Sophie & Bucherwelt
  • Strona główna
  • O mnie
  • Współpraca
  • Recenzje
    • Autorami
    • Tytułami
    • Filmów i seriali
  • Przeczytane
    • 2012-2017
    • 2018
  • Kolekcja Ricka Riordana
  • Różne
    • Zdobycze
    • Must have
    • Miesiąc z...
    • Jak zacząć blogować?
    • Oceny
Źródło: FB
Odkąd pojawiły się informacje o ekranizacji "Więźnia labiryntu" zastanawiałam się nad jedną rzeczą: jak odebrałabym teraz książkę? Gdy czytałam ją ponad dwa lata temu byłam zachwycona i choć często po jakimś czasie emocje z lektury większości pozycji gdzieś się ulatniają, więc ciężko nam powiedzieć ad hoc, co właściwie tak bardzo nam się podobało w danej historii, tak ja za każdym razem wiedziałam, że "Więzień labiryntu" mi się podobał; czułam ten zachwyt, a teraz jestem pewna, że przy ponownej lekturze bawiłabym się równie dobrze i odkryła zupełnie nowe szczegóły oraz elementy opowieści. Wiem to, ponieważ ekranizacja "Więźnia labiryntu" spodobała mi się równie mocno, co pierwowzór.

tumblr.com
Opis (dystrybutora): Nastoletni Thomas (Dylan O'Brien) budzi się w ciemnej windzie, nie pamiętając niczego poza własnym imieniem. Trafia do tajemniczej Strefy: obszaru zamieszkanego przez kilkudziesięciu innych chłopców, którzy dostali się tam w identyczny sposób. Ogromny mur otaczający teren rozchyla się każdego ranka, otwierając przejście do labiryntu. Najstarsi mieszkańcy usiłują znaleźć wyjście od dwóch lat. Nowa nadzieja pojawia się wraz z dziewczyną, Teresą (Kaya Scodelario), która trafia do Strefy w śpiączce, ściskając w dłoni tajemniczą notatkę. 

Szalenie podoba mi się, jak zostali pokazani bohaterowie oraz to, że miałam możliwość zobaczenia znanych mi aktorów w zupełnie nowych rolach. Ciekawie było zobaczyć Willa Poulter'a (Gally) znanego bardziej z ról nierozgarniętego chłopca, który mógł tutaj naprawdę się wykazać. Moim zdaniem, dopiero gdy ktoś zagra takiego prawdziwego badass'a to można dostrzec jego talent aktorski. Słodki Ki Hong Lee znany z serialu "Dziewięć żyć Chloe King" wystąpił w roli enigmatycznego zwiadowcy Minho - również duża zmiana. Nie można zapomnieć o Dylanie O'Brien; choć nie pierwszy raz pojawił się na dużym ekranie, to zdecydowanie posiada niezwykły talent, a oglądanie go w tak poważnej roli było wielką przyjemnością. Bardzo ujął mnie również najmłodszy członek obsady Blake Cooper, który wcielił się w postać Chucka. Duże kontrowersje długo przed premierą budziła Kaya Scodelario, znana dotąd ze Skinsów (i teledysku Robbie'ego Williamsa). Przyznam, że tego brytyjskiego serialu nigdy nie lubiłam, ale Kaya znakomicie wypadła w roli Teresy i udało się jej oddać ten ognisty charakter książkowej bohaterki.

jw.
Podstawowe pytanie fanów serii autorstwa James'a Dashner'a brzmi: jak wypadła ekranizacja w stosunku do treści książki? Mogę od razu powiedzieć, że nie jest to adaptacja, ale też nie wszystko zrobione jest dokładnie tak, jak w książce. I dobrze! Dzięki temu opowieść aż tchnęła świeżością oraz zaskakiwała; nawet mnie, choć treść powieści powracała do mnie z każdą obejrzaną minutą. Jedyne, co mi zgrzytało to wygląd Buldożerców. W czasie lektury kojarzyły mi się dosłownie się raczej z taką bryłą, walcem, a nie pająkiem. W życiu bym na to nie wpadła. Poza tym uważam, że przesłanie i książki i filmu pozostało takie samo.

Interesujące jest za to, jak wiele wydobyto z postaci przenosząc je na ekran. Choć Teresę przedstawiono w trochę inny sposób, to każdy od razu wiedział, że niezłe z niej ziółko. Newt oraz Minho okazali się o wiele bardziej zżyci z Thomasem, niż odczułam to w książce (tam był to Chuck), choć też uważam, że sam charakter Minho nie został oddany tak do końca. Czegoś tutaj brakowało. 

It's a girl! ♥
Nie mogę też nie wspomnieć o pewnej synchronizacji tłumaczenia filmu z treścią (przekładem) książki. Wszyscy wiemy, jak niewłaściwie w "W pierścieniu ognia" brzmieli 'karierowicze', zamiast 'zawodowców', a tutaj zadbano o zgodność, choć też nie przeniesiono na duży ekran tych dobrze znanych nam 'prawie przekleństw', jednak i tak jest to zdecydowanie na plus!

"Więźnia labiryntu" można podsumować jednym słowem: genialny. Film jest zaiste godny uwagi, choć też na postawie wrażeń znajomych podejrzewam, że 'wstęp' może wydawać się zbyt długi w stosunku do samej akcji, czego ja osobiście nie odczułam. Zdecydowanie polecam i film i książkę (w tej kolejności). 

jw.
Ocena: 10/10.

Tytuł oryginału: The Maze Runner
Czas trwania: 1 godz. 53 min.
Premiera: 19 wrzesień 2014 r. 
Kontynuacja: 18 września 2015 r. (premiera światowa)
Podziel się
Klasyka - jedno niepozorne słowo, a skrywa w sobie tak wiele. Większości od razu skojarzy się z czymś wiekowym, lecz majestatycznym, a innym... z nudą, gdy zmuszani są w szkole do czytania kolejnych "klasyków". Na szczęście seria Romantyczna posiada nie tylko nowy przekład, który z zachowaniem kwiecistego, pięknego języka, jest bardzo przyjemny w odbiorze, ale również przedstawia klasyczne historie, które można czytać dla przyjemności w każdej chwili i rozkoszować się klimatem sprzed lat na każdej stronie.

Eric Marshall jest świeżo upieczonym absolwentem college'u, przed którym świat stoi otworem. On jednak na prośbę przyjaciele przyjeżdża na wyspę Księcia Edwarda, aby zastąpić go, jako nauczyciela. Pewnego dnia podczas wieczornego spaceru słyszy muzykę, która sięga aż do głębi jego duszy. Idąc jej śladem spotyka niezwykłą istotę - niemą dziewczynę w sadzie...

Bardzo podoba mi się, że seria Romantyczna wydana jest po pierwsze w charakterystycznych okładkach, a po drugie ma również swój własny rozmiar. Normalnie różne rozmiary książek potrafią być zaiste irytujące, ale w tym przypadku od razu wiadomo o co chodzi. Ciepłe barwy, piękne okładki i mniejszy rozmiar oraz klasyka i wiadomo, że trzymamy w ręku książkę z serii Romantycznej.

