Sophie & Bucherwelt
  • Strona główna
  • O mnie
  • Współpraca
  • Recenzje
    • Autorami
    • Tytułami
    • Filmów i seriali
  • Przeczytane
    • 2012-2017
    • 2018
  • Kolekcja Ricka Riordana
  • Różne
    • Zdobycze
    • Must have
    • Miesiąc z...
    • Jak zacząć blogować?
    • Oceny
Źródło: empik.com
"Czerwony smok" na swój sposób jest książką wybitną. Autor oferuje nam wspaniały psychologiczny portret tytułowego mordercy oraz Willa Grahama. Jednak dopiero w "Milczeniu owiec" mamy okazję poznać bliżej Hannibala na tyle... na ile sam nam pozwoli.

Clarice Starling jest młodą adeptką FBI, która zostaje poproszona o skonsultowanie się z Doctorem Hannibalem Lecterem, w związku z nowym postrachem Ameryki, mordercą, który  porywa, morduje i obdziera ze skóry młode dziewczyny. Jednak nie jest on skłonny dzielić się informacjami za darmo... W zamian Clarice musi mu opowiedzieć o swojej przeszłości; rozpoczyna się niebezpieczna gra. Czy dzięki genialnej intuicji Lectera uda się wpaść na trop psychopaty, zanim ten zabije kolejną porwaną kobietę? A może Doctor wie o morderstwach więcej, niż chce ujawnić?

"Milczenie owiec" to swoisty ewenement. Rzadko w tego typu powieściach główną rolę dostaje kobieta, dlatego byłam coraz bardziej zdumiona z każdą stroną. Wyjątkowo czytając wszystkie tomy serii o Hannibalu, nie sięgałam po opisy, które niestety potrafią być bardzo zdradliwe; wolałam po prostu delektować się historią bez mniej lub bardziej ogólnego streszczenia fabuły. Dzięki temu "Milczeniu owiec" udało się mnie zaskoczyć, ponieważ jak powiedziałam, uznałam "Czerwonego smoka" za dość szowinistyczną książkę, gdzie kobiety były a) ofiarami, b) nie dbały o biedność biednego Willa, c) wspomniano je może w jednym zdaniu. Pojawiła się jednak pewna wątpliwość; Clarice Starling pojawia się bowiem w serialu (pod zmienionym imieniem) i tam nie przypadła mi do gustu. Tutaj na szczęście się tak nie stało. 

Ciekawostką jest, że Will Graham zostaje wspomniany w "Milczeniu owiec" tylko raz i jest to pożegnanie tego bohatera, ponieważ do końca serii nikt nawet nie wymówił jego nazwiska. Zastanawiałam się, czy tego żałuję, ponieważ przemawiał przeze mnie serial, jednak nie; książkowy Will nie spodobał mi się tak bardzo, jak ten w adaptacji. Akcja "Milczenia owiec" skupia się przede wszystkim na Clarice oraz Hannibalu, choć całkiem spora rola przypadła Jackowi Crawfordowi oraz Chiltonowi. Zostają oni jednak wszyscy przyćmieni, ponieważ Doctor Lecter zwyczajnie kradnie każdy moment, w którym się pojawia. Drapieżność i dostojność przebijała z każdego słowa oraz gestu Hannibala, co całkowicie zaczarowuje czytelnika. Tym większe brawa dla autora.

Akcja w "Milczeniu owiec" jest według mnie bardzo dobrze skonstruowana. Książki Harrisa są naprawdę życiowe w wielu aspektach, co czasami aż poraża, ponieważ widzimy pracę FBI za kulisami; poznajemy historię wielu osób, których najróżniejsze działania doprowadziły do obecnej chwili i problemów oraz demonów przeszłości, z jakimi muszą się rozprawić. Tytuł jest szalenie adekwatny. Napisałam już nie raz; wspomnę o tym ponownie, jestem pod ogromnym wrażeniem historii skonstruowanej przez autora.

"Milczenie owiec" okazało się być o wiele lepsze od "Czerwonego smoka". Jest to książka niebezpieczna; sposób, w jaki pochłania całkowicie myśli człowieka nie tylko na czas czytania, ale na długie tygodnie po nim, jest po prostu zniewalający. Zdecydowanie polecam! Z (jeszcze) całego serca!

weheartit.com
Ocena: 10/10.

PS. Miesiąc z Hannibalem zostaje przedłużony na czerwiec. :) Miałam ostatnio mały zastój, a tematów mam naprawdę mnóstwo; zostały mi jeszcze dwie książki, filmy, serial, którego drugi sezon właśnie się skończył... Będę też porównywać na pewno serial i książki, ponieważ uważam to za szalenie ciekawą adaptację. :)

Tytuł oryginału: The Silence of the Lambs
Seria: Dr Hannibal Lecter
Tom: 2/4
Liczba stron: 432
Podziel się

Muszę się przyznać do mojej małej słabości, którą mam od dziecka. Jako przedszkolak wiedziałam, że chcę być policjantką, co przełożyło się do zainteresowania pracą najróżniejszych wydziałów, tajnych organizacji oraz wojska, choć to ostatnie w znacznie mniejszym stopniu. Teraz oczywiście chcę i będę robić zupełnie coś innego, ale ta nutka zainteresowania wciąż we mnie pozostała. Byłam niezmiernie ciekawa, jak wyjdzie mi bliższe przyjrzenie się instytucji wojskowej... oczami innej kobiety.

"Jej Afganistan" jest powieścią napisaną w formie E-mailów, co miało jej nadać intymności. Listów już się w końcu nie pisze, gdy jest o wiele szybszy i bezpieczniejszy sposób kontaktu z bliskimi. Główną bohaterką jest Pani Kapral, która w ostatniej chwili załapała się na półroczny wyjazd do Afganistanu. Jest ona postacią fikcyjną, a jej historia jest zbitką opowieści wielu kobiet, które stacjonowały właśnie tam. Autorka napisała, że każdy żołnierz będzie od razu wiedział, że to nie mogło przydarzyć się jednej osobie, a ja przyznam, że nie miałam problemu z przyjęciem do wiadomości, że mogłoby tak być, ponieważ autorce udało się zgrabnie połączyć kolejne wiadomości, choć ciągle zastanawiam się, dlaczego nie mogło.

Nurtuje mnie również wspomniana wyżej intymność, ponieważ do pewnego momentu mogłam spokojnie powiedzieć, że zgadzam się, takie rzeczy napisałaby kobieta do swojego przyjaciela, ale przyszedł moment, kiedy ciężko było mi w to uwierzyć, choć rozumiałam też, że autorka chciała coś przekazać, a że już mieliśmy mailową formę, to musiała to zrobić w ten sposób. Trochę straciło to dla mnie na wiarygodności.

"Jej Afganistan" nie ma wielu stron, a jednak nie ma się tego wrażenia, że książkę czyta się szybko lub za wolno. Jest w sam raz, ponieważ historia przedstawiona na kolejnych kartkach absorbuje uwagę czytelnika. Do tego okładka mnie po prostu urzekła; pytania na okładce między innymi 'czy kobieta na wojnie się maluje?', zaciekawiły treścią, co dzisiaj nie często mi się zdarza, gdy biorę nieznaną powieść do ręki. Najprościej mówiąc "Jej Afganistan" jest ładnie wydaną książką z bardzo ciekawą treścią.

Lektura "Jej Afganistanu" to było naprawdę ciekawe doświadczenie, którego nie żałuję. Lubię poznawać nowe gatunki, a takiej książki jeszcze nie czytałam. Z tym większym zainteresowaniem odkrywałam najróżniejsze historie ukryte na kolejnych stronach. Zdecydowanie mogę polecić książkę osobom, które chciałyby poznać historię wojny oczami kobiety; zobaczyć, jak wygląda to od środka; co się robi w Afganistanie... Na te i inne pytanie znajdziecie tutaj odpowiedzi!

Ocena: 7/10.
Podziel się


W momencie, w którym wyszłam z hali krakowskich Targów Książki, wiedziałam, że zostanę stałą bywalczynią takich spotkań. :) Chociaż byłam tam tylko dzień... Jednak ta atmosfera jest po prostu niepowtarzalna! Uwielbiam obserwować ludzi, rozmawiać z osobami z wydawnictw na najróżniejsze tematy, zwyczajnie chodzić pomiędzy tyloooma książkami. Warszawskich Targów nie mogłam więc sobie odpuścić!

Początkowo planowałam, że pojadę na całe cztery dni. Ba! Zwolniłam się nawet ze szkoły, ale rodzice potem stwierdzili, że jednak nie. Tylko od piątku. #rodzice_zmienne_są. Mówią, że chodzi o szkołę, srutututu, a po prostu właśnie się przeprowadzam, co oznacza, że muszę się spakować i przewieść rzeczy; robię prawo jazdy; pracuję; koniec roku szkolnego is coming, więc ostatnie testy semestralne właśnie trwają. :) Jest to też pewne wytłumaczenie, dlaczego ostatnio rzadziej piszę.

Będę więc na Targach w piątek, sobotę i niedzielę. :) Jest tak dużo wystawców, że uda mi się się chyba obskoczyć wszystkich, choć nie planuję dużych książkowych zakupów. Wiem, co chciałabym kupić i lista ta wygląda następująco:
-Hannibal - Thomas Harris
-Hannibal. Początek - Thomas Harris
-Lek na śmierć - James Dashner
-Lśniące dziewczyny - Lauren Beukes
Co jeszcze się nawinie zobaczymy. :D Pewnie znów wydam za dużo pieniędzy i będę wracać z książkami pod pachą, ponieważ nie zmieszczą się do walizki. 

W między czasie wybieram się w piątek na maraton ENEMEF X-menów; smutam straszliwie, że puszczą Wolverine'a, ponieważ zasnęłam oglądając go na DVD także... :D A mogli puścić pierwszą część X-menów i tyle. Wszyscy byli by szczęśliwi. Poza tym w sobotę odbędzie się spotkanie blogerów. Na Facebookowym wydarzeniu znajdziecie szczegóły. A w niedzielę z eM oglądamy finał sezonu na ludzinę. Będzie smacznie.

Cieszyłam się na autografy, a tutaj... prawie nic. Jest kilku autorów, których kojarzę, ale nie czytałam książek/nie interesują mnie/nie lubię/nie posiadam książki/posiadam nie tą. Bardzo mnie denerwuje, jeżeli autorzy podpisują tylko i wyłącznie dany tytuł i trzeba go kupić. Tak więc w tym roku może skoczę do Kosika po autograf dla koleżanki, ale pewna nie jestem.

Teraz podstawowa rzecz. Jak rozpoznać Sophie? Sophie jest niskim zielono-brązowookim stworzeniem z kręconymi czarnymi włosami; obecnie krótkimi. Jednak spokojnie, Sophie da się rozpoznać na miejscu, ponieważ będzie miała urocze uszka myszki Mini, w których wygląda bardzo niewinnie; nie dajcie się jednak zwieść! W niedzielę będzie nosić koszulkę z biednym Willem i Hannibalem. W sobotę z pewną książką; gorącą premierą maja. W piątek... zobaczymy. Sophie ma mieć również podobno identyfikator, ponieważ można było zapisać się na akredytację dla blogerów, co jest uważam świetną sprawą! Może w tym roku będzie takie coś i na krakowskich Targach Książki? Trzymam kciuki!

Widzimy się więc na Targach! Kto z Was będzie?
Podziel się

W czasie oglądania filmu lub serialu, który powstał (albo ewentualnie bazuje) na podstawie książki rodzi się we mnie potrzeba jej przeczytania lub nabieram pewności, że nigdy nie sięgnę po pierwowzór, ponieważ wiem, że jest to historia absolutnie nie dla mnie. W przypadku "Hannibala", którego pochłonęłam bardzo szybko, apetyt na książki miałam ogromny, więc szybko zaczęłam czytać i zastanawiam się od tego czasu, jak to możliwe, że wcześniej nie miałam z nimi styczności.

Hannibal Lecter od kilku lat siedzi zamknięty w szpitalu psychiatrycznym. Will miał nadzieję, że porzucił pracę dla FBI na stałe, jednak Jack Crawford prosi go ponownie o pomoc, gdy dochodzi do serii brutalnych morderstw całych rodzin. Will jest najlepszy i oboje zdają sobie z tego sprawę. Jednak zadanie jest niebezpieczne, a morderca całkowicie nieprzewidywalny. Może im pomóc Doctor Lecter. Oczywiście... jeżeli będzie chciał.

Serial "Hannibal" bazuje tylko na charakterach z serii książek autorstwa Harrisa, co wydawało mi się świetnym rozwiązaniem. Okazuje się, że można napisać świetną książkę i zrobić równie dobrą adaptację. Nie przeszkadzało mi zupełnie, że patrzę na bohaterów przez pryzmat serialu, ponieważ tym bardziej nabrali dla mnie realności. Poznawałam ich teraz po prostu od innej strony, a narracja trzecioosobowa była w tym bardzo pomocna. Muszę powiedzieć, że styl pisania Thomasa Harrisa nieustannie nasuwał mi skojarzenia do książek Dana Browna. Moim zdaniem obaj panowie piszą bardzo podobnie. Wyczuwa się w tym pewną drapieżność i majestat, jak w samym Hannibalu. Jedyna rzecz, na której polegają, to nieudolne próby wprowadzenia wątków erotycznych, które można powiedzieć, są już na porządku dziennym w książkach dla starszych czytelników. Tak, jak Brown próbował zawsze "przemycić" coś na koniec swoich książek, tak przy Harrisie wypadało to tak samo sztucznie.

"Czerwony smok" rozczarował mnie pod dwoma względami. Na początku akcji dowiadujemy się, że Hannibal siedzi w szpitalu psychiatrycznym. Oczywistą oczywistością jest dla mnie fakt, że w trakcie książki zostanie wyjaśnione, jak się tam znalazł. Jak wyglądało śledztwo; jak bardzo policja czuła się zamotana i bezradna i jak Will w końcu go złapał prawie tracąc przy tym życie. Okazało się, że sama dopisałam sobie historię, ponieważ nic takiego się nie pojawiło. Nie wpadałam jednak w panikę, ponieważ są w końcu trzy kolejne książki, więc na pewno tam to opisano; nawet krótko, ale coś będzie. Niestety okazuje się, że nie ma, a im dalej kolejne tomy szły w czasie,  tym bardziej wspominanie o tym w ogóle nie pasowało do fabuły. Jestem rozczarowana straszliwie, ponieważ kilka zdań rzuconym mimochodem w ogóle mnie nie zaspokaja, a do tego wyjaśnienie, jak Will to zrobił... jest również dość słabe. Przynajmniej w moim mniemaniu, ponieważ dosłownie uszło ze mnie powietrze, gdy przeczytałam to jedno z jakiś pięciu zdań na temat schwytania Hannibala.

Thomas Harris znakomicie potrafi oddać psychikę ludzi. Hannibala dosłownie ledwo 'liznęliśmy' w tym tomie, ale za to dogłębnie poznaliśmy Willa oraz Szczerbatą Lalę aka Czerwonego Smoka, czyli naszego zabójcę. Przyznam się, że takie ułożenie fabuły, że znamy tożsamość mordercy już w połowie i poznajemy jego historię, jak najbardziej mi odpowiada. Książka wcale nie traci na tym, ani napięcie nie opada. Łatwiej jest za to wszystko zrozumieć i nabrać odpowiedniej perspektywy. 

"Czerwony smok" jest według mnie najsłabszą książką z serii o Hannibalu Lecterze, choć wciąż bardzo dobrą. Zwyczajnie postać mordercy będącego głównym wątkiem zainteresowała mnie o wiele mniej niż Doctor Lecter, który wybijał się na pierwszy plan w każdej scenie, w której się pojawił. Im więcej szczegółów się pojawiało, tym bardziej był intrygujący, a sprawa przedstawiona w książce odbiegała od niego, więc była dla mnie trochę takim zapychaczem. 

Ocena: 8/10.

Tytuł oryginału: Red Dragon
Seria: Hannibal Lecter
Tom: 1/4
Liczba stron: 448
Gatunek: Thriller psychologiczny
Wydawca: Albatros

PS. Okładka jest taka okropna. :C
PS. 2. Twórca "Hannibala" twierdzi, że sezon 5 ma być w całości oparty na "Czerwonym smoku". Oczywiście, jeżeli tyle będzie.

Zapraszam wszystkich do wzięcia udziału w konkursie. :)
Podziel się
Wprowadzamy nową, małą zasadę na blogu. :) W każdym kwartale odbędzie się jakiś konkurs! Co Wy na to? :) Zaczniemy już teraz! Zapraszam serdecznie do brania udziału. :)

Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jest właścicielka bloga "Książki są zwierciadłem duszy..." znajdującego się pod adresem http://bucherwelt.blogspot.com/.
2. Konkurs trwa od 15 maja (dzisiaj) do 31 maja 2014 r. do północy. Wszelkie późniejsze zgłoszenia nie będą brane pod uwagę.
3. Wyniki zostaną ogłoszone w przeciągu 7 dni od zakończenia konkursu.
4. Sponsorem nagród w konkursie o wartości 58,90 zł (słownie pięćdziesiąt osiem złoty dziewięćdziesiąt groszy) jest Wydawnictwo DREAMS., któremu pięknie za to dziękuję. Nagrodami są nowe egzemplarze książek "W roku skorpiona"(jedna sztuka) autorstwa Pfeiffer Isabell oraz "Sny "(jedna sztuka) autorstwa Janusza Koryla.
5. Zasady konkursu:
a) w czasie wyszczególnionym w punkcie 2 należy napisać w komentarzu (lub wysyłając do mnie E-maila) odpowiedź na podane poniżej zadanie konkursowe;
b) w konkursie mogą brać osoby zamieszkałe na terenie Polski i Niemiec;
c) wraz z zgłoszeniem proszę o napisanie adresu e-mail;
d) jeżeli ktoś posiada konto na Facebooku prosiłabym o polubienie fanpage'u wydawnictwa Dreams, oraz mojego Bucherwelt(oba są podlinkowane);
e) jeżeli posiadacie blog/fanpage byłabym wdzięczna za podlinkowanie konkursu.
6. Zadanie konkursowe:
Namów mnie do obejrzenia jakiegoś ciekawego filmu (najlepiej takiego, o którym nie pisałam na blogu). Możecie podać 6 powodów, jak ja w poprzednim poście lub zwyczajnie dodać 6 zdjęć... Bądźcie kreatywni!
7. Prawo do składania reklamacji, w zakresie niezgodności przeprowadzenia konkursu z regulaminem, służy każdemu uczestnikowi w ciągu 7 dni od daty wyłonienia laureata. Można je zgłaszać na mojego maila: nicole.k@poczta.onet.pl.
8. Zastrzegam sobie prawo do zmiany regulaminu w dowolnym momencie, o czym uczestnicy konkursu zostaną poinformowani.

Zwycięzca zgarnia wszystko!!!

ZWYCIĘZCA ZOSTAŁ WYBRANY!!! Jest nim Woojteek. Dziękuję wszystkim za udział i wspaniałe odpowiedzi. :) 
Podziel się
Źródło: weheartit.com
Typowa sytuacja z życia; właśnie przeczytaliście cudowną książkę lub obejrzeliście wspaniały film/serial. Dobrymi rzeczami trzeba się dzielić, więc rozpoczynacie kampanię mającą na celu zachęcenie jak największej ilości osób, żeby najprościej mówiąc psychofaniły razem z Wami. Jednak jak to zrobić? Jak dobrać odpowiednio słowa/zdjęcia, aby nasz "cel" poczuł się zachęcony, jak nigdy w życiu? Jest to niesamowicie trudne zadanie, jednak trzeba próbować! Oto więc moje zachęty dla osób, które waha się, czy warto zacząć oglądać sezon na ludzinę aka "Hannibala"!

1. Gabinet Hannibala
jw.
Myślę, że każdy poczuł to samo na widok tych wszystkich książek.

2. Wspieranie Willa w biedności
jw.
Biedny Will jest biedny. Mniej gdy ma pieski oraz widzów, którzy mu współczują. Nie bądźcie bezduszni, pomóżcie Willowi!

3. Sophie podobno jest podobna do Abigail (a Abigail jest super!!! Sophie też. ^^)
jw.

4. Hannibal w swetrze
jw.
*hardly breathing*

5. Takie sceny naprawdę są w odcinku!
jw.
Link do filmiku: http://www.video.tt/watch_video.php?v=zeBhx0SNn od 41:35. Nie ważne co mówią! Patrzcie, co robią!!! *so much feels*

6. JEST STRASZNIE. BARDZO.
jw.
Stacja mówi, żeby LEPIEJ nie oglądać "Hannibala", ponieważ jest zbyt straszny dla Was. Rzuca Wam wyzwanie!?
jw.

Niechciane efekty uboczne:
-Zakres słownictwa zmniejsza się do wyrażeń: biedny Will jest biedny; somebody please help Will (not you Hannibal); sezon na ludzinę.
-Zaczynają Was anormalnie śmieszyć kanibalistyczne żarciki.
-Pisanie listów z prośbą o pomoc do rządu Stanów Zjednoczonych, ponieważ nikt nie pomaga Willowi.
-Brak snu.
-Spanie plecami do ściany z otwartymi oczami. (Sowy mogą wziąć Was za rodzinę). 
-Podejrzewanie każdego, czy nie chce cię zejść. (Mhm ludzina taka dobra.)
-Sprawdzanie zamków po trzy razy.

Jesteście na tyle odważni, żeby zaprzyjaźnić się z Hannibalem? 
Podziel się
Big Blog Challenge (czy też w skrócie BBC) to nowa zabawa dla blogerów, do której wszyscy są zaproszeni. :) Jest to pomysł autorki bloga Orcia na diecie, a idea jest bardzo prosta! Co tydzień losowane są pary i dobierane zadania zaproponowane przez uczestników. Pozostałe osoby oceniają, a kto jest lepszy, ten przechodzi do następnej rundy zabawy. :)

Moją przeciwniczką jest Milena z What is Milena doing..., a zadanie brzmi następująco: Napiszcie co by było gdyby dwie wasze ulubione książki zostały połączone w jedną historię! 

Uważam, że macie prawdziwe szczęście, że mi i Milenie nie trafiło się nic z obrazkami, ponieważ internet by tego nie przeżył. ;)

Źródło: weheartit.com
Pomysł zaiste ciekawy i myślałam gdzie wcisnąć moich ulubionych półbogów... Do Panem, czy do świata Dana Browna? Zdecydowałam się jednak na misz "Igrzysk Śmierci" z "Percym Jacksonem". :D Potem przyszedł czas na zastanawianie się, jak to przedstawić... Opis, fragment, a może opis z fragmentem? W końcu narodziło się krótkie opowiadanie, czy też wstęp do niego. Akcja dzieje się w drugiej połowie Kosogłosa i około trzeciego tomu serii Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy. ZAWARTE SĄ WIĘC TUTAJ SPOILERY. Sorry, not sorry.


Stąpałam bezszelestnie po ulicy. To nie było konieczne, ale czułam się osaczona. Moje ciało instynktownie dostosowało się do sytuacji. Łuk z naciągniętą cięciwą trzymałam przed sobą. Rozglądałam się niespokojnie. Holo nie pokazywało na tej ulicy już żadnych kokonów. Wszystkie rozbroiliśmy, ale i tak byłam pewna, że jest ich więcej. Mapa była przecież nieaktualna. 

Nazywam się Katniss Everdeen. Mam siedemnaście lat i pochodzę z Dwunastego Dystryktu, który już nie istnieje. Został zniszczony, jako ostrzeżenie dla reszty dystryktów. Uczestniczyłam w Głodowych Igrzyskach, a potem w Ćwierćwieczu Poskromienia… Uciekłam. Kapitol mnie nienawidzi i zrobi wszystko by mnie zniszczyć. A teraz wchodziłam z własnej woli w paszczę lwa, ciągnąc ze sobą przyjaciół.

Zaczęłam układać sobie powoli wszystko w głowie, po raz nie wiadomo który. Musiałam zacząć myśleć o prostych rzeczach, tych które na pewno są prawdziwe, a potem o tych trudniejszych… Tak mi poradził jeden z lekarzy, dzięki temu mogłam myśleć trzeźwo, a to było teraz najważniejsze. Musiałam być pewna, że to wszystko dzieje się naprawdę, że to jest rzeczywistość, a nie wytwór mojej wyobraźni. To na mnie teraz polegali, ponieważ straciliśmy dowódcę. Ale ja nie chciałam uwierzyć… Życie nie mogłoby być aż tak tragiczne…

Za mną szła moja drużyna nr 451, byliśmy „Drużyną Gwiazd”, dopóki mieliśmy kontakt z dowództwem, ale go straciliśmy. Jesteśmy teraz zdani tylko na siebie. Wszyscy mieli broń w pogotowiu, zostało nas nie wiele, więc musieliśmy być ostrożni. Na pewno nie poradzilibyśmy sobie teraz z oddziałem Strażników Pokoju, który mógł się pojawić w każdej chwili. Byłam niemal pewna, że dobrze wiedzą gdzie jesteśmy, choć chciałam wierzyć, że tak nie jest, jednak wszelka nadzieja, jaką miałam prawdopodobnie umarła.

-To aż podejrzane- szepnął Gale zrównując się ze mną.- Jest stanowczo za spokojnie, wydaje mi się, że Oni na coś czekają… Katniss wiesz gdzie jest najbliższy kokon?- Kokon to śmiertelnie niebezpieczna pułapka, która ma za zadanie zatrzymać nas lub zabić, jednak zdecydowanie częściej to drugie. Z irytacją sięgnęłam po holo, mapka rozwinęła się. Czerwone pikające plamki były kokonami. Zatrzymałam się, by po raz kolejny na nią spojrzeć. Drużyna ustawiła się w szyku bojowym, osłaniając mnie. Od początku wiedziałam, że tak naprawdę byli moimi ochroniarzami, a nie partnerami. Mimo wszystko uważnie sprawdziłam jeszcze raz ulicę, po chwili podniosłam wzrok z rozczarowaniem, nic się nie zmieniło… 

Spojrzałam w wycelowaną we mnie kamerę. Polluks i jego brat Kastor są naszą ekipą telewizyjną. Wcześniej wysyłali nagrania do Trzynastego Dystryktu, gdzie montowano z nami propagandowe filmiki, puszczane w telewizji. Nie wiedziałam co nagrywają teraz… Naszą powolną drogę ku śmierci?

Ścisnęło mi się gardło. Skłamałam by dostać się do serca Kapitolu, tylko po to, aby się zemścić. Liczyłam na to, że puszczą mnie samą, ale moja drużyna i tak ze mną poszła, zdając sobie sprawę, że nie mówię prawdy, a ja ciągnęłam ich na pewną śmierć. Tyle ludzi zginęło… I tyle zginie, a to wszystko przeze mnie. To ja byłam tą iskrą, która wznieciła ten pożar… Powstanie… Walkę o wolność. 
jw.

Panem jest olbrzymim państwem powstałym na ruinach Ameryki Północnej ze stolicą w Kapitolu, umiejscowioną w Górach Skalistych. Nazwa Panem pochodzi od łacińskiego wyrażenia Panem et Circenses, które dosłownie oznacza „Chleb i Igrzyska” Zdanie samo w sobie jest używane do opisania rozrywki, która ma odciągnąć uwagę opinii publicznej od spraw ważniejszych.

