"Fobos" to jedna z nielicznych powieści dla nastolatków, których akcja dzieje się w kosmosie. Osobiście bardzo lubię takie historie, więc chętnie sięgam po podobne tytuły. "Fobos" to również kolejna, kosmiczna propozycja Moondrive, po przepięknej książce "W ramionach gwiazd". Jak więc wypadła?
Statek kosmiczny właśnie startuje... Witajcie w programie Genesis, pierwszym reality show w kosmosie. Sześć dziewczyn i sześciu chłopaków wybranych w ogólnoświatowym castingu ma założyć pierwszą kolonię na Marsie. Będą poznawać się podczas sześciominutowych randek, aby zdecydować, z kim założą rodzinę, gdy dotrą do celu.
Léonor to jedna z uczestniczek, dla której program jest jedyną szansą na lepsze życie i zamierza wykorzystać ją, jak najlepiej.
"- Czego szukasz w tej zapadłej dziurze?
- Wspomnień – szepcze Andrew. – Duchów. A szczególnie jednego, ducha człowieka, którego uważałem za lepszego od innych, ale okazało się, że wcale taki nie był. Oszukiwał mnie przez całe swoje życie, mamiąc czymś, czego nie mógł mi dać. Nie wiem, czy zdradził mnie z miłości, czy z tchórzostwa, i to pytanie zatruwa mi życie…
– Tracisz czas. Duchy nie słuchają naszych pytań, a jeszcze rzadziej na nie odpowiadają."
"Fobos" to pierwszy tom kosmicznej serii, która według mnie miała fantastyczną promocję. Każdy może zaprojektować własną wersję okładki na stronie otwarte.eu/fobos, gdzie do niedawna trwał wielki konkurs, w którym zwycięzcy wygrywali książki ze swoim zdjęciem na okładce oraz mieli sami okazję poczuć się jak w kosmosie, dzięki lataniu w tunelu aerodynamicznym. A blogerzy zostali zaproszeni imiennie do udziału w programie Genesis, jeżeli się nie mylę osobiście przez autora, poprzez filmik wysłany mailem. Ot, taka ciekawostka, ponieważ często zastanawiam się, jak dany tytuł zyskuje popularność, a ja nie zauważam jego promocji.
Co do samej okładki, to najlepsza jest ta pusta wersja do wypełnienia... Serio, choć Léonor jest kolejną rudowłosą pięknością przemierzającą kosmos, to warto byłoby jednak o tym pamiętać, a nie dawać blondynkę, która moim zdaniem ma dość nieprzyjemny wyraz twarzy. Oryginalna okładka jest według mnie o wiele fajniejsza!
Tytuł oryginału: Phobos Seria: Fobos Tom: 1 Liczba stron: 456 Ocena: 5/10 |
Nie mogę jednak dłużej unikać pisania o treści, a niestety mam do powiedzenia wiele... Zanim zaczęłam czytać książkę, trafiłam na jej stronę i zauważyłam ze zdziwieniem, jak mało ma wydań międzynarodowych. Właściwie to aż dwa (poza oryginalnym francuskim, duńskie), włącznie z polskim. Pomyślałam, że to bardzo fajny ruch, ponieważ do tej pory to wydawnictwo Dreams wynajdowało zagraniczne, nieznane perełki. Och, gdyby "Fobos" był faktycznie taką perełką...
Najprościej mówiąc, "Fobos" to książka źle napisana. Byłam właściwie pewna, że jest to debiut Victora Dixena, nie sprawdzałam tego, ale szukałam jakiegoś wewnętrznego wytłumaczenia i wniosek nasunął się sam. Jak się jednak okazało jest to już szósta książka autora i w tym momencie załamałam ręce. Jak są więc napisane poprzednie? Szukam odpowiedniego, jednego słowa, które oddałoby, dlaczego "Fobos" jest źle napisany. Ale nawet angielskie 'awkward' tego nie oddaje, więc wyjaśnię to stopniowo.
