Once upon a time (Dawno, dawno temu) - sezon 4 B

Źródło: Facebook
"Once Upon a Time" to serial wyjątkowy. Chociaż już za nami sezon czwarty, a przed nami piąty, to ja nadal chcę to oglądać. Nadal potrafię się wczuć i uwielbiam wprost powroty do przeszłości. Poznawanie genezy kolejnych postaci lub tych, które wydawać by się mogło znamy tak dobrze, to najlepsza część zabawy. Od początku w "Once Upon a Time" mogliśmy obserwować historię i tych dobrych...  i tych złych, a scenarzyści nie raz pokazywali, że nikt nie rodzi się zły, a za tym, kim człowiek jest dzisiaj, stoi mnóstwo zakrętów losu. Ostatnio i Disney wziął się za przedstawianie przeszłości czarnych charakterów w nowym świetle, a ponieważ sezon 4 "Once Upon a Time" przedstawił nam już Disneyowską historię z "Krainą Lodu", to w drugiej połowie skupiono się na trzech Królowych Ciemności - Ursuli, Cruelli de Vil i Maleficent.

Kto ogląda "Once Upon a Time" ten wie: wszystko i wszyscy są ze sobą powiązani. Od razu wiadomo, że gdy pojawia się nowy charakter, któremu poświęca się więcej uwagi, to coś jest na rzeczy i nie można również ukrywać, że w większości przypadków pozostaje widzom po prostu zbierać się z podłogi, ponieważ mimo słabszych wątków, czy nawet pół-sezonów to wciąż są absolutnie genialne momenty w tym serialu, za który tak go uwielbiam. W drugiej części czwartego sezonu "Once Upon a Time" Regina, Henry i Emma wciąż szukają autora, który może napisać Złej Królowej szczęśliwe zakończenie. 

Bardzo mi się podobało obserwowanie tego, jak Emma i Regina stawały się sobie coraz bliższe, jak ta pierwsza starała się i była chętna do pomocy, mimo wszystkich problemów i choć wciąż denerwowało mnie to, jak Jennifer Morrison gra, to odkryłam w czym tkwi sekret! To jej włosy, możecie mi nie wierzyć, ale w momencie, gdy w finale 4-ego sezonu miała zakręcone włosy, to od razu była bardziej wiarygodna, a tak to przypominała mi aż za bardzo "umiejętności aktorskie" Shay Mitchell.

tumblr.com (4 gify)
Lana Parrilla popisała się w tym sezonie. Wiemy już, że Regina może być wcieleniem zła i to takim, że człowiek ma ciarki. Jednak w poszukiwaniu własnego szczęścia, którego los tak długo jej odmawiał, zmieniła się ona nie do poznania; choć ja tam lubię ją w obu wersjach. Teraz jednak, gdy w Storybrooke pojawiają się trzy Królowe Ciemności, to na Reginę spada zadanie dowiedzenia się, co one knują. Jak wygląda więc dobra Regina udająca złą? Ten wątek był po prostu przezabawny!

Do Storybrooke pragną się dostać dwie nowe osoby: Urszula i Cruella. Twierdzą, że przybyły, aby odnaleźć własne szczęśliwe zakończenie. Ich pojawienie sprawia jednak, że rodzice Emmy zaczynają lekko świrować i człowiek zaczyna się zastanawiać, czy ich przeszłość na pewno jest taka cukierkowa, jak mówiono. Jednak nie wszystkie historie spisano w książce "Once Upon a Time" i tajemnicę odkryjemy dopiero w połowie pół-sezonu.


Urszulę spotkaliśmy już w 3 sezonie i wyszła z tego dziwna sytuacja, ponieważ Urszula jest równocześnie boginią i morską wiedźmą, technicznie rzecz biorąc wygląda bardzo podobnie - macki i te sprawy, nawet stroik na głowie, i nie wiem, czy tutaj się scenarzyści nie zagalopowali trochę, gdy przedstawiali historię Arielki. Urszulę poznajemy właściwie jako drugą (Maleficent pojawiała się już wcześniej), ale za to w całości. Dowiadujemy się, co sprowadziło młodą syrenkę na złą drogę i dość szybko ten wątek zostaje zamknięty. Może nie był oszałamiający, ale mi się spodobał.

Następnie przedstawiono wątek Cruelli de Vil i przyznam się, że takiego obrotu sytuacji się nie spodziewałam. Gdy pojawiła się po raz pierwszy, to na swój sposób budziła sympatię. Czarne charaktery tak mają w "Once Upon a Time", w końcu Reginę uwielbiałam od dawna, tak samo Rumpela mimo pewnej schematyczności jego zachowań, która wielu tak bardzo irytuje. Zastanawiałam się więc, jak da się przedstawić pozytywnie historię kobiety, która marzyła o przerobieniu szczeniaczków na płaszcz i jak powiedziałam takiego rozwoju sytuacji zdecydowanie się nie spodziewałam... Za to było ciekawie! Choć uważam, że przydałoby się więcej wyjaśnień, ponieważ zabrakło mi tej najważniejszej odpowiedzi: dlaczego tak naprawdę Cruella była się tym, kim była.

