Chiński ekspres - Damian Dibben

Źródło: Książkosfera
1. Nadciąga burza 2. Circus Maximus 3. Chiński ekspres
Jest pewna różnica, gdy polecana książka jest w stylu dobrze znanej nam historii, którą uwielbiamy, więc szukamy czegoś podobnego, a sytuacją, gdy daną pozycję nazywa się jej następcą, a to ponieważ często nie chodzi nam o zastępstwo, prawda? Według mnie serii "Strażnicy historii" jest więc bliżej do powieści o podróżach w czasie; porównywałabym to jak już do historii o przygodach Anny i Sebastiano, które zaczęły się w "Magicznej gondoli", jednak debiut Damiana Dibbena ma w sobie coś, co różni go od pozostałych książek o podróżowaniu w czasie i choć można wrzucić go do tej kategorii, to nie mogę wskazać teraz książki, w której byłby stylu. 

Młodym Strażnikom historii udało się już dwa razy powstrzymać katastrofy, które mogły doprowadzić do całkowitego zniknięcia części historycznych epok. Jednak teraz przyjdzie im się zmierzyć z całkowicie nowym wyzwaniem... Można powiedzieć, że Zeldtowie byli źli, ale mroczny, były Strażnik Xi Xiang jest o wiele okrutniejszy, a jego plany sięgają o wiele dalej... Czy uda im się na czas powstrzymać katastrofę oraz odkryć tajemnicę potwora morskiego u wybrzeża chińskiego miasta Kanton?

Tytuł oryginału: Nightship to China
Seria: Strażnicy historii
Tom: 3/???
Liczba stron: 303
Wiele można powiedzieć o "Strażnikach historii", ale na pewno nie jest stwierdzenie, że brak tutaj akcji. Choć "Chiński ekspres" ma niewiele stron - wydaje mi się, że najmniej z serii, to sporo się tutaj dzieje, ale też równocześnie nie za dużo, więc można doskonale wczuć się w akcje, w której nie ma chaosu. Autorowi zdecydowanie lepiej wychodzi opisywanie tego, co bohaterowie robią, niż czują. Sceny walk są świetnie dopracowane, a realność przy kolejnych wydarzeniach zachowana - nie wszystko idzie, jak z płatka i są tutaj momenty wręcz bardzo dramatyczne, gdy czytelnik nieświadomie wstrzymuje oddech i zaciska kciuki czekając na rozwój sytuacji. Zwyczajnie od "Chińskiego ekspresu" ciężko się oderwać, gdy kolejne rozdziały kończą się w tak emocjonujący sposób.

Jednak są rzeczy, które sprawiają, że widać, że jest to debiut Damiana Dibbena. Bohaterowie tej opowieści są przyjemni i indywidualni w większym lub mniejszym stopniu, ale coś w nich nie gra - jest w ich zachowaniu i sposobie bycia pewien rodzaj sztuczności, więc mimo tego, że naprawdę lubimy Jacka, Topaz, czy Yoyo to nie wpływają oni głębiej na czytelnika. Według mnie jest to rzecz, którą trzeba dopracować, aby postacie były bardziej realne, a ich zachowanie swojskie, a nie zaskakujące, ponieważ o ile przy Strażnikach, którzy od dziecka są wychowywani tak, a nie inaczej pewne rzeczy są do przełknięcia, tak przy Jacku, który nie tak dawno wkręcił się w ten świat, nie wypada to za dobrze. Ich wiek w ogóle nie pasuje do tego, jak są prezentowani.

Damian Dibben przyłożył się za to do historycznej części - nie ma co ukrywać, że Chiny dla wielu z nas są intrygujące, czy to te dzisiejsze, czy te w XVII-tym wieku. Autor zaserwował nam nie tylko wiele ciekawostek historycznym, o tym, jak wyglądał handel w tamtym czasie; jak żył typowy pracownik, a jak przyszły władca całego kraju, ale sięgnął głębiej i wprowadził do "Chińskiego ekspresu" również szczyptę mitologii oraz legend, co wypadło zdecydowanie ciekawie. 

Seria "Strażnicy historii" to zdecydowanie świetny wybór dla osób, które uwielbiają podróże w czasie i to niekoniecznie w doskonale znane nam już miejsca... Podobnie, jak Philippa Gregory zabrała nas do mało znanej średniowiecznej Wenecji, tak "Chiński ekspres" zabiera nas do cesarskich Chin w XVII-tym wieku. Nie można tego przegapić!

Ocena: 7/10.

Sophie di Angelo

6 komentarzy:

  1. Mam sentyment do tej serii. Urzekła mnie. Nie zaprzeczam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Seria wydaje się być interesująca ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie przeczytałabym :)

    oxu-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Może kiedyś ta seria wpadnie w moje ręce ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam książki z motywem podróży w czasie, więc pewne jest to, że zabiorę się za tę serię. Swoją drogą fajnie by było gdyby połówki bohatera z okładki po złączeniu składały się na jedną twarz, sprawdzałam na 1 i 2 części i jednak coś tu nie grało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnej wielkości są... No szkoda, że się nie składają i tak samo w przypadku "The Lying Game". Ciekawie by to wyglądało :)

      Usuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo