Monument 14: 1. Odcięci od świata 2. Niebo w ogniu 3. Wściekły wiatr Źródło: tumblr.com |
Na ten finał czekałam z niecierpliwością, ponieważ zakończenie obu pierwszych tomów nie pozwalało na nic innego, a dzięki temu, że seria została wydana tak szybko, mam doskonale w pamięci treść poprzednich części. Nie chciałam się rozstawać z tą serią, jednak wielkim pocieszeniem jest dla mnie fakt, że powstanie FILM na jej podstawie! Ostatnio myślałam nad tym, jak zacnie by to wyglądało na ekranie, a tu proszę, autorka pisze o tym, że zaczęły się pierwsze prace. Czyżbym była jasnowidzem?
Kiedy udało się w ostatniej chwili Deanowi, Astrid i innym uciec z przeznaczonego do zniszczenia regionu Stanów Zjednoczonych myśleli oni, że nastał kres ich problemów. Są teraz bezpieczni w Kanadzie, a do tego niektórym udało się odnaleźć tutaj rodzinę. Jednak nie ma z nimi Josie, której zdjęcie pewnego dnia Niko widzi w gazecie. Okazuje się, że dziewczyna jest przetrzymywana wbrew swojej woli w obozie-więzieniu dla osób o grupie krwi zero. Niko postanawia ruszyć jej na ratunek, a wraz z nim ruszają Dean, Jake i Astrid, która zauważyła, że zaczęły znikać ciężarne kobiety, które miały styczność z toksyczną chmurą. Musi więc zniknąć z radaru.
Książka rozpoczyna się artykułem z gazety, który można powiedzieć streszcza nam, co działo się w poprzednich dwóch tomach, jednak naprawdę to tylko skrawek wydarzeń, ale i tak zapewne jakaś pomoc, jeżeli komuś zatarły się większe 'szczegóły'. W tym tomie narracja prowadzona jest z punktu widzenia Josie oraz Deana. Jak zwykle zachwyciła mnie ta dbałość o szczegóły, jak kolejne odliczanie dni u dołu strony, czy różne czcionki przy zmianie narracji. Uderzył mnie tu jeden szczegół: jak młodzi są bohaterowie, a jak bardzo dojrzali. Naprawdę jestem w ogromnym szoku, jakie zmiany zaszły w tej grupce młodzieży. Gdyby chodziło o inną książkę, gdzie autor próbowałby mi wyjeżdżać z tak dojrzałymi bohaterami to słowo daję bym tego nie łyknęła - i jest wiele przykładów, które mogę podać. Jednak tutaj obserwowaliśmy tę zmianę i zaszłą ona naprawdę zupełnie naturalnie. Wystarczy spojrzeć tylko na przykład Deana, który był szkolnym outsiderem, i zobaczyć, jak mądrym młodym mężczyzną się stał. Zaiste, zostało to oddane świetnie.
Wydarzenia opisane w "Wściekłym wietrze" były naprawdę brutalne i chyba nawet najbardziej z całej serii, choć może to też być zależne od faktu, że gdy dotykało to przypadkowo spotkanych osób czytelnik mniej to odczuwa, a gdy chodzi o kogoś, kto jest nam bliski... Wtedy bywa to o wiele bardziej szokujące. Trzeci tom "Monumentu 14" miał kilka wyjątkowo mocnych momentów, które wstrząsną niejednym, jednak według mnie to jedna z cech, która czyni tę serię tak dobrą.
Z przejęciem obserwowałam rozwój sytuacji, która poszła w niespodziewanym dla mnie kierunku. Przyznaję, że może nie snułam takich teorii, jak to było w przypadku "Światła", jednak swoje przypuszczenia miałam i cieszę się, że choć doszło do tego w zupełnie pokrętny sposób, to "Wściekły wiatr" skończył się dokładnie tak, jak powinien - słodko-gorzkim podsumowaniem, a do tego dość otwartym. Osobiście nie miałabym nic przeciwko kolejnej książce w tym uniwersum, ponieważ choć autorka poświęciła tematowi odpowiednią ilość miejsca, to pozostawia on wciąż ogromny potencjał, który może kiedyś został wykorzystany lub nie. Na razie Emmy Laybourne pracuje nad nową opowieścią, a ja mogę powiedzieć już teraz, że zapoznam się z nią z największą przyjemnością.
"Monument 14" to zdecydowanie najlepsza seria, którą przeczytałam w całości w tym roku i nie sądzę, żeby coś jeszcze miało okazję zająć jej miejsce. Żałuję, że to już koniec, ale jestem absolutnie zadowolona z takiego finału, nawet jeżeli obrót spraw nieźle mnie zaskoczył i nieraz wstrząsnął. Pozostaje mi tylko kolejny raz polecić Wam tę serię - jest niezwykła! Jestem też pewna, że przypadnie ona do gustu fanom GONE. Zniknęli!
Ocena: 10/10.
Kiedy udało się w ostatniej chwili Deanowi, Astrid i innym uciec z przeznaczonego do zniszczenia regionu Stanów Zjednoczonych myśleli oni, że nastał kres ich problemów. Są teraz bezpieczni w Kanadzie, a do tego niektórym udało się odnaleźć tutaj rodzinę. Jednak nie ma z nimi Josie, której zdjęcie pewnego dnia Niko widzi w gazecie. Okazuje się, że dziewczyna jest przetrzymywana wbrew swojej woli w obozie-więzieniu dla osób o grupie krwi zero. Niko postanawia ruszyć jej na ratunek, a wraz z nim ruszają Dean, Jake i Astrid, która zauważyła, że zaczęły znikać ciężarne kobiety, które miały styczność z toksyczną chmurą. Musi więc zniknąć z radaru.
Książka rozpoczyna się artykułem z gazety, który można powiedzieć streszcza nam, co działo się w poprzednich dwóch tomach, jednak naprawdę to tylko skrawek wydarzeń, ale i tak zapewne jakaś pomoc, jeżeli komuś zatarły się większe 'szczegóły'. W tym tomie narracja prowadzona jest z punktu widzenia Josie oraz Deana. Jak zwykle zachwyciła mnie ta dbałość o szczegóły, jak kolejne odliczanie dni u dołu strony, czy różne czcionki przy zmianie narracji. Uderzył mnie tu jeden szczegół: jak młodzi są bohaterowie, a jak bardzo dojrzali. Naprawdę jestem w ogromnym szoku, jakie zmiany zaszły w tej grupce młodzieży. Gdyby chodziło o inną książkę, gdzie autor próbowałby mi wyjeżdżać z tak dojrzałymi bohaterami to słowo daję bym tego nie łyknęła - i jest wiele przykładów, które mogę podać. Jednak tutaj obserwowaliśmy tę zmianę i zaszłą ona naprawdę zupełnie naturalnie. Wystarczy spojrzeć tylko na przykład Deana, który był szkolnym outsiderem, i zobaczyć, jak mądrym młodym mężczyzną się stał. Zaiste, zostało to oddane świetnie.
Tytuł oryginału: Savage Drift Seria: Monument 14 Tom: 3/3 Liczba stron: 345 |
Z przejęciem obserwowałam rozwój sytuacji, która poszła w niespodziewanym dla mnie kierunku. Przyznaję, że może nie snułam takich teorii, jak to było w przypadku "Światła", jednak swoje przypuszczenia miałam i cieszę się, że choć doszło do tego w zupełnie pokrętny sposób, to "Wściekły wiatr" skończył się dokładnie tak, jak powinien - słodko-gorzkim podsumowaniem, a do tego dość otwartym. Osobiście nie miałabym nic przeciwko kolejnej książce w tym uniwersum, ponieważ choć autorka poświęciła tematowi odpowiednią ilość miejsca, to pozostawia on wciąż ogromny potencjał, który może kiedyś został wykorzystany lub nie. Na razie Emmy Laybourne pracuje nad nową opowieścią, a ja mogę powiedzieć już teraz, że zapoznam się z nią z największą przyjemnością.
"Monument 14" to zdecydowanie najlepsza seria, którą przeczytałam w całości w tym roku i nie sądzę, żeby coś jeszcze miało okazję zająć jej miejsce. Żałuję, że to już koniec, ale jestem absolutnie zadowolona z takiego finału, nawet jeżeli obrót spraw nieźle mnie zaskoczył i nieraz wstrząsnął. Pozostaje mi tylko kolejny raz polecić Wam tę serię - jest niezwykła! Jestem też pewna, że przypadnie ona do gustu fanom GONE. Zniknęli!
Ocena: 10/10.