"Hellhaven" to debiut polskiej autorki o pseudonimie Raven Stark. Książka została przez nią napisana w wieku 15 lat, a w tym roku w kwietniu opublikowana przez wydawnictwo Novae Res.
Powrót do szkoły po wakacjach nie zapowiadał się dla Camille tak źle, jak dzień faktycznie się skończył. Poznała chłopaka, który zdążył nieźle ją zirytować, jej przyjaciółka rozpłynęła się bez śladu, a rodzice nagle oświadczają jej, że wyjeżdża do szkoły z internatem, natychmiastowo. Właściwie ma dwie godziny na spakowanie się. Pod koniec dnia Camille ląduje już w tajemniczej szkole setki kilometrów od domu z pytaniami, które nie dają jej spokoju i na które nikt nie chce jej odpowiedzieć.
Powrót do szkoły po wakacjach nie zapowiadał się dla Camille tak źle, jak dzień faktycznie się skończył. Poznała chłopaka, który zdążył nieźle ją zirytować, jej przyjaciółka rozpłynęła się bez śladu, a rodzice nagle oświadczają jej, że wyjeżdża do szkoły z internatem, natychmiastowo. Właściwie ma dwie godziny na spakowanie się. Pod koniec dnia Camille ląduje już w tajemniczej szkole setki kilometrów od domu z pytaniami, które nie dają jej spokoju i na które nikt nie chce jej odpowiedzieć.
O tym, w jakim wieku Raven Stark napisała książkę dowiedziałam się dopiero po fakcie tj. lekturze. Nie wiem, czy to zmieniłoby to, jak odebrałam "Hellheaven", jednak możecie sobie wyobrazić, jak jest pod względem językowym i stylistycznym. Nie za ciekawie. Zdania się krótkie i bardzo często chaotyczne. Zwłaszcza początek i koniec wydają się być pisane na szybko, więc jak ciężko na początku wkręcić się w tą opowieść, tak trudno ją skończyć. W "Hellheaven" znajdziemy coś, co ja nazywam "przerostem czasowników", czyli najzwyczajniej w świecie opisane jest tutaj wszystko, co postacie robią. Absolutnie wszystko. Zwłaszcza w czasie dialogów, co powinno być dla czytelnika naturalne, aby wychwycić to z kontekstu i zrozumieć, że gdy rozmawiają dwie postacie, to nie może być wątpliwości, że jak ona zaczęła, to po drugiej wypowiedzi nie musi być napisane, on odpowiedział. Jednak po kilkudziesięciu stronach przestaje się zwracać na to uwagę i po prostu się czyta.
"Hellheaven" to typowy romans paranormalny, dziwny, ale typowy. Książka pełna jest sprzeczności i chaosu, jednak przynajmniej nie ma tutaj trójkącika, co jest niewątpliwie plusem. Autorka rozpoczęła wiele wątków, jednak uważam, że nie umiała ich zgrabnie zakończyć lub w ogóle zakończyć, ponieważ książka nagle się kończy, a czytelnik zostaje bez odpowiedzi. Wielu. Historia skupia się bardziej na rozterkach głównej bohaterki, która jest równie chaotyczna, co sama opowieść. Naprawdę, nie wiem, co mam o tym myśleć, ponieważ z jeden strony typowo Camille jest tą śliczną i wyjątkową, książka rozpoczyna się tak bardzo schematycznie, że chyba bardziej się nie da. Camille ma normalne życie, nagle rodzice ją pakują i wysyłają nie wiadomo gdzie. Cała ta sytuacja mocno mi się skojarzyła z "Wybranymi" C.J. Daugherty i to uczucie często do mnie powracało w czasie lektury. W ogóle scena, w której bohaterka ma opuścić swój dom należy do najdziwniejszych w książce, ponieważ ja wiem, że ma tylko 16 lat i nie zgadza się z decyzją rodziców, jednak mogłaby w ogóle zareagować? Krzyczeć, pytać, negocjować, kurczę zwiać w domu przez okno w pokoju, a ona w proteście ubiera się na czarno (co jak wychodzi dalej w praniu robi często tak na co dzień), maluje oczy, po czym... potulnie i szybko się pakuje.
Równie dziwne jest zakończenie, ponieważ przez całą książkę wspominane jest o tym, że nasi bohaterowie mają misję do wykonania, jednak nagle się okazuje, że zostało pięć stron, a akcja się jeszcze nie zaczęła, dlatego sama końcówka wypada naprawdę nieciekawie. Skrócona do minimum, kompletny chaos, w ogóle cudowny pomysł z wysyłaniem młodzieży szkolonej od tygodnia, gdy w akcję zaangażowanych jest o wiele więcej dorosłych. Natomiast to, jak bohaterka tydzień temu myła zęby jest opisane szczegółowo. Nazwijcie mnie złośliwą, jednak przeczytałam w życiu tyle podobnych książek, że wiem, jak taka powieść powinna wyglądać, choć może sama bym takiej nie napisała.
Relacje, jakie Camille nawiązuje z resztą bohaterów również są poprowadzone typowo, jak w książce młodzieżowej. Jeżeli chodzi o dziewczyny, to tego samego dnia jesteśmy przyjaciółmi. Jeżeli o chłopaka, który jakżeby inaczej ma piękną, złośliwą dziewczynę na początku książki, to dajcie im ze trzy dni, aby już mówić o miłości. A to jeszcze nie koniec, ponieważ relacje z rodziną są co najmniej dziwne, jednak nie będę wdawać się w szczegóły, ponieważ jest to ważne dla fabuły, ale chyba właśnie to rozczarowało mnie najmocniej.
Napisałam wiele o wadach tej powieści, jednak nie oznacza to natychmiastowo, że "Hellheaven" jest książka złą. Czytałam zdecydowanie gorsze, przez które mimo najszczerszych chęci przebrnęłam tylko z powodu masochizmu czytelniczego. Tutaj takiej potrzeby nie było. Właściwie mimo schematycznej fabuły, gdy już się przywyknie do stylu, to opowieść czyta się całkiem szybko i dość bezboleśnie. Nie to, żebym specjalnie rozpaczała, czy się denerwowała. Autorka stworzyła pewien miks z paranormalnych romansów i prezentuje się to ostatecznie nie najgorzej.
Nie żałuję lektury "Hellheaven", ponieważ staram się wspierać polskich debiutantów i będę to robić w miarę moich możliwości. Każdy od czegoś zaczynał i mi pozostaje podziwiać Raven Stark za to, że napisała książkę i ją wydała oraz żyć wszystkiego dobrego w dalszym pisaniu. "Hellheaven" to młodzieżówka, która może zaciekawić fanów książek Ewy Seno, bo pod pewnymi względami znajdziemy tutaj wiele wspólnych.