Badacz potworów - Rick Yancey

Źródło
Gdy usłyszałam pierwszy raz o tym, że wydawnictwo Jaguar planuje wydać jedną z serii Ricka Yancey'a bardzo się ucieszyłam i zaczęłam zacierać rączki odliczając dni do polskiej premiery. Autora poznałam przy okazji czytania "Piątej fali" i głucha byłam na wszystkie czerwone światełka, które kołatały mi się w głowie. W końcu potwory mogą być też milusie, jak smoki, czy młodsze siostry. Okej, okej to drugie rzadko bywa milusie, ale wiecie o co mi chodzi; dlatego też zupełnie nie spodziewałam się tego, co skrywa treść "Badacza potworów". To był dla mnie ogromny szok.

Książka napisana jest w pierwszej osobie, choć z dwóch różnych perspektyw. Najpierw poznajemy bezimiennego autora, który dostał kilka zeszytów będących jedyną pozostałością po zmarłym właśnie pacjencie szpitala. Oczywiście bierze ich treść za fikcję literacką - jakżeby mogło być inaczej w tym przypadku - jednak w książce znajdujemy pełną relację z trzech pierwszych zeszytów zapisków niejakiego Willa Henry'ego - asystenta badacza potworów.

"One także zostały unicestwione(...) za sprawą upływu czasu - czasu, wobec którego wszyscy są równi, który kpi sobie z przemijających zaszczytów i tak samo w proch obraca króla i niewolnika, mężczyznę i kobietę, bohatera i niegodziwca, czy głupca."

Zanim zaczniecie lekturę "Badacza potworów" musicie wziąć małą poprawkę na tę książkę i dobrze sobie zapamiętać pewną rzecz; choć przedstawiona tam historia dotyczy losów dwunastoletniego chłopca, została ona spisana wiele lat później, gdy Will Henry był już dorosły i nawet bardzo możliwe, że do tego dość stary, dlatego nie możecie patrzeć krzywym okiem na to, że tak młody chłopiec ma tak inteligentne i głębokie spojrzenie na świat. Teraz jesteście już gotowi, aby zanurzyć się w świat "Badacza potworów" i naprawdę piszę to dosłownie.
Źródło: Goodreads.com

Najbardziej w "Badaczu potworów" spodobali mi się wyjątkowo bohaterowie, a zwłaszcza nasz główny tajemniczy Monstrumolog, ponieważ szalenie przypominał mi Sherlocka Holmesa swoim zachowaniem, podejściem do życia oraz mową. Potwierdza to chociażby ten cytat "Bywało, że doktor, choć urodził się w Ameryce i wykształcił w Anglii, gdy chodziło o przeprowadzenie najzwyklejszej w świecie konwersacji, sprawiał wrażenie absolutnie do niej nieprzygotowanego." Brzmi znajomo? Doktor Warthrop bardzo szybko zdobył więc moją - możliwe, że nie do końca racjonalną - sympatię. Will Henry nie jest jednak wcale podobny do doktora Watsona; jest w końcu dwunastoletnim chłopcem, więc pojawiła się tutaj dobra równowaga między charakterami postaci.

"Ależ tak, dziecinko. Potwory istnieją, a jakże. Ot, choćby w mojej piwnicy właśnie jeden taki sobie wisi na haku."

Ważną częścią "Badacza potworów" jest właśnie analizowanie owych bestii. Nie tylko ich historii i wyglądu, ale również poczynań i tutaj musicie się przygotować, że może być(JEST) bardzo obrzydliwie, ponieważ autor wyjątkowo dokładnie opisuje po prostu... wszystko. Słowo daję, że mi się w żołądku przewracało w niektórych momentach, aż musiałam na chwilę odłożyć na bok książkę, żeby ochłonąć. Naprawdę dawno nic mnie tak nie poruszyło ani mną wstrząsnęło w czasie lektury. Nie ma tutaj żadnej cenzury pod tym względem, ale zauważyłam, że Rick Yancey ma wyjątkową skłonność do opisywania wszystkiego dokładnie, co doprowadziło do ogromnego nagromadzenia czasowników w wielu miejscach, a w tym również w tych miejscach.

