Sophie & Bucherwelt
  • Strona główna
  • O mnie
  • Współpraca
  • Recenzje
    • Autorami
    • Tytułami
    • Filmów i seriali
  • Przeczytane
    • 2012-2017
    • 2018
  • Kolekcja Ricka Riordana
  • Różne
    • Zdobycze
    • Must have
    • Miesiąc z...
    • Jak zacząć blogować?
    • Oceny
Atlantyda to jedna z tych zagadek, czy też mitów przeszłości, która wywołuje w ludziach najwięcej emocji - przynajmniej u mnie (moja ulubiona animacja Disneya! Fajnie by było, jakby zrobili wersję filmową!). Powstało o niej wiele książek oraz filmów fabularnych, a "Gen atlantydzki" wyróżnia się wpośród nich, będąc najczęściej recenzowaną oraz ocenianą książką wśród thrillerów (więcej niż dwie książki Dana Browna razem!), mając na koncie milion sprzedanych egzemplarzy, więc... nie mogłam sobie odpuścić lektury!

70 tysięcy lat temu ludzkość prawie wymarła. Jednak nieliczna grupka przetrwała, zasady się zmieniły, a dzisiaj na ziemi żyje ponad osiem miliardów ludzi. Nikt nie wie , jak udało nam się dotrwać do dzisiaj. Najwyższy czas odkryć zagadkę pochodzenia człowieka. Właśnie rozpoczął się kolejny etap ewolucji, jednak czy ludzkość tym razem również przetrwa?

"Gen atlantydzki" nieźle mnie zaskoczył. Gdy po raz pierwszy zobaczyłam zapowiedź na stronie wydawnictwa oraz przeczytałam opis, to nieszczególnie zapadł mi w pamięć ten tytuł, jednak im bliżej premiery, tym więcej widziałam na jej temat i po prostu musiałam osobiście dowiedzieć się, o co chodzi z tym zamieszaniem. I po raz drugi (niedawno miałam podobną sytuację z "Łowczynią") udało mi dobrze trafić!

Pierwszy tom serii "Zagadka pochodzenia" jest bardzo złożony. To jedna z tych książek, przy których trzeba się troszkę bardziej skoncentrować na treści, ponieważ pojawia się wiele informacji oraz intrygujących szczegółów z wielu różnych dziedzin - nauki, mitologii, militaryzacji, biologi, historii. A jestem pewna, że nie wymieniłam wszystkiego. 

"Gen atlantydzki" porównywany jest do wspomnianych już książek Dana Browna. Jest coś w tym, że jak się przeczyta opis i wszystkie te rekomendacje na okładce, zobaczy recenzje tu i tam, a coś rzuci się nam w oczy, jakieś wyrażenie, czy też porównanie, to naprawdę trudno wyrzucić je z głowy, ponieważ po prostu czytelnik nieświadomie koncentruje się na tym jednym szczególe. Rzadko mi się to zdarza, ale jak już, to towarzyszy mi to przez całą lekturę, więc oczywiście muszę odnieść się do porównania do Dana Browna. Według mnie "Gen atlantydzki" może spodobać się fanom twórczości autora, zwłaszcza jeżeli spodobała Wam się przegenialna książka "Zwodniczy punkt", która najbardziej mi się skojarzyła, jeżeli chodzi o tematykę. Jednak uważam również, że A. G. Riddle jeszcze brakuje, aby być na tym samym poziomie.

"Gen atlantydzki" to dobra, czy nawet bardzo dobra książka, ale nie mam wrażenia, że będę ją jakoś szczególnie długo przeżywać, czy rozpamiętywać zdarzenia. Mam wrażenie, że bohaterowie są trochę niedopracowani, nie czułam z nimi zbyt wielkiej więzi. Jasne, kibicowałam tym dobrym, ale nie wczuwałam się, nie ściskało mnie w żołądku, gdy byli w niebezpieczeństwie. Choć też przyznam, że jeden moment był naprawdę poruszający. Uwielbiam thrillery, a to jest zarówno apokaliptyczny, jak i spiskowy, widać, że autor nieźle się napracował przy łączeniu kolejnych wątków, ponieważ powieść prowadzona jest z wielu różnych punktów widzenia, które prowadzą do przerażającej konkluzji... 

Tytuł oryginału: The Atlantis Gene
Seria: Zagadka pochodzenia
Tom: 1
Liczba stron: 560
Ocena: 7/10
Dla fanów: Zwodniczego punktu
Nie mogę więc dokładnie określić, gdzie leży mój problem. Mam wrażenie, że autor trochę przedobrzył, że jest to równocześnie bardzo dobra i średnia książka. W pewnym momencie poczułam się nią znużona, choć mnie nie irytowała. Myślę, że powieść jest w pewnych kwestiach przekombinowana, mimo ogromu pracy, widać też rękę debiutanta. 

Jednym z częstych motywów w książkach jest przedstawianie wydarzeń z przeszłości za pomocą pamiętników, notatników, wspomnień, a ja przyznam, że powoli zaczyna mnie to nudzić. Niezbyt porywające na pewno były przerywniki w "Genie atlantydzkim", zwłaszcza, gdy autor opisywał główną akcję, przerywając kolejnymi wpisami z dziennika, a następnie przerywając to wspomnieniami głównych bohaterów, czyli najprościej mówiąc w pewnym momencie akcja przystopowała, a autor rzucił w czytelnika przeszłością Kate, Davida i tytułowego genu atlantydzkiego... Co za dużo, to niezdrowo.

