Każda decyzja ma swoje konsekwencję, o czym najlepiej przekonuje się Kelsea, główna bohaterka trylogii "Królowa Tearlingu". Po elektryzującej, nie dającej się zapomnieć części pierwszej, po roku czekania nadszedł czas na poznanie dalszego rozwoju akcji. Jesteście gotowi na tę niebezpieczną podróż? Ja nie mogłabym być bardziej!
W momencie, w którym Kelsea, młoda władczyni Tearlingu, położyła kres zsyłkom niewolników do sąsiedniego królestwa Mort, zadarła z bardzo niebezpieczną osobą. Szkarłatna Królowa nie zamierza odpuścić w tej sytuacji i rozpoczyna najazd na Tearling. Śmiertelne niebezpieczeństwo czai się tuż za rogiem, nie tylko nad Kelseą, ale i całym jej królestwem. Odpowiedzi kryją się zarówno w przeszłości i losach tajemniczej kobiety Lily, jak i przyszłości, jednak czasu na ich odkrycie wydaje się być zbyt mało...
"Inwazja na Tearling" nie jest według mnie książką na jeden wieczór, a przynajmniej tak było w moim przypadku, gdyż zasiadałam do czytania w każdej wolnej chwili, a mimo to zajęło mi to moje zwyczajowe trzy dni, choć równocześnie nie odczuwałam w żaden sposób, że fabuła wolno się rozwija. Tak zdecydowanie nie jest! Powieść ma ponad pięćset pięćdziesiąt stron, a do tego choć da się czasami odczuć, że Erica Johansen jest debiutantką, to na pewno nie po tym, jak operuje językiem i prowadzi narrację. Bez żadnych problemów, mimo trzecioosobowej narracji dało się odczuć, gdy zmieniał się punkt widzenia. Kelsea była inna od Szkarłatnej Królowej, obie zaś różniły się od Lily.
Drugi tom "Królowej Tearlingu" to świetny przykład dobrej fantastyki skierowanej szczególnie do młodych dorosłych (główna bohaterka ma przecież dziewiętnaście lat). Osobiście lubię czytać książki fantasty, ale przy przydługich i częstych opisach bitw, strategii itp. zaczynam błądzić myślami i nie skupiam się na tym, kto kogo czym załatwia. Na szczęście autorka umiejętnie to wyważyła! "Inwazja na Tearling" opowiada o tytułowej inwazji, ale nie tylko na polu bitwy. Mamy wgląd w polityczną część całej akcji, nie tylko z punktu widzenia królowych, ale i kościoła, czy zwykłych obywateli. To było naprawdę ciekawe!
Premiera: 13 kwietnia 2016 r. Tytuł oryginału: The Invasion of the Tearling Seria: Królowa Tearlingu Tom: 2/3 Liczba stron: 558 Ocena: 8/10 Dla fanów: Niezwyciężonej, Czerwonej Królowej Recenzja 1-ego tomu |
"Gniew nie pozwalał jasno ocenić sytuacji i podejmować odpowiednich decyzji. Gniew był kaprysem, na który mogło sobie pozwolić dziecko, ale nie królowa."
Drugą sprawą była główna bohaterka, którą zdecydowanie polubiłam w "Królowej Tearlingu", a teraz o wiele częściej zastanawiałam się nad jej czynami i wyborami. Kelsea bywała drażniąca, szczególnie w jednej kwestii, choć równocześnie zdawałam sobie sprawę, że od jej młodości było to sprawą powodującą u niej silne emocje.
Dobra wiadomość jest za to taka, że autorka znacznie poprawiła się w kwestii opisywania - hmm nazwijmy to - realiów średniowiecza. W "Królowej Tearlingu" pisanie o Szkarłatnej Królowej i jej życiu intymnym wyszło trochę komicznie. Teraz po pierwsze było tego niewiele, a po drugie pojawił się w książce wątek nie tak dalekiej przyszłości, końcówki drugiego tysiąclecia naszej ery, będący równocześnie przeszłością wydarzeń opisanych w tej trylogii. Normalnie motyw z X-menów "Przeszłość, która nadejdzie".
"Gdybyśmy byli lepszymi ludźmi, gdybyśmy tylko troszczyli się o siebie nawzajem, jak o samych siebie. Tylko pomyśl, jak wyglądałby świat!"
Wizja ta jest naprawdę straszna. Momentami zapominałam, że czytam powieść, której główna akcja ma miejsce w czasach przypominających średniowiecze, gdzie pojawiają się dopiero pierwsze niezwykłe wynalazki, medycyna wije się w powijakach, a tak naprawdę rządzi siła oraz magia. Erica Johansen wróciła w "Inwazji na Tearling" do korzeni. Opowiedziała, jakie pochodzenie ma ten świat, królestwo, na którego czele stanęła teraz Kelsea i... znalazła się w nie lada impasie.
Czytając "Inwazję na Tearling" myślałam równie gorączkowo, co główna bohaterka. Jak znaleźć dobre rozwiązanie? Jak ocalić kraj bez możliwości pozbycia się wroga na dobre? Sytuacja wydawała się bez wyjścia. Została doba do ostatecznej porażki. Królowa wyszła na spotkanie swojemu przeznaczeniu, ale nikt chyba nie spodziewałby się takiego zakończenia! Droga pisarko, nieładnie tak pogrywać z uczuciami czytelnika! Mogłam tylko wpatrywać się z niedowierzaniem w ostatnie słowa i próbować powoli zacząć godzić się ze świadomością, że czeka mnie długie czekanie na ostatni tom.
"Królowa Tearlingu" to seria, której nie mogą sobie odpuścić fani "Niezwyciężonej" Marie Rutkoski oraz "Czerwonej Królowej" Victorii Aveyard. "Inwazja na Tearling" skojarzyła mi się szczególnie ze "Szklanym mieczem" i równie mocno polubiłam tę część. Cieszę się, że mogę napisać, że Ercia Johansen nie potwierdziła reguły i nie napisała drugiego tomu, słabszego od pierwszej części!
Najciekawsze cytaty z "Inwazji na Terlingu" znajdziecie na tumblr'ze Nicole's quotes.
Nie zapomnijcie wziąć udziału w konkursie, w którym do wygrania jest pierwszy tom tej serii - "Królowa Tearlingu"!