-Szybko uciekajmy!- Fennick wydał zduszony okrzyk w momencie, gdy poczułam niesamowite ciepło. Patrzyłam na plecy moim towarzyszy biegnących przede mną, oświetlone dziwnym nienaturalnym światłem, które po chwili zgasło. Temperatura stała się normalna. Oddech miałam płytki i urwany. Cressida strzeliła w jakiś budynek, usłyszałam jak wyłamuje się coś z trzaskiem. Wskoczyła w dziurę, a za nią reszta. Ja zostałam tam wciągnęta.
-Co to było?- Wycharczałam. Starałam się naprawdę by mój głos nie brzmiał jak pisk, jednak nic to nie dało.
-Może poduszkowiec?- Zasugerowała Messalla. Peeta prychnął.
-Poduszkowiec powystrzelałby nas z powietrza jak kaczki, więc szczerze w to wątpię.- Inni kiwnęli głowami na znak zgody.
-Nie mamy czasu by się nad tym zastanawiać- Oznajmiła Cressida.- Im krócej tu zostaniemy tym lepiej, możliwe jest, że to coś nas goni.- Gdy to powiedziała do pokoju wleciała strzała, ktoś chybił, bełt wylądował na ziemi, aby po chwili wybuchnąć. Zaczęłam kaszleć, zapach był ogromnie duszący. Nie mieliśmy wyjścia, wybiegłam jako pierwsza z powrotem na ulicę, chociaż był to najgorszy pomysł z możliwych. 

Stanęłam jak wyryta. Na ulicy stał rydwan. Podobny do tych wszystkich na których byli prezentowani trybuci w dniu otwarcia Głodowych Igrzysk. Ale ten był ze złota i do tego ciągnięty przez…skrzydlate konie. Wariuję, pomyślałam. Może to ten dym tak na mnie zadział? Sięgnęłam po strzałę i nałożyłam ją na cięciwę. Poprzednia wypadła mi z rąk. Dwie osoby stojące na rydwanie nie zaszczyciły nas nawet spojrzeniem, bo posyłały bełty w różne miejsca. Rudowłosa dziewczynka po chwili skierowała swój łuk w moją stronę i wystrzeliła zanim zdążyłam się zorientować. Nie miałam szans się uchylić, nie mówiąc o tym, że naraziłabym kogoś z mojej drużyny. Ona jednak chybiła. Bełt wylądował tu przede mną, cofnęłam się pewna, że to kolejna wybuchająca strzała, a wtedy z ziemi wystrzelił ogień, a ja zrozumiałam. Oni unieszkodliwili wszystkie pozostałe kokony, a dziewczynka uratowała mi życie. Jeszcze krok, a skończyłabym jako skwarek.

Wysoki blond włosy chłopak stojący obok dziewczynki na rydwanie, wypowiedział kilka słów. Nie kierował ich do nas, ale do niej. Odpowiedziała mu, a ja ze zdziwieniem zauważyłam, że nic nie rozumiem. Mieli do tego dziwny akcent, na pewno nie kapitoliński. 

-Rozumiecie ich?- Szepnęłam. Bałam się odwrócić do mojej drużyny, by sprawdzić czy wszystko z nimi w porządku. Mruknęli przecząco. Naprawdę nie wiedziałam co teraz zrobić, ci ludzie, kimkolwiek byli uratowali nam życie. Nie mogliśmy, więc ich zaatakować. To nie byłoby fair, ale… żadna wojna nie była uczciwa. Po prostu nie powinniśmy, czułam, że to było by nie właściwe. A jeżeli to zmiechy? Podniosłam łuk wyżej, dziewczynka spojrzała na mnie z rozbawieniem w oczach.
-Witajcie- powiedziała głośno i jak najbardziej zrozumiale. 
-Kim jesteście?- Krzyknęłam, zanim zdążyła ponownie się odezwać. Starałam się wyglądać na silną i pewną siebie, prawdopodobnie nie wyszło. Nie byłam na arenie i nie musiałam grać pod publikę, a poza tym naprawdę się bałam.
-Jestem Artemida, a to mój brat bliźniak Apollo.- Odpowiedziała takim tonem jakby to wszystko wyjaśniało. Zaraz… BLIŹNIAK?!
-Co tu robicie?- Chciałam dodać, po czyjej stronie jesteście, ale się powstrzymałam. Miałam mętlik w głowie. Zobaczyłam w srebrnych oczach dziewczynki złość. Jej brat wymruczał coś, kładąc jej rękę na ramieniu. Odwarknęła mu wzburzonym głosem.
-Przybyliśmy tu po…- Przerwała mrużąc oczy.- Co tu robisz chłopcze?
-Przysłali nas mówili, że mamy pomóc.- Powiedział ktoś. Szybko odwróciłam się w stronę chłopaka stojącego za nami. Czułam się co najmniej dziwnie, byliśmy na misji i musieliśmy iść dalej, a teraz staliśmy jak głupki w miejscu, nie mając pojęcia co się działo, no a przynajmniej ja nie miałam. 
-Nie potrzebujesz drzemki? Podróż cieniem wyczerpuje.- Powiedział Apollo żartobliwie. Chłopak go zignorował.
jw.
-Zaraz będzie to reszta. Hermes zgodził się ich przetransportować, ale Clarisse i tak uparła się polecieć swoim latającym rydwanem. Chce poszpanować- Wywrócił czarnymi oczami. Był niezwykle przystojny, oliwkowa cera, ciemne włosy i to oczy… Takie mroczne. Wyglądał jak większość mieszkańców Złożyska. Wyrwał mnie z zamyślenia pytając:
-Jakim językiem tutaj mówią?
-Angielskim, tylko trochę zniekształconym. Bardziej prymitywnym.
-O co chodzi?- Szepnął Gale.- Zgubiłem się. O co wam chodzi?- Zapytał głośno. Wszyscy zwrócili się w naszą stronę.
-No tak- powiedziała Artemida.- Przybyliśmy tu po syna Posejdona. Udało mu się przedostać przez barierę waszego państwa i zrobił sobie tu dzieciaka. Myślał, że Zeus się nie dowie, ale no cóż dowiedział się i kazał nam tu po niego przyjechać.- Wydawało mi się, że jest coraz bardziej poirytowana.
-Eee, pani Artemido…- Powiedział ciemnowłosy chłopak przestępując z nogi na nogę. Dlaczego nazwał dziewczynkę z pewnością młodszą od siebie panią?- Oni chyba nie wiedzą, o co chodzi.
-Nie uczyliście się mitologii?- Zanim zrozumiałam, że to nam zadała to pytanie, Peeta odpowiedział:
-Raczej nie…
-No wiecie, o tym jak powstał świat mity i legendy- podpowiedział Apollo.
-My znamy tylko historię naszego państwa.
-Tak jak podejrzewaliśmy. Byli odcięci od reszty świata.- Westchnęła Artemida.- Nadal są.
-Jakiej reszty świata?- Spytałam zdumiona i zniecierpliwiona.
-Na Ziemi, czyli na planecie na której żyjemy jest sześć kontynentów, no i wasz. Siódmy, tylko reszta ludzkości o was nie wie. Stworzyliście coś w stylu powłoki ochronnej, więc uznano, że zmiotło Amerykę Północną z powierzchni ziemi. Ci śmiertelnicy są tacy ograniczeni.- Słuchając wyjaśnień Artemidy, miałam coraz większy mętlik w głowie, zaczęłam się zastanawiać czy ten gaz z wybuchającej strzały nie powodował urojeń, jak jad os gończych, bo byłam prawie pewna, że to nie dzieje się naprawdę.- W każdym razie, oznacza to, że poza granicami waszego państewka żyją też inni ludzie, niektórzy mają lepiej, inni gorzej. Wszędzie są takie sama problemy.- Patrzyłam się na nią osłupienia, jeżeli to nie zwariowałam to ona.
-Chyba nadal nic to im nie mówi…- Mruknął chłopak.
-Nie musi, tylko jedno z nich jest nam potrzebne. Zabieramy chłopaka i wracamy do Grecji.
-Pani Artemido, ale Zeus przysłał nas tutaj właśnie dlatego, że zadanie się skomplikowało.
-Co przez to rozumiesz chłopcze?
-Mamy im pomóc, my herosi- Westchnął, po czym mruknął.- Jak zwykle odwalamy brudną robotę…
-Jak pomóc?- Drążyła Artemida, jej brat Apollo przyglądał się w lusterku na rydwanie, chyba nie skupiając się na rozmowie.
-Jak dotrze reszta, mamy pomóc ich drużynie wypełnić ich zadanie. To nasza misja. Zeus się upa… To znaczy, Pan Zeus wydał takie polecenie Chejronowi.
-Ułożyłem haiku!- Powiedział nagle najwyraźniej podniecony czymś Apollo.
-Nie teraz.- Zgasiła go siostra.
-Wycofujemy się- wyszeptałam. Nie miałam zamiaru stać tu ani chwili dłużej, byliśmy w trakcie wojny. Słuchanie rozmowy obłąkanych ludzi nie pomogło, ani niczego nie wnosiło. Zaczęłam się denerwować. Ile czasu minęło? Co stało się z resztą w tym czasie? My tu sobie stoimy, jak na razie bezpieczni, ale to nie będzie trwać w nieskończoność.
Artemida błyskawicznie wyciągnęła łuk, napięła cięciwę i wystrzeliła w moją stronę. Tym razem nie chybiła, bełt w momencie gdy mnie dotknął rozłożył się w siatkę, oplatając mnie. Zachwiałam się i upadłam na ziemię. 

CDN. ?


Podziel się
Źródło: FB
Teoretycznie "Hannibal" nie jest podzielony na części, co byłoby swoją drogą problematyczne przy tylko 13 epizodach na sezon (ale sprawdziło się w przypadku "Doctora Who"); w każdym razie nie mogłam czekać do końca sezonu, ponieważ już mi się uzbierało tych wszystkich wrażeń, że mam materiał na osobną książkę, więc wyobraźcie sobie, jaki długi byłby post po ostatnim odcinku tej serii...