Autor w podziękowaniach, prosi czytelnika o coś niezwykłego. Dosłownie A. G. Riddle napisał, że recenzji "Genu atlantydzkiego" jest tak dużo, że prosi o niepisanie o książce, lecz sięgnięcie po powieść debiutanta i napisanie opinii o jego książce, ponieważ tylko dzięki temu, że ludzie sięgnęli po jego debiutancką powieść, jest teraz w tym punkcie, a nie innym. Uważam, że to bardzo urocze! Jednak swoją opinię i tak napiszę o "Genie atlantydzkim". Właściwie wyszło tego więcej, niż sądziłam, że mam do napisania.

Podsumowując, "Gen atlantydzki" podoba mi się, ale nie jest to pełen zachwyt. Czytało się świetnie, ale książka potrafi przytłoczyć. Bohaterowie są ciekawi, ale zbyt odlegli. A samo założenie, cały sens książki, wydaje mi się nad wyrost. Może mam takie odczucia, ponieważ tak naprawdę nie wiadomo wiele na temat tytułowej zagadki pochodzenia i w kolejnych tomach autor udzieli odpowiedzi i wyjaśni wszystko dokładniej, jeżeli chodzi szczególnie o motywacje tych "złych"... Na chwilę obecną mimo całego mnóstwa wyjaśnień oraz odpowiedzi, ten wątek był zbyt naciągany. Pozostaje mi więc czekać na kolejny tom, który zapowiedziany jest na jesień tego roku!
Podziel się
Heeej! Jestem bardzo ogarniętą oraz zorganizowaną osobą, dlatego post, który miałam zaplanowany na styczeń publikuję w ostatnim weekendzie maja. Zgadnijcie, co w powyższym zdaniu było nieprawdą :P Jednak (!) powoli odgrzebuję z wszystkich planów i wprowadzam je w życie, co chyba najbardziej zadziwia mnie samą, ale zapewne niezbyt długo potrwa moja passa szczęścia oraz sukcesów, ponieważ sesja is coming. Także endżoj, dopóki piszę regularnie :D

W styczniu udało mi się za to napisać o najgorszych książkach, jakie przeczytałam w zeszłym roku. Post znajdziecie tutaj. Teraz ponarzekam na bardzo ważną rzecz, czyli okładki! Ogólnie nie pochodzą one z książek wydanych typowo w zeszłym roku (czy na początku tego), tylko z tych, które miałam okazję w tym czasie przeczytać. 
Myślę, że "Aplikacja" ma ten sam problem, co "Uprowadzona" - słodką, mylącą okładkę na temat treści. Spodziewałam się przesłodzonej, średniej książki, a Aplikacja jest jedną z najlepszych z zeszłego roku, akcja, intryga, napięcie i... ta okładka. 

 Czy to są panele? I co ona ma z włosami?

 Tym dłoniom mówię stanowcze nie!

 Nie. Nawet lubię książki Ewy Nowak i nie rozważałam wygląd okładek, ale wiecie, może są powody, dla których czytelnicy sięgają chętniej po amerykańskie młodzieżówki, a nie polskie... 
 Po prostu nie.

Okładka "Trzynastu powodów" boli chyba bardziej niż "Aplikacji". Babka w średnim wieku, ubrana jak moher... A książka jest bardzo inteligentna, jedna z tych, które każdy powinien przeczytać i przemyśleć. Może z powodu ekranizacji z Seleną Gomez, pojawi się jakaś przyzwoita okładka. 

 Wiecie co? Okładka ma nawet przyjemne kolory! Jednak jest taka... nijaka. 
 Nie przeszkadzają mi twarze itd., jednak to jest jedna z brzydszych okładek. 
 "Plaga samobójców" oraz "Remedium" mają bardzo ładne twarze na okładkach, ale szyja? Nieeeee!

Mam problem z tymi okładkami, ponieważ z jednej strony naprawdę pasują do treści, a z drugiej strony są paskudne. Jak żyć. 

 Nie wiem, zazwyczaj okładki tego typu nie są najlepsze, ale ta to dopiero paskuda. 
To jest grafika. Bardzo złożona oraz dopracowana, ale w taki sposób, że niestety brzydka :( Za pierwszym razem twarz robiła wielkie wrażenie, ale to? Słabiutko!


Jako bonus dodaję małe przemyślenia na temat najgorszych tytułów zeszłego roku. Seria "Niezwyciężona" jest WSPANIAŁA. I wiecie wszystko ma taki piękny sens, czyli oryginalny tytuł, który nienachalnie przewija się w książce i otwarcie w podziękowaniach, czyli Klątwa/przekleństwo zwycięzcy, Zbrodnia zwycięzcy oraz Pocałunek zwycięzcy. Ha. Po polsku jest "Pojedynek" oraz "Zdrada". :CCC 

Kolejna jest seria "Program" z tytułami "Plaga samobójców" oraz "Kuracja samobójców", które według mnie są ostre oraz odpychające.
Na deser "Motyl. Still Alice". 


Przy okazji zapraszam na KONKURS, który trwa właśnie na moim fanpage'u! :) KLIK! Pocałowałam książkę, więc kurczę, weźcie udział.

A jakie okładki ostatnio wyjątkowo ostatnio Was odrzuciły? Lub tytuły? 
Podziel się
Wizje przyszłości, w których króluje wysoko rozwinięta technologia, stają się coraz popularniejsze, nie mogło więc zabraknąć takich powieści! James Dashner prezentuje swoją wizję, dla młodzieżowych fanów science fiction, w serii "Doktryna śmiertelności".

Uwaga w opisie spoilery z pierwszego tomu!
Na końcu ścieżki Michael poznał prawdę o sobie, której nigdy by nie podejrzewał - jest on tworem, stworzonym ciągiem kodów, programem komputerowym teraz przeniesionym do ludzkiego ciała, nastolatka - Jacksona Portera. 
W mieszkaniu szybko pojawiają się ludzie Kaine'a, aby zabrać go na spotkanie z twórcą doktryny śmiertelności. Michael nie zamierza jednak uczestniczyć w zaludnianiu ziemi tworami. Ucieka i rusza na poszukiwanie swoich przyjaciół - Sary i Brysona. Kaine jest tylko krok za nimi. Rodzice Sary znikają w tajemniczych okolicznościach, dziewczyna zostaje oskarżona o współudział w porwaniu, a Michael uznany za cyberterrorystę. Wydaje się, że nie są już bezpieczni ani we Śnie ani na Jawie...

Po przeczytaniu całej serii "Więzień labiryntu" w ostatnim czasie, od razu dostrzegłam, jak James Dashner rozwinął się z nową serią. Naprawdę miło mi obserwować, jak każda książka jest lepiej napisana, bardziej dopracowana oraz szczegółowa. Znalazłam tutaj również element, który tak uwielbiałam w historii Thomasa i innych Streferów - prawdziwą przyjaźń. Jeżeli chcecie się przekonać, jak wygląda miłość oraz przywiązanie w przyjaźni, to wystarczy sięgnąć po jakąkolwiek książkę Jamesa Dashnera. "Reguła myśli" nie jest w tym wyjątkiem; gdy Michael po raz pierwszy spotyka się ze swoimi przyjaciółmi w rzeczywistości, to naprawdę można odczuć wzruszenie. Choć ponownie odczułam, że autor nie poświecił swoim głównym bohaterom wystarczającej ilości czasu i niestety nie zapadają oni tak bardzo w pamięć, mimo łączącej ich więzi.

Drugi tom "Doktryny śmiertelności" czyta się równie przyjemnie, jak część pierwszą. Historia szybko wciąga, a liczba stron maleje z zastraszającą szybkością. James Dashner przedstawia w nowej serii, kolejną interesującą oraz niestety przerażającą wizję przyszłości, która jest skoncentrowana o wiele bardziej na 'technicznej' stronie. Światem rządzi teraz najnowocześniejsza technologia, pozwalająca na długie godziny zanurzyć się w wirtualnym Śnie. Według mnie i przy tej książce, czytelnik ma okazję zastanowić się nad rzeczywistością, kierunkiem w którym rozwija się technologia. Czy tak daleko jesteśmy od tego, aby spać w Trumnach, by móc całe godziny spędzać w Śnie, gdzie można spotykać się z ludźmi, grać, przeżywać swoje życie wirtualnie...

Przyznam szczerze, że nie za bardzo jest to moja dziedzina. Na pewno ciekawe się o tym czyta, dopóki się wszystko rozumie. Na szczęście jest to seria skierowana jest do młodzieży, więc autor opisuje technologię przyszłości oraz zasady jej funkcjonowania w przystępny, zrozumiały sposób. W innym przypadku na pewno bym się trochę męczyła, próbując za wszystkich nadążyć. Mimo wszystko trzeba się zastanowić, czy lubi się czytać książki, w której jest trochę więcej 'technicznej gadki', niż zazwyczaj. 

Tytuł oryginału: The Rule of Thoughts
Seria: Reguła śmiertelności
Tom: 2
Liczba stron: 380
Ocena: 6/10
"Reguła myśli" to niestety jedna z tych książek, w której równocześnie dużo się dzieje, ale z drugiej strony bohaterowie nie robią aż tak wielkich postępów, aby stwierdzić, że faktycznie posunęli się do przodu z rozwiązywaniem zagadki. Było wiele ciekawych momentów w drugim tomie "Doktryny śmiertelności", ale budzą one więcej pytań, niż dają odpowiedzi, a ja jestem zdania, że potrzeba w każdej książce z serii paru wyjaśnień, rozjaśnienia pewnych kwestii, ponieważ w pewnym momencie zapomina się po prostu o tych pytaniach, które miało się po przeczytaniu książki. Choć na pewno nie można odmówić "Regule myśli" ciekawego zakończenia! Niezły zwrot fabuły!

"Regułę myśli" czytało mi się naprawdę dobrze i chętnie poznam kontynuację tej historii. Serii "Doktryna śmiertelności" na pewno warto się przyjrzeć, jeżeli spodobał Wam się "Więzień labiryntu" oraz tym bardziej jeżeli interesuje Was młodzieżowe science fiction.
Podziel się
Tytuł oryginału: The Hidden Oracle
Seria: Apollo i boskie próby
Tom: 1/5
Liczba stron: 368
Ocena: 9/10
Dla fanów: Ricka Riordana, Akademii Mitu,
Trylogii Syrena, Spętanych przez bogów
Wielki powrót pomarańczowej koszulki! Dzisiaj porozmawiamy o najnowszej książce Ricka Riordana, pierwszym tomie pięciotomowej serii z punktu widzenia greckiego boga - "Apollo i boskie próby"! Czy "Ukryta wyrocznia" jest tak zabawna, jak się zapowiadała?

PS. Totalnie!

OPIS: Jak ukarać nieśmiertelnego?
Czyniąc go śmiertelnikiem.

Apollo rozgniewał swojego ojca Zeusa i za karę został strącony z Olimpu. Słaby i zdezorientowany ląduje w Nowym Jorku jako zwykły nastolatek. Pozbawiony nadprzyrodzonych mocy liczący cztery tysiące lat bóg musi nauczyć się, jak przeżyć we współczesnym świecie, dopóki nie zdoła jakoś odzyskać przychylności Zeusa.

Niestety Apollo ma wielu wrogów: bogów, potwory i ludzi, którzy chcieliby jego ostatecznej zagłady. Potrzebuje pomocy, a do głowy przychodzi mu tylko jedno miejsce, w którym może jej szukać – enklawa współczesnych półbogów znana jako Obóz Herosów.


