Zabrana o zmierzchu - C.C. Hunter

Tytuł oryginału: Taken at Dusk
Seria: Wodospady Cienia
Tom: 3/5
Liczba stron: 400
Przychodzi raz na jakiś czas, moment, gdy czuję się przesycona książkami. Czasami jest to zależne od tego, że przeczytam kilka niewypałów pod rząd; innym razem pochłonę za dużo literatury, od której dużo wymagam, a więc tak samo ona oddziałuje na mnie. Wtedy szukam książki, przy której mogę odpocząć; pośmiać się, świetnie bawić mimo wielu niedociągnięć - najczęściej pada na ciekawy paranormal romance i za taką uważałam serię "Wodospady cienia", dlatego cieszyłam się na szybko zapowiedzianą premierę trzeciego tomu - "Zabrana o zmierzchu".

Kylie nie pragnie niczego bardziej, niż poznać prawdy o sobie i wreszcie rozwiązać swoje problemy. Chce wiedzieć, jakie sekrety skrywa jej rodzina, lecz jej uwagę zaprzątają też inne sprawy. Duch z amnezją powtarzający jak mantrę "ktoś żyje i ktoś umiera", jej ukochany, który najwyraźniej nie mówi jej wszystkiego oraz niebezpieczeństwo czające się na każdym kroku. Odkrycie prawdy może odmienić jej życie. Nikt jednak nie powiedział, że na lepsze.

"Zabrana o zmierzchu" zaczyna się, jak pozostałe tomy "Wodospadów cieni": u Kylie pojawia się duch, który potrzebuje pomocy, ona sama nadal nie bardzo wie, kim jest i czego chce... Chodzi tu oczywiście o wybór między dwoma chłopakami. Już się cieszyłam, że "Przebudzonej o świcie" się udało i tym razem druga część nie była najsłabszą, co jest taką niepisaną zasadą wadą dłuższych serii, jednak niestety po prostu przesunęło się to w czasie.

Naprawdę nie przeszkadza mi tak bardzo, gdy pojawia się dwóch ciekawych amantów i bohaterka ma problem, kogo wybrać. Wszystko ma jednak swoje granice, ponieważ książka nie może być tylko o tym, czy wybrać Edwarda, czy Jacoba. Niestety niektórzy nie potrafią tego dobrze wyważyć i trafiają się takie kwiatki, jak "Elita", czy "Zabrana o zmierzchu". Kylie niby wybrała i wszystko jest pięknie, a jednak co chwilę "wspomina", "zastanawia się" i "ma wątpliwości". Można by pomyśleć, że jak Lucas i Derek są na dalszym planie akcji, to nie będzie tak wiele okazji do przeżywania tego wszystkiego. Chciałabym... wystarczy widok krzesła, na którym siedziała, kiedy z jednym z nich rozmawiała i dopiero zaczyna się zabawa w "czy na pewno dobrze wybrałam?"....

Wodospady cienia:
1. Urodzona o północy - recenzja
2. Przebudzona o świcie - recenzja
3. Zabrana o zmierzchu
4. Whispers at Moonrise
5. Chosen at Nightfall
W dwóch pierwszych tomach zaskoczył mnie najbardziej fakt, że cała kumulacja paranormalnego napięcia miała ujście w zupełnie życiowej sytuacji. Właśnie tego oczekiwałam i tutaj; zaczęłam nawet myśleć, że na swój sposób jest to cecha szczególna "Wodospadów cieni" - świat nadnaturalny ma ważne miejsce na podium, ale to prawdziwe, brutalne życie, a nie magiczne intrygi, dają o sobie znać. W jakiś dziwny sposób nawet przypadło mi to do gustu, choć oczywiście nie jest to seria wyższych lotów. Tutaj jednak oczywistości gonią oczywistości... Przewidywania bohaterki okazują się prawdą, a okoliczności w jakich do nich doszło, nie robią wtedy już takiego wrażenia. Byłam więc niesamowicie rozczarowana takim rozwojem sytuacji. "Zabrana o zmierzchu" okazała się taką długą opowieścią właściwie o niczym szczególnym. Zakończenie wydaje się być napisane na siłę, tak aby było po prostu. Teoretycznie czytelnicy dostają to, czego chcieli - na 390 stronie byłam już mocno zirytowana kluczeniem autorki i gdy nagle jednak rozwiązanie się pojawia to... w ogóle nie robi na czytelniku wrażenia. Na ostatniej stronie, bez słowa wyjaśnienia i nie sprawiło to niestety, że zaczęłam przebierać od razu nóżkami, ponieważ chcę się dowiedzieć, co będzie dalej.

"Wodospady cienia" nigdy nie były wybitną serią, jednak kolejne tomy dostarczały mi akurat tego, co potrzebowałam - lekkiej, nieobowiązującej lektury, beż żadnego stresu i głębszych przemyśleń. Uważam jednak, że "Zabrana o zmierzchu" jest najsłabszą częścią, jaka się do tej pory ukazała; zaczynając od faktu, że byłam mocno poirytowana niestałością uczuciową bohaterki wyolbrzymioną do granic wytrzymałości czytelnika, a kończąc na zakończeniu napisanym na odczep się. A szkoda! Mogło być tak przyjemnie...

Ocena: 5/10.

Sophie di Angelo

7 komentarzy:

  1. Skądś znam to uczucie przesycenia. Często jest to spowodowane tzw. kacem fabularnym, gdzie przez dłuższy czas nie mogę się uwolnić od fabuły książki. Tak jest troszkę i w tym przypadku, gdzieś we mnie jest jedna z książek nadal i nie mogę się uwolnić od obrazów, które mam przed oczyma. A czasem, tak jak u Ciebie jest tak, że przesycę się złą treścią totalnych bubli książkowych. Na szczęście to mija :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś lubowałam się w tego typu powieściach i może nawet byłabym nią zainteresowana, gdybym nie miała już tej tony innych książek do przeczytania. Tytuły kolejnych tomów zapisuję, żeby było na później. Zimowa pora to dla mnie jednak czas na trochę cięższe lektury ;)

    http://czytanie-i-ogladanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wątki geometryczne, tj. osławione "trójkąciki" nigdy nie były przeze mnie lubiane, dlatego wątpię, bym sięgnęła po tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na razie robię sobie przerwę od tego typu książek, więc tę serię zostawię sobie na później :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam w planach tę serię, gdyż lubię ten gatunek, ale nie nastawiam się na rewelację.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam w planach przeczytać trzecią część :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiele serii o romansach paranormalnych jest beznadziejne. Jak widzę ten wymieniony wyżej również jest nieszczególny. Podobnie jak cykl "Sookie Stackhouse", który obecnie czytam, czy "Strażnicy Wieczności". Jednak znam bardzo dobrą serię, co prawda bardziej młodzieżową niż dla dorosłych, autorstwa Meg Cabot. "Pośredniczka" również opowiada o duchu i dziewczynie, jednak dodając do tego humor, wychodzi coś naprawdę niezwykłego. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo