Gatunek: Science fiction
Premiera: 5 kwietnia 2013(Polska)
Czas trwania: 2 godziny 5 minut
Główne role:
Saoirse Ronan - Melanie / Wanda
Jake Abel - Ian O'Shea
Max Irons - Jared Howe
Diane Kruger - Łowczyni
William Hurt - Jeb
Oficjalny opis filmu: Przyszłość. Panowanie na Ziemi przejął niewidzialny wróg. Najeźdźcy opanowali ludzkie ciała umieszczając w nich Dusze, dla których ludzie są jedynie żywicielami. Dusze są z natury dobre, spokojne i łagodne. Melanie - jedna z ostatnich wolnych istot, zostaje schwytana, a w jej ciele umieszczona zostaje Wagabunda. Jest to doświadczona dusza, która zamieszkiwała już na siedmiu planetach. Jej zadaniem jest poznanie wspomnień Melanie i odkrycie, gdzie jeszcze ukrywają się buntownicy czyli wolni ludzie. Zadanie okazuje się jednak o wiele trudniejsze niż można było przypuszczać. Melanie jest wyjątkowo silną osobowością i toczy z Wagabundą walkę o panowanie nad ciałem i umysłem. Co więcej - z czasem - Wagabunda poznaje wspomnienia dziewczyny o ukochanym mężczyźnie i sama zaczyna odczuwać coś dziwnego… Wkrótce Melanie i Wagabudna zawrą swoisty pakt i wyruszą na pustynię w poszukiwaniu mężczyzny bez którego nie potrafią żyć…
"Intruz" jest jedną z moich ulubionych książek, więc bardzo cieszyłam się na wieść o tym, że będzie ekranizacja. Dajcie dwóch przystojniaków i przyzwoitą Melanie, a będę szczęśliwa. Niestety z przerażeniem obserwowałam wybieranie głównej trójki, a potem zobaczyłam w gazecie zapowiedź... Na szczęście, a może i nie(?) w tym "pisemku" pracują bardzo niekompetentne osóbki, które napisały same bzdury o fabule filmu. Chociaż, jak to zobaczyłam, to już miałam w ogóle zamiar sobie darować, a to dlatego, że było napisane: po pierwsze, że Dusze nie mają uczuć(?!!!), a po drugie, że Łowcy przypominają wampiry ze Zmierzchu... Co ja miałam sobie myśleć po takiej "zapowiedzi"? Innymi słowy byłam nastawiona raczej negatywnie, ponieważ przede wszystkim nie chciałam, żeby ekranizacja "Intruza" była tak kiepska, jak to miało się w przypadku "Zmierzchu". Mimo wszystko poleciałam na premierę i okazało się, że i tak miałam rację(powoli zaczynam myśleć, że będę się trudzić przepowiadaniem przyszłości...), choć na szczęście nie we wszystkich aspektach.
Saoirse Ronan w ogóle nie pasowała mi do roli Melanie, która była śniadą, wysoką i wysportowaną kobietą. Biegnięcie 6 godzin nocą to dla niej nie był problem, a tutaj dano takie chucherko... Aktorkę widziałam już w innych filmach i według mnie grą aktorką to ona nie powala, ale w filmie wypadła... bardzo dobrze. Okej, wyrzuciłam to z siebie i niniejszym przysięgam już nigdy nie narzekać na wybór aktorów zanim nie zobaczę filmu, bo Katniss mi się spodobała, a i Wanda wyszła świetnie. Pod względem aktorskim praktycznie nie mam żadnych zażaleń. Wszystko wyszło cacy, gra aktorska na światowym poziomie, Nawet nie narzekam tak bardzo, że Ian nie był czarnowłosy, ponieważ Jake Abel wymiata!
Sam film będzie, a właściwie jest cudowny i świetny, ale moim zdaniem tylko dla osób, które nie czytały książki. Ja skończyłam "Intruza" 2 dni przed pójściem do kina i pewnie dlatego tak narzekam. Jest to w końcu ekranizacja, a nie adaptacja powieści, więc oczekiwania są większe. Poza małymi zmianami, na które trzeba przymknąć oko, są też według mnie wielkie uproszczenia. Nie wybaczę po prostu spłycenie związku Ian-Wanda, który jak to dobrze powiedziała eM, polega tylko na 'paczeniu'. W książce przedstawiono to tak pięknie i wzruszająco, a w filmie nie, choć był na to czas, wiem, że był, ponieważ zamiast tego pododawano jakieś wydumane sceny, których nie było w książce, żeby zwiększyć tempo, co według mnie było absolutnie niepotrzebne. Drugim minusem jest niepokazanie żadnej z innych planet, a tam wspominano raz, czy dwa, a w książce był to mocny punkt opowieści.
Ogólna ocena: 5/10 - Łąki Asfodelowe
Recenzja książki: Intruz - Stephanie Meyer
Mi się mega podobało, ale też nie porównywałam tak z książką, bo niewiele z niej pamiętam, choć też należy do moich ulubionych. Ważne było główne wrażenie i uczucia, które wywołał we mnie film, wzruszałam się we właściwych moemntach :D No, Jake wymiata <3
OdpowiedzUsuńMiałam w planach najpierw przeczytać książkę, ale w takim wypadku raczej zacznę od filmu. Zgadzam się w stu procentach z tym, że muzyka jest niezwykła :)
OdpowiedzUsuńCzytałam książkę w lutym jakoś... No, tak, w lutym:) Na film dopeiro się wybieram, ale... Gdzież to wyczytałaś takie straszne rzeczy o Intruzie? Ja rozumiem, że opisy filmu mogą być luźniejsze i mniej zgodne z fabułą, ale żeby takie rzeczy wypisywać?
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie film, ale zobaczę go dopiero za kilka dni...
Nie napisała tytułu pisemka celowo, ale jest to jedna z tych durnych gazetek dla 13-latek... ;)
UsuńSophie wie, co eM sądzi na temat tego filmu.
OdpowiedzUsuńI nadal eM nie może uwierzyć, że Ian był w ksiażce ciemnowłosy.
Chociaż... W pierwszych fanowskich obsadach, to Ian Somerhalder był pokazywany jako Ian.
Hmph.
No i ta płycizna relacji.
Szkoda, naprawdę szkoda. Nie zaszkodziłoby im, gdyby podzielili to na dwie części. Naprawdę.
Dobry gif ilustrujący paczenie!
Wie i nawet wspomniała o eM w recenzji. :D
UsuńJa teraz mam trudności z tym, że był czarnowłosy, ale daję radę. ;)
eM widziała! Tylko zapomniała podziękować, bo zasłuchała się w głos Jake Abel'a.
UsuńMuszę. Dostać. Ich. Piosenki!
Więcej blondu dla eM <3
Btw, eM musi niedługo poćwiczyć paczenie, skoro ma to takie dobre rezultaty.
Nie ma za co. :3 Słyszałam ich zapowiedź! Też chcę ich płytę. :D
UsuńO! Też muszę spróbować z paczeniem. :D Koleżanka mi w kinie powiedziała, że Wanda straciła głos rozsądku(Mel), bo paczyła. XD
Ej, ale nie straciłabyś głosu rozsądku gdyby taki blond się na Ciebie paczył przez tyyyyle czasu?
UsuńSerio? :D
Możemy zostać hipsterami i być już fankami The Mumblers (czy jak tam to oni się nazywają).
Potem my będziemy mówiły "pfiii, znamy ich od początku" i będziemy PACZEĆ jak reszta będzie udawała ich wielkich fanów od zawsze.
eM przeprasza. eM ma trzy straszne kolosy w tym tygodniu.
Rachunkowość, makro i stata to zło.
:D
Mi się film wyjątkowo podobał, ale każdy odbiera go inaczej :)
OdpowiedzUsuńMnie film strasznie się podobał, choć byłam strasznie rozczarowana wyborem aktorki, w którą wniknęła Wanda (pod koniec filmu). Nie tak sobie ja wyobrażałam, jednak jako całość strasznie mi się podobała, powiem, że porównywalna jest do książki, lecz jednak (jak wiadomo) oryginał lepszy. ;) To samo Ian. Nie, nie nie, nie taki Ian! W ogóle nie tak go sobie wyobrażałam. Śmiać mi się chciało z przyjaciółkami na seansie, jak robił maślane oczy do Wandy/Melanie ;D. Z początku i wybór głównej bohaterki nie za bardzo mi przypadł do gustu, ale potem w sumie wzruszyłam ramionami, bo jakoś nie miałam jej konkretnej wizji. I ta muzyka. Fantastyczna! :D
OdpowiedzUsuńI tu się z Tobż nie zgodzę. Czytałam książkę, potem film i ekranizacja bardzo mi się podobała (to nie znaczy, że przewyższa książkę :P). Nie trafili z doborem dwóch aktorów, ale w całości odbioru, można to przełknąć. ;).
Pet była blondynką, ale Emily wyszła całkiem dobrze. ^^ Choć te srebrne oczy jej nie pasowały. :D Myślę, że tu nawet nie chodziło o wygląd, ale o to wrażenie które miała wywoływać, a ona wyglądała na tą kruszynkę, którą każdy chce chronić. :D Nie wyobrażam sobie, żeby wystąpiła w filmie, jako blondynka, jak np. tutaj: http://userserve-ak.last.fm/serve/500/62312193/Emily+Browning+1121.jpg
UsuńOkej rozumiem. :D Napisałam o własnych odczuciach, a ja osobiście jest wielką fanką ekranizacji i rzadko kiedy narzekam, gdy wszyscy jadą, to ja jestem zachwycona. Może dlatego teraz jest na odwrót? )
Wybór aktorów mi się podobał, chociaż niekoniecznie idealnie odwzorowywali pierwowzory literackie, to jednak na swój własny sposób mnie zachwycili. Jake Abel jest niesamowity! :D Również żałuję spłycenia wątku relacji Ian-Wanda, gdyż stanowi on mocny i ważny element w książce. Szkoda, że nie było wspomnień o poprzednich życiach Wandy na innych planetach - duży minus. Myślę, że ekranizacja wyszłaby o wiele lepiej, jeśli podzieliliby film na dwie części, gdyż więcej ważnych momentów, dla zrozumienia całości, z książki mogliby w nim umieścić, ale z drugiej strony wyszłoby, że robią to dla kasy - no i powtórka z "Przed świtem". Całość jakoś tak szybko się rozwijała, przeskakując od jednego ważnego momentu do drugiego, trochę zbyt szybko. No, ale nie mogli przecież zrobić filmu tak, aby ciągnął się w nieskończoność. Ogólnie mam pozytywne wrażenie, chociaż gdybym nie przeczytała książki, film sam w sobie o wiele mniej by mi się podobał. A tak to wiedziałam o co chodzi w całości i przypominałam sobie te emocje towarzyszące mi podczas czytania. Ach, no i jeszcze scena, na którą (między innymi) bardzo czekałam, zawiodła mnie. A był to moment kiedy Kyle chciał zabić Wandę. Moim zdaniem bardzo słabo im to wyszło. No i ogólnie było mało Kyle'a, którego lubię. Szkoda, wielka szkoda. Ale zawsze mogło być gorzej ;D
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, ale zamierzam, więc jak na razie na film sie nie wybieram. Tak z ciekawości również czytałam recenzję i mówiły, że film nie wyszedł najlepiej. Więc zdania podzielone.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wiedziałam, że film nie wypadnie świetnie. Wiedziałam. Fakt faktem jeszcze go nie oglądałam, ale sądząc po recenzjach, jest przeciętny. Jednak już śmiało mogę powiedzieć, że nie podoba mi się aktorka, która gra Melanie. Tak, oceniam to tylko po zwiastunie, ale cóż. Wątpię, by oglądając film coś się zmieniło.
OdpowiedzUsuńJa dopiero zamierzam przeczytac ksiażke i zobaczyć film, więc na razie nie mam jeszcze czego oceniać ;p ale piosenka świetna <3
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki, więc jest pewnie tak jak mówisz - dlatego film wydawał mi się tak bardzo dobry. Byłam na "Intruzie" ostatnio z klasą i naprawdę bardzo mnie zachwycił. Choć nie zwykłam pierw oglądać ekranizacji, a później dopiero czytać, postanowiłam jednak zapoznać się z papierową wersją "Intruza" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Z przyjemnością zapoznałabym się z tym filmem. Choćby po to, by przekonać się, czy na podstawie jakiejkolwiek książki Meyer uda się stworzyć lepszą ekranizację niż "Zmierzchu", która okazała się jeszcze gorsza od powieści :-)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tobą w całości. Nie mam się co rozpisywać, bo odzwierciedliłaś moje uczucia. Brak światów i spłycona relacja Wanda/ Ian to gigantyczne minusy. Za to Radioactive rządzi! ;)
OdpowiedzUsuńO tak! Ciągle tego słucham. :D
UsuńTeż strasznie nie lubię, kiedy ekranizacja "ulepsza" książkę, dodając sceny. Bardzo rzadko wnoszą one coś do opowieści a często psują.
OdpowiedzUsuńJa na filmie byłam wczoraj z przyjaciółką i jestem bardzo zadowolona. Może dlatego, że - jak mówisz - nie czytałam książki. Żałuję, że nie udało mi się z nią zapoznać przed seansem, ale i tak muszę ją przeczytać - wyczytałam, że "film jest bardzo dobry, ale książka wspaniała". :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie, aż tak źle nie było ;)
OdpowiedzUsuńNie czuję, że było źle, tylko było średnio. Neutralnie. ;D
UsuńMogło być lepiej, ale w sumie w kinie się nie nudziłam
OdpowiedzUsuńJa też nie. Te dwie godziny minęły mi szybciutko. :D
UsuńChłopak mnie na to ciągnie do kina, więc może ostatecznie się zgodzę.
OdpowiedzUsuńZ książki za dużo nie pamiętam to może mi by się spodobało. Ostatnio na tym filmie był mój kuzyn i nie ocenił nic pozytywnie...
OdpowiedzUsuńa muzyka jest na prawdę ciekawa:)
UsuńMyślę, że by Ci się spodobało. :) Oj kuzyn to facet, a w filmie duuużo całowania. ;D
UsuńTen film mnie "przyzywa" :) książkę czytałam sporo czasu temu, więc myślę, że spokojnie mogę się zabrać za oglądanie "Intruza"
OdpowiedzUsuńOstudziłaś mój entuzjazm, ale i tak wciąż mam na ten film ogromną ochotę! Jake Abel <3
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam 4-5 lat temu. Od tamtego czasu zalicza się do moich ulubionych. *-* Tak więc na pewno pójdę do kina. :) No właśnie, myślałam, że brak planet to tylko ten jeden minus, a tu okazuje się, że jeszcze zniszczyli związek Ian'a i Mel. :(
OdpowiedzUsuń*podaje chusteczkę*
UsuńCoś czuję, że będziesz miała podobne wrażenia, co ja po filmie. :)
Książkę czytałam kilka ładnych lat temu i jestem niezwykle ciekawa ekranizacji. Pomimo wszystkich minusów, mam nadzieję, że przypadnie mi ona do gustu :).
OdpowiedzUsuńCzytam bardziej negatywne recenzje tego filmu i nie chce go oglądac.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze książki choć mam ją u siebie już z rok. Musze to nadrobić w końcu:)
OdpowiedzUsuńAhh, miałam to samo.. Książka przeczytana jednym tchem, no a film.. nie powalał, bez fajerwerków... ale piosenka radioactive :D jasny punkt
OdpowiedzUsuńZgadzam się- ekranizacja nie jest dziełem sztuki. Miałam o wiele wyższe wymagania, a zarzuty- podobne do Twoich.
OdpowiedzUsuńWięcej na
http://our-humble-opinions.blogspot.com/