Znacie książki Ricka Riordana?
Podziel się
Historia Solane i Jamesa zamknęła się w dwóch tomach, jednak czytelnikom pozostał pewien niedosyt, ponieważ zabrakło w tej opowieści niepodważanych odpowiedzi na wszystkie pytania, zwłaszcza tych dotyczących epidemii. Suzanne Young sięgnęła więc do początków, do świata przed Programem, aby pokazać, jak to wszystko się rozpoczęło... 


Siedemnastoletnia Quinlan McKee od lat pracuje jako specjalny rodzaj terapeuty - niesie pocieszenie rodzinom zmarłych nastolatków poprzez wcielanie się w rolę tych, którzy niedawno odeszli. Nosi ich ubrania, czesze się i maluje, aby wyglądać jak oni, jak również przejmuje ich zachowania oraz tonację głosu. Czasami zapomina, które wspomnienia należą do niej, a które do zmarłych, których odgrywa. Jednak dopóki nie angażuje się emocjonalnie, nic jej nie grozi. Quinn trudno jednak o tym pamiętać, odkąd stała się Cataliną Barnes i między nią, a chłopakiem zmarłej dziewczyny pojawiają się prawdziwe uczucia. Jednak to nie jedyny jej problem; ma przeczucie, że wszyscy coś przed nią ukrywają i ma to związek ze sposobem, w jaki zginęła Catalina...


Nie ukrywam, że trochę bałam się lektury "Remedium". Ku mojemu smutkowi "Program" okazał się jedną z tych serii, które zawsze chciałam przeczytać z powodu ich popularności za granicą, a niekoniecznie były to tak dobre książki, jak można by się spodziewać - choć przy pierwszym tomie naprawdę wierzyłam w tę historię, ponieważ "Plaga samobójców" była inna oraz interesująca, ale z "Kuracją samobójców" miałam bardzo bolesną przeprawę. Jednak zaryzykowałam i zdecydowałam się przeczytać "Remedium" i nie żałuję!

Autorka porusza w książce niezwykle interesującą tematykę - jeżeli lubicie powieści psychologiczne, to nie będziecie zawiedzeni, bowiem główna bohaterka jest... sobowtórem. Wciela się w niedawno zmarłe osoby, aby ich bliscy mogli się odpowiednio pożegnać. Brzmi strasznie ciekawie, prawda? Przez całą książkę próbowałam zdecydować, czy to mogłoby przejść, aby ktoś odgrywał zmarłego i przykładowo jego rodzice mogli przeprosić, uzyskać wybaczenie, powiedzieć to, czego nie mieli odwagi lub czasu wyznać wcześniej... Ciężki temat, ale jakże interesujący! I ku mojemu zaskoczeniu, autorka całkiem zgrabnie nie tylko to obmyśliła, ale i opisała. I to moim zdaniem, mimo wad tej serii, na pewno wyróżnia "Program" na tyle innych dystopii.

Quinlan McKee (za każdym razem trochę mnie śmieszy to połączenie) jest o wiele bardziej wyrazistą bohaterką niż Solane i naprawdę dobrze mi się czytało "Remedium", choć ze stylem autorki miałam już swoje problemy, szczególnie w czasie czytania "Kuracji samobójców", ale widzę, że Suzanne Young potrafi pisać w sposób, który jest przyjemny i gdy fabuła już wciągnie czytelnika do świata Programu, to nie będzie z niego co chwilę wytrącany irytującym stylem narracji. 

Tytuł oryginału: The Remedy
Seria: Program
Tom: 0
Liczba stron: 430
Ocena: 7/10
Nie ma co ukrywać, że "Remedium" to jedna z najciekawszych książek, które miałam okazję ostatnio przeczytać. Tematyka na pewno jest nietypowa, a co dopiero wykonanie. I najgorsze jest to, że wcale nie jest to taka niemożliwa wizja przyszłości i dzięki temu dystopijna wersja świata wymyślona przez Suzanne Young nabrała trochę więcej realności. Jednak do zamknięcia tej historii czegoś zabrakło i jak się okazało, jest ku temu powód!

"Remedium" to nie koniec serii "Program"! Choć po przeczytaniu ostatniej strony tak sądziłam, to jednak potem pomyślałam o tym, że przecież Quinn nie odnalazła wszystkich odpowiedzi i dopiero wyruszyła w podróż, aby odkryć prawdę o tym, co stało się w małym miasteczku, do którego trafiła wykonując ostatnie zlecenie. Małe badania wykazały, że kwietniu tego roku za granicą wyszła druga część historii Quinlan McKee (zatytułowana The Epidemic), która ma blisko czterysta stron. To nie jest więc koniec tej historii i wydaje mi się, że autorka w końcu zamierza dać czytelnikom odpowiedzi na wszystkie naglące pytania.


"Remedium" to dla mnie najlepsza część z serii "Program", choć jest to prequel tej historii, tom zero. Główna bohaterka jest o wiele ciekawszym narratorem, niż Solane, a czytelnik ma o wiele lepszy wgląd w społeczeństwo przyszłości, świat tuż na krawędzi, tuż przed Programem. Z tego powodu chętnie przyjrzę się drugiej części historii Quinn.
Podziel się
Cześć! Witam Was w (kolejnym) nowym cyklu postów na blogu! Od jakiegoś czasu prowadzę bloga na tumblr'ze, na który wrzucam cytaty z książek, które przeczytałam, a czasami seriali bądź filmów. Przy okazji serdecznie zachęcam Was do zaobserwowania Nicole's quote :) Zainspirowana podobnym postem na innym blogu, stwierdziłam, że chciałabym spróbować tego u siebie i pokazać Wam swoje ulubione cytaty z książek przeczytanych w kwietniu. 

