Tytuł oryginału: Wolfsbane Seria: Cień nocy Tom: 2/3 Liczba stron: |
"Miłość jest ważna (...). To jedna z niewielu spraw na świecie, która powoduje, że ludzie stają się skłonni ponieść jakieś ryzyko."
Rozdarta pomiędzy dwoma chłopakami, zbuntowana przeciwko swemu przeznaczeniu dziewczyna nocą zmienia się w piękną i groźną Strażniczkę swojej rasy.
Calla myśli, że to już koniec. Została uprowadzona przez swoich wrogów, jednak oni składają jej niezwykłą ofertę. Ma szansę sama ukształtować swoją przyszłość, na przekór wyznaczonemu jej przeznaczeniu i zniszczyć dawnych panów, którzy zagrażają jej szczęściu i miłości. Pragnie uratować swój klan oraz ocalić Rena. Czy jednak jest to gra warta świeczki?
Naprawdę podoba mi się, jak Andrea Cremer wykreowała wilkołaki - nie chodzi mi o tą całą historię, jak wilkołaki pojawiły się w ogóle, choć na swój sposób jest to ciekawy i nawet spójny wątek opowieści, a jednak równocześnie nie rusza czytelnika tak bardzo. Wiele podobnych motywów spotkałam już w literaturze, więc nie jest dla mnie coś nowego, czy lepszego. Za to, jak przedstawiła wilkołacką naturę - jej ważkość dla Strażników, ich reakcje nią spowodowane, naprawdę mi się to spodobało. Było to gwałtowne, impulsywne, a uczucia zwielokrotnione, co kojarzyło mi się z Teen Wolf'em.
Zaskakujące jest dla mnie to, że "Blask nocy"... składa się właściwie tylko z dialogów. Nasza bohaterka jest niczym obserwator meczu w ping ponga, ponieważ tylko słucha tego, co inni jej wyjaśniają i często czuje się zagubiona. To prawda - jest tutaj nawał informacji, ale według mnie nie da się w tym zgubić, ponieważ czytając taką książkę nie szukamy wyzwania intelektualnego, a więc nie przejmujemy się tym, że coś nam może umknąć. Jest to historia, która ma dostarczyć odprężenia, więc rozsiadamy się wygodnie i obserwujemy mecz ping ponga wraz z Callą. Jedyne momenty, gdzie dialogów nie ma, to mizianie się. Średnio mamy na rozdział jedno mizianie, ale i tak jest zabawnie.
"-Wyjdę za mąż za pierwszego, który mi da kubek kawy. Wszystko mi jedno kto to będzie.
-Issac, dawaj ten dzbanek! - Connor szybko zerwał się z krzesła. (...) - Kubek kawy zamiast pierścionka. Na takie oświadczyny zawsze jestem gotowy."
1. Cień nocy 2. Blask nocy 3. Bloodrose |
Właściwie muszę powiedzieć, że to mogłaby być naprawdę dobra książka. Może nawet te kilka lat temu bardzo by mi się spodobała, ponieważ humor do mnie trafił, a bohaterowie dają się lubić. Polubiłam Callę już w pierwszym tomie, a do tego autorka naprawdę ciekawie rozwinęła tutaj kwestię trójkącika - nasza bohaterka dla miłości zaryzykowała wszystko, a jednocześnie rządzi nią sposób, w jaki została stworzona oraz wyuczona lojalność; ponownie ciekawe przedstawienie wilczej natury. Nie denerwowała mnie nawet to, jak się wahała; może dlatego, że nastawiłam się tylko na rozrywkę, a nie analizowanie, a może dlatego, że drugi chłopak pojawił się w książce tylko dwa razy. Gdyby więc skupić się bardziej na pisaniu, a nie gadaniu oraz dopracować koncepcję... To mogłaby być o wiele ciekawsza historia.
Okładka jest za to okropna. Ugh. Nie żeby pozostałe zagraniczne wydania były super, czy niesamowite, ale powiedzmy, że ta seria ma wyjątkowo niekorzystne okładki. Dodatkowo ciekawi mnie, jak to się stało, że "Tojad" stał się "Blaskiem nocy". Swoją drogą już to drugie bardziej pasuje do treści, ponieważ nie mam pojęcia, gdzie umiejscowić tę trującą roślinkę w treści, a na upartego już ten blask da się tutaj dokleić.
Seria "Cień nocy" jest przykładem idealnego odmóżdżacza - nie wzbudza w czytelniku chęci mordu, czy spalenia książki, jak najszybciej, za to akcja leci szybko do przodu i na swój sposób jest nawet ciekawa. Z chęcią poznam zakończenie tej trylogii, choć nie pojawi się już ono w Polsce.