"Badacz potworów" to książka dla osób o mocnych nerwach, o czym zresztą ostrzega informacja z tyłu okładki: "Uwaga! Czytanie tej książki grozi wystąpieniem silnych leków oraz sennych koszmarów." Więc co ja zrobiłam? Zaczęłam sobie klimatycznie czytać pierwszy tom serii 'Monstrumolog' o północy. Idealnie w godzinę duchów(jedną z wielu zresztą, jak się dowiedziałam). Mimo kilku mankamentów i wariacji w żołądku, mogę Wam polecić "Badacza potworów" i zostawię Was - żeby nie było, że Was nie ostrzegałam! - na koniec z resztą cytatu z okładki: "Czytasz na własną odpowiedzialność."


Ogólna ocena: 7/10.

PS. Też nie zauważyliście tych czaszek w tle okładki?

Tytuł oryginału: The Monstrumologist
Tom: 1/4
Seria: Monstrumolog
Liczba stron: 464
Wydawca: Jaguar

Monstrumolog - Rick Yancey
1. Badacz potworów
2. The Curse of the Wendigo
3. The Isle of Blood
4. The Final Descent
Źródło

Sophie di Angelo

10 komentarzy:

  1. O Boże.. To chyba nie dla mnie. To znaczy, to samo mówiłam zanim zaczęłam oglądać American Horror Story, a teraz uwielbiam ten serial.. To nic, że na każdym intro odcinków w pierwszym serialu zasłaniałam oczy. Notabene, bardzo przypominał mi okładkę angielskiej wersji "Badacza potworów". Skuszę się, gdy życie będzie wydawać mi się wybitnie nieszczęśliwe - wtedy wystarczy horror i każdą bezpieczną noc witasz z uśmiechem na twarzy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam naziwska autora, jakoś nieobiło mi się do tejpory o uszy. Może kiedyś się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam i bardzo mi się podobała, ale momentami było naprawdę strasznie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałam o tej serii wcześniej i ucieszyłam się, kiedy zapowiedziano polską premierę. Wczoraj kupiłam i za parę dni pewnie się za nią wezmę. Zobaczymy, czy podzielę twoje zdanie;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie wczoraj dostałam ją z wydawnictwa i jak tylko skończę pierwszego "Sherlocka", zabieram się za nią. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że zwróciłaś uwagę na te czaszki :D
    Jestem bardzo ciekawa książki, bo styl Yancey spodobał mi się przy "Piątej Fali".

    OdpowiedzUsuń
  8. Zacznę od tego, że też nie zauważyłam tych czaszek na okładce o.o
    O autorze słyszałam przy okazji "Piątej fali", której jeszcze nie czytałam.
    Pewnie będę co chwilę odkładała tę książkę i powstrzymywała odruch wymiotny, skoro mówisz, że momentami jest obrzydliwa, ale mam ochotę przeczytać "Badacza potworów" :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka ciekawi mnie coraz bardziej :D Co do czaszek, to zauważyłam je dopiero kiedy o tym wspomniałaś :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie czytam "Badacza potworów". Też nie zauważyłam czaszek, a wczoraj gapiłam się dłuższą chwilę na okładkę. Aż wstyd :)

    Wczoraj w ogóle nie chciało mi się spać i zaczęłam o... i tu Cię pobiję... o 1 w nocy.
    A w ogóle to zauważyłam, że każdy uważa inną godzinę za "godzinę duchów". Ty mówisz, że północ, w książce Raduchowskiej, chyba w "Szamance od umarlaków" było, że 1 w nocy, a ja się trzymam wersji, którą kiedyś usłyszałam jako dzieciak na Discovery Science, że duchy straszą między 2 a 4 w nocy... bo w tych godzinach nasze zmysły są najbardziej wyostrzone, tzn. dla organizmu nie jest normalną sytuacją niespanie o takiej porze, więc panicznie reaguje na wszystko co się dzieje dookoła - dlatego też właśnie w tych godzinach ludzie najczęściej widzą jakieś duchy.

    Na razie jestem gdzieś w okolicach strony 100. Da się czytać, ale mogłoby się już rozkręcić :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo