Pierwszą połowę drugiego sezonu nadrobiłam w czasie przerwy między odcinkami i po prostu nagle mocno się wkręciłam w tę historię. To był powiew świeżości po pierwszej serii, którą porzuciłam niedokończoną. Jednak gdy serial powrócił, a ja próbowałam oglądać na bieżąco, to szybko zauważyłam, że to już nie jest to samo... Ba! Nieźle się wynudziłam, więc postanowiłam odłożyć "The Originals" na "po maturze" i choć zdecydowanie jest różnica w stosunku do pierwszej połowy, to jednak i tak mi się podobało. Poniższy tekst zawiera dużo krwi i spoilerów.
Rebekah jest uwięziona w nieswoim ciele w domu, z którego nie da się uciec. Finn nie poddaje się w swoich staraniach, ponieważ wie, o co tak naprawdę toczy się gra: Dahlia może powrócić, aby odebrać to, co jej się należy: pierworodne dziecko w rodzinie Mikaelsonów.
![]() |
Wszystkie gify z tumblr.com |
Do tej pory zastanawiam się, dlaczego właściwie wszyscy w finale pierwszego sezonu uwierzyli, że Hope nie żyje... Ponieważ Klaus tak powiedział? W sumie nikt nie widział jej śmierci, dlatego ten wątek od początku wydawał mi się mocno naciągany i w końcu niektórzy zaczęli dochodzić do tego samego wniosku. Powraca wątek Dahlii, przed którą wszyscy drżą i oglądają się ze strachem za ramię na sam dźwięk tego imienia. Wszystkie powody oraz strony tej historii poznajemy dopiero pod koniec sezonu i jest to naprawdę dobre wytłumaczenie, choć trzeba powiedzieć, że sam wątek już niekoniecznie, a to z powodu Freyi.


![]() |
Kolejny dowód na to, że Elijah jest gentlemanem! |
Najbardziej po tyłku za to dostał w tej części sezonu Elijah. Biedny Elijah. Nie wiem, czy pocieszy go fakt, że w końcu nauczyłam się poprawnie pisać jego imię... Ja w każdym razie jestem z siebie niesamowicie dumna. Elijah zawsze był tym, który starał się trzymać rodzinę razem i hamować mordercze zapędy Klausa, czyli trzeba na wstępie powiedzieć, że ma on pracę 24/7 i to taką, przy której emeryturę dostaje się już po kilkunastu latach, a nie kilku setkach. Serce się kraje, gdy człowiek patrzy na to, co scenarzyści zaserwowali mu w tym sezonie. Hannibal już ostrzy sobie na nich ząbki za bycie tak bardzo niegrzecznymi.
Klaus za to, wydawać by się mogło, że jest w miarę opanowany, ale to dlatego że człowiek nie wie, co Klaus kombinuje... Finał zostawił mnie po prostu w głębokim szoku i respekcie dla tej postaci, z którą od początku mam problem. Wydawało mi się, że go nie lubię. Są momenty, gdy zdecydowanie go nienawidzę, a jednak pojawiają się chwilę, gdy zaczynam się głębiej zastanawiać nad jego postacią, do tego stopnia, aby zacząć tworzyć posta o psychopatycznych uśmiechach Klausa. W każdym razie Klaus załatwił wszystkich na cacy w taki sposób, że finał to się ogląda z szeroko otwartymi oczami, ponieważ można by, zamykając je, uronić jakiś ważny moment. Nie zabrakło i w tym sezonie filozoficznych początków odcinków oraz ich podsumowania, co kojarzy mi się z pierwszymi sezonami "Revenge". Jednak Ems wychodziło to lepiej! Za to Klaus opowiada bajki pierwsza klasa!

Druga połowa drugiego sezonu "The Originlas", a konkretnie odcinki od 10 do 22, nie były tak pasjonujące jak pierwsze 9 epizodów, jednak historia nadal jest na tyle wciągająca (*ekhm* Elijah *ekhm*), że fajnie się to nadrabiało. Na pewno będę śledzić dalszy rozwój tej opowieści, choć wygląda na to, że szykuje nam się tasiemiec... Zobaczymy! Tyle wątków zostało do rozwiązania!
Ocena: 6/10.