"Zawsze się w końcu podnoszę. Za każdym razem, gdy upadnę. Za każdym razem, gdy zostanę zraniona."
Zaznaczę, że czytałam "Fobosa" jako e-book. Książka przeplatana jest różnymi narracjami. Najwięcej jest momentów z punktu widzenia głównej bohaterki, ale dużo innych postaci dostaje swoje pięć minut. Zaczynamy więc książkę z punktu widzenia Léonor i zaraz pojawia się fragment, który wcale niedelikatnie sugeruje, że coś jest nie tak. Ponownie Léonor, a następny fragment zdradza nazwę tego, co jest nie tak. I ledwie 19 % po rozpoczęciu książki i autor pisze nam, ŻE TO WŁAŚNIE JEST NIE TAK. Przepraszam, co? Jak można spalić sobie całą historię po kilkudziesięciu stronach?!
Gdyby to jeszcze było dobrze opisane, to wiecie, może by pomyśleć: "to olbrzymi minus, ale hej, jak fajnie to opisano". Niedoczekanie moje i Wasze. Kiedyś nie zwracałam uwagi na takie drobnostki, ale kto mówi o sobie pełnym imieniem i nazwiskiem przy osobach, które zna i to kilkakrotnie. Chyba od tego jest ta narracja trzecioosobowa? Jednak to tylko szczególik, ponieważ moment, w którym wiadomo, co jest nie tak, jest tak koszmarny, że ponownie brakuje mi słów. Ludzie po prostu tak... nie mówią, nie zachowują się, nie prowadzą dialogów. Jak dla mnie dobre pół książki do wywalenia, aby czytelnik miał okazję poczuć napięcie, czekać z niecierpliwością na odkrycie tajemnicy. Tego tutaj na pewno nie znajdziecie.
Po przeczytaniu książki, myślałam sobie, "o przynajmniej ta druga połowa, która dzieje się na statku jest w porządku". Teraz wiem, że starałam się na siłę znaleźć coś dobrego, ponieważ będąc całkowicie szczerym, to również jest po prostu źle opisane. Ponownie: ludzie tak się nie zachowują. Nawet jeżeli to reality show w kosmosie, to po prostu... nie. Tak nie wyglądają rozmowy ani relacje między nastolatkami. Ja na pewno w myślach nie nazywałabym kogoś "Safią, specjalistką od łączności", skoro to moja dobra koleżanka, czy nawet przyjaciółka. A to tylko mały przykład... Zdaję sobie sprawę, że to był sposób autora na przedstawienie wszystkich postaci i ich historii, jak najszybciej, ale stopniowe odkrywanie przeszłości bohaterów też nie jest złe i wyszłoby tej historii zdecydowanie na lepsze...
Źródło |
Co jest więc dobre w tej książce? Pomysł oraz tytuł! Fobos to jeden z księżyców Marsa, (greckiego Aresa, boga wojny) który miał dzieci z Afrodytą, między innymi Dejmosa(=trwoga, drugi księżyc Marsa) oraz Fobosa, który był bogiem oraz personifikacją strachu. Uwielbiam taką przemyślaną symbolikę! Uważam również, że sam pomysł jest naprawdę świetny! Reality show w kosmosie? Niekoniecznie moje poletko, ale nie czytało się o tym źle. Miłym dodatkiem były ilustracje, gdy coś było prezentowane "widzom". Podróż na Marsa, celem zasiedlenia? Znalezienie swojej drugiej połówki w czasie kilkumiesięcznego lotu? Jak dla mnie naprawdę interesujące podwaliny fabuły. I nawet, gdyby zapomnieć o tej dziwności opisywania oraz dialogów, to można się wczuć w historię bohaterów. Obawiam się jednak, że sam dobry, czy nawet bardzo dobry pomysł, to za mało, aby ratować całą historię.
"Fobos" to książką z wielkim potencjałem i bardzo słabym wykonaniem.