząc swoją pracę magisterską, bo właśnie tym była na początku ta opowieść, wzorowała się na pewnych schematach, może inspirowała się nawet nieświadomie… W każdym razie jak już na początku „Klejnotu” historia skojarzyła mi się z trylogią autorstwa Suzanne Collins, tak to wrażenie nie opuściło mnie do samego końca.

Zabawny jest za to wątek romantyczny, który wyszedł taki jakiś… kompletnie nieporadny. Na swoje szczęście „Klejnot” mi się w miarę podoba i dobrze bawiłam się przy lekturze – tak samo jednak było w przypadku pierwszego tomu „Rywalek”, a potem było zaiste źle - więc to, co autorka tutaj stworzyła rozbawiło mnie, a nie zirytowało. Nie będę wdawać się w szczegóły, aby za dużo nie zdradzać. Powiem tylko, że „Klejnot” ma parę przewidywalnych momentów, a to jest jednym z nich. Nawet w związku z wątkiem romantycznym wkradło się parę powtórzeń, którymi zarówno bohaterka, jak i jej wybranek się usprawiedliwiali. Ta nieporadność w kreowaniu tego wątku chyba mnie po prostu rozczuliła.

Czytając „Klejnot” doszłam do wniosku, że chciałabym, aby autorzy zaczęli w końcu doprowadzać chociaż część swoich gróźb do skutku, aby zaplanowany dla głównych bohaterek/bohaterów los wreszcie ich  dopadł, a nie, że całość fabuły koncentruje się tylko i wyłącznie na unikaniu stawienia czoła swojemu prawdziwemu przeznaczeniu i wymykaniu się opresji w ostatniej sekundzie. Właśnie to mam nadzieję otrzymać w drugim tomie „Klejnotu”.

Wydanie rosyjskie
Pierwszy tom trylogii o losach Violet czytało mi się naprawdę dobrze. Mimo praktycznie braku wyjaśnień, wciągnęłam się w opowieść snutą przez autorkę i chłonęłam kolejne wydarzenia prowadzące do przewidywalnego, lecz wciąż dobrego finału. Podobało mi się w jaki sposób jest zbudowany ten świat; wszystkie te małe, acz znaczące szczegóły. Zaintrygowała mnie zapowiedź dalszych przygód głównej bohaterki, przed która daleka droga do odzyskania upragnionej wolności. Ja nie wyobrażam sobie nawet, jakie przeciwieństwa staną na jej drodze, by mogła ostatecznie osiągnąć swój cel, więc mam gorącą nadzieję, że autorka nie zawiedzie mnie w dalszym rozwoju fabuły.

Na moje szczęście, mimo wielu wad, okładka „Klejnotu” nie okazała się jedyną dobrą stroną tej książki. Jest to powieść, której czytanie było dla mnie nie tylko przyjemne, ale również interesujące. Pozostaje mi czekać na rozwinięcie tej opowieści, które mam nadzieję, że będzie lepsze niż „Elita”, kontynuacja „Rywalek”, które oceniłam za pierwszym razem bardzo podobnie.
Podziel się
Tytuł oryginału: Thirteen reasons why
Premiera: 20 października 2015 r.
Powieść w jednym tomie
Liczba stron: 272
Ocena: 8.5/10
Są różne rodzaje książek obyczajowych dla młodzieży. Lwia część z nich buduje swoją fabułę na miłości, która będzie potrafiła przetrwać wszelkie problemy, jakie tylko może zgotować bohaterom los. Miłość przezwycięża przecież wszystko, choć nie jest to prosta ani równa droga. Mniejsza część książek obyczajowych dla młodzieży raczej nie opowiada o związkach, choć potrafi równie mocno dać mentalnego kopa. Do tej właśnie garstki zalicza się powieść „Trzynaście powodów” Jaya Ashera.

