Cześć! W sobotę przychodzę z samymi wspaniałymi wieściami :) Na pewno fani twórczości Ricka Riordana nie będą zawiedzeni, gdy zobaczą ile dat szybciutko trzeba wpisać do kalendarza, aby nie przegapić zbliżających się premier! Przygotowałam dla Was również małą niespodziankę, tłumaczenie pierwszego rozdziału "Młota Thora", drugiego tomu trylogii "Magnus Chase i bogowie Asgardu".
"Ukryta wyrocznia" nadchodzi!
Pierwszy tom serii "Apollo i boskie próby" ma swoją międzynarodową premierę już w przyszłym tygodniu, 4-ego maja, a w Polsce tylko dwa tygodnie później - 18-ego maja! Co jest równie dobrą wiadomością - książka ma mieć 500 stron! Jupi!
Oficjalny opis:
Jak ukarać nieśmiertelnego? Czyniąc go śmiertelnikiem.
Apollo rozgniewał swojego ojca Zeusa i za karę został strącony z Olimpu. Słaby i zdezorientowany ląduje w Nowym Jorku jako zwykły nastolatek. Pozbawiony nadprzyrodzonych mocy liczący cztery tysiące lat bóg musi nauczyć się, jak przeżyć we współczesnym świecie, dopóki nie zdoła jakoś odzyskać przychylności Zeusa.
Niestety Apollo ma wielu wrogów: bogów, potwory i ludzi, którzy chcieliby jego ostatecznej zagłady. Potrzebuje pomocy, a do głowy przychodzi mu tylko jedno miejsce, w którym może jej szukać – enklawa współczesnych półbogów znana jako Obóz Herosów.
Fragment powieści przeczytacie tutaj.
A na deser dwa trailery (co prawda o wątpliwym poczuciu humoru, ale cóż) "Ukrytej wyroczni"! :)
Wydawnictwo Galeria Książki nie próżnuje! Kilka dni temu pojawiła się zapowiedź pierwszego tomu siedmioczęściowej serii Ricka Riordana dla dorosłych czytelników (choć moim zdaniem żaden młodszy fan również nie przepuści okazji, aby poznać autora z innej strony). Książka zatytułowana jest "Big Red Tequila", a premierę zaplanowano na 2-ego czerwca!
Oficjalny opis: W Teksasie wszystko jest większe… nawet morderstwo.
Przedstawiamy Tresa Navarre: amatora tequili, mistrza tai-chi, nielicencjonowanego prywatnego detektywa ze skłonnością do wpadania w tarapaty wielkości Teksasu.
Jackson „Tres” Navarre i jego zajadający się enchiladami kot Robert Johnson zajeżdżają do San Antonio, gdzie czekają na nich same kłopoty. Dziesięć lat wcześniej Navarre opuścił rodzinne miasto, aby zapomnieć o morderstwie, którego ofiarą padł jego ojciec. Teraz wraca w poszukiwaniu odpowiedzi, ale im bardziej zagłębia się w sprawę, próbując ustalić winnych, tym bardziej zbrodnia sprzed dekady zaczyna się wydawać aktualna. Mafia, wręczająca łapówki firma budowlana i toczący nieczyste gierki politycy sprzysięgają się, żeby zepsuć Tresowi powrót do domu.
Nie ulega wątpliwości, że Tres wsadził kij w mrowisko. Zostaje napadnięty, ostrzelany, przejechany przez wielkiego niebieskiego thunderbirda, a jego była dziewczyna, którą chciałby odzyskać, znika bez śladu. Navarre musi uratować kobietę, dorwać mordercę ojca i wziąć nogi za pas, zanim dosięgnie go mafijna teksańska sprawiedliwość. Chyba nawet obrońcy Alamo mieli większe szanse na przeżycie.
"Młot Thora" nadchodzi!
Najświeższa wiadomość, ponieważ częściowo z wczoraj i dzisiaj (teraz wczoraj i przedwczoraj, zaczęłam pisać post w piątek, ale nie wyrobiłam się), to odkrycie okładki do drugiego tomu trylogii "Magnus Chase i bogowie Asgardu", która prezentuje się następująco --->
Wspaniała kolorystyka! Choć twarze (prawdopodobnie) Lokiego oraz Thora trochę pasują efekt.
Wydawnictwo Galeria Książki ogłosiło już datę premiery, a będzie to 26 październik 2016 roku!
Jak wskazuje tytuł, drugi tom serii będzie się skupiał na niedokończonym wątku z "Miecz lata", którym jest (ponowne) zaginięcie Mjølner - młota Thora. Blitzen oraz Hearthstone dosłownie rozpłynęli się w powietrzu, a Samirah ledwo daje sobie radę z natłokiem obowiązków, więc wygląda na to, że Magnus zagadkę będzie musiał rozwiązać w pojedynkę.
Riordan zdradził w wywiadzie, że akcja obu tomów koncentruje się na mistycznych broniach (najpierw miecz lata, teraz Mjølner), ponieważ jest to jednym z głównych tematów mitologi nordyckiej - często mity ograniczają się do "kto gwizdnął moją własność". Drugi tom Magnusa Chase'a opiera się na popularnym micie, w którym młot Thora został skradziony.
Autor zdradza, że akcja "Młota Thora" ma miejsce sześć tygodni po finale "Miecza lata". Magnus miał więc okazję trochę odsapnąć i przyzwyczaić się do swojego nowego życia (po śmierci hehe) oraz umiejętności. Jednak kłopoty cały czas czają się tuż za rogiem. Loki wciąż knuje, Ragnarok wciąż (tak jakby) nadchodzi, a najlepsi przyjaciele Magnusa nie dawali znaku życia od tygodni. Wygląda na to, że nowe umiejętności bardzo mu się przydadzą w nadchodzącej powieści.
Źródło: klik.
Specjalnie dla Was przetłumaczyłam również pierwszy fragment drugiego tomu serii "Magnus Chase oraz bogowie Asgardu"! Miłego czytania :)
***
Rozdział pierwszy: Czy mógłbyś proszę przestać zabijać moją kozę?
Lekcja pierwsza: gdy zabierasz Walkirię na kawę, możesz zostać na lodzie nie tylko z niezapłaconym rachunkiem, ale również martwym ciałem.
Nie widziałem Samiry al-Abbas blisko półtora miesiąca, więc gdy nagle pojawiła się twierdząc, że musimy pilnie porozmawiać, że to kwestia życia i śmierci, to od razu się zgodziłem. (Technicznie już nie żyję, więc kwestia życia i śmierci niekoniecznie mnie dotyczy, jednak Sam brzmiała poważnie).
Jeszcze jej nie było gdy dotarłem do kawiarni Thinking Cup (Myślący kubeczek :D) znajdującej się przy ulicy Newbury. Miejsce, jak zwykle było zatłoczone, więc stanąłem w kolejce do lady. Po chwili Sam wleciała do środka. Dosłownie przeleciała nad głowami klientów kawiarni. Nikt tego nie zauważył. Zazwyczaj śmiertelnicy nie dostrzegają magii, co jest bardzo dogodne, ponieważ w innym przypadku, mieszkańcy Bostona przez większość czasu biegaliby po mieście w panice na widok trolli, ogrów, czy nieumarłych wojowników z toporkiem w jednej dłoni i kubkiem latte w drugiej.
Sam wylądowała obok mnie, wciąż ubrana w szkolny mundurek. Miała na sobie białe adidasy, spodnie khaki oraz bluzkę z długimi rękawami oraz logiem King Academy (Królewskiej Akademii). Jej włosy zakrywał zielony hidżab. U pasa zwisał jej topór, choć byłem prawie pewny, że nie jest to typowy element szkolnego stroju. Jakkolwiek bardzo się ucieszyłem na jej widok, to od razu zauważyłem, że miała większe niż zazwyczaj cienie pod oczami oraz ledwo stała na nogach.
- Cześć - powiedziałem. - Wyglądasz okropnie.
- Ciebie też miło widzieć Magnus.
- Nie to miałem na myśli... Nie, że bardziej niż zwykle okropnie. Chodzi mi o to, że wyglądasz na okropnie wykończoną.
-Czy mam Ci podać łopatę, abyś mógł pogrążyć się jeszcze bardziej?
Podniosłem ręce poddając się.
-Gdzie byłaś przez te sześć tygodni?
Zadrżała.
-Mój plan zajęć w tym semestrze powoli mnie dobija. Udzielam dodatkowo po szkole korepetycji, a potem jeżeli pamiętasz, mam pracę na niepełny etap, gdzie wyszukuję dusze zmarłych bohaterów oraz wypełniam tajne misje dla Odyna.
-Dzisiejsze nastolatki i ich plany zajęć...
-Jest jeszcze coś... Szkoła lotnicza.
