Sophiegram |
Ktoś mógłby powiedzieć, że wydawnictwo Egmont najbardziej znane jest z dwóch rzeczy: pięknych okładek oraz motywu podróży w czasie. Jest cała seria "Poza czasem" obejmująca nie tylko trylogie, ale i pojedyncze tytuły, a zdecydowana większość z nich mnie zachwyciła. "Gorączka" potwierdza schemat. Mamy tutaj cudowną, przemyślaną okładkę oraz wątek podróży w czasie. Są jednak lepsze i gorsze książki, a drugi tom "Gorączki" należy zdecydowanie do tej drugiej kategorii.
Ewie udało się przeżyć kontakt z wirusem, choć jej stan nieustannie się pogarsza... Na drodze do jej szczęścia z Sethem staje wiele przeszkód; coraz więcej ludzi zapada na gorączkę i umiera. Nie tylko dziennikarze są na tropie, ale w sprawę włącza się również policja i tajne służby. Seth musi przenieść się w czasie, aby postarać się zapobiec katastrofie, jednak czy zmiany w historii nie prowadzą do jeszcze większych problemów?
Poznajcie Mary Sue, znaczy się Ewę... Ewa jest ideałem wcielonym, darem niebios dla tego niedoskonałego świata. Cokolwiek wymyślono, ona jest w tym dobra. Najlepsza w swojej super ekskluzywnej szkole - fizyka to jej konik, oczy aż jej się błyszczą... Ale nie tylko! Potrafi ona również doskonale grać na gitarze oraz śpiewać; włamywać się na dowolnie wybraną stronę, co tam dla niej za wyzwanie wejście na pilnie strzeżone serwery medyczne z całego świata na zwykłym laptopie w kilka minut! Do tego jest piękna, jeżeli jeszcze nie doszliście do tego wniosku - każdy facet jest nią zafascynowany i nie ważne, ile ma lat. Jednak w tym przypadku chodzi tylko o wygląd, ponieważ nie mogę dojść, cóż mogłoby to być innego... Ewa bez problemu zdobywa przyjaciół, których potem kompletnie ignoruje, bo ma chłopaka, a oni wciąż stoją wiernie u jej boku - Mary Sue nie może być outsiderem; wierna świtka musi być. I oczywiście jest skrzywdzona! Przez rodziców, którzy opuszczają córkę leżącą w szpitalu, bo no cóż... bo jej nie rozumieją i nie kochają! O tak, jest to brylujący przykład marysue'wości.
Zastanawia mnie w tym momencie jedna rzecz: czy autorzy są aż tak ironiczni, czy sądzą, że ich czytelnik naprawdę czegoś takiego oczekuje? "Gorączka" jest pierwszą serią książek Dee Shulman dla młodzieży, jednak ma ona na swoim koncie około pięćdziesięciu tytułów, a wydaje mi się, że nie publikuje się książek kogoś, kto pisze byle jak - nie w takiej ilości przynajmniej. Więc jak to możliwe, że wydano "Gorączkę"? Z taką bohaterką i innymi szczegółami, które sprawiają, że opowieść ta jest żenująca dla czytelnika, bo nie wiadomo, czy to jeden wielki żart, czy stereotypowe podejście do osoby, która zapoznaje się z taką książką. Czy autorzy lubią swoich bohaterów - nawet takich?
Czas więc na owe "szczegóły"! Prawdą jest, że Dee Shulman pod względem technicznym przyłożyła się do pisania tej książki, co łatwo zauważyć w podziękowaniach; autorka bowiem sprawdziła bardzo skrupulatnie, czy zagadnienia fizyczne, które omawia są bliskie prawdy... Jednak nie tylko! Spędziła wiele czasu dowiadując się faktów o pracy policji, dziennikarzy, producentów muzycznych oraz historycznych szczegółów dotyczących epoki rzymskiej. Muszę jednak powiedzieć, że ja dopóki nie przeczytałam podziękowań, myślałam, że wypadło to wszystko... dość sztucznie. Pewne momenty bądź szczegóły owszem, były dla mnie realne, czy nawet mi znane, a inne kompletnie nie zrozumiałe (wiemy już przecież, że fizyka i ja nigdy nie będziemy kumplami). Ostatecznie jednak wyszło to po prostu drętwo.
Tytuł oryginału: Delirium Seria: Gorączka Tom: 2/3 Liczba stron: zbyt wiele (469) |
Tak samo jest z "wielką miłością" Ewy i Setha. Ha! Zdecydowanie Dee Shulman pojechała nie tylko tu po stereotypach, ponieważ jeżeli jej wyobrażenie, że związek nastolatków to jest tylko mizianie się, to jest mi po prostu przykro. Jak się nie miziali, to się kłócili, a potem miziali się, żeby się pogodzić. Ewa traciła rozum, gdy Setha nie było obok i gdy zniknął on próbując uratować wszechświat oraz ją, to dziewczyna przeszła "Księżyc w nowiu" - dosłownie zamieniła się w zombie, ponieważ przecież... kobieta bez faceta jest niczym... Tak przynajmniej można wywnioskować z tej książki. A po co jej on? Żeby się miziać!
"Gorączka 2" to zdecydowanie moje pożegnanie z historią Ewy oraz Setha. Zakończenie samo w sobie nie jest nawet złe, choć jednak takie urwane, lecz równocześnie nie otwarte, jeżeli rozumiecie o co mi chodzi. Podobnie było w przypadku pierwszej części, ale ja nie narzekam. Męczyłam się kilka dni czytając tę książkę i nie wiedząc, czy czuć się urażoną tym, jak autorka wrzuciła wszystkich czytelników do jednego, stereotypowego worka, czy może bardziej rozbawioną tym faktem. W każdym razie "Gorączka" nie zaoferuje Wam zbyt wiele - jest dużo sto razy lepszych powieści o podróżach w czasie, więc jeżeli szukacie naprawdę dobrych książek w tym klimacie, to zajrzyjcie tutaj.
Ocena: 2/10.