Małym miasteczkiem niedawno wstrząsnęła tragedia. Hanna Baker, uczennica liceum, popełniła samobójstwo. Niedługo po tym Clay otrzymuje paczkę bez adresu zwrotnego. Zaintrygowany odkrywa w niej kasety, których idzie wysłuchać do garażu, jednak gdy słyszy na nagraniu głos zmarłej koleżanki wszystko się zmienia. Hanna zabiła się z trzynastu powodów, a Clay jest jednym z nich.

„Trzynaście powodów” to nie książka, którą się czyta. To opowieść, którą przeżywa się całym sobą. Z tego samego powodu, dla którego Clay nie może odłożyć słuchania kaset na później, nie można również po prostu odłożyć tej książki na półkę, 'na później'. Czułam się, jakbym brała udział w maratonie i metą był finał tej powieści, a trzeba dodać, że zakończenie daje bardzo do myślenia, nie mniej niż każdy z trzynastu powodów śmierci Hanny.

Jak wiele sekretów może skrywać grupa trzynastu osób? Całkiem sporo, choć są to zupełnie inne tajemnice niż znajdziemy np. w serii książek „Pretty Little Liars”, gdzie główne bohaterki nie próżnują. Jakkolwiek to brzmi, mogłoby się niektórym wydawać, że powody samobójstwa Hanny są trywialne, że nie są aż tak poważne, bo przecież przykładowo „to tylko głupi ranking”. Jednak aby naprawdę się wczuć trzeba przypomnieć sobie czasy szkolne, co nie jest tak odległe – bądź jest jak najbardziej aktualne i pomyśleć o tych wszystkich razach, gdy czyjeś zachowanie nas dotknęło, może niektóry znają z autopsji o wiele więcej sytuacji z „Trzynastu powodów” i pomyśleć, jak ja bym się zachował/a, gdyby ktoś potraktował mnie w ten sposób. Gdybym to ja była w skórze Hanny. I nagle ta trywialna historia sprawia, że ciężko jest wziąć kolejny oddech.

"Nikt nie wie ze stuprocentową pewnością, w jakim stopniu jego postępowanie odbija się na życiu innych. Bardzo często nie mamy choćby bladego pojęcia. Mimo to robimy, co nam się żywnie podoba."

W nie mniejszym stopniu uderza w czytelnika reakcja Claya, który słuchając kolejnych powodów samobójstwa Hanny myśli, co powinien był zrobić, a czego nigdy nie zrobił, ponieważ tak jak wiele osób, jak podejrzewała to zresztą sama autorka kaset, nie uważał tego za nic poważnego. Może wręcz zabawnego w niektórych przypadkach. Dopiero, gdy poznał prawdziwe ich znaczenie, sposób w jaki odbierała te zdarzenia Hanna, Clay spojrzał na swoje wspomnienia z zupełnie innej strony. Czy jednak nie jest już na to za późno?

Przez gorączkową lekturę miałam wrażenie, że „Trzynaście powodów” nie zawsze było czytelną książka, ponieważ zarówno nagrania Hanny, jak i komentarze Claya były w pierwszej osobie i mimo odmiennej czcionki – kursywy i zwykłej, to czasami miałam mętlik w głowie, gdy bez przerwy od słów Hanny przeskakiwano do przemyśleń Claya. Choć oczywiście może mieć na takie moje odczucie wpływ fakt, że nie chciałam i wręcz nie mogłam wypuścić „Trzynastu powodów” z rąk.

„Trzynaście powodów” to opowieść, która mną wstrząsnęła. Przypomniała mi te wszystkie ciężkie obyczajowe powieści dla młodzieży, które pochłaniałam wiele lat temu, choć powieść Jaya Ashera zdecydowanie należy do tej lepszej połowy. Według mnie jesień to idealna pora, aby wziąć się za ten tytuł – w końcu jest to czas przemyśleń przy wieczornej herbacie. Choć minęło kilka lat od premiery za granicą, to bardzo się cieszę, że „Trzynaście powodów” pojawiło się z drugim wydaniem na polskim rynku, ponieważ w innym przypadku mogłabym w ogóle nie poznać tej historii.