Nikt nie lubi być zmuszany do szukania drugiego dna, jak to jest w przypadku lektur, a gdy człowiek czyta dla przyjemności to sam z siebie zauważa ciekawostki. Powieść "Dziewczę z sadu" została wydana po raz pierwszy w 1910 roku i można zauważyć tutaj obyczaje i konwenanse rządzące ludźmi w tamtym czasie; zmieniało się już co nieco, ponieważ przykładowo młode kobiety mogły uczęszczać do college'u, choć spojrzenie na płeć damką nadal było dość... powierzchowne. Uroda jest tutaj bardzo podkreślana, choć autorka wykreowała uczucie między bohaterami dzięki temu, że spędzali czas razem, a więc mieli okazję dobrze się poznać. Jednak sposób, w jaki Eric zwracał się do Klimeny, tutaj dało się odczuć ducha starych lat. Ciekawym spojrzeniem w psychikę ludzi z początku dwudziestego wieku jest również rasizm, który znalazł miejsce w tej historii. To naprawdę bardzo interesujące!

"Dziewczę z sadu" - to opowieść, mimo że krótka oraz z klasyki, z którą niejednokrotnie miałam niemiłe przejścia, okazała się chwytać za serce w ten najbardziej niewinny sposób. Obecnie posiadam wszystkie książki z serii Romantycznej - choć nie wszystkie przeczytane i czekam z niecierpliwością na kolejne klasyczne opowieści, które będę mogła odkryć po raz pierwszy i pokochać, jak to było w przypadku każdej przeczytanej przeze mnie historii z serii Romantycznej!

Ocena: 8/10.
Podziel się
Źródło: weheartit.com
Przypuszczam, że prawie każdy z Was spotkał się ze stwierdzeniem "najpierw książka, potem film" w najróżniejszej formie i z tego powodu, odpowiedź większości na zadane w temacie pytanie brzmiałaby: tak, przed obejrzeniem ekranizacji, trzeba poznać jej pierwowzór. Jednak dlaczego? Moim zdaniem książki warto czytać PO filmie i już wyjaśniam, czemu tak sądzę.

Wystarczy wejść na repertuar jakiegokolwiek kina, a znajdziecie tam przynajmniej jedną pozycję, która powstała na podstawie powieści. Wydawnictwa prześcigają się w wydawaniu książek z filmową okładką i często w ten sposób powieść po raz pierwszy pojawia się u nas na rynku. Czytamy więc z wielkimi emocjami taką pozycję, po czym idziemy na film i... nic. Scenarzyści piszą lepiej lub gorzej, ale coraz częściej ekranizacja sprawia, że widz nic nie czuje, ponieważ wszystko to już "widział" oczami wyobraźni. Dobrze ujęła to Blair z bloga "Nocny cień", gdy pisała o wrażeniach z seansu "W pierścieniu ognia": "Co mnie najbardziej dziwi i nurtuje w obydwu już zekranizowanych częściach, to fakt, że ani one ziębią, ani grzeją. Tutaj nie ma ani więcej, ani mniej niż w książce. Skończyłam seans i jedyna myśl, jaka mi pozostała, brzmiała: Ale to już było. 
Bo było. W książce. Dokładnie takie samo."

Ja czuję dokładnie to samo. "Igrzyska śmierci" są wspaniale zekranizowane, ale praktycznie nie wczułam się emocjonalnie, ponieważ wiedziałam, co się wydarzy, a wiele dialogów przeniesiono słowo w słowo. Nie bawi mnie już wyliczanie "błędów", czyli różnic, ponieważ im bardziej ekranizacja faktycznie wnosi coś od siebie, tym lepiej się bawię, dlatego i "Niezgodna" i "Intruz" są dla mnie średnimi filmami, ponieważ nic nowego z nich nie wyniosłam.

wachamksiazki.pl
Moim zdaniem, gdy obejrzymy najpierw film, to możemy go naprawdę poczuć i polubić, a książka w dziewięciu przypadkach na dziesięć i tak będzie lepsza, ponieważ "Igrzyska śmierci", ani "Intruz", czy "Niezgoda" nie oddają narracji pierwszoosobowej, więc lektura można powiedzieć zawsze będzie głębsza oraz ciekawsza. Dzięki temu możemy zwyczajnie pokochać historię w dwóch różnych wcieleniach, a nie męczyć się na filmie, ponieważ jest on... no cóż nudny.

Nie przeszkadza mi już zupełnie, gdy film, czy serial jest adaptacją. Prawdą jest, że bawiłam się świetnie na seansie "Złodzieja pioruna", dzięki któremu dowiedziałam się o wspaniałej książce i ogólnie twórczości Ricka Riordana. Za pośrednictwem "Hannibala" mogłam odkryć, że bazowanie na jednych postaciach może mieć całkowicie inny efekt końcowy i będzie on w obu przypadkach świetny.

Oczywiście różnica powstaje również, gdy czytaliśmy książkę jakiś czas temu, ponieważ wtedy szczegóły się ulatniają i możemy ponownie odkryć i poczuć w całej okazałości tę historię oglądając ekranizacje - jest to niczym re-czytanie. Tak było w przypadku "Więźnia labiryntu". Pamiętam, że książka, którą czytałam ponad dwa lata temu mnie zachwyciła i tak samo jest z filmem. Wszystko zależy oczywiście od tego, jak uda się twórcom przenieść powieść na ekran; bywa lepiej i gorzej.

weheartit.com
Dlatego ja nie śpieszę się teraz z lekturą książki, gdy wybieram się na film. Nie jest to dla mnie obowiązkowe. Nie uważam, że obejrzenie ekranizacji może 'zrujnować' mi lekturę (poza oczywiście przypadkami, gdy książka bywa mniej ciekawa, co się też zdarza, choć raczej rzadko; wtedy przynajmniej zostaje fajny film). Zawsze znajdę w niej coś nowego i innego; choćby sceny, których nie przeniesiono na ekran, czy emocje, które targały bohaterami, a czasami nie łatwo przedstawić je na ekranie.

A jakie jest Wasze zdanie?
Podziel się
Seria: Magiczne drzewo
Tom: 6

Premiera: 9 październik 2014 r.
Wydawca: Znak emotikon
Czy zdarzyło Ci się kiedykolwiek zrezygnować z książki, ponieważ była ona skierowana typowo do młodszego czytelnika? Warto dawać szansę każdej powieści! Ja z przyjemnością czytam historie dla dzieci i ich przeznaczenie zupełnie mi nie przeszkadza, ponieważ wiele z tych opowieści ma w sobie świetne przesłanie i potrafi unaocznić różne życiowe sytuacje w pozornie prosty sposób. Takie książki niejednokrotnie mają ogromną wartość dla czytelnika w każdym wieku!

Trójka przyjaciół z powodu nieostrożnego życzenia, musi odnaleźć magiczną figurkę, która będzie potrafiła naprawić wszelkie wyrządzone szkody... Aby z niej skorzystać, trzeba zostawić ją w świetle księżyca przez kilka godzin w całkowitej ciszy. Jednak niespodziewanie w środku nocy włączyła się muzyka, a figurka zamieniała się w prawdziwą dziewczynkę, posiadającą niezwykłe umiejętności. Jakie jednak będą konsekwencje wywołanego hałasu?

Tomy z serii "Magiczne drzewo" - na podstawie, których powstał nagradzany na całym świecie film oraz serial - teoretycznie można czytać osobno, ponieważ nawiązań do poprzednich przygód bohaterów praktycznie nie ma, a sama geneza opowieści oraz "typowe" sytuacje oraz przedmioty używane przez bohaterów są objaśnione, to jednak nie potrafiłam powiedzieć, kiedy pies Budyń zaczął mówi ani skąd pomysł na Dra-kulę, czy usypiającą latarkę... Nie przeszkadzało mi to jednak prawie wcale w czytaniu.

Nie mogłam za to przyzwyczaić się do specyficznego stylu. Jest w tej opowieści coś sztucznego, więc mimo faktu, że "Cień smoka" czyta się naprawdę szybko, to i tak nie potrafiłam w ogóle odnaleźć się w tej historii; nie odpowiadała mi po prostu ta forma narracji. Oczekiwałam od niej zdecydowanie więcej, więc mogę powiedzieć, że pod tym względem się rozczarowałam. Podobnie było zresztą w przypadku drugiej bardzo popularnej polskiej serii "Felix, Net i Nika", zwyczajnie do mnie nie trafiają te opowieści, mimo już kilku podejść. Zaczynając chociażby od udziwnionych imion bohaterów: Kuki, Blubek, Gabi... Gdzie wszyscy wokół nazywają się całkowicie normalnie.

Jak to jest w opowieściach dla dzieci wszystko układa się "gładko", choć bohaterowie musieli tutaj przejść przez próby, które dorównują serii niefortunnych zdarzeń... Nie powiem, czytanie o tym było interesujące i w "Cień smoka" da się wciągnąć. Ciągle szło coś nie tak i sytuacja nie raz wydawała się tragiczna, ale rozwiązania były niejednokrotnie naprawdę sprytne i choć była w tym charakterystyczna 'magia' opowieści dla dzieci, to i tak naprawdę przyjemnie się to czytało.

Wiele elementów w tej opowieści było jednak dla mnie zbyt nierealistycznych. Ja zdaję sobie doskonale sprawę, że jest to opowieść fantastyczna i bohaterowie niejednokrotnie naginają przyjęte normy, a jednak ich rodzice nie zadzwonili nawet na ich komórki, choć zniknęli na kilka dni... Brakowało mi tutaj balansu realności, skoro bohaterowie żyli w nowoczesnych, dzisiejszych czasach i mieli do swojej dyspozycji technikę. Raziło to więc sztucznością.

Jestem za to pod wrażeniem zdjęć, czy też ilustracji. Były ładnie wkomponowane w opowieść i na pewno będą wielką pomocą dla niejednego małego czytelnika, który będzie mógł od razu zobaczyć bohaterów uciekających przed gigantycznym krabem, czy też tańczącą Gabi. Obrazki są pełne energii i dopracowane; nie ma co narzekać!

"Cień smoka" jest moim pierwszym spotkaniem z serią "Magiczne drzewo" i wydaje mi się jednak, że nie ostatnim, ponieważ ta historia ma w sobie potencjał i może naprawdę uda mi się ją poczuć. Zobaczymy! A Wy znacie już tę serię?

Ocena: 6/10.
Podziel się
Tytuł oryginału: Fools' Gold
Seria: Zakon ciemności
Tom: 3/???
Wydawca: Literacki Egmont

Mam słabość do pięknych rzeczy, a zdecydowanie należy do nich lwia część okładek wydawnictwa Literacki Egmont. Od razu człowiek rozpoznaje ich książki oraz serie, do których należą. Podobne, ale różne; zdecydowanie charakterystyczne, a niektóre to prawdziwe perełki, które ujmują od pierwszej chwili. Tak na pewno jest z okładką "Złota głupców". Jak jednak prezentuje się sama treść?

Wenecja w piętnastym wieku była miejscem pełnym kolorów, bogactwa, a co za tym idzie pokus i grzechu. Młodzi podróżnicy poszukujący pod przykrywką oznak końca świata przybywają tam w czasie trwającego karnawału. Ich zadaniem jest zbadanie pochodzenia monet, które zalały rynek i stają się cenniejsze od złota. Nie spodziewają się, jakie konsekwencje może mieć ich śledztwo...

Z każdym tomem coraz bardziej wciągam się w tę opowieść. Uwielbiam ciekawostki historyczne, a Philippa Gregory jest ich prawdziwą kopalnią. Takich interesujących rzeczy nie znajdziecie w żadnym podręczniku! Autorka wyjawia, jak wyglądały stosunki katolickich państw z rosnącą potęgą osmańską z punktu widzenia jednostek. Znajdziecie w "Złocie głupców" również wiele fascynujących faktów dotyczących tego, jak wyglądała Wenecja w roku 1454: co ludzie robili w wolnym czasie, jakie prawa miały kobiety, jaka była moda, co się jadło... Zważywszy na to, jak szczególne było to miasto w chrześcijańskim świecie, to naprawdę dużo można było się dowiedzieć, a Philippa Gregory tak wplotła to w fabułę, że wyłapujemy ciekawostki dosłownie mimochodem. Tym większy mój podziw dla kunsztu autorki!

"Zakon ciemności" jest pierwszą serią Philippy Gregory dla młodzieży i widać tutaj swobodne bawienie się formą i stylem. Autorka eksperymentuje i wciąż serwuje czytelnikowi coś innego, dzięki czemu każdy tom jest indywidualny oraz... zawiera przestrogę dla czytelników. Philippa Gregory sprytnie przemyciła do książki problemy, z którym boryka się dzisiejszy świat: manipulacja, kryzysy, spadająca wartość jakieś waluty... Można powiedzieć z przymrużeniem oka, że mamy tu historię i gospodarkę w jednym!

1. Odmieniec - recenzja
2. Krucjata - recenzja
3. Złoto głupców
O kolejnym losach Luci, brata Piotra, Freize, Izoldy i Iszrak czytałam z uśmiechem na ustach. Polubiłam każdego z osobna, ponieważ autorce udało się stworzyć różne postacie, choć równocześnie nie są one aż tak bardzo rozbudowane i nie mają głębi. Nie jest to jednak według mnie minusem! Książka jest dzięki temu lekka i zdecydowanie przyjemna; mocniejszą stroną jest dla mnie tło historii. Choć trzeba powiedzieć, że w tej części zrobiło się nawet dość poważnie; parę spraw wreszcie się wyjaśniło, a inne czekają na rozwinięcie... Z chęcią je poznam!

Trzeci tom serii "Zakon ciemności" jest zdecydowanie udaną lekturą,  która umili wieczory w zimne, jesienne dni. Polecam szczególnie osobom, które uwielbiają historyczne ciekawostki - tutaj jest ich równie wiele, co złotych monet w samej książce. 

Ocena: 7/10.
Podziel się
Doctor Who, czyli najlepszy serial świata z tak wielu powodów (już wkrótce na blogu post, w którym postaram się ująć jakąś ich część, ponieważ całości nigdy się nie da) powrócił w ostatni weekend moich wakacji, czyli 22-ego sierpnia. Tego dnia wystartował ósmy już sezon z dwunastą regeneracją Doctora w odcinku zatytułowanym "Głęboki oddech". Uwaga, ten post będzie bardziej recapem, niż recenzją, więc uwaga na spoilery - kto nie oglądał, to zapraszam do praktycznie bezspoilerowych recenzji sezonów (klik), a całą resztę do dyskusji!

tumblr.com
Czytałam o tym, że pierwszy odcinek przenosi nas do wiktoriańskiego Londynu i że będzie tam dinozaur, ale chyba nie wzięłam tego tak dosłownie. Tam serio jest dinozaur, a właściwie najbardziej znany wszystkim tyranozaur. Wiecie ile to miesięcy bawienia się detalami graficznymi? Strach się bać, ponieważ technicznie odcinek kręci się "tylko" trzy tygodnie - niektóre filmy się krócej nagrywa, ale całe to składanie, muzyka i dinozaur... Ale wiecie, co oznacza ten czas? Vastra, Strax i Jenny!!! Uwielbiam Straxa. Dinozaury plujące budkami policyjnymi, och tęskniłam za tym.

