Krwawy szlak - Moira Young

"Krwawy szlak" to książka, która od razu wzbudziła i moje zainteresowanie i ostrożność. Na pewno w oczy rzuca się i okładka i tytuł. Trochę się bałam, że będzie tutaj tak krwawo, jak w "Niezgodnej" (kto czytał, ten wie, o co chodzi w krwawej ceremonii). Dorzućmy do tego tekst z tyłu okładki "Oczywisty wybór dla fanów Igrzysk Śmierci". Powiem Wam, że pierwszy tom "Kronik czerwonej pustyni" jest książką, przy której wyjątkowo zgodzę się na to porównanie, które normalnie wywołuje już u mnie tylko wywracanie oczami, gdyż jest gorzej niż nieadekwatne w 99 % przypadków. Dowiedzcie się dlaczego...

Życie Saby mimo problemów było idealne, dopóki miała u swojego boku ukochanego brata bliźniaka. Jednak zostaje on uprowadzony, a dziewczyna jest jedyną osobą, która może go uratować, choć będzie musiała z tego powodu opuścić Srebrne Jezioro, jedyne miejsce, które zna. W nowym otoczeniu będzie musiała stanąć na wyżynach swoich umiejętności, aby utrzymać przy życiu siebie oraz swoją młodszą siostrę. Aby przeżyć będzie musiała walczyć i... przegrać.

"Krwawy szlak" jest szalenie podobny do "Igrzysk Śmierci". Rzekłabym, że autorka silnie się inspirowała trylogią Collins. Mamy silną, żeńską bohaterkę(do której później jeszcze wrócimy), facetów, których to ona musi ratować zdobywając się na największe poświęcenia - walcząc dosłownie i w przenośni. Powieść napisana jest w pierwszej osobie w czasie teraźniejszym. Gatunek ten sam, motyw przewodni prawie taki sam. Mamy zdewastowany świat przyszłości z władzą w złych rękach. Główna bohaterka ma jednak gdzieś wszystkich poza swoim bratem, nie w głowie jej ratowanie ludzkości, choć - jak to ma się rzecz w książkach - absolutnie wszystko może się zdarzyć, a koleje losów bohaterów są nieznane. Sama treść nie jest jednak tak powalająca ani wywołująca kaca moralnego, jak to się ma sprawa w przypadku "Igrzysk Śmierci". "Krwawy szlak" to kolejna dystopia; jedna z lepszych, ale też niewyróżniająca się specjalnie na tle reszty powieści z tego podgatunku.

Gdy rozpoczęłam lekturę chwilę czasu zajęło mi zrozumienie, że Saba nie jest wariatką, która rozmawia sama ze sobą... W książce zwyczajnie nie ma myślników, które zaznaczają, kiedy ktoś zaczyna mówić. Owszem znajdziecie tutaj zdania typu "Dalej, ponagla mnie Emmi", czyli podkreślenie przez powtarzające się ciągle mówił(a) itp. Nie spodobało mi się to. Nie narzekałabym nawet na cudzysłowie; po prostu uważam, że gdy idzie o prozę, a nie poezję, takie rzeczy, jak zaznaczanie, kiedy mówi nasza bohaterka, kiedy jest dialog - w czasie którego często Saba ma swoje własne niewypowiedziane na głos przemyślenia! - jest po prostu oczywistą oczywistością. 
Nie mam nic przeciwko narracji w czasie teraźniejszym; może to całkiem nieźle wyjść, gdy ktoś umie dobrze pisać. Moira Young musi nad tym jednak popracować, ponieważ zupełnie nie potrafi opisywać scen akcji; zamiast płynnego opisu, mamy tutaj 'stop-klatki', tak je nazwałam. Autorka opisuje coś, daje gwiazdeczki, jako przerywnik i zaczyna chwilę potem pisać dalej, o tym samym. Mylnie brałam to za przeskakiwanie do innego momentu, które byłoby nawet ciekawe, ale ona po prostu zrobiła to, jak w filmie, akcja, stop-klatka, akcja pokazana z innego kąta, następna stop-klatka i tak dalej. Wyszło to dość komicznie, choć poza tym, jak na debiut wyszło całkiem całkiem pod względem językowym.

Wróćmy do naszej bohaterki. Saba to postać, która budziła u mnie mieszane uczucia. Widać od pierwszej linijki, że kocha swojego brata do szaleństwa. Na początku pomyślałam sobie, że to naprawdę wspaniałe. Ich więź jest po prostu niezwykła, ale potem pojawiły się zgrzyty, ponieważ jej uczucie balansowało na granicy szaleństwa. Gdzie on, tam ona. Co on myśli, to ona myśli tak samo. Najważniejsza osoba w jej życiu, bez niego nie potrafi istnieć. On idzie przodem, ona potulnie za nim i tak powinno być. Że co?! Nie powiem, ale to niepokojące. W literaturze mamy wiele przykładów kochającego się rodzeństwa (jeszcze więcej nienawidzącego się, ale nie o tym dziś mowa), ale nie w taki sposób. Wydało mi się to nieodpowiednie.

Trzeba jednak powiedzieć, że "Krwawy szlak" nie jest złą książką. Te negatywne strony rzuciły mi się zwyczajnie bardziej w oczy, ponieważ były po prostu silne, nie do przeoczenia; na szczęście pierwszy tom "Kronik czerwonej pustyni" ratuje się w wielu innych aspektach. Co prawda, nie mogę powiedzieć, że to jedna rzecz, na której opierała się fabuła - dlaczego porwano brata bliźniaka Saby - była dobrze wytłumaczona. Niestety ku mojemu rozczarowaniu wytłumaczenie było zwyczajnie... słabe. Szalenie za to spodobał mi się wątek romantyczny, który jest inny, a równocześnie taki, jak lubię (wiecie, że strasznie się tego czepiam w książkach młodzieżowych). Bohaterka musiała najpierw odkryć samą siebie, a nie umierała z miłości do faceta od pierwszej sekundy, a to dla mnie ogromny plus, że główna żeńska postać nie pozostaje sierotą od pierwszej części serii do ostatniej. Co to, to nie! Saba potrafi sama o siebie zadbać i jest niesamowicie silna - czy też uparta, jeżeli ktoś woli, choć w ten dobry sposób. Jest postacią, która mimo tego, że nie wzbudziła ostatecznie mojej sympatii, to na pewno podziwiam jej samozaparcie i determinację. Autorka odważyła się również na rzecz, której często nie spotkacie w książkach. Oszpeciła naszą główną bohaterkę, np. zabierając jej włosy, a sami wiecie, że wszystkie heroiny z powieści młodzieżowych nawet nieźle poturbowane zawsze wyglądają, jakby właśnie wyszły ze spotkania ze stylistką/makijażystką/fryzjerką. Zdecydowanie mi się to spodobało.

Podsumowując, "Krwawy szlak" to książka z ogromnym potencjałem, który mam nadzieję, znajdzie ujście w kolejnym tomie, ponieważ tutaj średnio to wyszło. Powieść czyta się jednak szybko - mimo braku myślników - oraz przyjemnie. Jak wspomniałam na początku, mogę polecić tą lekturę fanom "Igrzysk Śmierci" dla porównania.

Ocena: 7/10.

Tytuł oryginału:  Blood Red Road
Tom: 1/3 ???
Seria: Kroniki czerwonej pustyni
Liczba stron: 398
Wydawca: Egmont

Kroniki czerwonej pustyni - Moira Young
1. Krwawy szlak
2. Rebel Heart
3. Raging Star

PS. Oczywiście zakupiono prawa do ekranizacji. Mam bardzo mieszane uczucia odnośnie tego, chociaż film może wyjść naprawdę fajny. 