Ostatnią Królową Ciemności jest Maleficent, twórcy "Once Upon a Time" widocznie polubili ją równie mocno, co ja po filmie Disneya "Czarownica", ponieważ jest jedyną osobą, która zostaje z nami na dłużej i ma jeszcze sprawy do rozwiązania. Uwielbiam absolutnie styl Maleficent, który prezentuje w Storybrooke. Jej opowieść chyba najbardziej przypadła mi do gustu, choć wątek jej córki, już nie tak bardzo, ponieważ miałam wrażenie, że o ile w przeszłości miało to sens, to w teraźniejszości już nie wyszło tak fajnie.

Ciekawe było również to, jak Emma zareagowała na taki rozwój wydarzeń, ponieważ odsunęła się od najbliższych sobie osób po poznaniu prawdy i była z niej naprawdę zimna... kobieta. Oczywiście dało się to zrozumieć, ale z drugiej strony Emma niejednokrotnie nie mówiła wszystkiego o sobie samej.

Finał "Once Upon a Time" był jednym z najciekawszych w tym serialu i baaardzo mi się spodobał, również to, że gdy zdecydowano się na taki krok, to zrobiono praktycznie półtora godzinny film z mocnym zakończeniem, które zapowiada jakże ciekawy sezon piąty. Może nie czekam z utęsknieniem, ale na pewno będę śledzić kolejne odcinki, gdy "Once Upon a Time" powróci z nową Mroczną - mam nadzieję! - opowieścią.

Druga połowa 4-ego sezonu "Once Upon a Time" spodobała mi się chyba nawet bardziej, niż pierwsza, gdzie mogliśmy poznać nową historię Elsy. Nie zabrakło tutaj moich, ukochanych powrotów do przyszłości i nowych, zaskakujących powiązań między bohaterami, a gdy dodamy do tego świetny finał w Zaczarowanym Lesie, to w ogóle jest już całkiem baśniowo. Polecam, jak zawsze!

Ocena: 7/10.

Sophie di Angelo

8 komentarzy:

  1. Druga połowa tego sezonu była zdecydowanie lepsza :) Co do finału, to jest w nim sporo niedociągnięć i nie zachwycił mnie tak jak finał trzeciego sezonu c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Once Upon a Time to jeden z moich ulubionych seriali. Muszę przyznać, że finał czwartego sezonu był dla mnie bardzo emocjonujący. Nie mogę doczekać się kontynuacji! Jestem ciekawa wątku Merlina, Artura, Ginerwy...A Ty?
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi się podobała wersja z "Liceum Avalon", haha. :D Nowi bohaterowie, nowe powiązania! Zobaczymy, jak to przedstawią w serialu!

      Usuń
  3. Bardzo podoba mi się pomysł tego serialu, ale nie przekonuje mnie wykonanie. Podchodziłam już trzy razy i jakoś odpuszczam sobie po czasie. Momentami akcja wlecze się i nuży niestety :/

    subiektywnie-o-kulturze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie historie nowych bohaterów udają się twórcom filmu, ale czasami trochę za bardzo brną w przeszłość na przykład Śnieżki i Księcia i to już tak dobrze nie wychodzi. Ale wybaczam za finał sezonu po prostu nie mogę się doczekać, aby zobaczyć co z niego wyniknie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Obejrzałam kilka odcinków tego serialu, nawet sama nie wiem który to był sezon, ale musze stwierdzić, ze nie za bardzo podeszła mi ta produkcja. Wydawała mi sie bardzo sztuczna i napompowana.

    OdpowiedzUsuń
  6. No to mnie zainteresowałaś na tyle, że zacznę oglądać pierwszy sezon! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Maleficent jest największym kozakiem jak dla mnie. Podoba mi się w bajkowej stylizacji, ale w tej ze Storybrooke jeszcze bardziej, więc chyba sądzimy podobnie. Jej historia mnie bardzo poruszyła i sprawiła jednocześnie, że Snow White i Charming zaczęli mnie jeszcze bardziej irytować. Maleficent w filmie z Angeliną Jolie jest jeszcze bardziej cool, ale ta z Once Upon A Time również daje radę.
    Tylko że to połączenie - Maleficent, Ursula i De Vile - jest dla mnie bardzo słaaaabe.
    Na szczęście Regina zawsze na propsie, tu też się zgodzę z Tobą, że Lana się popisała.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo