Gra Endera - Film

Kilka miesięcy temu przeczytałam "Grę Endera"(recenzja). Książka ma swoje zalety i wady, jednak do obejrzenia jej ekranizacji zbytnio się nie kwapiłam, ponieważ jak słyszałam film nie wyszedł najlepiej i skupiono się na zupełnie innym aspekcie, który to właśnie tworzył głębię powieści i nadawał jej znaczenia. Jednak wraz z Julie postanowiłyśmy go nadrobić.

Opis: Jest rok 2070. Minęło 40 lat od nieudanej inwazji obcych. Cały świat żyje w oczekiwaniu na powrót najeźdźców. Ziemskie centrum obrony realizuje tajny plan polegający na rekrutowaniu najinteligentniejszych jednostek jeszcze na etapie dzieciństwa i poddawaniu ich szkoleniu w walce z obcymi. Najlepszym spośród kadetów jest Andrew Wiggin zwany Enderem, który po wstępnym szkoleniu zostaje wysłany do orbitalnej szkoły bojowej. Tam przechodzi trening mający przygotować go na zbliżające się starcie z kosmicznym wrogiem.

Pierwsze wrażenie: cała historia pędzi za szybko do przodu. Chociaż film trwa prawie dwie godziny, to miałam wrażenie, że minęła nie więcej niż godzina, co myślę jednak, że można zaliczyć do plusów. "Gra Endera" zdecydowanie się nie ciągnie, seans mija błyskawicznie, choć nie zawsze to, co widzimy na ekranie stuprocentowo zadowala widza. Nie zgodzę się z wieloma oskarżeniami, że film ma "niewiele wspólnego z książka". To prawda, że nie przeniesiono każdej sceny z powieści na ekran, ale w całościowym rozrachunku reżyserowi będącemu równocześnie scenarzystą udało się stworzyć nadal ekranizację, a nie adaptację. Są rzeczy, które rażą w oczy, ale też i zmiany na lepsze.

Muszę przyznać, że film bywa bardzo mylący w niektórych momentach, jednak nie z powodu niezgodności z pierwowzorem, ale dialogów. Przynajmniej dwa razy miałam wrażenie, że popełniono haniebny czyn i zmieniono najważniejsze sceny z książki, a później się okazywało, że jednak wszystko gra, tylko było to "niefortunne" wyrażenie się którejś z postaci. Nie wiem, czy była to wina tłumaczenia, czy taki zabieg, ale muszę przyznać, że było to denerwujące. Zabrakło mi bardzo wątku dotyczącego Valentine i Petera, jednak takie zakończenie sugeruje chęć zrobienia kolejnych filmów, więc kto wie, czy nie dostaną oni jeszcze należnego im miejsca.

Zmiany na lepsze są, jeżeli chodzi o wygląd wizualny. Na książkę trzeba było wziąć poprawkę, ponieważ ma ona już kilkanaście lat przez co autor opisując np. miejsce, w którym kadeci przechodzili przez symulacje polegał na tym co znał, w większym stopniu niż na wymyśleniu, jak w 2070 roku technika byłaby już zaawansowana. Twórcy jednak mieli pod ręką wszystkie wynalazki XXI wieku i chętnie z nich korzystali, ale dla mnie jest to wielki plus, ponieważ robi to olbrzymie wrażenie, czasami wręcz przytłaczające, ale w pozytywnym sensie. Według mnie całkiem dobrze dobrano obsadę. Asa Butterfield nie ma oczywiście sześciu lat, jak Ender na początku książki, ponieważ w dzisiejszych czasach to się po prostu już nie sprzedaje, ma więc on piętnaście lat, choć wygląda zdecydowanie młodziej. Nie powiem jednak, żeby reszta aktorów wywarła na mniej jakieś specjalnie wrażenie. Może to dlatego, że film tak szybko mi minął i zwyczajnie zabrakło na to czasu, a może dlatego, że pod względem bohaterów było mało emocjonująco.

Podsumowując nie byłam zawiedziona ekranizacją i szczerze mówiąc nie rozumiem skąd biorą się te wszystkie oskarżenia dotyczące fabuły niezgodnej z treścią książki. Tak, to oczywiste, że zmienili treść książki, ale nie można zjeść ciastko i mieć ciastko. Nie jest to też jednak film jakiś niezapomniany i głęboki, ot całkiem dobre kino science fiction, które spokojnie mogę polecić. Oczywiście zaraz po lekturze "Gry Endera".

Ogólna ocena: 7/10.

Ogólne informacje:
Tytuł oryginału: Ender's Game
Czas trwania: 1 godz. 54 min.
Gatunek: Akcja, Sci-Fi
Premiera: 31 października 2013 (Polska)
Reżyseria: Gavin Hood
Główne role
Asa Butterfield - Ender Wiggin
Harrison Ford - Pułkownik Hyrum Graff
Hailee Steinfeld - Petra Arkanian
Abigail Breslin - Valentine Wiggin
Ben Kingsley - Mazer Rackham
Viola Davis - Major Gwen Anderson

Sophie di Angelo

5 komentarzy:

  1. Także miałam przyjemność oglądać "Grę Endera" i nie powiem, podobało mi się, ale w zasadzie w tym przekonaniu utwierdziła mnie dopiero fenomenalna końcówka. Moim błędem było jednak to, że nie miałam kompletnie pojęcia o treści książki i totalnie nie mogłam się wczuć w historię, praktycznie do połowy chrupałam bez zainteresowania popcorn, czego zazwyczaj nie robię bo chrupię bardzo głośno i nie mogę się skupić na oglądaniu :P Tępo było więc dla mnie wadą. Zwyczajnie nie nadążałam... Ostatnie pół godziny wbiło mnie jednak w fotel, no i udzielił mi się entuzjazm mojego chłopaka, który przez całą drogę do domu ekscytował się Enderem i wprost nie mógł uwierzyć w rozwój wydarzeń. Ostatecznie dałam 6/10 i choć nie specjalnie chce mi się oglądać ten film jeszcze raz, to kontynuacja jak najbardziej mnie ciekawi.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
    Patka

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam dokładnie takie samo zdanie jak ty :) Film nie był najgorszy i z pewnością nie można powiedzieć, że nie miał nic wspólnego z książką, ale rzeczywiście niektóre kluczowe sceny i wątki były skracane, spłaszczane lub w ogóle ich nie było ;\ Za to bardzo podoba mi się to, jak ukazali całą tą technologię, po prostu prawdziwe science-fiction, nie ma co :) Ja również polecam ten film innym c;

    Pozdrawiam i zapraszam na recenzję.
    Avenix

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety nie przepadam za takimi ksiażkami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słyszałam o tym filmie ;) jednak zaciekawiłaś mnie i może zobacze ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam w planach, ale najpierw muszę doczytać książkę - a już zaczęłam ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo