Źródło: LC |
"Magia krwi" to pierwszy tom z serii paranormalnych romansów z krwią w roli głównej, której kolejne części opowiadają już historie innych bohaterów. Tutaj mamy Sillę (całkiem serio) i Nicholasa, a w ostatnich tomach trylogii Mab i Willa. Niestety nie chodzi tutaj o zbrodnie, co na pewno byłoby ciekawe, ale o magię...
Nic w życiu Silly nie było takie samo po tragicznej śmierci rodziców; zwłaszcza że jej ojca obwinia się o wszystko... Dziewczyna próbuje przetrwać każdy kolejny dzień, choć doskonale zdaje sobie sprawę, że kiedyś była na szczycie, a teraz ledwo daje sobie radę. Pewnego dnia otrzymuje przesyłkę, która zawiera księgę zaklęć spisaną ręką jej ojca. Tego samego dnia na cmentarzu poznaje Nicka...
Uwielbiam te momenty w książkach, gdy główna bohaterka poznaje swojego przyszłego chłopaka(ów). Zawsze jestem ciekawa, co autor wymyśli. Zwykle są oni dość schematyczni, szkoła, impreza, kółko zainteresowań, nudy po prostu! Jednak czasami mamy takie kwiatki, jak poznanie się nocą na cmentarzu, kiedy dziewczyna pierwszy raz próbuje czarować. Ląduje to na drugim miejscu "najdziwniejszych i wcale nie fajnych sposób poznania swojej drugiej połówki". Moim faworytem nadal jest sytuacja z "Lamentu", gdzie chłopak trzymał dziewczynie włosy, kiedy wymiotowała. Atmosfera w końcu jest, prawda?
Czasami zastanawia mnie, co ci biedni rodzice zrobili autorom, że każdy ich się tak brutalnie pozbywa; dobrze jest, gdy wytłumaczenie okazuje się w miarę logiczne... ale często nie jest. Ile to było przykładów, jak ginęli wszyscy poza główną heroiną (co się zdarza w życiu bardzo, bardzo rzadko) lub jak tutaj, gdy ostatecznie wszystko zostało wyjaśnione - gdyby ktoś się jeszcze przypadkiem nie domyślił - to widać, jak mierne i naciągane jest to wytłumaczenie. Niestety można tak powiedzieć o całej fabule; pomysł sam sobie może zły nie był, ale został poprowadzony i rozwinięty w zły sposób. Już tłumaczę dlaczego.
Otóż autorka nie wykazała się absolutnie żadną oryginalnością. Właściwie mogłabym wskazać tytuły, z których uszczknęła to ten element, to tamten, po czym wymieszała to, dodała trochę realizmu i proszę bardzo: książka zostaje wydana i tłumaczona na całe mnóstwo języków. Mam ochotę nad tym lamentować, ponieważ jest tyle świetnych tytułów, a zostają one zepchnięte na drugi plan, choć ja nie potrafię znaleźć logicznego wytłumaczenia, czemu tak jest. Naprawdę główkuję teraz, żeby wskazać oryginalny element... Magia? Była. Dokładnie taki rodzaj? Aby tylko w jednej książce... O mam! Beznadziejne imię głównej bohaterki: Drusilla. To z pewnością jest oryginalne. Można by też podciągnąć pod to - z przymkniętym okiem i grymasem na twarzy - pisanie... I teraz mam problem, jak to nazwać. Młodzieżowo? A może infantylnie? Domyślacie się chyba, że styl woła o pomstę do nieba - niektórym widać nawet pierwszoosobową narracje trudno oddać dobrze, choć jest tutaj maleńki plus za próbowanie z pisaniem ze strony obu bohaterów. Niestety tylko czasami, ponieważ autorka nie potrafiła w ogóle opisywać akcji i skończyło się to nieumiejętnym przeskakiwaniem z jednego narratora na drugiego.
Gdy akcja kuleje, bywa że, ratują ją bohaterowie. Niestety nie tym razem. Mamy tutaj Sillę, która jest typową, skrzywdzoną przez świat Mary Sue. Wszyscy jej nie lubią, nie ma żadnych koleżanek - poza tą jedną; wierną, jak pies! A potem na imprezie nagle wszystkie dziewczyny jej zazdroszczą; przecież jest ona w końcu królową sceny! Jaka oczytana i mądra, ah! W każdym razie nasza heroina jest postacią całkowicie bezbarwną. Nie irytuje, nie budzi sympatii, nic po prostu. Egzystuje sobie w swoim światku bólu, który był oddany przyznaję z przykrością, średnio. Myślę, że pisarze, którzy nie znają się w ogóle na żalu, jaki odczuwa się po śmierci bliskiej osoby, nie powinni brać się za wymordowywanie całej rodziny swoich bohaterów. Chyba naprawdę trudno mi teraz wskazać dobry przykład, kiedy zostało to realistycznie oddane.
Naszym drugim głównym bohaterem jest Nicholas, czyli skrzywdzony chłopiec z miasta, który gdy odważysz się i z sympatią spróbujesz powitać go w nowej szkole, pokaże ci środkowy palec. Do tego nie mogło zabraknąć wiedźmowatej macochy, która obrywała mięsem za każdym razem, gdy została wspomniana. Ba! Chłopak nawet wymyślił jej kreatywne przezwisko i trzeba przyznać, że to akurat mi się spodobało (pochodzenie przezwiska). Jednak sam charakter postaci już nie. Co się dzieje, że czytam kolejną książkę młodzieżową i męscy bohaterowie w ogóle mnie nie ruszają? Jakiś kryzys na rynku chłopców do zaklepywania?
Okładka drugiego tomu. - LC |
Naszym drugim głównym bohaterem jest Nicholas, czyli skrzywdzony chłopiec z miasta, który gdy odważysz się i z sympatią spróbujesz powitać go w nowej szkole, pokaże ci środkowy palec. Do tego nie mogło zabraknąć wiedźmowatej macochy, która obrywała mięsem za każdym razem, gdy została wspomniana. Ba! Chłopak nawet wymyślił jej kreatywne przezwisko i trzeba przyznać, że to akurat mi się spodobało (pochodzenie przezwiska). Jednak sam charakter postaci już nie. Co się dzieje, że czytam kolejną książkę młodzieżową i męscy bohaterowie w ogóle mnie nie ruszają? Jakiś kryzys na rynku chłopców do zaklepywania?
"Magię krwi" czyta się szybko, jednak i tak miałam wrażenie, że to nigdy się nie skończy na swoje nieszczęście, ponieważ bywały momenty kiedy miałam ochotę zacząć jęczeć z frustracji. Naprawdę muszę sobie odpocząć od paranormalnych romansów... Może jakaś krwawa fantastyka na odmianę?
Ocena: 1,5/10.
Tytuł oryginału: Blood Magic
Seria: The Blood Journals/Dzienniki krwi
Tom: 1/3
Liczba stron: 387
Wydawca: Dolnośląskie
Powieść w jednym tomie