Oto i ponownie spotkanie z Twelve! W siódmym sezonie mieliśmy okazję zobaczyć go tylko przez chwilkę, gdy zachwycał się tym, że ma nerki. Doctor jest nadal mężczyzną, a do tego starszym and still not ginger. To piękne, uwielbiam jak Doctor potrzebuje chwilki, żeby się oswoić, zrozumieć, co się stało, odnaleźć siebie, a do tego nazywa Clarę "nie ja, zadaje pytania" i myli ją ze Straxem, to urocze, a do tego gada z dinozaurami! Czy to nie jest cool?

Jest i nowe steampunkowe intro serialu. Nie podoba mi się, jak na razie, ponieważ zmienili melodyjkę i jest jakaś taka creepy, zbyt "alienowata", a kiedyś każdy mógł sobie nucić plus to wszystko tak szybko się tutaj obraca, że ciężko nawet ogarnąć ten pomysł. 

Wreszcie jakieś takie bardziej ludzkie spojrzenie na Doctora, ponieważ ciężko mi przypomnieć sobie, żeby on spał, czy jadł, jak normalny kosmita, a tutaj proszę "nie przejmuję się spaniem; drzemię sobie na stojąco w czasie, gdy ktoś inny mówi, to wielka oszczędność czasu." I wszystko jasne! Choć wiadomo, kosmici również potrzebują snu, nawet gdy nie rozumieją, jak można mieć cały pokój tylko do spania. Scena w sypialni jest po prostu piękna!

Clara nie może się oswoić z nowym Doctorem, który mimo posiadania nowego ciała ma zmarszczki oraz siwe włosy... Uważam, że to również bardzo ciekawe spojrzenie i ukłon w stronę fanów, którzy często nie mogli pogodzić się do końca z tym, że 'ich' Doctor odszedł, kiedy wewnątrz jest wciąż taki sam. Oczywiście na swój sposób inny; inny strój, odmienne zachowanie oraz drobne preferencje.

-Chłopcze! Madame Vastra czeka. Mogę wziąć Twój płaszcz?
-Nie mam płaszcza.
-Więc co to jest?
-Ubrania.
-Mogę wziąć Twoje ubrania? (...) Nosisz kapelusz?
-To włosy!
-Nie, myślę, że to kapelusz. Mogę sprawdzić?

Czy wspominałam już, że kocham Straxa? Jego mylenie płci, czy próba odebrania ubrań... Jej, wszyscy tyrają Clarę w tym odcinku. To dopiero ubaw, ponieważ nadal jestem do jej postaci bardziej negatywnie nastawiona; według mnie ona nie pasuje do Doctora, za mało od siebie wnosi. I oczywiście to znane powiedzenie, że jest papierowa... Śliczna, bo śliczna, ale wciąż jakaś taka nijaka. 

jw.
Głębokie myśli autorstwa trolla Moffata... Wciąż producenta i wziąć scenarzystę większości epizodów, a przynajmniej tych "ważnych", czyli pierwsze, ostatnie, specjalne odcinki... Jednak jest w tym coś do przemyślenia, ponieważ fani cały czas roztrząsają i bawią się w teorie, szukając większego sensu w epizodach i wyborze aktorów do odgrywania Doctora, a na ekran zostały przeniesione obawy fanów i przedstawione w nowym ciekawym świetle. Lubię taką subtelną grę z odbiorcą. 

"Drzwi. Nuda. Nie ja." - czyli lepiej wyjść oknem. Doctor zapisujący notatki na podłodze, to ciekawy motyw i liczę na wytłumaczenie go w przyszłych epizodach, ponieważ jak przypuszczam, pojawiły się tutaj nie bez powodów. Nikt nie igra z fizyką oraz matematyką ot tak.

Doctor Holmes rusza do akcji! Morderstwo, a więc trzeba się zająć sprawą. Ach uwielbiam ten klimacik, ten dreszczyk! "Roztopimy go w kwasie." Moffat love you, hate you. Bogowie, to jest piękne. Clara właśnie dostała gazetą. Oficjalnie Strax zostaje moim trzecim ulubionym facetem w tym serialu. 
Oba z tumblra


"You still look terrible." Och, nie pamiętałam kiedy Doctor był tak zabawowy. Nawet jeżeli ktoś powie, że Moffat przesadza, to mi nie przeszkadza ciągle chichotanie.

Ten moment, gdy nie wiadomo było, czy Doctor wróci... Clara nie ma co narzekać. Amy czekała LATA. 
Gniewne brwi... Mam nadzieję, że Doctor nie filozofuje sobie o wybieraniu twarzy ot tak i że to również będzie ciekawie rozwinięte. Doctor jest szkotem. A ja myślałam, że to aktor. Głupia ja! Pewnie na Gallifrey też mieli Galiszkocję, która chciała się odłączyć od reszty planety. 
JAK TO DOCTOR NIE LUBI ZAGADEK?
Czemu Doctor zabrał bezdomnemu płaszcz? Przecież to takie... czy ja wiem, niedoctorowe. Jest zima i ten człowiek bez tego zamarznie, ale przynajmniej pierwsza zasada jest wciąż aktualna "Doctor kłamie".

To też.
Doctor pamięta Amy. Ja też za nią tęsknię. Strasznie. :C
Uważam, że moment, w którym Clara próbuje nie oddychać jest bardzo dobry, choć pewnie czuje się bardzo niepewnie... To co Doctor robi jest trochę zatrważające. Zostawił ją, ponieważ "lepiej, żeby nie mieli obojga". Zgrzyta mi to i jest takie niepasujące. Choć dzięki urojeniom Clary możemy zobaczyć, że nie warto być nauczycielem... Czułam się strasznie zagubiona w tym momencie...

I to.
Nawiązania do jednego z lepszych odcinków ery Dziesiątego Doctora. Czyżby naprawdę ktoś tutaj chciał się bawić w łączenie starych wątków? Ponownie, jestem ciekawa rozwinięcia.
Nie pokazano momentu, w którym Doctor mógł, ale nie musiał zabić. Wiadomo, że nie jest on idealny; ma również swoje wojenne wcielenia oraz dla bliskich mu osób(ale nie tylko) jest gotowy na wszystko, aby ich chronić. Jednak, czy to znaczy, że mógłby zabić? Jest to ciekawe pytanie, a odpowiedź nie jest jednoznaczna.
Według mnie Clara wcale nie zna go najlepiej ze wszystkich. Była z nim tylko pół sezonu.
Książki w Tardis to nie jest mądry pomysł. Ciągle nią rzuca, a Doctor nie umie parkować. Co im zrobiły te biedne książki? Jak będą latać w czasie lądowania, to mogą sobie zrobić krzywdę!
To nie ja płaczę, to Wy płaczecie. Jejku, Matt cały czas miał taki cudowny akcent?
Zgadliście to też.
Wiele teorii, wiele pozaczynanych wątków, ale Doctor Who, jak dotąd świetnie radził sobie z ich rozwijaniem, więc zapowiada się ciekawy sezon. Wiemy już, że Doctor nie okrada bezdomnych, ale oddaje im swoje ulubione zegarki. Nie zostawił też Clary, choć przyznam, że chwilę w to wierzyłam. Ostatecznie myślę, że bardziej podobał mi się ten odcinek, niż nie podobał, choć był dość mylący i bardzo złożony. Jest obiecująco i było dużo doctorowych fragmentów. Czekam na więcej!
Podziel się
Tytuł oryginału: The One
Seria: The Selection/Rywali
Tom: 3/5
Liczba stron: 329
Wydawca: Jaguar
jn.
Do eliminacji w "Rywalkach" przystąpiło 35 całkowicie różnych dziewczyn, a każda z nich miała szansę na zostanie przyszła królową Illei. Ludzie byli zaskoczeni, gdy Piątka - America Singer dostała się do "Elity". Teraz w pałacu pozostały tylko cztery dziewczyny, a książę Maxon ma już wkrótce ogłosić, kto zwycięży i zostanie jego narzeczoną - "Jedyną". 

