Filmy razy cztery

Źródło: http://www.vseffects.com/
Hej! Są tematy, o których potrafię napisać naprawdę wiele, a w innych przypadkach wystarczy tylko kilka zdań. Na Sophiebooku od czasu do czasu pojawiały się krótkie opinie o filmach, czy obejrzanych odcinkach seriali. Stwierdziłam więc, że mogę spróbować przenieść to na bloga. Filmów wiele nie oglądam i o niektórych nieźle potrafię się rozpisać, ale zawsze znajdzie się coś, co można krótko podsumować. Zapraszam więc do zapoznania się z pierwszym postem z cyklu "Filmy razy x".

Wielka szóstka
Szczerze mówiąc nie miałam zamiaru iść do kina na ten film, ale tak jakoś się złożyło, że byłam z koleżanką w mieście i stwierdziłyśmy, że pójdziemy, jak nic ciekawszego w kinach nie ma. Po pierwsze "Wielka szóstka" spodobała mi się - jak na pierwszy seans - bardziej niż "Kraina lodu" - do niej musiałam się trochę przekonywać. Po drugie jak to bywa z większością nowych animacji, jest fajnie, wciągająco, nawet bywają momenty, gdy wychylamy się rozemocjonowani w fotelu do przodu, ale równocześnie... nie ma takiego szału. Jest po prostu miło. Jak dobra książka, którą jednak szybko zapomnimy, ponieważ była też na swój sposób średnia. Zekranizowanie komiksu Marvela w disnejowski sposób było zabawne, wzruszające i z chęcią obejrzę kolejne części, jednak nie przewróciło to mojego świata do góry nogami, jak to niektóre animacji potrafią.
Ocena: 8/10.

Sierpień w hrabstwie Osage
Moje małe postanowienie, które będę realizować pewnie do końca świata, to obejrzenie wszystkich filmów z moimi ulubionymi aktorami. W tym przypadku z Benedictem Cumberbatchem. Co prawda gra on tutaj małą rolkę, ale jednak dał sobie świetnie radę biorąc pod uwagę, jaką gwiazdorską mamy tutaj obsadę. Jak zwykle prawie cały film upłynął mi nad bycie pod wrażeniem tego, jak genialnie gra Meryl Streep (mówi się, że w Ameryce jest dużo ról dla starszych kobiet, ale wszystkie je zgarnia właśnie Meryl) i rozmyślanie nad tym, jak staro wygląda Julia Roberts. Zakończenie mnie zaskoczyło i to nieźle. Rzadko oglądam takie filmy i to często nie z wyboru.
Ocena: 5/10.
Piąta władza
Kolejny film z listy z Benedictem. Właściwie byłam na nim w kinie, ale niedawno obejrzałam go po raz drugi. Na swój sposób bardzo udany i przemyślany, choć były momenty, gdy wiało nudą lub łatwo było się rozproszyć. Twórcy korzystali z książki napisanej przez uczestnika wydarzeń oraz z innych źródeł. Jest to więc film fabularny o prawdziwych wydarzeniach związanych z osobą Juliana Assange, które słowo daję nawet o uszy mi się nie obiły. Na swój sposób sprawdzanie tego potem było ekscytujące, ale film stracił swój wydźwięk w drugiej połowie, gdy zrobiło się dość chaotycznie. Za to gra aktorska na najwyższym poziomie. Pamiętam, jak dyskutowałyśmy potem z koleżankami, że w ogóle nie było słychać akcentu u Daniela Brühl'a poza jednym razem i że nie pozostawał ani kroku do tyłu za Benedictem Cuberbatchem. To był właściwie film dwóch aktorów, ponieważ reszta postaci przewijała się raczej daleko w tle.
Ocena: 7/10.

Ona
Ona miała być inna, ciekawa, poruszająca. Ona totalnie mnie zniesmaczyła. Taki pojawił się u mnie wniosek po obejrzeniu całego filmu, a uparłam się, żeby to zrobić. Nawet jeżeli ma dwie godziny (a mówiło się o tym, że tam w Hollywood już pomysłów nie mają na długie filmy) i ciągnął się, jak flaki z olejem. Ja rozumiem przesłanie tej historii i to naprawdę mógłby być taki poruszający, inny film, który zwraca uwagę na moralność i to, co robi z nami technologia. Ale to wszystko zostało przyćmione wątkami związanymi z seksem. Nie chodzi tu nawet o pożądanie, a co dopiero miłość. Chodzi tutaj tylko i wyłącznie o zaspokojenie potrzeb, które wysunięto na pierwszy plan, pokazano, jako najważniejsze. Bardzo mnie ten film rozczarował.
Ocena: 2/10.

Sophie di Angelo

Zobacz również