-Szkoła lotnicza? - Przesunęliśmy się kawałek do przodu z kolejką. - Taka z samolotami?
Wiedziałem, że celem życiowym Sam jest zostanie profesjonalnym pilotem, jednak nie zdawałem sobie, że już bierze lekcje.
-Można uczyć się latania w wieku szesnastu lat?
Jej oczy zalśniły z ekscytacji.
-Moi dziadkowie nigdy nie mogliby sobie na to pozwolić, ale Fadhlanowie mają przyjaciela, który jest właścicielem szkoły lotniczej i w końcu przekonali Jib i Bibiego...
-Ach - Uśmiechnąłem się szeroko. - To prezent od Amira.
Sam zarumieniła się. Była jedyną nastoletnią, zaręczoną osobą, którą znałem i uważałem za naprawdę słodkie to, jak bardzo się peszy, gdy mówi o Amirze Fadhlandzie.
-Te lekcje były najbardziej przemyślanym, najbardziej odpowiednim... - westchnęła tęsknie. - Tyle o mnie. Nie spotkałam się z Tobą, aby rozmawiać o moim planie zajęć. Mamy się spotkać z informatorem.
-Z informatorem?
-To może być przełom, na który czekałam. Jeżeli oczywiście informacja okaże się użyteczna... -Telefon Sam zawibrował. Wyłowiła go z torby, spojrzała na ekran i zaklęła. - Muszę lecieć.
-Dopiero przyleciałaś tutaj.
-Obowiązki walkirii wzywają. Prawdopodobnie kod trzy-osiem-jeden. Ktoś właśnie umiera bohaterską śmiercią.
-Zmyślasz.
-Wcale nie.
-Więc co... Gdy ktoś sądzi, że zaraz umrze, wysyła Ci wiadomość: "Umieram! Potrzebna mi jest natychmiastowo walkiria", zakończoną kilkoma smutnymi emotikonami?
-O ile dobrze pamiętam, zabrałam twoją duszę do Walhalli. I ty do mnie nie napisałeś.
-Nie, ale ja jestem szczególny.
-Po prostu usiądź przed kawiarnią - powiedziała. - Spotkaj się z moim informatorem. Wrócę, gdy tylko będę mogła.
-Nawet nie wiem, jak wygląda twój informator.
-Rozpoznasz go od razu - obiecała. - Bądź dzielny. I weź mi babeczkę na ciepło.
Następnie wyleciała ze sklepu, niczym Super Muzułmanka*, zostawiając mnie z rachunkiem do zapłacenia. Wziąłem więc dwie duże kawy, dwie babeczki oraz usiadłem przy stoliku na zewnątrz.
Wiosna zawitała do Bostonu wcześniej w tym roku. Gdzieniegdzie na krawężnikach wciąż dzielnie trzymały się płaty brudnego śniegu, niczym próchnica zębów, ale na drzewach wiśniowych pełno było biało-czerwonych pąków. W oknach eleganckich butików zagościła już kwiecista odzież. Turyści przechadzali się, ciesząc się słońcem.
Siedząc wygodnie na zewnątrz, w moich świeżo wypranych dżinsach, T-shircie i jeansowej kurtce, zdałem sobie, że to była chyba pierwsza wiosna od trzech lat, gdy nie byłem bezdomny. W marcu zeszłego roku żebrałem oraz szukałem jedzenia po śmietnikach. Spałem pod mostem w Public Garten (ogrodzie publicznym), szwendałem się po mieście z Hearthem i Blitzem, unikając policji i po prostu starając się przeżyć kolejny dzień.
Dwa miesiące temu zginąłem walcząc z ognistym olbrzymem. Obudziłem się w hotelu Walhalla i okazało się, że jestem einherjarem, wojownikiem Odyna. Teraz miałem czyste ubrania. Brałem prysznic każdego dnia. Spałem w wygodnym łóżku każdej nocy. Mogłem siedzieć przy stoliku w kawiarni, jedząc babeczkę, za którą zapłaciłem i nie musząc się martwić tym, kiedy obsługa mnie przegoni.
Od momentu rozpoczęcia tego nowego życia, przywykłem do wielu dziwnych rzeczy. Podróżowałem przez dziewięć światów, spotykając nordyckich bogów, elfy, krasnoludów oraz kilka potworów, których imion nie potrafię nawet wymówić. Zdobyłem magiczny miecz, który obecnie wisiał na mojej szyi w formie runicznego medalionu. Odbyłem również nietypową rozmowę z moją kuzynką, Annabeth o greckich bogach, którzy panoszą się w Nowym Jorku i skutecznie utrudniają jej życie. Wychodzi na to, że Ameryka Północna pełna jest starożytnych bogów. Mamy tutaj pełnowymiarową boską inwazję.