Tumblr.com
Zauważyliście, że jakoś tak się stało, że napisałam długaśną opinię i technicznie nie wspomniałam o fabule? Ja też nie zauważyłam, jednak w tym przypadku będę już poruszać wątki seriali, więc jeżeli nie doszliście jeszcze do ósmego odcinka drugiego sezonu Hannibala lub ewentualnie zastanawiacie się, czy warto w ogóle zaczynać oglądać ten serial (no ba!), to odsyłam do bezspoilerowej recenzji pierwszego sezonu. Jednak bardzo możliwe, że się trochę powtórzę lub wspomnę o podobnych rzeczach tutaj.

Na początku nawiążę odrobinę do książki, - "Czerwonego smoka", pierwszego tomu czteroczęściowej serii o Hannibalu Lecterze - którą sobie czytam po rozdziale w nocy, gdy nie mogę spać. Jednak nie polecam tego robić, ponieważ potem mam oczy wielkie, jak pięć złoty, a o śnie mogę zapomnieć. Po pierwsze, książka jest dość szowinistyczna. W serialu wprowadzono dyplomatycznie kobiece postacie, jak Alana Bloom, czy Freddie Lounds, choć też trzeba przyznać, że doktor Bloom jest zwyczajnie lepsza, jako facet. Trzeba też pamiętać, że twórcy tylko bazują na charakterach serii, co oznacza, że mają tak samo na imię, jak w książce, podobne zdolności, ale sama akcja niewiele wspólnego ma z serialem i powiem Wam, że mi takie rozwiązanie się podoba. Kolejny raz wybrałam się na ekranizację i nie była zadowolona; nie dlatego że nie była zgodną z pierwowzorem książkowym, ale dlatego że właśnie była i nie wywoływała u mnie większych emocji! Więc idea, gdy adaptacja jest inna naprawdę, przypada mi do gustu.


Jw.
Alana Bloom jest jedną z tych postaci, których nie mogłam ocenić jednoznacznie, więc w każdym odcinku pulsowała się u mnie na linii lubię - nie lubię. Na pewno na plus było dla mnie to, że zaopiekowała się pieskami Willa, ponieważ powiem Wam, że dla kogoś, kto psa nigdy nie miał, zajmowanie się i co więcej utrzymanie tyle psów (niestety nie jestem pewna dokładnej liczby, ale chyba jest to pięć) jest naprawdę trudne. Jednak Alana burzy mój światopogląd na seksualność Hannibala, a do tego atakuje biednego Willa, który jest naprawdę bardzo, bardzo biedny; nie zdobyła sobie tym mojej sympatii. Mogę chyba porównać jej postać do Robin z "Jak poznałem waszą matkę" - akceptuję to, że tam jest, ale nie przepadam za nią za bardzo lub nawet w ogóle (zależy od odcinka); nie można ukrywać, że jest ważna dla akcji, jednak sama w sobie jest beznamiętna.


*o*
Najbardziej chyba bawi mnie to, że wszyscy zachowują się dosłownie tak: "Will, Will... Wiemy, że jesteś bardzo biedny, ale nie świruj. Wskaż jakiekolwiek winnego poza Hannibalem, bo on jest cool, szanowany i robi zarąbiste posiłki. Serio Will jego chcesz oskarżać? Już bardziej uwierzę, że Ty jesteś winny i trzeba Cię przymknąć." Wprawia mnie to też w podziw dla Hannibala; tak oczarować osoby swoją osobowością, że nawet przez myśl nie przemknie im, że on mógłby mieć coś wspólnego ze zbrodniami, którymi zajmują się FBI. Popularny wśród prawników żarcik brzmi: daj mi człowieka, a znajdę paragraf; a tutaj ludziom wydaje się to zwyczajnie niedorzeczne. Na początku ja to tak odbierałam, że aż do takiego stopnia są zaślepieni, jednak naprawdę coś w tym jest, gdy dokładnie obejrzy się odcinki. Hannibal wzbudza zaufanie każdego, a do tego robi rzeczy, które wprawiają ich w podziw lub niewysłowioną wdzięczność. A może chodzi o to, jak genialnie wygląda w swetrze?

Bałam się, że po finale pierwszego sezonu minie jakiś czas zanim zobaczymy Willa Grahama ponownie w akcji, jednak nawet w takich okolicznościach się da! Cóż mogę powiedzieć... Zbrodnie w "Hannibalu" nadal są najbardziej odrażającymi i pomysłowymi, jakie widziałam na ekranie. Przy niektórych to się człowiekowi dosłownie wszystko przewraca w żołądku i aż trzeba odwrócić wzrok i odetchnąć. Zabawne jest to, że pokazują takie sceny w pełnej krasie obrzydliwości, a na przykład seks już jest przedstawiony tak artystycznie, że nie byłam właściwie pewna, co się obecnie dzieje na ekranie. Dziwne są te prawa amerykańskiej telewizji.


Jw.
Drugą rzeczą, która najbardziej podoba mi się w "Hannibalu" - pierwszą jest przedstawianie morderstw z Willem w roli głównej - jest obserwowanie działań Hannibala, który delikatnie manipuluje, dotyka, porusza i obserwuje z fascynacją, co wydarzy się następnie. Jeżeli coś mu się nie spodoba, może się okazać, że będziesz jego następnym posiłkiem. Chyba, że... zapragnie się z Tobą zaprzyjaźnić. Najprawdopodobniej najpierw wrobi Cię w parę morderstw, przez co wylądujesz w szpitalu psychiatrycznym dla przestępców i prawie na krześle elenktycznym, jednak ostatecznie wzbudziłeś jego szacunek - jak jego własna psycholog. Przyszło mi nawet do głowy porównanie do hodowli. Hannibal ma swoje jajka, które z właściwą jemu uwagą pielęgnuje i szepcze przez skorupkę, jednak nigdy nie wie... co naprawdę się wykluje i do czego dana osoba będzie zdolna. 

Z podobną fascynacją ja oglądam kolejne odcinki (czasami przez palce) i obserwuję rozwój wypadków. Wszystko tutaj jest tak idealnie wyważone. Zwykle nie przepadam za serialami, w których akcja dzieje się tak powoli i majestatycznie, ale tutaj nie mogłoby być inaczej. Nie macie już chyba wątpliwości, że polecam "Hannibala"?

Ocena: 10/10.

Ogólne informacje
FB - Biedny Will udaje, że nie jest biedny.
Adaptacja: Seria o Hannibalu Lecterze - Thomas Harris
Liczba sezonów: 2
Liczba odcinków na sezon: 13
Czas trwania odcinka: około 43 minuty.
Główne role:
Hugh Dancy - (biedny) Will Graham
Mads Mikkelsen - Dr Hannibal Lecter
Laurence Fishburne - Agent specjalny Jack Crawford
Caroline Dhavernas - Dr Alana Bloom
Hettienne Park - Beverly Katz
Lara Jean Chorostecki - Freddie Lounds
Aaron Abrams - Brian Zeller
Scott Thompson - Jimmy Price
Podziel się

Olga Gromyko to autorka, która ma w Polsce wręcz niesamowitą reputację. Łatwiej obecnie kupić Żelazny Tron, niż serię jej książek o wiedźmie Wolhie w całości. Każdy, kto przeczyta jedną z powieści pisarki, jest po prostu zachwycony. Ja jednak czułam średnie zainteresowanie polowaniem na serię, która jest nie do zdobycia, choć oczywiście byłam bardzo ciekawa, co takiego jest w tych książkach, że zdobywają tak ogromną sympatię tylu czytelników. Kiedy więc pojawiła się informacja o nowej powieści autorki (w oryginalne wydano książkę w 2005 roku) , czy też pierwszym tomie kolejnej serii, stwierdziłam, że mogę spróbować i ja. 

Witajcie w świecie Belorii, na wiele lat przed narodzinami Wolhy, gdy po świecie swobodnie chadzają wilkołaki, trolle, driady, elfy i smoki; w czasach, które dawno już przeszły do legendy. Grupka przypadkowych 'osób' zostaje mimowolnie wciągnięta w wir wydarzeń; Szelena nie wie, czy przemówił przez nią instynkt, czy może zwariowała do reszty pomagając swoim wrogom, którzy wydają się być równie zachwyceni jej towarzystwem, co ona nimi. Postanawiają jednak na chwilę odłożyć odwieczne niesnaski i odkryć prawdę na temat niepokojących wydarzeń z ostatnich miesięcy...