Dzisiejsza forma posta jest prototypowa. Jeszcze muszę popróbować ze stylem i wyglądem, tj. zobaczę, czy będzie mi się chciało :D







 





 Jeden z najpiękniejszych cytatów o bibliotece ♥




Jaki cytat ostatnio szczególnie przypadł Wam do gustu?
Podziel się
Premiera: 20 maja 2016 r.| Czas trwania: 2 godz. 23 min.
Mam ogromny sentyment do X-menów. Od nich właściwie zaczęła się moja przygoda z ekranizacjami komiksów i Marvelem. Ogólnie to leżę, jeżeli chodzi o "klasyczne" filmy, czyli te, który każdy widział (lub powinien obejrzeć) i doskonale zna. Jednak dawno temu obejrzałam jednym tchem oryginalną trylogię, a potem wspaniałą "Pierwszą klasę" i  dzisiaj siedząc w kinie zrozumiałam, że to właśnie X-meni są moją ulubioną serią Marvela.

Poniżej znajdziecie spoilery. Jednak naprawdę się starałam, żeby po prostu wszystkiego nie opisać, więc przed obejrzeniem filmu, czytacie na własną odpowiedzialność.
Ach, post jest ubogi w gify, bo na razie są dostępne tylko trailery. Jeżeli kiedyś mi się będzie chciało, to uzupełnię go gifami, które siedziały mi w głowie w czasie pisania. 

Początek filmu i trafiamy do... Polski, Pruszków (macha do eM). Ludzie w kinie dziwnie się na mnie patrzyli, gdy śmiałam się w przecież nieśmiesznych momentach, ale wiecie, Michael Fassbender GADA PO POLSKU i jest w tym taki uroczy! Miałam niezły ubaw, a potem łzy w oczach i w myślach stos dla scenarzysty i reżysera za to, co zrobili Erikowi. Erik, jestem przy Tobie całym sercem. I dlaczego to go spotkało? Pewnie, świętym nie jest, swoje w przeszłości zrobił, ale jedyne co teraz zrobił... Jedyne co zrobił, to uratował komuś życie. Zachował się dobrze, jak bohater. I co? Szybko moje chichotanie zamieniło się w łzy. Gdzie mój miotacz ognia, stos czeka!
:( :( :( :( :(
Jak już jesteśmy przy Eriku, to relacja Erika i Charlesa jest taka... intensywna. Prawdziwy bromance. Tym bardziej, że tak jakby, są po przeciwnych stronach barykady, jednak mój piękny Charles wciąż walczy o duszę swojego przyjaciela. Bardzo mi to przypomniało relację serialowego Willa i Hannibala, a jednocześnie było zupełnie inne z powodu różnych charakterów. Niezwykle przyjemnie ogląda się razem na ekranie Michaela Fassbendera i Jamesa McAvoy. Zwłaszcza w kulminacyjnym momencie filmu, gdy Magneto dosłownie stawia X na drodze do Charlesa. Przyślijcie pomoc, utonę w swoich emocjach. Kiedy to ja mogę się wybrać do kina ponownie...

Intensywne spojrzenia między Michelem, a Jamesem, wymagają oczywiście rozwinięcia wątku tego drugiego. Włosy Jamesa McAvovy w końcu wyglądają pięknie (większość filmu), nie musicie dziękować! James po prostu mnie rozczulił w "Pierwszej klasie", dlatego ciężko było mi oglądać go takiego zaniedbanego w "Przeszłości, która nadejdzie". Jednak James wygląda teraz zjawiskowo! No dopóki miał włosy. :P W ogóle Charles był taki uroczy w tym filmie! Do akcji ponownie wkracza Moira i jego zachowanie przy agentce CSI... Można pochichotać!

Quicksilver jednak zdecydowanie zagarnia wszystkie wątki komediowe. Kocham. tego. chłopaka! Nawet pomimo, cholera wie czemu, posiadaniu szarych włosów. Evan Peters dostał kolejną dużą scenę, w której mógł zaprezentować swoje umiejętności aktorskie, a twórcy efekty specjalne i bardzo przyjemnie obserwowało się go na ekranie, choć też w niektórych momentach miałam wrażenie, że wyszło to zbyt sztucznie? Sposób w jaki wyginało się jego ciało, sama nie wiem, scena z Akademii była momentami bardzo przekonująca, a innymi raziły efekty specjalne. Dobrze, że Akademię szybko postawiono na nogi, choć też mam wrażenie, że ta scena na końcu wyszła... głupio.
Wszystkie gify z tumblr.com
Co prowadzi nas do Jean Grey, w której rolę wcieliła się Sophie Turner, co nie trudno było nie zauważyć... Obecność gwiazdy "Gry o Tron" była bardzo wyszczególniana w trailerach, a ja choć samą postać lubię, to za aktorką średnio przepadam. Sansa większość czasu zdecydowanie mnie nie przekonywała, Sophie ma specyficzną intonację głosu i spierałabym się o jej talent aktorski. A dostała taką genialną rolę! Trochę mnie to boli. 

Swoją drogą baaardzo ciekawa scena między nią, a Wolverinem, który pojawia się w filmie na kilka chwil. Ja już miałam w głowie post zatytułowany "Stop Wolverinowi w X-menach", gdy zobaczyłam go w trailerze, jednak on tylko zrobił masakrę i zniknął, choć oczywiście trailer sugerował coś innego. I ten moment, gdy Jean i Wolverine spotykają się po raz pierwszy... Wyglądało to bardzo creepy, bo Sophie wygląda na nastolatkę, którą gra, a Hugh Jackman z każdym filmem wygląda gorzej. 