PS. Szykuje się ekranizacja tej książki z Seleną Gomez w roli głównej. 
Podziel się
Tytuł oryginału: The Program
Seria: Program
Tom: 1
Liczba stron: 455
Ocena: 7/10
"The Program" był jedną z tych książek, na którą polscy czytelnicy czekali z utęsknieniem. Gdy "Igrzyska Śmierci" wypłynęły, pojawił się natychmiastowo głód na podobne historie, a jedną z popularniejszych była właśnie nieprzetłumaczona aż do teraz seria "Program". Oto przed Wami "Plaga samobójców", opowieść o świecie, którym rządzi straszliwa epidemia.

W niedalekiej przyszłości cały świat opanowała niemożliwa do wytłumaczenia epidemia, która powoduje masowe samobójstwa wśród nastolatków. Aby nad tym zapanować stworzono eksperymentalny Program, którego zadaniem jest znajdowanie zarażonych osób i leczenie ich. Działa on na terenie kilku szkół. Wszelkie oznaki smutku, czy nietypowe zachowania są zgłaszane przez każdego, kto tylko je zauważy - również rodziców. Robią to tym chętniej, że leczenie wydaje się skuteczne - jednak ma swoją cenę. Osoby po Programie tracą wszelkie wspomnienia, które mogły doprowadzić do ich choroby i w efekcie samobójstwa. Rodzice Solane stracili już jedno dziecko i są zdesperowani, aby nic jej się nie stało. Z tego powodu dziewczyna nie może pokazywać im swojej prawdziwej twarzy. Jedną osobą, której może zaufać jest jej chłopak James, który obiecał jej, że nie pozwoli, aby dopadł ich Program...

Program - Suzanne Young
1. Plaga samobójców
2. Kuracja samobójców
3. ...
+ 3 nowelki (The Remedy,
The Epidemic,The Recovery)
"Plaga samobójców" zdecydowanie porusza ciekawy temat, a i jego rozwinięcie jest nie mniej interesujące. Od tej książki otrzymałam dokładnie to, czego chciałam. Była to odświeżająca lektura, z nowym, nietypowym wątkiem z gatunku dystopii. Pojawiło się wiele pytań, na niektóre nie znamy jeszcze odpowiedzi, ale za to inne sprawy zostały objaśnione dogłębnie i zaspokoiły moją ciekawość. Lubię, gdy historia jest logiczna i spójna. Czasami pisarze zgrabnie unikają tłumaczenia niektórych wątków, ale wierzę, że autorka przedstawi nam dokładny powód epidemii w kolejnych tomach i liczę na równie interesujące odpowiedzi, jak te, które otrzymałam podczas lektury pierwszego tomu trylogii "Program".

Ciężko mi było co prawda na początku wczuć się w tę książkę. Mam wrażenie, że pierwsza połowa "Plagi samobójców", czy też pierwsza trzecia książki jest napisana trochę nieporadnie. Co chwilę odrywałam wzrok, ponieważ przez styl czułam się wytrącana z opowieści. Jest to dziwne, ponieważ nie jest to debiut autorki. Potem nie miałam już problemów z czytaniem, a co więcej mocno się wciągnęłam. Styl sam w sobie nie ma ostatecznie nic wyjątkowego, nie wyróżnia się, jest to 'kolejna' powieść napisana w pierwszej osobie z punktu widzenia nastoletniej dziewczyny.

Na szczęście według mnie "Plaga samobójców" zdecydowanie nadrabia treścią. W pewien sposób opowieść jest przewidywalna. Gdy rozpocznie się lekturę, można domyślić się niektórych elementów fabuły, które się pojawią, a nawet można rozgryźć pewne niedopowiedzenia już w połowie książki, a mimo wszystko zakończenie mnie zaskoczyło i dało nadzieję na naprawdę ciekawą kontynuację, ponieważ to na kogo autorka postawiła karty jest nietypowe i choć mam pewne wątpliwości, że akcja tak właśnie się potoczy, to jednak jest to ciekawy zabieg.