"Chociaż nadal od czasu do czasu zastanawiałam się, czy na pewno chcę być księżniczką, nie miałam cienia wątpliwości, że chcę należeć do Maxona."

America Singer zapominając o swojej uczuciowej burzy w "Elicie" (ja pamiętam!), wie już, że chce spędzić swoje życie z Maxonem na przekór wszystkiemu. Wie, że król chce się jej, jak najszybciej pozbyć, ale nie może on nie brać pod uwagę reakcji poddanych, których America ujęła swoją spontanicznością oraz troską.

Powiem, że to było aż śmieszne. Każdą powieść z serii "Rywalki" czyta się niesamowicie szybko, jednak w "Elicie" miałam wrażenie, że nigdy się to nie skończy, a co strona, to America była pewna, że kocha na przemian Maxona i Aspena. Teraz jednak tego drugiego darzy przyjaźnią, a dozgonnym uczuciem księcia, co było tak nagłe, że aż dało mi do myślenia. Nie czytałam "Elity" tak dawno, więc widzę wyraźnie niekonsekwencję w kreowanej historii, jakby "Jedyna" została napisana dopiero po jakimś czasie i o ile pod względem nagłego wygaśnięcia uczuć względem Aspena, tak w innych aspektach ma to swoje dobre strony.

Źródło: weheartit.com
Autorce serii udało się wreszcie ciekawie przedstawić system rządów, który panuje w Illei. Widać, że włożyła więcej pracy w "Jedyną" pod względem kreowania tła tej antyutopijnej historii. Wcześniej było to wepchane tak na siłę między kolejne sukienki oraz romantyczne momenty, a teraz intryga oraz rebelianci stali się bardziej realni i czuło się w tej opowieści nutkę niebezpieczeństwa czającego się tuż za rogiem. Było tutaj parę naciąganych momentów, ale na pewno prezentowało się to lepiej niż wcześniejsi rebelianci szukający książek... Czego się zupełnie nie spodziewałam, to tego, że pozornie nieistotne informacje, które zauważyłam, ale zbyłam pochłaniając kolejne strony, okazały się prowadzić do wstrząsającej konkluzji. 

"Jedyną" uważam za bardzo dobre zakończenie Eliminacji, biorąc pod uwagę treść poprzednich tomów, a więc nie zapominając o fakcie, że od tej historii dużo wymagać nie wolno. Choć... nie jest to zakończenie samej serii. Z początku miała to być trylogia, ale jak się okazało, na tę chwilę planowanych jest aż pięć tomów. Czwarty nosi tytuł "The Heir" (Dziedzic). Z najbliższych premier, to planowane na listopad w Polsce dwie nowelki "Książę i Gwardzista".

Czytając serię "Rywalki" od początku kibicowałam w sumie samej Americe. O ile Maxon zachwycił mnie w pierwszym tomie, tak teraz to uczucie się gdzieś ulotniło, choć też autorka miała dobre wyjaśnienia na jego zachowanie oraz reakcje, to zabrakło mi tej magii, którą mogłam obserwować w "Rywalkach". Trzeba jednak przyznać, że nadal ta dwójka miewała naprawdę udane momenty, które chwytały za serce - czasami z radości, a innym razem ze strachu bądź smutku.

Rywalki:
1. Rywalki - recenzja
2. Elita - recenzja
3. Jedyna
4. The Heir
5. ???
+ 0,5 Książę 2,5 Gwardzista
+ 0,4 The Queen; 2,6 The Favorite
Seria "Rywalki" nie jest literaturą z wyższej półki, ale ma w sobie to coś, o czym praktycznie każda dziewczynka marzyła w dzieciństwie choć przez chwilę: zamieszkać w pałacu, nosić piękne suknie i wyjść za księcia. Nazwałabym tę serię typowo dziewczęcą, ponieważ nawet jeżeli w dzieciństwie wolałyście zostać superbohaterką, to na pewno odnajdziecie się w tym świecie i będziecie pochłaniać kolejne tomy z rzewnym uśmiechem. Ja na pewno sięgnę po kontynuację!

Ocena: 7/10.

PS. Obejrzałabym w sumie tę ekranizację... Może kiedyś coś z tego wyjdzie. ;)


Podziel się
Tytuł oryginału: Timekeeper
Seria: Poza czasem
Tom: 2/???
Dwa lata po wydaniu w oryginale "Poza czasem" ukazali się "Władcy czasu" - kontynuacja romantycznej oraz muzycznej opowieści o podróżach w czasie i miłości między stuleciami. Sprawdźmy, co się zmieniło...

Kiedy Philip stanął na progu szkoły, Michele nie sądziła, że będzie bardziej szczęśliwa. Jej ukochanemu udało się wbrew wszystkiemu dostać do teraźniejszości i teraz będą mogli być razem. Okazuje się jednak, że chłopak jej nie pamięta... Jednak to nie jedyny problem Michele, ponieważ odkrywa ona, że czyha na nią mściwy członek rodu Windsorów i ma tylko siedem dni, żeby dowiedzieć się, czemu tak jest...

Konstrukcja tej powieści jest bardzo prosta oraz logiczna. Autorka zgrabnie przedstawiła zagrożenie oraz problem i zręcznie prowadziła czytelnika przez kolejne dni, w czasie których odkrywała kolejne sekrety z przeszłości Michele oraz tajemnice organizacji zrzeszającej podróżników w czasie. Szkoda tylko, że w samej książce wyglądało to dość nieładnie. W pewnym momencie kończyła się narracja Michele i już chwilę potem bez żadnego znacznika, przerywnika, czy czegokolwiek były fragmenty dotyczące podróży w czasie z podręcznika... Chaotycznie to wyszło.

Nie ukrywam, że podoba mi się przedstawiony tutaj romans. Może on być płytki, ale "Władców czasu" czyta się bardzo przyjemnie, więc nie miało to dla mnie większego znaczenia. Miało być romantycznie i tak właśnie było! Choć też trzeba powiedzieć, że historia miłosna z Philipem sprzed stu lat jest o wiele bardziej emocjonująca!

1. Poza czasem - recenzja
2. Władcy czasu
Nie można nie wspomnieć o tym, że autorka ponownie pokazała, jak doskonale zna historię swojego miasta - Nowego Jorku. Zapewne oznaczało to godziny wnikliwego studiowania, jednak udało jej się w prosty, nieprzytłaczający sposób ukazać, jak piękne było oraz jest to miejsce na przestrzeni lat. Zdecydowanie na plus!

"Władcy czasu", podobnie jak "Poza czasem" okazały się bardzo przyjemną lekturą, idealną na nadchodzące długie jesienne wieczory. Nie jest to opowieść zbyt wymagająca, więc można świetnie oderwać się w jej towarzystwie od przyziemnych czasów i pozwiedzać trochę Nowy Jork na przestrzeni wieków. 