Wypadałoby w końcu powiedzieć coś o głównym wątku trzeciej części X-menów, czyli tytułowym Apocalypse. Hmm, dla mnie skojarzył się on z Ultronem z "Avengersów". Wydawał się straszniejszy z trailera i oczywiście miał przerażającą wizję, misję do wypełnienia, która doprowadziła do wielkiej rozróby na niespotykaną do tej pory skalę. Efekty specjalne w filmie są naprawdę niesamowite. Zwłaszcza początek filmu w Egipcie, który opływał patosem, jednak potem podziwiałam wszystko z zapartym tchem (opłacało się kupić nowe okulary!)  i zaczynałam rozumieć gdzie giną te miliony przy produkcji filmu. Swoją drogą, to bardzo fajne, że Marvel na końcu zawsze dodaje, ilu osobom zapewnił pracę dany film!

Wracając do Apocalypse. Świetny początek, z nowymi intrygującymi mutantami, ach poczułam ochotę, aby poznać ten świat jeszcze lepiej od komiksowej strony, tyle czaderskich postaci czeka na odkrycie! Trochę przerażająca jest świadomość, że Apocalypse mógł jeszcze przez wiele lat pozostać w uśpieniu, gdyby nie jedna osoba... Auć, właśnie nieświadomie wywołałaś koniec świata, gratuluję!

Apocalypse po przebudzenia szuka kolejnych zwolenników i również z niemałym zainteresowaniem obserwowałam podróżowanie po świecie i poznawanie nowych mutantów. Jednak potem mocno się zbuntowałam, gdy zobaczyłam, jak wygląda  Psylocke, a właściwie jak wygląda jej strój, ponieważ dziewczyna biegała z udziskami na wierzchu, co wygląda dziwnie, przy całej reszcie bohaterów i z jednej strony - super, trzymają się bardziej wyobrażenia komiksowego, ale jak tak wszyscy stali na tych skałach, wyglądając dumnie, buntowniczo i groźnie (paaatos) i ona w tych paseczkach na udach... 

Tak więc, jeżeli chodzi o nowego, złego, to szału nie ma. Apocalypse robi rozróbę, niektóre momenty są naprawdę mocne, jak jego telepatyczne spotkanie z Charlesem (*puszcza oko do fanów Supernatural*), ale poza tym, to naprawdę bardziej się emocjonowałam relacjami bohaterów, a nawet strojem Psylocke. Choooć, kulminacyjny moment jest niesamowicie dobry! Apocalypse jest niepokonany i ABSOLUTNIE GENIALNA SCENA WALKI Z CHARLESEM, GO LOVE!, ekhm, widz ledwo rozpala w sobie nadzieję, gdy kolejne próby pokonania Apocalypse spływają na niczym, jednak Charles miał rację: nie jest sam. 

Mam jeden problem z tym filmem. I właściwie ciężko go wyjaśnić. Zacznijmy od traileru, który według mnie sugerował bardziej złożony rozwój akcji, który zawierał między innymi wyraźną sugestię, że nowi X-meni będą szkoleni do walki przez Raven / Mystique. A się okazało, że większość tego zostało wycięte z ostatnich minut filmu, PO całej rozróbie. Ja wiem, że zwiastuny kłamią, ale bez przesady, żeby znalazła się w nich OSTATNIA scena z filmu. Aż specjalnie obejrzałam jeszcze raz wszystkie trailery, zdziercy, budują inny obraz akcji. Jednak to nie to jest moim problemem.

"X-men: Przeszłość, która nadejdzie" był... niesamowicie złożonym filmem. Po prostu od pierwszej do ostatniej sceny siedziało się jak na szpilkach, mimo że była to piąta rano. Pierwszy film był fajnym wprowadzeniem, drugi to wyższa, jeżeli nie najwyższa szkoła jazdy, naprawdę ogromna wielowątkowość, a trzecia część... zabrakło jej tej złożoności. Z jednej strony było tutaj naprawdę dużo wątków, Raven, Xavier, rodzina Magneto, Quicksilver, szkoła itd., ale po "Przeszłości, która nadejdzie" wydawało mi się, że poprzeczka została postawiona za wysoko. I "Apocalypse" byłoby naprawdę genialnym filmem w całości, ale zabrało jej tego czegoś, aby rzucić kolejnym filmom jeszcze większe wyzwanie, zwłaszcza że chodziły plotki o przedstawieniu zupełnie nowej wersji historii Jean/Fenixa i zdecydowanie coś jest na rzeczy.

Ach, scena po napisach! Słaba. Mam już tego serdecznie dość. Naprawdę nie ma innych X-menów?!

Podsumowując, w kinie bawiłam świetnie, jeszcze lepiej niż na trzeciej części Kapitana Ameryki. Film budzi wiele emocji, ale o wiele więcej ma to związek z bohaterami i ich relacjami, niż tytułową postacią. 
Podziel się
Tytuł oryginału: The Witch Hunter
Seria: Łowczyni
Tom: 1
Liczba stron: 396
Ocena: 7/10
Dla fanów: Zwiadowców, Ricka
Riordana
Ostatnio przeżywałam mały kryzys czytelniczy i nie potrafiłam zabrać się za żadną książkę. Wiedziałam oczywiście, że po prostu muszę trafić na książkę, która rozpali we mnie ochotę na jeszcze więcej podobnych historii i wtedy trafiłam na "Łowczynię"... To była książka, której potrzebowałam!

Elizabeth Grey jest w doborowej jednostce królewskich łowców czarownic i jest najlepsza w swojej robocie. Poprzysięgła doprowadzić do zniszczenia magii w Anglii i jej wierna swoim ideałom. Jednak ku zaskoczeniu wszystkich, a najbardziej jej, sama zostaje oskarżona o posługiwanie się czarami i skazana na śmierć na stosie. Na ratunek jej przybywa najbardziej poszukiwany oraz najpotężniejszy mag w królestwie - Nicholas Perevil. Proponuje jej wolność w zamian za jej pomoc w złamaniu klątwy. Elizabeth trafia do nowego świata magii, duchów i piratów, gdzie jej przeszłość może się okazać dla niej bardziej niebezpieczna niż ciążący na niej wyrok śmierci...

"Łowczyni" to dobra książka i myślę, że autorka mogłaby stworzyć z tej historii coś wybitnego w swoim gatunku, gdyby tylko... zdecydowała się, w którą stronę chcę iść. To książka dla młodszej młodzieży, czy młodych dorosłych? Bohaterka jest dorosłą, doświadczoną wojowniczką oraz zabójczynią, czy nieśmiałą 16-letnią dziewczyną? Virginia Boecker nie umiała wybrać. 

Z jednej strony autorka stworzyła bardzo niebezpieczny i wciągający świat: pełen magii, brutalności, dorosłych tematów. Z drugiej przeczyła sama sobie chcąc nadać 16-letniej dziewczynie cechy oraz doświadczenie dorosłej kobiety, co tworzyło czasami nielogiczności czy brak pewnej chronologii w fabule. Podobną sytuację zaobserwowałam w "W ramionach gwiazd", gdzie Tarver zaczął (!) szkolenie wojskowe w wieku 16 lat, a dwa lata później zdążył już niejednokrotnie dowodzić własnym oddziałem i odznaczyć się pod tym punktem. Tak samo od początków szkolenia Elizabeth minęły tylko trzy lata, a dziewczyna rzuca testy w stylu "minęły lata, zanim zapomniałam o widzianej po raz pierwszy egzekucji" itd. Trochę to nieścisłe. 

Z drugiej strony w książce jest bardzo delikatny oraz uroczy wątek miłosny, który nie za bardzo pasował do realiów tego świata (oraz bohaterki, która swoje ma niestety za sobą), choć nie ma co ukrywać, że to jedna z tych historii, gdy czytelnikowi skręcają się wnętrzności z potrzeby, aby akcja ruszyła w końcu do przodu i bohaterowie się pocałowali. Lubię to uczucie!

"Nie wiem, co będzie. Nadal nie jestem pewna, kim jestem ani kim się stanę. Ale uśmiecham się do niego i myślę, że na razie spróbuję być po prostu dziewczyną.
I może tyle mi wystarczy."

Autorka w ogóle w interesujący sposób podeszła do relacji damsko-męskich w "Łowczyni" i trzeba powiedzieć, że one wyszły jej po pierwsze najciekawiej, a po drugie o wiele bardziej emocjonująco, niż relacje Elizabeth z innymi osobami, gdzie wypadło to raczej bardzo młodzieżowo, żeby nie powiedzieć , że wygładzono je w ten charakterystyczny sposób, znany z literatury dziecięcej. Relacja Elizabeth z Calebem jest za to naprawdę dająca do myślenia, jeżeli chodzi o pewien szczególny rodzaj więzi.

Opinia tłumacza dodatkowo zachęca! :)
Kliknij, aby powiększyć.
"Łowczyni" to świetny przykład na to, że nie można mieć wszystkiego w jednej książce! Trzeba się zdecydować na jedną wersję, a moim zdaniem sprawę załatwiłoby, gdyby bohaterowie mieli po prostu parę lat więcej. Wtedy wszystkie elementy fabuły byłby bardziej spójne! Choć i tak nie przeszkadzało mi to w wczuciu się w historię i przeczytaniu książki właściwie w kilka godzin. Naprawdę świetnie się bawiłam! Mimo częstej powagi sytuacji, to Elizabeth jest zadziorną, zabawną narratorką. 

Szczególnie końcówka "Łowczyni" bardzo mi się spodobała. Nie mogę uchwycić skojarzenia, ale widziałam wszystko przed oczami, jakbym sama tam była. Czy to prawda, czy to iluzja? Ubywało stron, kulminacyjny moment powieści coraz bardziej się zbliżał i okazało się, że był warty czekania do ostatniej chwili!

"Przeszłości nie da się zmienić. Z drugiej strony, nie da się również przewidzieć przyszłości. To, co zrobisz, kim zechcesz zostać, zależy wyłącznie od ciebie. I jak zawsze powtarzam, nic nie jest nieziemne."

"Łowczyni" to zabawna, wciągająca książka, którą czytało mi się niesamowicie szybko oraz przyjemnie. Nie mogę się doczekać kolejnych tomów tej historii, ponieważ jestem pewna, że z radością powrócę do zadziornej narracji Elizabeth i jej kolejnych przygód.
Podziel się
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

O mnie

Blogerka. Studentka. Mieszkanka Berlina. Whovian. Slytherin. Cheerleaderka Riordana.
Dowiedz się więcej

“Reading is one of the joys of life, and once you begin, you can't stop, and you've got so many stories to look forward to.”

Benedict Cumberbatch

Znajdź mnie

  • Facebook
  • Instagram
  • Tumblr
  • Youtube

Kontakt

Dowiedz się więcej

Niedługo na blogu

Moja kolekcja Funko popów
Moja przygoda ze Skupszopem
Unboxing ostatniego World of Wizardry
Rick Riordan prezentuje
King of Scars