Pokochałam styl Olgi Gromyko po kilku stronach. Ma ona ten niespotykany dar, że mimo tego że książkę czyta się szybko, to nie ma się w ogóle takiego wrażenia; lekturę "Wiernych wrogów" można przyrównać do delektowania się najlepszym deserem, którego nie chcemy skończyć zbyt szybko, ani popijać od razu, żeby nie umknął nam ten smak. Nie czułam w ogóle, że akcja pędzi zbyt szybko do przodu, lecz cieszyłam się każdą stroną. Nie sprawdzałam, co chwilę ile stron zostało do końca, - co mi się często zdarza, nawet gdy czytana powieść mnie nie nudzi - lecz ze zdziwieniem i małym ukłuciem żalu zauważałam, że już jestem tak daleko. Nie mam obecnie wiele czasu na czytanie książek, a tym trudniej było mi się oderwać od lektury "Wiernych wrogów". Najchętniej pochłonęłabym ją na raz i równocześnie nie chciałabym tego robić, ponieważ tak miło spędziłam czas, a kilka ukradzionych minut na lekturę kolejnego rozdziału były bardzo miłym elementem każdego dnia.


wikipedia
Narratorką jest Szelena, którą widzimy również na okładce. Początkowo średnio mi się ona podobała, ponieważ te kolory nadawały wrażenia, jakby było ona bez wyrazu, jednak w czasie lektury doceniłam jej kunszt i symbolikę, a z pewnością jest też lepsza od oryginalnej okładki. Historia w "Wiernych wrogach" opowiedziana jest w pierwszej osobie i poprzeplatana w niektórych miejscach wspomnieniami. Niestety nie są one jednoznaczne i zabrakło w książce podsumowania, czy opowiedzenia historii Szeleny, co uważam za minus, ponieważ jako bohaterka była ona naprawdę wspaniała i co dla mnie najważniejsze nie była ona wcale doskonała, czy nawet choćby dobra... z definicji uznawanej w świecie Belorii. Aby kreować tak naturalnie i przystępnie bohaterów, to trzeba mieć prawdziwy talent!

Jak się okazuje, można stworzyć wspaniałą książkę, wcale nie będąc nad wyraz oryginalnym, jeżeli chodzi o fabułę, ponieważ wiele można powiedzieć o "Wiernych wrogach", ale na pewno nie to, że główny motyw powieści jest absolutnie świeży i nowatorski, ponieważ tak nie jest. Autorka korzystała można by powiedzieć z przetartych już szlaków, choć z drugiej strony nie uważam, żeby jej książka była przewidywalna i nie czuję żadnego żalu w związku z tym, że podejrzenia bohaterów w większej mierze okazały się słuszne. Ba! Nie rozgryzłam bardzo ważnej wskazówki i nieźle się zdziwiłam pod koniec książki, choć oczywiście było to logiczne. "Wierni wrogowie" mimo to że nie posiadają całkowicie oryginalnej fabuły wciąż są epickim kawałkiem fantastycznej literatury.

"Wierni wrogowie" byli dla mnie doskonałą równowagą po miażdżącym i całkowicie ludzkim "Hopeless", choć jestem pewna, że w innych okolicznościach też byłabym zachwycona. Mam gorącą nadzieję, że autorka powróci jeszcze do tych bohaterów, ponieważ mi straszliwie ciężko było się z nimi pożegnać. Spokojnie mogę już teraz zaliczyć "Wiernych Wrogów" do najlepszych nowości wydanych w tym roku!

Ocena: 10/10.

PS. Niestety w wydaniu, które można było kupić na Pyrkonie znajduje się naprawdę sporo błędów, połknięte lub przekręcone słowa są łatwe do zauważenia.

Tytuł oryginału: Верные враги
Liczba stron: 645
Gatunek: Fantasty
Premiera: 12 maja 2014 r. (chyba, nigdy nic nie wiadomo z PK)
Wydawca: Papierowy Księżyc
Powieść w jednym tomie ???
Podziel się
Źródło: weheartit.com
Po powrocie z Pyrkonu stwierdziłam, że bardzo chciałabym poprowadzić w przyszłości własny panel i zaczęłam myśleć, czego mógłby on dotyczyć. Oczywiście jedną z pierwszych myśli była prelekcja dotycząca blogowania o literaturze (lub w szerszym pojęciu o kulturze), ponieważ - jak stwierdziłam - wiele osób może to zainteresować; jak wygląda blogowanie, ile zajmuje czasu, czy da się na tym zarabiać oraz oczywiście na czym polega współpraca z wydawnictwami. Był to jednak luźny pomysł, na którego dopracowanie miałam mieć dokładnie rok. Pracuję jednak od jakiegoś czasu w wydawnictwie, więc miałam styczność z kilkoma mailami dotyczącymi prośby o współpracy i stwierdziłam, że mogę jednak już zacząć myśleć i planować, jak mój panel miałby wyglądać, ponieważ niektórzy potrzebują informacji, które chcę poruszyć, na gwałt. Narodził się więc pomysł na poradnik zatytułowany "Jak zacząć blogować dla niepełnosprytnych?" (Jeżeli komuś nazwa się nie podoba, to śmiało można nie czytać.) Zanim przejdę do właściwego tematu chcę zaznaczyć jeszcze jedną rzecz: jest to poradnik amatorski. Kiedy ja zaczynałam blogować nie miałam pojęcia o niczym, więc do wszystkiego musiałam dojść małymi kroczkami, często pytając innych lub metodą prób i błędów. Nie twierdzę też, że po dwóch latach wiem absolutnie wszystko, jednak jakieś doświadczenie już posiadam i parę rzeczy się nauczyłam. Jest bardzo możliwe również, że poradnik przekształci się w E-booka o tym samym tytule, ale na razie są to luźne plany. Zaczynajmy więc!

Gdy zaczęłam pisać tego posta pomyślałam, że jednak niedobry temat wybrałam na start, ponieważ wyszłam z założeniem, że wszyscy są już zdecydowani, że chcą zacząć blogować i mają odpowiednie pobudki. W przyszłą sobotę pojawi się więc wpis dotyczący powodów, dla których powinno się w ogóle myśleć o założeniu bloga. Przyjmijmy więc, że jesteście zdecydowani i stoicie przed trudnym wyborem platformy. Skupiłam się na czterech z nich i napisałam do osób, które posiadają blogi na onet.pl, blox.pl (serwis blogowy strony Gazeta.pl) oraz wordpress.com; wypytałam również blogerów, który zdecydowali przenieść się na własną domenę. To jednak również pojawi się w osobnym poście. Zacznijmy jednak od bloggera, którego używam od dwóch lat.


Blogger jest serwisem blogowym spółki Google i posiada adres internetowy [nazwa bloga].blogspot.com. i jeżeli nie ustawicie sobie Favicona to będzie się Wam wyświetlać taki oto pomarańczowy znaczek, jako ikonka w przeglądarce. Nie zdecydowałam się na bloggera z żadnego konkretnego powodu i choć próbuję sobie przypomnieć to usilnie od kilku tygodni, to naprawdę nie mam pojęcia. Kiedyś prowadziłam bloga na Onecie, jednak pewnego dnia usiadałam i założyłam bloga na bloggerze. Całkowicie przypadkowy wybór. 

Kokpit bloggera wygląda następująco. Wszystko jest elegancko napisane po polsku. Google ma odpowiedzi na wszystkie Twoje pytania (nawet te, których jeszcze nie skończyłeś formułować!), a na internecie znajdziecie wiele amatorskich blogów, które tłumaczą, co trzeba zrobić, gdy na przykład pragniecie posiadać wysuwane menu na własnym blogu. Wydaje mi się, że takich porad jest najwięcej właśnie dla serwisu blogowego Google. 
Blogger oferuje Wam możliwość sprawdzenia statystyk, pod różnymi kątami. Najróżniejsze okresy czasu oraz miejsca. Ile razy ktoś wyświetlił Wasz post, choć napisaliście go pół roku temu lub dzięki jakiemu hasłu trafiono na Waszego bloga? Wszystko tutaj można sprawdzić. Problem jest jednak taki, że statystyki bloggera są często nierzetelne, ponieważ gdy sprawdzimy sobie to samo w Google Analytics, to sprawa nie wygląda już tak różowo. Druga sprawa to fakt, że często strony, które pokazane są w źródłach ruchu sieciowego to witryny, które każdy szanujący się program antywirusowy(lub kontrola rodzicielska) natychmiast blokuje. Radzę więc nie klikać w dziwnie brzmiące adresy internetowe, z których macie fajnie dużo odwiedzin. 

Nie jestem do końca przekonana, czy poleciłabym Bloggera osobie, która szuka odpowiedniego miejsca w sieci. Z jednej strony jestem zadowolona, a z drugiej dużo rzeczy mnie denerwuje. Wystarczy, że ktoś puści plotkę, a wszyscy wariują i przerzucają konta z bloggera na Google Plus (na co to drugie na pewno nie narzeka). Jeżeli nie robi się swojego szablonu od podstaw lub nie korzysta z tych darmowych udostępnianych przez bloggera, to nie można ich łatwo edytować, jak ma się rzecz w przypadku podstawowych szablonów, gdzie elegancko można sobie ustawić wszystko od wielkości czcionki do koloru ramek. Takie podstawowe szablony za to szybko się nudzą, ponieważ wyglądają monotonie...

Blogger ma więc swoje zalety (przykładowo można połączyć go ze wszystkimi innymi stronami należącymi do Google), ale i też wady. Nie jest złym wyborem, choć jak zobaczycie jest jeden zdecydowanie lepszy. 

Pisząc do blogerów, wybierałam osoby całkowicie przypadkowo, jednak jak zauważycie trafiłam na ciekawe towarzystwo. O blogowanie na WordPressie zapytałam autorkę bloga miqaisonfire Martę.

Marta zdecydowała się na taki serwis blogowy, ponieważ jak sama pisze wydawał mi się on bardziej międzynarodowy. Po prostu podobała jej się ta nazwa bardziej od blogspota. Przyznam, że ja zwyczajnie nie miałam pojęcia o istnieniu Wordpress, choć mam z nim obecnie styczność w związku z pracą dla portalu Upadli.pl. 