Do tego wszystkiego już się przyzwyczaiłem.
Jednak siedzenie w Bostonie, pięknego dnia wiosny, niczym typowy śmiertelny nastolatek?
To dopiero było dziwne uczucie.
Skupiłem swoją uwagę na przepływającym przed kawiarnią tłumem ludzi. Wypatrywałem informatora Sam, która zapewniła, że od razu go rozpoznam. Zastanawiałem się, jakiego typu to informator, skoro Sam mówiła, że to kwestia życia i śmierci.
Zabłądziłem spojrzeniem na sklepik przy końcu ulicy. Przez drzwi, lśniła dumnie zrobiona ze srebra i mosiądzu nazwa Blitzen’s Best, jednak sklep był zamknięty na głucho. Okno wystawowe było zasłonięte tapetą, na której ktoś pośpiesznie nabazgrał czerwonym markerem: "Zamknięte z powodu przebudowy. Wkrótce ponowne otwarcie"!
Właśnie o to chciałem zapytać Sam. Nie miałem pojęcia, dlaczego mój przyjaciel Blitz nagle zniknął. Pewnego dnia, parę tygodni temu przechodząc niedaleko zauważyłem, że sklep jest zamknięty. Od tego czasu ani Blitzen ani Hearthstone nie dawali znaku życia, co zupełnie nie było w ich stylu.
Rozmyślanie o tym tak mnie pochłonęło, że prawie nie zauważyłem naszego informatora, dopóki ten nie stanął przede mną. Sam miała rację: wyróżniał się z tłumu. Niecodziennie w końcu widzisz kozę ubraną w trencz. Na głowie miał kapelusz z szerokim rondem, wciśnięty pomiędzy zakręcone rogi. Na nosie okulary przeciwsłoneczne. Jego płaszcz ciągle zaplątywał się w tylne kopyta. Pomimo tej sprytnej przykrywki, rozpoznałem go. W innym świecie zabiłem i jadłem tę właśnie kozę, co jest tego rodzaju doświadczeniem, którego się nie zapomina.
-Otis - powiedziałem.
-Ciii... Jestem tutaj incognito. Nazywaj mnie... Otis.
-Nie jestem pewien, czy tak właśnie działa bycie incognito, ale w porządku.
Otis aka Otis, wspiął się na krzesło, które czekało na Sam. Usiadł na tyłku, a przednie kopyta położył na stoliku.
-Gdzie jest Walkiria? Czy również jest incognito?
Spojrzał na zapakowaną w papier babeczkę, jakby Sam mogła ukryć się w środku.
-Samira musiała zająć się pewną duszą - wyjaśniłem. - Niedługo wróci.
-To miłe mieć cel w życiu - Otis westchnął. - W każdym razie dziękuję za jedzenie.
-Czekaj, to nie dla...
Otis chwycił zapakowaną babeczkę Sam i zaczął ją wcinać. Papier i wszystko. Para siedząca przy sąsiednim stosiku, spojrzała na mojego koziego przyjaciela z uśmiechem. Może dla nich wyglądał, jak słodkie dziecko lub zabawny, domowy zwierzaczek.
-Więc... - Z pewnym bólem obserwowałem jedzącego Otisa, rozpryskującego okruszki na klapie płaszcza - Słyszałem, że masz nam coś do powiedzenia.
Otis beknął.
-Chodzi o mojego pana.
-Thora.
Koza wzdrygnęła się.
-Tak.
Gdybym to ja pracował dla boga burz, również wzdrygałbym się słysząc jego imię. Otis i jego brat Marvin, ciągnęli rydwan Thor. Zapewniali mu również niewyczerpane źródło koziego mięsa. Każdego wieczoru, Thor zabijał ich i zjadał na kolację. Każdego poranka, wskrzeszał ich. Właśnie dlatego powinniście iść na studia, drodzy czytelnicy - aby gdy dorośniecie, nie musieć pracować, jako magiczna koza.
-W końcu mam jakiś trop - powiedział Otis. - W związku z pewną rzeczą, która zaginęła mojemu panu.
-Masz na myśli jego mł...
-Nie mów tego na głos! - ostrzegł mnie Otis. - Tak, jego mł.
Przypomniał mi się styczeń, gdy po raz pierwszy spotkałem boga burz i piorunów. Stare dobre czasy. Siedzenie przy ognisku, słuchanie bąków Thora, dyskutowanie o jego ulubionych serialach, narzekania na to, że jego młot zaginął, którego to używał do zabijania olbrzymów, oglądania ulubionych seriali i pierdzenia.
-Nadal go nie znalazł? - zapytałem.
Otis zaklekotał przednimi kopytami, kładąc je na na stoliku.
-Oficjalnie tak, oczywiście. Gdyby olbrzymy wiedziały, że Thor nie ma swojego-wiesz-czego, najechaliby na świat śmiertelników, niszcząc wszystko na swojej drodze, przez co pochorowałbym się ze strachu*. Jednak nieoficjalnie... nie. Szukamy od miesięcy bez powodzenia. Wrogowie Thora robią się coraz bardziej odważniejsi. Wyczuwają słabość. Powiedziałem swojemu psychiatrze, że to przypomina mi czasy, gdy byłem w koziej zagrodzie, a dręczyciele mierzyli mnie wzrokiem. - Otis spoglądał w dal zamglonym wzrokiem. - Sądzę, że to były początki mojego stresu pourazowego.
To była wskazówka, że następne kilka godzin mogę spędzić na rozmawianiu z Otisem o jego uczuciach. Jednak jak na okropną osobę przystało, przerwałem to.
-Otis - zagadnąłem. - Ostatnim razem, gdy się widzieliśmy, znaleźliśmy Thorowi solidny kawałek żelaza jako zastępczą broń. Nie jest więc do końca bezbronny.
-Nie, ale to nie jest tak dobre, jak jego mł. Nie wywołuje takiego strachu w olbrzymach. A także, Thor robi się marudny, gdy musi oglądać na tym seriale. Ekran jest mały, a rozdzielczość po prostu okropna. Nie lubię, gdy Thor świruje. Trudno mi wtedy odnaleźć wewnętrzny spokój.
Coś się tutaj bardzo nie zgadzało. Dlaczego Thor miałby mieć taki problem z odnalezieniem swojego młota? Jakim cudem mógłby ukrywać ten fakt tak długo przed olbrzymami? Jak to możliwe, że koza może odnaleźć wewnętrzny spokój?
-Thor chce, abyśmy mu pomogli - Wniosek był oczywisty.
-Nieoficjalnie.
-Oczywiście. Będziemy musieli nosić trencz i okulary przeciwsłoneczne.
-To doskonały pomysł - stwierdził Otis. - W każdym razie, powiedziałem Walkirii, że muszę przekazać jej to osobiście, ponieważ jak wiesz wykonuje specjalne misje... dla Odyna. To jest pierwszy obiecujący trop na temat miejsca położenia zaginionego obiektu. Moje źródło jest wiarygodne. To inna koza, która spotyka się z tym samym psychiatrą. Usłyszał rozmowę na swoim podwórku.
-Jak rozumiem, chcesz, żebyśmy zbadali wskazówkę usłyszaną na podwórku, którą przekazano ci w poczekalni u psychiatry.
-Byłoby wspaniale - Otis przytaknął tak mocno, że obawiałem się, że spadnie z krzesła. - Musicie być jednak bardzo ostrożni.
Dużo mnie kosztowało, aby się nie zaśmiać. Grałem już w złap-piłkę-z-lawy z ognistymi olbrzymami, przelatywałem ponad dachami bostońskich budynków, wyciągnąłem Jormunganda z jeziorka Massachusetts oraz pokonałem wilka Fenrira kulą przędzy. A teraz koza mówi mi, że mam być ostrożny.
-A więc gdzie jest mł? - zapytałem. - Jötunnheim? Niflheim? Thorfartheim?
-Drażnisz się ze mną. - Okulary Otisa zsunęły się na jego pyszczek. - Mł jest w równie niebezpiecznym miejscu. W Provincetown.
-Provincetown - powtórzyłem. - Na końcu przylądku Dorsza.
Miałem niejasne wspomnienia z tego miejsca. Mama zabrała mnie tam na weekend latem, kiedy miałem około ośmiu lat. Pamiętałem plaże, słone ciągutki, homary oraz mnóstwo galerii sztuki. Najbardziej niebezpieczną rzeczą tam, była mewa z syndromem jelita drażliwego.
Otis zniżył głos:
-W Provincetown jest kopiec. Upiora kurhanów.