Polecane

  • W jakiej kolejności czytać książki Ricka Riordana?
    Książki Ricka Riordana są obecne w moim życiu od ponad siedmiu lat. Bez nich prawdopodobnie nie byłoby tego bloga. Zaczęłam czytać se...
  • Streszczenie: Złodziej Pioruna - Rick Riordan
    Cześć, tu Percy. Zostałem przekupiony niebieskimi pączkami, więc oto przybywam, aby powrócić do korzeni i opowiedzieć Wam o początkach mo...
  • Najciekawsze wydania Harry'ego Pottera
    Wygląd książki jest bardzo ważny, choć zapytani o to, mówimy, że nie można oceniać książki po okładce, zwłaszcza gdy bronimy ulubionej powi...
  • Streszczenie "Harry'ego Pottera i przeklętego dziecka" 1/2
    Witam! Wasze piękne oczka Was nie mylą. Poniżej znajdziecie streszczenie pierwszej części scenariusza fan fiction zatytułowanego "...
  • Trudno dostępne książki i ich wznowienia
    Cześć! Życie jest piękne i proste, gdy czyta się głównie świeżutkie premiery książkowe - są dostępne na wyciągnięcie ręki i to w wielu f...
  • W jakiej kolejności czytać książki Philippy Gregory?
    Philippa Gregory to obecnie jedna z najpopularniejszych autorek beletrystyki historycznej (choć pisze również książki czysto historyczn...
  • Szkoła w Niemczech
    Budynek A Dzisiaj będzie trochę inaczej, bardziej prywatnie(?), ponieważ na Waszą prośbę opowiem Wam trochę o mojej szkole, jak to wszys...
  • Książka, a film - trylogia "Więzień labiryntu"
    Ekranizacja „Więźnia labiryntu” ma swoich fanów i przeciwników. Mi oraz mojej siostrze filmy się podobały (jej chyba jeszcze bardziej niż...
  • Trylogia Grisza - nowelki oraz dodatki
    Amerykańscy autorzy uwielbiają pisać nowelki, czy półtomy do swoich serii - to najlepszy sposób, aby pokazać historię z nowej strony,...
  • Rewatch Gry o Tron przed premierą ostatniego sezonu!
    2019 rok. Luty. Zostały tylko dwa miesiące do premiery ósmego, ostatniego sezonu Gry o Tron. Napięcie powoli wzrasta, a do sieci przecie...

Archiwum

  • ►  2019 (3)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2018 (17)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (3)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2017 (42)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (5)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (3)
    • ►  lutego (8)
    • ►  stycznia (8)
  • ▼  2016 (120)
    • ►  grudnia (9)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (6)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (8)
    • ►  czerwca (8)
    • ▼  maja (12)
      • Gen atlantydzki - A. G. Riddle
      • Największe wpadki 2015/2016 roku - okładki
      • Reguła myśli - James Dashner
      • Apollo i boskie próby. Ukryta wyrocznia - Rick Rio...
      • Remedium - Suzanne Young
      • Najlepsze cytaty z marca, kwietnia i maja
      • Przedpremierowo: X-men: Apocalypse (spoilery)
      • Łowczyni - Virginia Boecker
      • Zdrada - Marie Rutkoski
      • Zdobycze książkowe - kwiecień 2016 r.
      • Premierowo: Słodka zemsta - Sara Shepard
      • Przedpremierowo: Aż po grób - Sara Shepard
    • ►  kwietnia (11)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (13)
    • ►  stycznia (17)
  • ►  2015 (161)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (11)
    • ►  października (10)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (13)
    • ►  czerwca (15)
    • ►  maja (18)
    • ►  kwietnia (18)
    • ►  marca (18)
    • ►  lutego (18)
    • ►  stycznia (20)
  • ►  2014 (266)
    • ►  grudnia (19)
    • ►  listopada (23)
    • ►  października (26)
    • ►  września (17)
    • ►  sierpnia (21)
    • ►  lipca (20)
    • ►  czerwca (23)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (23)
    • ►  marca (26)
    • ►  lutego (28)
    • ►  stycznia (28)
  • ►  2013 (270)
    • ►  grudnia (23)
    • ►  listopada (19)
    • ►  października (23)
    • ►  września (21)
    • ►  sierpnia (21)
    • ►  lipca (20)
    • ►  czerwca (22)
    • ►  maja (29)
    • ►  kwietnia (22)
    • ►  marca (31)
    • ►  lutego (20)
    • ►  stycznia (19)
  • ►  2012 (135)
    • ►  grudnia (11)
    • ►  listopada (12)
    • ►  października (15)
    • ►  września (12)
    • ►  sierpnia (12)
    • ►  lipca (11)
    • ►  czerwca (15)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (12)
    • ►  marca (11)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (3)

Ulubione

  • Mirabelka
    Moje ulubione programy sezonu 2022/2023
    1 dzień temu
  • Gosiarella
    Horrory dla nastolatków
    2 tygodnie temu
  • Patrycja W.
    Wyzwanie filmowe na 2023
    2 miesiące temu
  • eM
    Zagraniczne zapowiedzi: czerwiec, lipiec 2022
    8 miesięcy temu
  • Korvo
    Premiera: Mindf*ck - Christopher Wylie
    2 lata temu
  • Patrycja
    Tajemnice "Lasu na granicy światów" Holly Black [Premiera]
    2 lata temu
  • Blair Blake
    Na skraju złowrogiego Boru, albo Wybrana Naomi Novik
    3 lata temu
  • Abigail
    Kryminał kulinarno-muzyczny
    3 lata temu
  • Harry Potter Kolekcja
    Regulamin konkursu "Twój Simon"
    4 lata temu
  • Julia
    Małe rzeczy, bez których sobie nie radzę
    6 lat temu
  • Alicja
    Lair of Dreams
    7 lat temu
  • Wydawnictwo Jaguar
    Cena sztywna jak trup
    7 lat temu
Pokaż 5 Pokaż wszystko

Deviantart

Dziękuję za zrobienie pięknego logo!
Wszystkie komentarze zawierające linki są moderowane.

Obsługiwane przez usługę Blogger.

WAŻNE

Wszystkie opinie i recenzje zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa i nie wyrażam zgody nakopiowanie całości lub ich fragmentów bez mojej wiedzy i zgody (na podstawie Dz.U.1994 nr 24 poz. 83, Ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych).

Licznik odwiedzin

Obserwatorzy

Copyright © 2012 Sophie & Bucherwelt