1. Wizje - recenzja 2. Przypływ 3. Spirit |
Wiele rzeczy można powiedzieć o Sarze Midnight, ale na pewno nie to, że jest ona zwyczajną nastolatką. Rodzice nie zdradzili jej całej prawdy o jej pochodzeniu, a teraz dziewczyna musi zmierzyć się z nowym życiem, w którym na każdym kroku grozi jej niebezpieczeństwo. Sara jest łowczynią demonów i jedyną spadkobierczynią rodu Midnight. Aby odkryć, co oznacza to dla niej oraz innych, wybiera się ona na wyspę Islay, gdzie znajduje się zapomniana od lat posiadłość należąca do rodziny. Stawką jest życie jej oraz innych spadkobierców Tajnych Rodzin, a przegrana może pogrążyć świat w mroku...
Podobnie, jak w przypadku "Wizji" prawie natychmiastowo znajdujemy się w środku akcji. Bez żadnych wyjaśnień rozpoczyna się sekwencja wydarzeń, która trwa aż do samego końca opowieści z małymi przerwami na oddech. Odwrotnie, jak w większości opowieści, gdzie historia toczy się swoim torem i od czasu do czasu trafi się jakaś akcja, tak tutaj chwile, gdy nic się nie dzieje, należą do rzadkości. Nie jest to jednak wadą opowieści, ponieważ dzięki temu lektura jest na swój sposób dynamiczna i szybko idzie do przodu, co zdecydowanie w przypadku "Przypływu" jest pozytywną cechą.
Długo nie mogłam się zabrać za tą opowieść, choć tak bardzo starałam się ją zdobyć i musiałam się nieźle przy tym nagimnastykować. Zastanawiałam się więc, gdzie jest mój entuzjazm? Pamiętałam, że pierwsza część, choć nie była może arcydziełem, to ostatecznie przypadła mi do gustu i rokowała naprawdę dobrą kontynuacje. Niestety dość mocno się pomyliłam. Cieszyłam się, że lektura idzie tak szybko, ponieważ to, co czytałam na kolejnych stronach sprawiało, że coraz bardziej wątpiłam w moje wspomnienia.
Najprościej mówiąc Daniela Sacerdoti nie potrafi za dobrze pisać. W tej powieści mamy mnóstwo krótkich zdań, które ciągle wybijały mnie z rytmu; brak tutaj płynności, co jest skutkiem niewyrobionego stylu. Trzeba autorce przyznać, że mimo to potrafiła oddać z lepszym lub gorszym skutkiem myśli różnych bohaterów i z powodzeniem pisała w pierwszej osobie. Jednak to były tylko fragmenty opowieści, najczęściej z punktu widzenia męskich postaci, a większa część (już w trzeciej osobie) skupiała się na Sarze.
Tytuł oryginału: Tale Seria: Sara Midnight Tom: 2/3 Liczba stron: 387 |
Sara jest postacią, która nie wzbudza w czytelniku większych emocji. Jest ona, jak większość postaci w "Przypływie", całkowicie bez polotu. To prawda, że autorka dzielnie przypomniała o tym, że Sara ma swoje nawyki, dziwactwa oraz obsesje, ale raz, czy dwa razy całkowicie wystarczą - czytelnik zdecydowanie nie ma trudności nadążyć tutaj za akcją, więc nie rozumiem takiego podejścia do przedstawiania postaci; autorka pisała ciągle to samo, o tych samych osobach, tymi samymi słowami! Za pierwszym razem myślałam, że po prostu sobie coś dopowiedziałam, a za czwartym nie miałam już wątpliwości. Daniela Sacerdoti po prostu się nie wysiliła i poszła na łatwiznę - jej postacie nie mają żadnej głębi.
Dużo możliwości stwarzało za to magiczne tło, czy może raczej demoniczne. Nie jestem zbyt wielką fanką akurat takich wątków, jednak z zainteresowaniem czytałam o kolejnych wymysłach autorki, która większą część czerpała ze swojej wyobraźni, ale nawiązała również do mitologii oraz legend, więc było to raczej ciekawszą stroną opowieści. Daniela Sacerdoti nie popisała się jednak, jeżeli chodzi o moce bohaterów. Z pewnej strony są one oryginalne i wreszcie towarzyszyły im jakieś wyjaśnienia, których tak zabrakło mi w "Wizjach", a z drugiej strony miały one tak przyziemne nazwy, że było aż komicznie o tym czytać - nie miało to żadnego oddziaływania na czytelnika, a w niektórych momentach nawet nie było wiadomo, że autorka pisze właśnie o umiejętnościach danego bohatera. Każdego obdarzyła czymś innym i używanie tych mocy było opisane dokładnie w ten sam sposób, a do tego za każdym razem wyjaśnione, gdybyście zdołali zapomnieć o tym przy piętnastu pierwszych razach.
Lektura "Przypływu" zdecydowanie nie była dla mnie przyjemnością i szybko przywiodła mi na myśl powieść "Tatuaż z lilią", gdzie autorka rzuciła się na głęboką wodę i nic dobrego z tego nie wyszło. Samej książki nie czyta się ciężko, jednak treść ma niewiele do zaoferowania czytelnikowi. Ja już wiem, że będzie to koniec mojej przygody z trylogią Sary Midnight. Jej zakończenia nie trzeba się nawet domyślać, ponieważ autorka dała je czytelnikowi na tacy, więc wystarczy tylko wypełnić luki w akcji.
Ocena: 3/10.