PS. 2. Jeżeli macie ochotę zgarnąć "Krwawy szlak", to na fan page'u Książkosfery trwa właśnie konkursu, w którym jest do wygrania aż 15 egzemplarzy! Link: klik!

Sophie di Angelo

12 komentarzy:

  1. Dziwna sprawa z tym, że nie ma żadnych 'oznak' dialogu, trochę mnie to zniechęca. Właściwie to ta książka niezbyt mnie do siebie przekonuje. Chociaż może kiedyś dam jej szansę, skoro porównujesz ją do Igrzysk Śmierci. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszyscy wzorują się na tej Collins jakby ona była jakaś wielce oryginalna...Bardzo, bardzo lubię ,,Igrzyska śmierci", ale dobija mnie, że każdy wydawca zawsze porównuje książkę X do ,,Igrzysk śmierci" jakby to była w 100% oryginalna i najbardziej wyjątkowa książką ze wszystkich, choć sama nie wymyśliła formuły igrzysk. Hm.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem pewna co do tej książki. Jeszcze się nad nią zastanowię :)

    weronine-library.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Te porównania do "Igrzysk Śmierci" już od dawna mnie odrzucają i trzymam się od takich książek z daleka. (jak widać reakcja odwrotna od zamierzonej :P) "Krwawy szlak" jakoś do mnie nie przemawia, więc go sobie daruję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawie się zapowiada.Książki zazwyczaj porównywane choć w małym stopniu do Igrzysk śmierci są świetne.Więc może wkrótce znajdzie się na liście moich przeczytanych książek.

    terradilibri.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przepadam za takimi inspirowanymi książkami. Widzę, że tak jak kiedyś powstawały tuziny książek inspirowanych Zmierzchem, tak teraz przyszła kolej na przemielenie tematów poruszanych przez Collins. Mimo Twojej pozytywnej skądinąd recenzji, ja się jednak nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszędzie Igrzyska! Dobra, rozumiem, że to ostatnimi czasy stało się fenomenem, że Katniss jest taka super, ekstra, ale można dać sobie na wstrzymanie. To zrobiło się nudne, że każdą okładkę teraz szpecą napisem "Dla fanów Igrzysk śmierci, niczym Igrzyska Śmierci"... bla, bla, bla.
    Mam mieszane uczucia co do tej książki, ale jeśli uda mi się ją zdobyć, to z chęcią poczytam. Martwię się tylko o te dialogi ;/

    OdpowiedzUsuń
  9. Igrzyska uwielbiam , a Krwawy szlak już do mnie "idzie". Dlatego tylko pobieżnie przeczytałam Twoją recenzję, aby się na przyszłość nie sugerować :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Ależ wrażenia z lektury mogą się różnić: ja w "Krwawym szlaku" poza podobieństwem charakterów nie widziałam nic takiego jak w "Igrzyskach". Teraz wiele powieści ma narrację w czasie teraźniejszym i w pierwszej osobie. Dla mnie nie ma tutaj odpowiednika Kapitolu (ten śmieszny król Słońce się nie nadaje) anie podziału kraju na dystrykty, nie ma takiego ucisku i nie można sobie beztrosko hasać na wyprawę po kraju (choć Katniss też przechodziła poza ogrodzenie). Dla mnie aby książki były bardzo podobne musi być coś więcej, np. jak Igrzyska - Niezgodna. Brak zaznaczenia dialogów przez połowę książki był bardzo irytujący - spokojnie można było to zmienić, nawet jeśli oryginał też miał podobne zasady.

    OdpowiedzUsuń
  11. Co jak co, ale zainteresowała mnie ostatnio, bo widzę ją wszędzie. Wydaje się ciekawa, to dopiero pierwszy tom, więc zapewne jeszcze się rozkręci :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałam zamiar sięgnąć, ale teraz się waham. Nie chcę sięgać po "kolejne Igrzyska Śmierci". "Igrzyska" były wspaniałe, ale nie potrzebuję kolejnej takiej historii. Świetna recenzja ! :)

    http://www.wiecejksiazkow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo