Czasami śmiać mi się chce, gdy czytam takie opisy. Czy bohaterki książkowe muszą a) nie posiadać rodziców, b) posiadać jednego rodzica, c) mieć rozwodzących się rodziców(lub już rozwiedzionych) lub d) jednego z rodzicieli tak absolutnie nie do zniesienia, że woła to o pomstę do nieba? Nie wspominając o umierającej reszcie członków rodziny, zakończonych związkach, tragicznych wypadkach przyjaciół itp. Wszystkie opcje są możliwe i jako mieszankę w najróżniejszym natężeniu znajdziecie to w przynajmniej 90% książek młodzieżowych. Może przy pierwszych kilku razach było to nawet poruszające, ale po raz setny nie robi to już żadnego wrażenia, choć muszę przyznać, że Kylie wyjątkowo nie wzbudza żalu(i to niestety tego negatywnego), lecz jej historia, choć przesadzona, jest do zniesienia i nie wywołuje natychmiastowego wywracania oczami. Inaczej jest za to w przypadku 'fabuły'.
Chyba mam jakiś dobry okres dla bohaterek książkowych, ponieważ Kylie okazała się być nie dość, że znośna, to jeszcze całkiem sympatyczna. Autorka próbowała usilnie, lecz nieudolnie wykreować z niej szarą myszkę, ale dziewczyna miała w sobie prawdziwą ikrę. Nie była wulgarna, czy chamska, nic z tych rzeczy; potrafiła jednak stanąć w obronie swoich przyjaciół i nie dać sobie w kaszę dmuchać. Możliwe jednak, że część moich pozytywnych wrażeń powstaje też z powodu trzecioosobowej narracji występującej w "Urodzonej o północy". Jak ja tęsknię za taką formą w książkach młodzieżowych! Od razu patrzy się na wszystko inaczej i z większym dystansem, choć też C.C. Hunter nie do końca opanowała trudną sztukę pisania w trzeciej osobie, gdzie przy dwóch rozmawiających osobach tej samej płci, trzeba już zaznaczyć, kto co powiedział, gdy wypowiedź jest wyrwana z kontekstu. Styl też jest jeszcze do dopracowania, ponieważ niestety "Urodzona o północy" jest pełna powtórzeń, które nie są nawet powiedziane innymi słowami, ale dokładnie tak samo. O ile po raz pierwszy żart był zabawny, to za trzecim i czwartym razem to sami wiecie, jak to wygląda. "O udało mi się napisać coś z humorem, to dam to na początku, środku i końcu historii, aby nikt tego nie przeoczył." Tak więc zadowolona jestem z trzecioosobowej narracji, jednak autorka według mnie powinna zdecydowanie więcej pisać, ponieważ jak na razie język jest bardzo prosty, a styl banalny.
Podsumowując, "Urodzona o północy" okazała się zaskakująco przyjemną, niewymagającą oraz lekką lekturą, którą czyta się naprawdę szybko dzięki przystępnemu językowi. Nie jest to literatura górnych lotów, ale sprawdzi się idealnie, jeżeli poszukujecie czegoś do oderwania myśli od rzeczywistości.
Ogólna ocena: 7/10.
Tytuł oryginału: Born at Midnight
Seria: Wodospady Cieni
Tom: 1/5
Liczba stron: 365
Gatunek: Paranormal romance
Wydawca: Feeria
Wodospady cienia:
1. Urodzona o północy
2. Awake at Dawn
3. Taken at Dusk
4. Whispers at Moonrise
5. Chosen at Nightfall
Tę książkę czytała moja koleżanka z klasy(z bloga recenzenckiego Druga Nibylandia) i pokazywała mi błędy ortograficzne w tej książce - "kSZtusić". Ja mi to pokazała to aż musiałam usiąść, bo mi się słabo zrobiło...
OdpowiedzUsuńKsiążkę może kiedyś przeczytam, zobaczymy. Na pewno nie znajdzie się na liście priorytetów. Wolę ambitniejsze lektury, ale od czasu do czasu zdarza mi się sięgnąć po takie powieści ;)
Mam bardzo podobną opinię do Twojej. Książka mi się podobała i czekam na kolejne części :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, te schematy stosowane przy budowie postaci są zatrważające, każdy stosuje te same chwyty, do znudzenia ;-)
OdpowiedzUsuńCiągle się zastanawiam czy ją przeczytać. Może jak ją kiedyś dorwę. Ale na siłę szukać nie będę.
OdpowiedzUsuńJa osobiście bardzo chętnie ją przeczytam :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :3
http://natalax3recenzje.blogspot.com
Schematycznych powieści mam puki co dość, tak więc na razie podziękuję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mimo całej schematyczności, książka naprawdę mnie interesuje :) Mam nadzieję, że w końcu wpadnie w moje ręce :D
OdpowiedzUsuńMnie jakoś nigdy nie ciągnęło do tej książki, nie wiem czy kiedykolwiek się skuszę na nią. :)
OdpowiedzUsuń