-Co, jak duszek Kacperek?
-Nie, to zupełnie coś innego. Upiór... - Otis wzdrygnął się. - Cóż, upiór to potężna nieumarła istota, która kolekcjonuje magiczny oręż. A jego nora nazywa się właśnie kopcem. Przepraszam, ciężko mi mówić o upiorach. Przypominają mi o moim ojcu.
To sprawiło, że pojawiło się całe mnóstwo nowych pytań o dzieciństwo Otisa, jednak postanowiłem zostawić to jego psychiatrze.
-Czy w Provincetown jest dużo takich legowisk nieumarłych wikingów? - zapytałem.
-Tylko jeden, o którym wiem. To i tak o jednego za dużo. Jeżeli wspomniany obiekt tam jest, to będzie bardzo trudno go odzyskać - byłby pod ziemią oraz chroniony przez potężną magię. Będziesz potrzebował pomocy swoich przyjaciół - krasnoluda i elfa.
Byłoby wspaniale, gdybym tylko wiedział, gdzie owi przyjaciele obecnie są. Miałem nadzieję, że Sam będzie wiedziała więcej ode mnie.
-Dlaczego Thor nie pójdzie do kopca i sam tego nie sprawdzi? - spytałem. - Czekaj, daj mi zgadnąć... Nie chce zwracać na siebie uwagi? Albo chce nam dać szansę, aby wykazać się bohaterstwem. A może to niełatwe zadanie, a ma parę seriali do nadrobienia?
-Będąc całkowicie szczerym, właśnie zaczęli stremować pierwszy sezon Jessici Jones.
"To nie wina kozy" powiedziałem sobie. "Nie możesz go uderzyć".
-W porządku - zgodziłem się. - Gdy Sam wróci, obmyślimy strategię.
-Nie sądzę, aby to dobry pomysł, żeby czekał z Tobą na jej powrót. - Otis zlizał okruchy z klapy płaszcza. - Powinienem wspomnieć o tym wcześniej, ponieważ sądzę, że ktoś... albo coś... mnie śledziło.
Zaswędziały mnie włoski na karku.
-Czy ten ktoś śledził cię aż tutaj?
-Nie jestem pewien - powiedział Otis. - Mam nadzieję, że moje przebranie ich zmyliło.
Świetnie, pomyślałem. Rozejrzałem się po ulicy, jednak nie zauważyłem, aby ktoś przysłuchiwał się naszej rozmowie.
-Czy przyjrzałeś się dobrze temu komuś/czemuś?
-Nie - przyznał Otis. - Jednak Thor na pewno ma całe mnóstwo wrogów, którzy z radością powstrzymaliby nas od zdobycia jego mł. Nie chcieliby na pewno, abym dzielił się z tobą takimi informacjami, szczególnie ostatnią częścią. Musisz ostrzec Samirę, że...
ŁUP.
Żyjąc w Walhalli przywykłem do śmiercionośnej broni pojawiającej się znikąd, jednak na pewno zaskoczyło mnie, kiedy topór wyskoczył z owłosionej piersi Otisa. Rzuciłem się w jego stronę, aby mu pomóc. Jako syn Freja, boga płodności i zdrowia, potrafiłem używać magii pierwszej pomocy, gdy tylko starczyło czasu. Jednak gdy dotknąłem Otisa, wiedziałem, że było za późno. Topór przebił jego serce.
-O, bogowie - Otis kaszlnął krwią. - Teraz... po prostu... umrę.
Jego głowa opadła do tyłu, a kapelusz potoczył się po chodniku. Kobieta za nami zaczęła krzyczeć, jakby nagle zauważyła, że Otis nie był słodkim pieskiem, ale że był cóż... martwą kozą.
Spojrzałem na dachy budynków naprzeciwko. Patrząc na kąt topora, musiał on być rzucony gdzieś z tamtego miejsca... tak. Zauważyłem ruch, gdy ktoś ukrył się przed moim wzrokiem - sylwetka obleczona w czerń, z dziwnym metalowym hełmem.
To tyle jeżeli chodzi o spokojne wypicie kawy. Ściągnąłem magiczną przywieszkę z łańcuszka na mojej szyi i popędziłem śladem koziego zabójcy.
* Nawiązanie do Supermana, ale i tak trochę słabo to wyszło.
2* w oryginale bardzo ciekawe "send me into a very deep funk".
***
Na którą powieść najbardziej czekacie? Jak Wam się podoba fragment "Mł(ota) Thora"? :D