Źródło |
Książka napisana jest w pierwszej osobie, choć z dwóch różnych perspektyw. Najpierw poznajemy bezimiennego autora, który dostał kilka zeszytów będących jedyną pozostałością po zmarłym właśnie pacjencie szpitala. Oczywiście bierze ich treść za fikcję literacką - jakżeby mogło być inaczej w tym przypadku - jednak w książce znajdujemy pełną relację z trzech pierwszych zeszytów zapisków niejakiego Willa Henry'ego - asystenta badacza potworów.
"One także zostały unicestwione(...) za sprawą upływu czasu - czasu, wobec którego wszyscy są równi, który kpi sobie z przemijających zaszczytów i tak samo w proch obraca króla i niewolnika, mężczyznę i kobietę, bohatera i niegodziwca, czy głupca."
Zanim zaczniecie lekturę "Badacza potworów" musicie wziąć małą poprawkę na tę książkę i dobrze sobie zapamiętać pewną rzecz; choć przedstawiona tam historia dotyczy losów dwunastoletniego chłopca, została ona spisana wiele lat później, gdy Will Henry był już dorosły i nawet bardzo możliwe, że do tego dość stary, dlatego nie możecie patrzeć krzywym okiem na to, że tak młody chłopiec ma tak inteligentne i głębokie spojrzenie na świat. Teraz jesteście już gotowi, aby zanurzyć się w świat "Badacza potworów" i naprawdę piszę to dosłownie.
Źródło: Goodreads.com |
Najbardziej w "Badaczu potworów" spodobali mi się wyjątkowo bohaterowie, a zwłaszcza nasz główny tajemniczy Monstrumolog, ponieważ szalenie przypominał mi Sherlocka Holmesa swoim zachowaniem, podejściem do życia oraz mową. Potwierdza to chociażby ten cytat "Bywało, że doktor, choć urodził się w Ameryce i wykształcił w Anglii, gdy chodziło o przeprowadzenie najzwyklejszej w świecie konwersacji, sprawiał wrażenie absolutnie do niej nieprzygotowanego." Brzmi znajomo? Doktor Warthrop bardzo szybko zdobył więc moją - możliwe, że nie do końca racjonalną - sympatię. Will Henry nie jest jednak wcale podobny do doktora Watsona; jest w końcu dwunastoletnim chłopcem, więc pojawiła się tutaj dobra równowaga między charakterami postaci.
"Ależ tak, dziecinko. Potwory istnieją, a jakże. Ot, choćby w mojej piwnicy właśnie jeden taki sobie wisi na haku."
Ważną częścią "Badacza potworów" jest właśnie analizowanie owych bestii. Nie tylko ich historii i wyglądu, ale również poczynań i tutaj musicie się przygotować, że może być(JEST) bardzo obrzydliwie, ponieważ autor wyjątkowo dokładnie opisuje po prostu... wszystko. Słowo daję, że mi się w żołądku przewracało w niektórych momentach, aż musiałam na chwilę odłożyć na bok książkę, żeby ochłonąć. Naprawdę dawno nic mnie tak nie poruszyło ani mną wstrząsnęło w czasie lektury. Nie ma tutaj żadnej cenzury pod tym względem, ale zauważyłam, że Rick Yancey ma wyjątkową skłonność do opisywania wszystkiego dokładnie, co doprowadziło do ogromnego nagromadzenia czasowników w wielu miejscach, a w tym również w tych miejscach.
"Badacz potworów" to książka dla osób o mocnych nerwach, o czym zresztą ostrzega informacja z tyłu okładki: "Uwaga! Czytanie tej książki grozi wystąpieniem silnych leków oraz sennych koszmarów." Więc co ja zrobiłam? Zaczęłam sobie klimatycznie czytać pierwszy tom serii 'Monstrumolog' o północy. Idealnie w godzinę duchów(jedną z wielu zresztą, jak się dowiedziałam). Mimo kilku mankamentów i wariacji w żołądku, mogę Wam polecić "Badacza potworów" i zostawię Was - żeby nie było, że Was nie ostrzegałam! - na koniec z resztą cytatu z okładki: "Czytasz na własną odpowiedzialność."
Ogólna ocena: 7/10.
PS. Też nie zauważyliście tych czaszek w tle okładki?
Tytuł oryginału: The Monstrumologist
Tom: 1/4
Seria: Monstrumolog
Liczba stron: 464
Wydawca: Jaguar
Monstrumolog - Rick Yancey
1. Badacz potworów
2. The Curse of the Wendigo
3. The Isle of Blood
4. The Final Descent
Źródło |
O Boże.. To chyba nie dla mnie. To znaczy, to samo mówiłam zanim zaczęłam oglądać American Horror Story, a teraz uwielbiam ten serial.. To nic, że na każdym intro odcinków w pierwszym serialu zasłaniałam oczy. Notabene, bardzo przypominał mi okładkę angielskiej wersji "Badacza potworów". Skuszę się, gdy życie będzie wydawać mi się wybitnie nieszczęśliwe - wtedy wystarczy horror i każdą bezpieczną noc witasz z uśmiechem na twarzy :D
OdpowiedzUsuńNie znam naziwska autora, jakoś nieobiło mi się do tejpory o uszy. Może kiedyś się skuszę :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzytałam i bardzo mi się podobała, ale momentami było naprawdę strasznie :D
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej serii wcześniej i ucieszyłam się, kiedy zapowiedziano polską premierę. Wczoraj kupiłam i za parę dni pewnie się za nią wezmę. Zobaczymy, czy podzielę twoje zdanie;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wczoraj dostałam ją z wydawnictwa i jak tylko skończę pierwszego "Sherlocka", zabieram się za nią. :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że zwróciłaś uwagę na te czaszki :D
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa książki, bo styl Yancey spodobał mi się przy "Piątej Fali".
Zacznę od tego, że też nie zauważyłam tych czaszek na okładce o.o
OdpowiedzUsuńO autorze słyszałam przy okazji "Piątej fali", której jeszcze nie czytałam.
Pewnie będę co chwilę odkładała tę książkę i powstrzymywała odruch wymiotny, skoro mówisz, że momentami jest obrzydliwa, ale mam ochotę przeczytać "Badacza potworów" :)
Książka ciekawi mnie coraz bardziej :D Co do czaszek, to zauważyłam je dopiero kiedy o tym wspomniałaś :P
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam "Badacza potworów". Też nie zauważyłam czaszek, a wczoraj gapiłam się dłuższą chwilę na okładkę. Aż wstyd :)
OdpowiedzUsuńWczoraj w ogóle nie chciało mi się spać i zaczęłam o... i tu Cię pobiję... o 1 w nocy.
A w ogóle to zauważyłam, że każdy uważa inną godzinę za "godzinę duchów". Ty mówisz, że północ, w książce Raduchowskiej, chyba w "Szamance od umarlaków" było, że 1 w nocy, a ja się trzymam wersji, którą kiedyś usłyszałam jako dzieciak na Discovery Science, że duchy straszą między 2 a 4 w nocy... bo w tych godzinach nasze zmysły są najbardziej wyostrzone, tzn. dla organizmu nie jest normalną sytuacją niespanie o takiej porze, więc panicznie reaguje na wszystko co się dzieje dookoła - dlatego też właśnie w tych godzinach ludzie najczęściej widzą jakieś duchy.
Na razie jestem gdzieś w okolicach strony 100. Da się czytać, ale mogłoby się już rozkręcić :)