Znajomość angielskiego [przy blogowaniu na Wordpress] jest mile widziana, bo nie wszystko jest przetłumaczone na polski, ale wszystko jest czytelne. Jak widzicie już przy Kokpicie z lewej strony macie kilka angielskich nazw, jak "Blogs and follow". Są one jednak w miarę zrozumiałe, a do tego, gdy posiada się aktualizacje i wtyczki, to wszystko powinno ładnie chodzić.

Pojawia się jednak problem z szablonami. Marta pisze, że można troszkę pobawić się HTML'em, jednak istnieje możliwość zmiany szablonu tylko na darmowe, gdzie można zmienić tło i podpis, a wszystko inne jest płatne! Wordpress ma też o wiele mniej możliwości niż Blogger. Jako przykład na Wordpress nie można dodać wklejki z lubimyczytac.pl. Ostatecznie Marta poleca Bloggera, jeżeli dopiero zaczynamy blogować. 

Agnieszka jest właścicielką bloga Czytam, bo lubię na platformie Gazety.pl, czyli blog ma końcówkę adresu blox.pl. Wybór był zupełnym przypadkiem, a do tego jak się szybko okazało nie można nic zmienić w związku z tytułem, adresem, czy nawet z nickiem, który został przeniesiony z poczty na Gazecie.pl. Jest to ostrzeżenie na przyszłość. Na blogspocie zmiana tego wszystkiego to sekundy, a o ile pamiętam tak samo jest na Onecie. 
Interfejs bloxa jest czytelny, łatwo się pisze, ponieważ przypomina edytor Word. Bez problemu załącza się zdjęcia, mówi Agnieszka. Z tego, co widzę na zdjęciu Blogspot ma o wiele mniej możliwości przy edycji tekstu. Jednak jeżeli weźmiemy się za zabawę z szablonem, to trzeba już znać się na językach programowania, to wyższa szkoła jazdy. Utrudnione jest w ten sam sposób dodawanie jakichkolwiek widgetów, a do tego zdarza się, że blox.pl po prostu nie obsługuje niektórych aplikacji, nawet gdy posiada się odpowiednik kod i/lub informatyka.
Ciekawy natomiast jest kokpit, gdzie znajdziemy fajne statystyki (podaje liczbę wejść danego dnia oraz strony, nie podaje haseł po jakich trafiają czytelnicy przez wyszukiwarkę), ostatnio dodane komentarze oraz najnowsze wpisy blogerów(na bloxie), których obserwujemy. Na pewno z tym ostatnim jest to bardziej przejrzyste niż na blogspotcie. Osobiście nigdy nie używam głównego kokpitu Bloggera.

Blogując na bloxie pojawia się możliwość, że Wasz wpis wyląduje na głównej stronie Gazety.pl. Nie jest to jednak w żaden sposób specjalnie selekcjonowane, lecz zwyczajnie losowane. Można zgłosić się do Syndykatu Bloxa, co skutkuje tym, że raz na jakiś czas (baaaardzo rzadko) Twój wpis może być promowany na stronie startowej bloxa. Innymi słowy teoretycznie możliwości wypromowania się są, praktycznie jednak rzadko można się w ten sposób wybić.

Agnieszka ostatecznie nie jest do końca zadowolona z bloxa. Aby przenieść się na własną domenę, trzeba kopiować każdy wpis po kolei, co oznacza utratę wszystkich statystyk, a w tym konkretnym przypadku efektów 6-letniej pracy. Na blox.pl zdarzają się również awarie, czyli w skrócie: na tak: przejrzystość podstawowych funkcji. Na nie: brak intuicyjnego interfejsu dla funkcji bardziej zaawansowanych (personalizacja szablonu, umieszczanie widgetów itp.)


Blog na onet.pl, a właściwie nawet dwa blogi - kuradomowa.blogujaca.pl oraz anna-sakowicz.blog.pl posiada Ania, która jak się okazało jest również autorką książki „Żółta tabletka”. Wybór serwisu blogowego był przypadkowy. Ania pisze: Córka mi założyła pierwszy blog i zupełnie na chybił trafił wybrała to miejsce. Drugi blog powstał już świadomie w tym samym miejscu, bo w zasadzie jestem zadowolona, a nie musiałam uczyć się na nowo obsługi kokpitu. Ania jako minus wskazuje jednak od razu awarie, które zdarzają się czasami na Onecie.
Kokpit Blog.pl oparty jest na Wordpressie.
Dlaczego jednak onet.pl jest najlepszym wyborem, nawet według mnie po przestudiowaniu wszystkich omówionych możliwości? Kilka powodów przedstawionych przez Anię: Po pierwsze jest szansa, że tekst trafi na główną stronę Onetu. I przyznać należy, że teksty są ciekawie eksponowane. Twój wpis na głównej stronie Onetu i to za darmo? Ja jestem tam przynajmniej cztery razy dziennie, wylogowując się z pocztu, więc zawsze omiatam stronę wzrokiem, nie wspominając o stałych czytelnikach portalu! Ja po półtorej roku blogowania mam około 1000/1200 odwiedzin dziennie, a w sumie ponad 3,3 miliony wszystkich wizyt. Czyli jest reklama i promocja bloga. Sami widzicie, że statystyki są fenomenalne. Kolejny plus – najlepsze blogi redakcja Blog.pl zamieszcza na stronie „Znani blogują”, co również zwiększa szanse na odwiedziny nowych czytelników(...). Moje obydwa już tam trafiły, każdy w innej kategorii. Jak się okazuje Blog.pl objął również patronatem książki Ani; nawet napisano na ten temat artykuł na Onecie. Ponadto redakcja zorganizowała konkurs, w którym do wygrania były książki blogerów. To chyba jedna z największych korzyści wynikająca z blogowania w tym miejscu. Jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem, ponieważ jest to ogromna promocja nie tylko blogera, ale również polskiej literatury! Jest jeszcze jedna korzyść. W tamtym roku razem z trójką innych blogerów (Ulabrzydula, alElla i Peradon) Onetu byliśmy na wycieczce w Szwajcarii (sponsorowanej przez Ambasadę Szwajcarii i Onet). W tym momencie po prostu wymiękłam!
Choć ma zdecydowanie więcej Widgetów. 
Ani proponowano kilkakrotnie przeniesienie się na prywatną domenę, jednak jest ona zadowolona, choć ponownie pojawia się problem z szablonami, ponieważ te dostępne są niezadowalające (szablony również będą jednym z tematów poradnika). 

Onet.pl jest bezsprzecznie najlepszym wyborem, jeżeli zakładając bloga myślicie od razu o promowaniu własnej marki, choć małym minusem może być dla niektórych fakt, że i Onet.pl i Gazeta.pl mają przy swoim serwisie blogowym końcówkę adresu internetowego 'pl'. 


Co w Waszym przypadku zdecydowało, że założyliście blogera na takiej, a nie innej platformie? Polecacie, odradzacie?
Podziel się
Źródło: weheartit.com
Jeden z paneli, który odwiedziłam w czasie trwania tegorocznego Pyrkonu zatytułowany był właśnie "Pisarze i Internet" i miał odpowiedzieć na następujące pytania: jakie znaczenie ma internet dla pisarza oraz jakie są jego wady i zalety. Uczestniczyli w nim Olga Gromyko, Aneta Jadowska oraz Marcin Przybyłek. Poruszył on wiele ciekawych kwestii między innymi dotyczących samych czytelników; jednak nie wszystkie, które mi przyszły na myśl, gdy przeczytałam tytuł w programie. Jak to jest w dzisiejszych czasach z pisarzami i internetem?

Najprościej mówiąc dzisiaj pisarze nie mogą obejść się bez internetu; kontaktują się z wydawnictwami, piszą na komputerze oraz mają możliwość szybkiego wyszukania recenzji oraz opinii o swoich książkach, co chętnie czynią. Jednak jest pewna różnica pomiędzy polskimi pisarzami, a angielskimi, czy amerykańskimi. Gdy ktoś ośmieli się obrazić np. książkę Michalak, to ona blokuje komentarze na swoim blogu (byłam tego świadkiem); inni "anonimowo" wyrzucają autorowi recenzji, że nie ma on racji i ich książka jest w ogóle cudowna. Nie mówię, że tak jest w przypadku wszystkich polskich pisarzy, ponieważ to absolutna nieprawda, jednak tych 'incydentów' jest zbyt wiele, żeby przymknąć na nie oko. W przypadku zagranicznych autorów nie raz dostawałam komentarze lub e-maile z podziękowaniem za recenzję, co niezmiernie mnie cieszy. Choć od polskich pisarzy też mi się zdarzyło! 

Niektórzy pisarze lubią dyskutować o swoich książkach, ale nie w jakiś niemiły sposób; anonimowo dołączają do forum dotyczących ich książek i się tam udzielają. Olga Gromyko wcale się nie kryje, że uwielbia to robić. Na panelu moje oczy rozszerzały się coraz szerzej, gdy opowiadała ona o tym, jak trolluje swoich czytelników w Rosji między innymi biorąc udział w tzn. "wojnach fandomów", gdzie anonimowo pomagała swoim fanom w różnych zadaniach związanych z książkami (np. układanie wierszy, rysunki itp.). W końcu się przyznała i osoby, z którymi dyskutowała o interpretacji jej książek nie były szczególnie zadowolone. Jak zauważyłam Anecie Jadowskiej bardzo przypadł ten pomysł do gustu, więc internecie strzeż się!