Ocena: 6/10.
Podziel się
FB
Twórcy Teen Wolfa lecąc na fali popularności, zdecydowali się na zrobienie trzeciego sezonu z podwójną liczbą odcinków. Okazało się jednak, że i tak fabuły starcza tylko na dwanaście epizodów i zostały przedstawione tutaj dwie odrębne historie. Druga część sezonu trzeciego niesamowicie mi się jednak spodobała, więc czekałam na powrót Teen Wolfa w czerwcu, już klasycznie z dwunastoma odcinkami, z niecierpliwością. Uwaga, w dalszej części tekstu znajdują się spoilery z poprzednich sezonów oraz trochę informacji o fabule tej serii.

tumblr.com
Mówi się, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze, a premierowy odcinek sezonu czwartego zostawił widzów lekko skonfundowanych. Bohaterowie lądują w Meksyku na dyskotece, ale spokojnie, to nie Derek, który uciekł tam z powodu wydarzeń z poprzedniego sezonu i postanowił zarabiać na epickich przyjęciach, które były urządzane w jego lufcie. Dyskoteka należy do kolejnego klanu łowców, który mają wielką hetkę na X-mena, którego pokazano nam w końcówce trzeciej serii i postanawiają uświadomić naszych bohaterów, kim właściwie jest ten mutant... Mała wskazówka: Meksyk, brakujący Derek... Ktoś, coś?

Pierwszy epizod był oderwany od reszty, ponieważ okazało się, że to nie X-men odgrywa w tym sezonie najważniejszą rolę. Nagle okazuje się, że w Beacon Hills mieszka sobie spokojnie więcej nadnaturalnych stworzeń, niż ktokolwiek podejrzewał. A do tego ktoś teraz chce się ich pozbyć i oferuje za to sumy, które opiewają w milionach.

jw.
Można by pomyśleć: hej, jak fajnie!, wykorzystano faktycznie motyw z sezonu 3 A, w którym wspominano o tym, że Beacon Hills przez złożoną ofiarę, zacznie działać niczym latarnia (tłum. słowa beacon), dla stworzeń nadnaturalnych. Nie do końca tak jest. Każdy odcinek zaczyna się praktycznie tak samo, a jeżeli nie, to spokojna głowa! Zostało jeszcze 40 minut, aby zobaczyć uciekające nadnaturalne stworzenie i jej ukatrupienie. W tym sezonie wprowadzono całe mnóstwo postaci, które miały imiona, życiorys i których się już potem w ogóle nie wspominało, więc człowiek z przyzwyczajenia starał się ogarniać temat, a tutaj robił się jeden wielki bałagan. Lista nadnaturalnych istot do odstrzelenia miała w końcu ponad trzydzieści pozycji, że nie wspominając o łowcach-zabójcach. Jednak to również nie był główny wątek serialu.

Właściwie dzisiaj, po obejrzeniu finałowego odcinka, nie potrafię powiedzieć, co faktycznie było tematem tego sezonu. Jest to wielki przerost formy nad treścią, a widzowie przyzwyczajeni do przeciągania rozwiązania na cały sezon, na pewno by dali sobie radę z jednym wątkiem, a nie tysiącem, a każdy z innej parafii. Scenarzysta - ten sam od początku - wrzucił do wora kilkanaście pomysłów i pisząc kolejne odcinki, na chybił trafił wyciągał, co mu się nawinęło, więc nadnaturalne wątki pomieszane są w najdziwniejszy sposób z tymi bardziej przyziemnymi.

jw.
Co w tym serialu jest nadal dobre, to oczywiście klaty, znaczy się, męscy bohaterowie. Aktorzy nieoficjalnie w kontraktach mają napisane, że odcinek bez sceny shirtless, nie zalicza się do pełnowartościowych, więc ciągnięto losy i wydaje mi się, że Derek ( Tyler Hoechlin) oszukiwał, ale jestem też pewna, że damska część widowni nie narzekała. Pojawił się nowy bohater - szczeniaczek Liam, grany przez szesnastoletniego Dylana Sprayberry. Z powodu takiego nawału nowych postaci zapamiętałam jego imię dopiero oglądając finał. Jakoś tak niekoniecznie według mnie dołączył już do Teen Wolfowych ciach. Nie można za to nie wspomnieć Parrisha(Ryan Kelley), który jest przeuroczy i wnoszę postulat o więcej jego występów w kolejnym sezonie!

Teen Wolf nadal zawiera piękne sceny, które pokazują, jak ważna jest przyjaźń oraz rodzina, czy przypominają o ważnych wartościach życiowych niejednokrotnie w wyjątkowo smutny sposób, który działa niczym zimny prysznic w natłoku nadnaturalnych wydarzeń. Jest to powód, dla którego na pewno sięgnę po sezon piąty, choć nie czekam już z niecierpliwością, ale z obawą też nie.

jw.
Nie można odmówić Teen Wolfowi tego, że swój humor posiada i zawsze będę się śmiać z tekstów Stilesa, a scena związana z tzn. spaniem na łyżeczkę jest po prostu mistrzowska. Malia (Shelley Hennig) również przoduje w tym sezonie, ponieważ jej powolne przystosowywanie się do życia w społeczeństwie jest przekomiczne (przykładowa scena: klik), choć ja nadal się do tej aktorki nie przekonałam.

Ostatecznie powiem, że ten sezon niekoniecznie mi się spodobał. Jestem rozczarowana brakiem większej konkluzji i zmęczona tym, że chociaż przez jakiś czas oglądałam tylko Teen Wolfa, to i tak nie ogarniałam, co się tam gdzie: kto z kim i z jakiego powodu. Nie mam też ochoty nadrobić czwartego sezonu tak na raz, co już o czymś świadczy. Zobaczymy, co wymyślą w kolejnej serii, skoro nie zapowiedziano w ostatniej sekundzie żadnego nowego X-mena...

Ocena: 5/10.

Podziel się
Źródło: kinomovie.pl
O "Mieście 44" słyszał już chyba każdy. W siedemdziesiątą rocznicę powstania warszawskiego wypuszczono na rynek nie tylko wiele książek. Na ekranach kin pojawiło się lub niedługo się pojawi parę filmów tematycznych, jednak "Miasto 44" ma się od nich różnić z powodu tego, że opierając się na wydarzeniach historycznych przedstawi historie młodych kobiet, a do tego zrobiony jest z ogromnym rozmachem, co zdaje się potwierdzać trailer filmu, który wchodzi do kin już w przyszły piątek.

"Miasto 44" jest powieścią napisaną na podstawie scenariusza, co mi się natychmiastowo skojarzyło z książkami, które na półce ma moja siostra, gdzie wydarzenia z odcinków Disnejowskich seriali zostały przeniesione na papier i wspomnień z ich lektury za dobrych nie mam. Starałam się tym jednak nie inspirować i zaczęłam lekturę, a dopiero gdzieś w połowie spojrzałam na opis i tutaj pierwsze zaskoczenie. Jest to opowieść o młodych warszawiankach, które wchodząc w dorosłość w czasie drugiej wojny światowej, działają w konspiracji i postanawiają wziąć udział w powstaniu, które ma trwać tylko dwa-trzy dni... 

Wszystko pięknie, tylko wyraźnie, to nie kobiety brylowały w tej opowieści, a Stefan, który je tak jakby łączył. Zaczynając od jego matki, a kończąc na przypadkowo spotkanych dziewczynach. Ten właśnie chłopak w książce był według mnie głównym bohaterem, ponieważ tak na oko powiedziałabym, że 70 % powieści to z jego punktu widzenia przedstawiona była sytuacja. Nie można też zaprzeczyć, że to Stefan pojawił się na większości załączonych zdjęć. Był on jednak postacią, która przynajmniej na mnie, nie wywarła większego wrażenia. Był on bardzo papierowy, ale o tym jeszcze potem. Ważniejsze jest teraz, co się stało z tymi kobietami?

Gdy już narracja była przedstawiana z punktu widzenia dziewczyny, to albo była bardzo krótka albo była powtórzeniem wydarzeń, które dotyczyły Stefana z myślami i uczuciami owej kobiety. Wyszło to trochę komicznie, a chyba nie taki był zamiar. Można między słowami przekazać, że dana postać ma się ku innej lub nawet opisać to zgrabnie wprost, ale tutaj się to nie udało. Autor był bardzo dosłowny w oddawaniu tych rzeczy, które czytelnik sam powinien odczuć.