Małym defektem, czy też minusem dla mnie jest tytuł, który jest taki... ostry. Tak samo, jak skutecznie długo "Igrzyska Śmierci" odrzucały mnie od siebie swoim tytułem, tak tutaj ponownie nie podoba mi się ten wybór. "Program" mógłby być enigmatyczny, czy nawet mylący, a "Plaga samobójców" dobrze oddaje treść książki, jednak mnie osobiście razi. Za to okładkę do pierwszego tomu mamy bardzo udaną, a przynajmniej jest tak w stosunku do oryginalnej okładki.

Mogę Wam polecić "Plagę samobójców". Jest to jedna z tych popularnych książek, która naprawdę okazała się interesująca i wyjątkowa na swój sposób w swoim gatunku. Z tego powodu daję powieści mocne siedem punktów na dziesięć.
Podziel się
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

O mnie

Blogerka. Studentka. Mieszkanka Berlina. Whovian. Slytherin. Cheerleaderka Riordana.
Dowiedz się więcej

“Reading is one of the joys of life, and once you begin, you can't stop, and you've got so many stories to look forward to.”

Benedict Cumberbatch

Znajdź mnie

  • Facebook
  • Instagram
  • Tumblr
  • Youtube

Kontakt

Dowiedz się więcej

Niedługo na blogu

Moja kolekcja Funko popów
Moja przygoda ze Skupszopem
Unboxing ostatniego World of Wizardry
Rick Riordan prezentuje
King of Scars

Polecane

  • W jakiej kolejności czytać książki Ricka Riordana?
    Książki Ricka Riordana są obecne w moim życiu od ponad siedmiu lat. Bez nich prawdopodobnie nie byłoby tego bloga. Zaczęłam czytać se...
  • Streszczenie: Złodziej Pioruna - Rick Riordan
    Cześć, tu Percy. Zostałem przekupiony niebieskimi pączkami, więc oto przybywam, aby powrócić do korzeni i opowiedzieć Wam o początkach mo...
  • Najciekawsze wydania Harry'ego Pottera
    Wygląd książki jest bardzo ważny, choć zapytani o to, mówimy, że nie można oceniać książki po okładce, zwłaszcza gdy bronimy ulubionej powi...
  • Streszczenie "Harry'ego Pottera i przeklętego dziecka" 1/2
    Witam! Wasze piękne oczka Was nie mylą. Poniżej znajdziecie streszczenie pierwszej części scenariusza fan fiction zatytułowanego "...
  • Trudno dostępne książki i ich wznowienia
    Cześć! Życie jest piękne i proste, gdy czyta się głównie świeżutkie premiery książkowe - są dostępne na wyciągnięcie ręki i to w wielu f...
  • W jakiej kolejności czytać książki Philippy Gregory?
    Philippa Gregory to obecnie jedna z najpopularniejszych autorek beletrystyki historycznej (choć pisze również książki czysto historyczn...
  • Szkoła w Niemczech
    Budynek A Dzisiaj będzie trochę inaczej, bardziej prywatnie(?), ponieważ na Waszą prośbę opowiem Wam trochę o mojej szkole, jak to wszys...
  • Książka, a film - trylogia "Więzień labiryntu"
    Ekranizacja „Więźnia labiryntu” ma swoich fanów i przeciwników. Mi oraz mojej siostrze filmy się podobały (jej chyba jeszcze bardziej niż...
  • Pajączek na rowerze - Ewa Nowak
    Liczba stron : 216 Z Oli jest niezłe ziółko. Nie znosi szkoły, a tym bardziej nauki i jest wulkanem energii. Łukasz jest jej przeciwień...
  • Trylogia Grisza - nowelki oraz dodatki
    Amerykańscy autorzy uwielbiają pisać nowelki, czy półtomy do swoich serii - to najlepszy sposób, aby pokazać historię z nowej strony,...