Największym trollem internetu pozostanie jednak Rick Riordan. Z jednej strony potrafi odpowiedzieć on dziennie na kilkanaście lub kilkadziesiąt pytań fanów na twitterze, pozostając z nimi w ciągłym kontakcie, a z drugiej strony, jak pokazuje drugi przykład nie ma on pojęcia o edycjach swoich własnych książek. Ja wiem, że takimi rzeczami zajmuje się agent, jednak Rick Riordan prezentuje dla mnie dwie odmienne strony bycia pisarzem: ma czas dla fanów (to znaczy, żeby ich trollować), a z drugiej strony jest niedostępny. Wydaje się być abstrakcją, która pisze diabelsko inteligentne książki. Osiągalny i bliski, a z drugiej strony odległy, jakby pisał z księżyca. Bywa to mylące, a na jego blogu nawet nie można dodawać komentarzy.

Uwielbiam mieć kontakt z ulubionymi pisarzami. Nie raz do nich pisałam i najczęściej otrzymywałam odpowiedzi; większość chętnie udziela wywiadów, odpowiada na pytania i odpisuje na wiadomości nawet na Facebooku (moja koleżanka napisała np. do Michaela Granta). I to właśnie mi się podoba, ponieważ wtedy znam nie tylko książkę, lecz w jakiś sposób jej autora, który nabiera ludzkich cech. Co tam opisy z tyłu okładki. To, że Lauren Oliver lubi kanapki z ketchupem nic mi o niej nie mówi; wywiady, które udziela bloggerom już tak. Uwielbiam czytać blogi autorów, ponieważ wiele z nich ma ciekawe spojrzenie na świat i znajduje inspiracje w tak wielu miejscach! Dzięki internetowi wystarczy wpisać tylko imię i nazwisko i zaraz się coś znajdzie. Nie wszyscy prowadzą blogi, ale niektórzy mają tumblr'a, twittera, instagrama... Są osiągalni na swój sposób. Doceniam to tym bardziej, że jest to straszliwie czasochłonne. Naprawdę samo takie orientowanie się w tym, co się dzieje na Twitterze mnie samej zajmuje mnóstwo czasu, a co dopiero znanemu na całym świecie pisarzowi.

Internet może więc być dla autora doskonałym miejscem, aby mieć kontakt z czytelnikami oraz prowadzić z nimi dyskusje na najróżniejsze tematy; dowiedzieć się, co sądzą oni o jego książkach; odpowiedzieć na jakieś pytanie lub po prostu obserwować i to jest pozytywna strona medalu, która mam nadzieję niedługo wyprze całkowicie tą negatywną.

Co sądzicie Wy o relacji pisarz - internet?
Podziel się
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

O mnie

Blogerka. Studentka. Mieszkanka Berlina. Whovian. Slytherin. Cheerleaderka Riordana.
Dowiedz się więcej

“Reading is one of the joys of life, and once you begin, you can't stop, and you've got so many stories to look forward to.”

Benedict Cumberbatch

Znajdź mnie

  • Facebook
  • Instagram
  • Tumblr
  • Youtube

Kontakt

Dowiedz się więcej

Niedługo na blogu

Moja kolekcja Funko popów
Moja przygoda ze Skupszopem
Unboxing ostatniego World of Wizardry
Rick Riordan prezentuje
King of Scars

Polecane

  • W jakiej kolejności czytać książki Ricka Riordana?
    Książki Ricka Riordana są obecne w moim życiu od ponad siedmiu lat. Bez nich prawdopodobnie nie byłoby tego bloga. Zaczęłam czytać se...
  • Streszczenie: Złodziej Pioruna - Rick Riordan
    Cześć, tu Percy. Zostałem przekupiony niebieskimi pączkami, więc oto przybywam, aby powrócić do korzeni i opowiedzieć Wam o początkach mo...
  • Najciekawsze wydania Harry'ego Pottera
    Wygląd książki jest bardzo ważny, choć zapytani o to, mówimy, że nie można oceniać książki po okładce, zwłaszcza gdy bronimy ulubionej powi...
  • Streszczenie "Harry'ego Pottera i przeklętego dziecka" 1/2
    Witam! Wasze piękne oczka Was nie mylą. Poniżej znajdziecie streszczenie pierwszej części scenariusza fan fiction zatytułowanego "...
  • Trudno dostępne książki i ich wznowienia
    Cześć! Życie jest piękne i proste, gdy czyta się głównie świeżutkie premiery książkowe - są dostępne na wyciągnięcie ręki i to w wielu f...
  • W jakiej kolejności czytać książki Philippy Gregory?
    Philippa Gregory to obecnie jedna z najpopularniejszych autorek beletrystyki historycznej (choć pisze również książki czysto historyczn...
  • Szkoła w Niemczech
    Budynek A Dzisiaj będzie trochę inaczej, bardziej prywatnie(?), ponieważ na Waszą prośbę opowiem Wam trochę o mojej szkole, jak to wszys...
  • Książka, a film - trylogia "Więzień labiryntu"
    Ekranizacja „Więźnia labiryntu” ma swoich fanów i przeciwników. Mi oraz mojej siostrze filmy się podobały (jej chyba jeszcze bardziej niż...
  • Pajączek na rowerze - Ewa Nowak
    Liczba stron : 216 Z Oli jest niezłe ziółko. Nie znosi szkoły, a tym bardziej nauki i jest wulkanem energii. Łukasz jest jej przeciwień...
  • Trylogia Grisza - nowelki oraz dodatki
    Amerykańscy autorzy uwielbiają pisać nowelki, czy półtomy do swoich serii - to najlepszy sposób, aby pokazać historię z nowej strony,...

Archiwum

  • ►  2019 (3)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2018 (17)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (3)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2017 (42)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (5)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (3)
    • ►  lutego (8)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2016 (120)
    • ►  grudnia (9)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (6)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (8)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (11)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (13)
    • ►  stycznia (17)
  • ►  2015 (161)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (11)
    • ►  października (10)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (13)
    • ►  czerwca (15)
    • ►  maja (18)
    • ►  kwietnia (18)
    • ►  marca (18)
    • ►  lutego (18)
    • ►  stycznia (20)
  • ▼  2014 (266)
    • ►  grudnia (19)
    • ►  listopada (23)
    • ►  października (26)
    • ►  września (17)
    • ►  sierpnia (21)
    • ►  lipca (20)
    • ►  czerwca (23)
    • ▼  maja (12)
      • Milczenie owiec - Thomas Harris
      • Jej Afganistan - Magdalena Pilor
      • Sophie na Warszawskich Targach Książki
      • Czerwony smok - Thomas Harris
      • KONKURS Z DREAMS
      • Czy warto oglądać? - Hannibal
      • BIG blog challenge - edycja pierwsza
      • Hannibal - sezon 2 A
      • Przedpremierowo: Wierni wrogowie - Olga Gromyko
      • Jak zacząć blogować dla niepełnosprytnych: Wybór p...
      • Pisarze i internet
      • Miesiąc z... Hannibalem
    • ►  kwietnia (23)
    • ►  marca (26)
    • ►  lutego (28)
    • ►  stycznia (28)
  • ►  2013 (270)
    • ►  grudnia (23)
    • ►  listopada (19)
    • ►  października (23)
    • ►  września (21)
    • ►  sierpnia (21)
    • ►  lipca (20)
    • ►  czerwca (22)
    • ►  maja (29)
    • ►  kwietnia (22)
    • ►  marca (31)
    • ►  lutego (20)
    • ►  stycznia (19)
  • ►  2012 (135)
    • ►  grudnia (11)
    • ►  listopada (12)
    • ►  października (15)
    • ►  września (12)
    • ►  sierpnia (12)
    • ►  lipca (11)
    • ►  czerwca (15)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (12)
    • ►  marca (11)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (3)

Ulubione

  • Mirabelka
    Rzeczy, których wciąż nie rozumiem w k-popie
    3 dni temu
  • Gosiarella
    Horrory dla nastolatków
    1 tydzień temu
  • Patrycja W.
    Wyzwanie filmowe na 2023
    2 miesiące temu
  • eM
    Zagraniczne zapowiedzi: czerwiec, lipiec 2022
    8 miesięcy temu
  • Korvo
    Premiera: Mindf*ck - Christopher Wylie
    2 lata temu
  • Patrycja
    Tajemnice "Lasu na granicy światów" Holly Black [Premiera]
    2 lata temu
  • Blair Blake
    Na skraju złowrogiego Boru, albo Wybrana Naomi Novik
    3 lata temu
  • Abigail
    Kryminał kulinarno-muzyczny
    3 lata temu
  • Harry Potter Kolekcja
    Regulamin konkursu "Twój Simon"
    4 lata temu
  • Julia
    Małe rzeczy, bez których sobie nie radzę
    6 lat temu
  • Alicja
    Lair of Dreams
    7 lat temu
  • Wydawnictwo Jaguar
    Cena sztywna jak trup
    7 lat temu
Pokaż 5 Pokaż wszystko

Deviantart

Dziękuję za zrobienie pięknego logo!
Wszystkie komentarze zawierające linki są moderowane.

Obsługiwane przez usługę Blogger.

WAŻNE

Wszystkie opinie i recenzje zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa i nie wyrażam zgody nakopiowanie całości lub ich fragmentów bez mojej wiedzy i zgody (na podstawie Dz.U.1994 nr 24 poz. 83, Ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych).

Licznik odwiedzin

Obserwatorzy

Copyright © 2012 Sophie & Bucherwelt