Gdy już jesteśmy przy autorze, to muszę powiedzieć, że właśnie styl i sposób pisania jest dla mnie największym minusem "Miasta 44". Sprawdziłam, czy był to debiut, ale Marcin Mastalerz znany jest właśnie z książek na podstawie, jak na przykład "M jak miłość". Nie mogłam się wczuć w tą historię, choć fabuła mi się podobała; powieść mnie nużyła i często ją odkładałam, a ponieważ czytałam ją w czasie długiej jazdy do Grecji, to po prostu lulała mnie do snu. Jest napisana dość sztucznie, jak naprawdę typowy scenariusz przerobiony na książkę: niepewnie, zbyt dosłownie i niewprawnie. Nie miałam uczucia, że po prostu czytam książkę, ale produkt wtórny.
www.ravelo.pl 

Zdecydowanie za to samo wydanie jest na plus. Powieść jest solidna; wydana w twardej okładce; większym formacie; na śliskim, białym papierze oraz uzupełniona świetnej jakości zdjęciami. Co mi się podobało, to fakt, że były one umieszczone we właściwych miejscach, ponieważ niektóre momenty opisane były w taki sposób, że aż czytelnik widział je oczami wyobraźni i otrzymał do tego zdjęcia, które mu pomagały w wizualizacji. Na zdjęciu obok jest wgląd na wnętrze samej okładki. Wygląda na to, że do książki dołączona jest również płyta z tzn. materiałem making off"filmu, co odkryłam szukając daty premiery, ponieważ w moim wydaniu się nie znalazła.

Po lekturze "Miasta 44" nie wiem, czy wybiorę się na sam film, ponieważ z jednej strony zdjęcia są świetnym dodatkiem, a z drugiej utożsamiałam bohaterów z ich filmowym wyglądem, więc teraz całą historię widzę przez ten sztuczny, papierowy pryzmat. Samej książki raczej nie polecam. Z filmem jeszcze zobaczymy.

Ocena: 5/10.

Podziel się
weheartit.com
Powiedzmy sobie szczerze: w czasie trwania wakacji mieliśmy raczej mniej powodów do smutku, niż teraz. Chyba, że ktoś martwił się zbliżającym się początkiem roku szkolnego, który już u mnie trwa w najlepsze i właśnie zaczyna mi się tydzień czwarty. Nawał lekcji, sprawdzianów oraz sama świadomość, że semestr kończy się 2 grudnia, a pierwsza matura jest 28 kwietnia sprawia, że człowiekowi szybko potrzeba jakiegoś pocieszenia. Na szczęście mamy Benedicta Cumberbatcha.

Nie chodzi o sam fakt, że każde jego zdjęcie jest niczym kostka czekolady. Gdyby nie jego zachowanie, to nie miałby takiego oddziaływania sam wygląd. Zacznijmy od tego, że Benedict lubi ludzi trolować. Np. tak zwany 'photoboombing' zdjęć innych gwiazd. W tym przypadku U2. Dzięki obecności dziennikarzy w każdym miejscu możemy cieszyć się nie tylko zdjęciem, ale i filmikiem.
parade.condenast.com
Benedict lubi też czytać teksty raperów, niczym poezję.
Bardzo ważny i niechybnie zapomniany przeze mnie filmik (przypomniała Natalia!), czyli Benedict odbierający nagrodę w bokserkach.
Jednak Benedict wygrał internet ze swoim Ice Bukcet Challenge.
Jeżeli myślicie, że ten post był wymówką dla pokazania mokrego Bennie'ego to cóż... chyba tak jest. So, take a smile!
Podziel się
Są serie, które ciągną się w nieskończoność, choć wyraźnie widać, że mimo pomysłu na samo zakończenie - ostateczną konkluzję, autor postanowił z jakiegoś powodu rozciągnąć to w czasie. Na szczęście mimo 13-ego już tomu o losach Stephanie Plum, Janet Evanovich udało się tej sytauacji uniknąć i wciąż bawi czytelnika!

"Kiedy weszłam do biura, Lula wkładała teczki do kartoteki.
-Co jest grane? - zdziwiłam się.
-Pff - powiedziała Lula. - Zachowujesz się, jakbym nigdy nic nie robiła. A ja jestem taka efektywna, że wykonuję swoją pracę, zanim ktokolwiek nawet zauważy. Powinnam się nazywać Flash. Widziałaś, żeby się tu jakieś teczki poniewierały?
-Uznałam, że je po prostu wyrzucasz.
-Dupa, a nie wyrzucasz."

Nawet, gdy Stephanie próbuje się trzymać z daleka od kłopotów, to one na pewno nie będą dla niej tak wyrozumiałe. Jedno małe zadanie wykonane dla Komandosa, kończy się tym, że Stephanie jest właściwie jedyną podejrzaną o zabójstwo byłego męża. Nie ma więc ona innego wyjścia, niż  odkrycie, kto za tym stoi i równocześne nienarażenie się na podobny los.

Nie można Janet Evanovich odmówić pomysłowości oraz kreatywności. Zdarza się, że oglądając serial kryminalny myślimy, że to wszystko już było, a każdy wątek wykorzystano na milion sposobów. Tak jednak czytając kolejne tomy o przygodach Stephanie Plum, wiadomo, że tak nie będzie. Zawsze dzieje się tutaj coś nowego i widać, że nasza bohaterka ma jeszcze wiele dopiero przed sobą. Tym razem dogoniła ją przeszłość, która wbrew pozorom i jej własnym przekonaniom, nadal ma na Stephanie ogromnie emocjonalny wpływ, choć była ona pewna, że już dawno odeszły te zdarzenia w niepamięć...

"[Morelli] to dobry facet - stwierdził Komandos.
-A ty?
-Ja jestem lepszy."

Nie idzie zaprzeczyć, że "Złośliwą trzynastkę" czytało się z ogromną przyjemnością, choć już mi w tej opowieści czegoś zabrakło, jeżeli chodzi o sytuacje na froncie Stephanie - faceci. Intymny charakter z "Parszywej dwunastki" gdzieś się ulotnił, a nasza bohaterka nadal nie posunęła się ani kroku dalej z wyborem mężczyzny. Na pewno nie jest to typowy trójkącik, jednak zaczyna być ten brak jakiegokolwiek postępu w temacie zwyczajnie męczący. Kolejne sprawy kryminalne oraz inne sytuacje z życia Stephanie są doprowadzone do końca, często niesamowitymi kosztami, więc chętnie zobaczyłabym też jakąś zmianę w życiu naszej bohaterki na tym froncie.

"-Nie będę jadł z martwym kotem przy stole - zaprotestował ojciec.
Babcia zasłoniła dłońmi uszy Blackiego.
-Zranisz jego uczucia - skarciła mojego ojca.
-Zastrzelcie mnie - zażądał ojciec. - Morelli, dawaj pistolet.
Matka osuszyła trzecią lampkę wina."

Przypuszczam za to, że humor Janet Evanovich nigdy mi się nie znudzi. Stephanie Plum z pewnością jest jedną z najlepszych narratorek świata, ponieważ oddaje pozornie tak od niechcenia najróżniejsze sytuacje: od tej bardzo poważnej, do moich ulubionych momentów w każdym tomie, czyli piątkowych obiadów w domu rodzinnym Stephanie. I w tej części nie zabrakło powodów do chichotania oraz wybuchów śmiechu.

Nie mam wątpliwości, że czytanie książek o Stephanie Plum jest dla mnie za każdym razem wielką rozrywką. "Złośliwa trzynastka" nie była wyjątkiem i prawie natychmiastowo poprawiła mi humor, a jest tak za każdym razem, gdy sięgam po kolejne tomy. Polecam!

Ocena: 7/10.
Podziel się
Nowsze posty Starsze posty Strona główna

O mnie

Blogerka. Studentka. Mieszkanka Berlina. Whovian. Slytherin. Cheerleaderka Riordana.
Dowiedz się więcej

“Reading is one of the joys of life, and once you begin, you can't stop, and you've got so many stories to look forward to.”

Benedict Cumberbatch

Znajdź mnie

  • Facebook
  • Instagram
  • Tumblr
  • Youtube

Kontakt

Dowiedz się więcej

Niedługo na blogu

Moja kolekcja Funko popów
Moja przygoda ze Skupszopem
Unboxing ostatniego World of Wizardry
Rick Riordan prezentuje
King of Scars

Polecane

  • W jakiej kolejności czytać książki Ricka Riordana?
    Książki Ricka Riordana są obecne w moim życiu od ponad siedmiu lat. Bez nich prawdopodobnie nie byłoby tego bloga. Zaczęłam czytać se...
  • Streszczenie: Złodziej Pioruna - Rick Riordan
    Cześć, tu Percy. Zostałem przekupiony niebieskimi pączkami, więc oto przybywam, aby powrócić do korzeni i opowiedzieć Wam o początkach mo...
  • Najciekawsze wydania Harry'ego Pottera
    Wygląd książki jest bardzo ważny, choć zapytani o to, mówimy, że nie można oceniać książki po okładce, zwłaszcza gdy bronimy ulubionej powi...
  • Streszczenie "Harry'ego Pottera i przeklętego dziecka" 1/2
    Witam! Wasze piękne oczka Was nie mylą. Poniżej znajdziecie streszczenie pierwszej części scenariusza fan fiction zatytułowanego "...
  • Trudno dostępne książki i ich wznowienia
    Cześć! Życie jest piękne i proste, gdy czyta się głównie świeżutkie premiery książkowe - są dostępne na wyciągnięcie ręki i to w wielu f...
  • W jakiej kolejności czytać książki Philippy Gregory?
    Philippa Gregory to obecnie jedna z najpopularniejszych autorek beletrystyki historycznej (choć pisze również książki czysto historyczn...
  • Szkoła w Niemczech
    Budynek A Dzisiaj będzie trochę inaczej, bardziej prywatnie(?), ponieważ na Waszą prośbę opowiem Wam trochę o mojej szkole, jak to wszys...
  • Książka, a film - trylogia "Więzień labiryntu"
    Ekranizacja „Więźnia labiryntu” ma swoich fanów i przeciwników. Mi oraz mojej siostrze filmy się podobały (jej chyba jeszcze bardziej niż...
  • Pajączek na rowerze - Ewa Nowak
    Liczba stron : 216 Z Oli jest niezłe ziółko. Nie znosi szkoły, a tym bardziej nauki i jest wulkanem energii. Łukasz jest jej przeciwień...
  • Trylogia Grisza - nowelki oraz dodatki
    Amerykańscy autorzy uwielbiają pisać nowelki, czy półtomy do swoich serii - to najlepszy sposób, aby pokazać historię z nowej strony,...

Archiwum

  • ►  2019 (3)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2018 (17)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (3)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2017 (42)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (5)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (2)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (3)
    • ►  lutego (8)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2016 (120)
    • ►  grudnia (9)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (6)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (8)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (11)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (13)
    • ►  stycznia (17)
  • ►  2015 (161)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (11)
    • ►  października (10)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (13)
    • ►  czerwca (15)
    • ►  maja (18)
    • ►  kwietnia (18)
    • ►  marca (18)
    • ►  lutego (18)
    • ►  stycznia (20)
  • ▼  2014 (266)
    • ►  grudnia (19)
    • ►  listopada (23)
    • ►  października (26)
    • ▼  września (17)
      • Więzień labiryntu - film
      • Dziewczę z sadu - L. M. Montgomery
      • Czy warto czytać książkę przed obejrzeniem ekraniz...
      • Przedpremierowo: Cień smoka - Andrzej Maleszka
      • Premierowo: Złoto głupców - Philippa Gregory
      • Doctor Who - sezon 8 - odcinek 1 - Deep Breath
      • Jedyna - Kiera Cass
      • Władcy czasu - Alexandra Monir
      • Teen Wolf - sezon 4
      • Miasto 44 - Marcin Mastalerz
      • Uśmiechnij się!
      • Złośliwa trzynastka - Janet Evanovich
      • Premierowo: Zostań, jeśli kochasz - Gayle Forman
      • Przedpremierowo: Kłamstwo doskonałe - Sara Shepard
      • Najbardziej oczekiwane premiery 2014/2015
      • Jak zacząć blogować dla niepełnosprytnych: wygląd ...
      • Rycerz widmo - Cornelia Funke
    • ►  sierpnia (21)
    • ►  lipca (20)
    • ►  czerwca (23)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (23)
    • ►  marca (26)
    • ►  lutego (28)
    • ►  stycznia (28)
  • ►  2013 (270)
    • ►  grudnia (23)
    • ►  listopada (19)
    • ►  października (23)
    • ►  września (21)
    • ►  sierpnia (21)
    • ►  lipca (20)
    • ►  czerwca (22)
    • ►  maja (29)
    • ►  kwietnia (22)
    • ►  marca (31)
    • ►  lutego (20)
    • ►  stycznia (19)
  • ►  2012 (135)
    • ►  grudnia (11)
    • ►  listopada (12)
    • ►  października (15)
    • ►  września (12)
    • ►  sierpnia (12)
    • ►  lipca (11)
    • ►  czerwca (15)
    • ►  maja (12)
    • ►  kwietnia (12)
    • ►  marca (11)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (3)

Ulubione

  • Mirabelka
    Rzeczy, których wciąż nie rozumiem w k-popie
    3 dni temu
  • Gosiarella
    Horrory dla nastolatków
    1 tydzień temu
  • Patrycja W.
    Wyzwanie filmowe na 2023
    2 miesiące temu
  • eM
    Zagraniczne zapowiedzi: czerwiec, lipiec 2022
    8 miesięcy temu
  • Korvo
    Premiera: Mindf*ck - Christopher Wylie
    2 lata temu
  • Patrycja
    Tajemnice "Lasu na granicy światów" Holly Black [Premiera]
    2 lata temu
  • Blair Blake
    Na skraju złowrogiego Boru, albo Wybrana Naomi Novik
    3 lata temu
  • Abigail
    Kryminał kulinarno-muzyczny
    3 lata temu
  • Harry Potter Kolekcja
    Regulamin konkursu "Twój Simon"
    4 lata temu
  • Julia
    Małe rzeczy, bez których sobie nie radzę
    6 lat temu
  • Alicja
    Lair of Dreams
    7 lat temu
  • Wydawnictwo Jaguar
    Cena sztywna jak trup
    7 lat temu
Pokaż 5 Pokaż wszystko

Deviantart

Dziękuję za zrobienie pięknego logo!
Wszystkie komentarze zawierające linki są moderowane.

Obsługiwane przez usługę Blogger.

WAŻNE

Wszystkie opinie i recenzje zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa i nie wyrażam zgody nakopiowanie całości lub ich fragmentów bez mojej wiedzy i zgody (na podstawie Dz.U.1994 nr 24 poz. 83, Ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych).

Licznik odwiedzin

Obserwatorzy

Copyright © 2012 Sophie & Bucherwelt