Archiwum

  • ►  2019 (3)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2018 (17)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (3)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2017 (42)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (5)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (3)
    • ►  lutego (8)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2016 (120)
    • ►  grudnia (9)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (6)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (8)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (11)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (13)
    • ►  stycznia (17)
  • ▼  2015 (161)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (11)
    • ▼  października (10)
      • Przedpremierowo: Imperium Ognia - Sabaa Tahir
      • Sposób na morderstwo - How to Get Away with Murder...
      • Czerwona królowa - Philippa Gregory
      • Biblioteczka (październik 2015 r.)
      • Nethergrim. Otchłanny - Matthew Jobin
      • Zdobycze wrześniowe!
      • Czytaj PL!
      • Klejnot - Amy Ewing
      • Przedpremierowo: Trzynaście powodów - Jay Asher
      • Plaga samobójców - Suzanne Young
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (13)
    • ►  czerwca (15)
    • ►  maja (18)
    • ►  kwietnia (18)
    • ►  marca (18)
    • ►  lutego (18)
    • ►  stycznia (20)
  • ►  2014 (266)
    • ►  grudnia (19)
    • ►  listopada (23)
    • ►  października (26)
    • ►  września (17)
    • ►  sierpnia (21)
    • ►  lipca (20)
    • ►  czerwca (23)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (23)
    • ►  marca (26)
    • ►  lutego (28)
    • ►  stycznia (28)
  • ►  2013 (270)
    • ►  grudnia (23)
    • ►  listopada (19)
    • ►  października (23)
    • ►  września (21)
    • ►  sierpnia (21)
    • ►  lipca (20)
    • ►  czerwca (22)
    • ►  maja (29)
    • ►  kwietnia (22)
    • ►  marca (31)
    • ►  lutego (20)
    • ►  stycznia (19)
  • ►  2012 (135)
    • ►  grudnia (11)
    • ►  listopada (12)
    • ►  października (15)
    • ►  września (12)
    • ►  sierpnia (12)
    • ►  lipca (11)
    • ►  czerwca (15)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (12)
    • ►  marca (11)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (3)

Ulubione

  • Mirabelka
    Rzeczy, których wciąż nie rozumiem w k-popie
    3 dni temu
  • Gosiarella
    Horrory dla nastolatków
    1 tydzień temu
  • Patrycja W.
    Wyzwanie filmowe na 2023
    2 miesiące temu
  • eM
    Zagraniczne zapowiedzi: czerwiec, lipiec 2022
    8 miesięcy temu
  • Korvo
    Premiera: Mindf*ck - Christopher Wylie
    2 lata temu
  • Patrycja
    Tajemnice "Lasu na granicy światów" Holly Black [Premiera]
    2 lata temu
  • Blair Blake
    Na skraju złowrogiego Boru, albo Wybrana Naomi Novik
    3 lata temu
  • Abigail
    Kryminał kulinarno-muzyczny
    3 lata temu
  • Harry Potter Kolekcja
    Regulamin konkursu "Twój Simon"
    4 lata temu
  • Julia
    Małe rzeczy, bez których sobie nie radzę
    6 lat temu
  • Alicja
    Lair of Dreams
    7 lat temu
  • Wydawnictwo Jaguar
    Cena sztywna jak trup
    7 lat temu
Pokaż 5 Pokaż wszystko

Deviantart

Dziękuję za zrobienie pięknego logo!
Wszystkie komentarze zawierające linki są moderowane.

Obsługiwane przez usługę Blogger.

WAŻNE

Wszystkie opinie i recenzje zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa i nie wyrażam zgody nakopiowanie całości lub ich fragmentów bez mojej wiedzy i zgody (na podstawie Dz.U.1994 nr 24 poz. 83, Ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych).

Licznik odwiedzin

Obserwatorzy

Copyright © 2012 Sophie & Bucherwelt