"Igrzyska Śmierci" Suzanne Collins

Oto rada. Nie dajcie się zabić. 

Na ruinach dawnej Ameryki Północnej rozciąga się państwo Panem, z imponującym Kapitolem otoczonym przez dwanaście dystryktów. Okrutne władze stolicy zmuszają podległe sobie rejony do składania upiornej daniny. Raz w roku każdy dystrykt musi dostarczyć chłopca i dziewczynę między dwunastym a osiemnastym rokiem życia, by wzięli udział w Głodowych Igrzyskach, turnieju na śmierć i życie, transmitowanym na żywo przez telewizję. Bohaterką, a jednocześnie narratorką książki jest szesnastoletnia Katniss Everdeen, która mieszka z matką i młodszą siostrą w jednym z najbiedniejszych dystryktów nowego państwa. Katniss po śmierci ojca jest głową rodziny - musi troszczyć się o młodszą siostrę i chorą matkę, a jest to prawdziwa walka o przetrwanie... 
Opis jest już chyba wszystkim dobrze znany zwłaszcza, że pojawia się ostatnio dosłownie wszędzie z powodu promocji filmu. Przyznam się, że o książce usłyszałam kilka lat temu, zaraz po tym, jak wyszła w Polsce. Ale tytuł nie za bardzo mnie przyciągnął. W końcu z ciekawości spowodowanej tym, że naprawdę mnóstwo osób, ją polecało wzięłam książkę do ręki, po czym odłożyłam, bo zobaczyłam, że poleca ją Meyer. Głupi powód, ale cóż... W końcu jednak ją kupiłam, po czym czytałam całą noc, by drugą część pochłonąć w kolejną. Teraz przed filmem pozwoliłam sobie na powtórkę. Czytałam ponownie z ogromną przyjemnością i wszystko przeżywałam tak samo intensywnie. 

Co takiego mają te książki, że każdy zostaje porwany w ich świat? Myślę, że główną zasługą jest po prostu historia. Nie jest ona szczęśliwa, wesoła, nie ma też happy endu, a na pewno nie takiego, jakiego byśmy oczekiwali. Katniss dosłownie wpada z deszczu pod rynnę. I chociaż jest tu trochę fantastyki, to realizm aż kuje w oczy. Autorka przyznała, że pomysł na książkę zrodził się po obejrzeniu relacji z wojny(ale nie jestem teraz pewna, czy z Iraku czy z Afganistanu), tuż po zobaczeniu kawałka reality show. Podziwiam ją za wyciągnięcie z tego takiej historii, choć czasami zastawiam się, czy kiedyś naprawdę nie dojdzie do takiej sytuacji... Biję ukłony za niesamowite wykreowanie bohaterów, ponieważ nie da się niektórych nie polubić, innych nie pokochać, a jeszcze innych nie znienawidzić. Collins bardzo zręcznie manipuluje narracją, że nie dosyć, że od książki nie da się oderwać, to jeszcze dosłownie jest się 'głodnym' kolejnej części. 

Wiele osób, jak zauważyłam narzeka na to, że narracja jest pisana w czasie teraźniejszym. Dla mnie to zaleta, ponieważ możemy to wszystko przeżyć jakby 'teraz', razem z Katniss, a nie czytać opis przeszłości. Chociaż momentami były też malutkie minusy, a to ponieważ nie mogliśmy poznać innych trybutów, więc większość nie zostaje nawet wymieniona z imienia. I przyznam, że irytowało mnie to, z jaką dokładnością Kotna opisuje wszystkie potrawy, ale potem pomyślałam, że to chyba normalne dla osoby, która całe życie głodowała. Tak poza tym, to Katniss jest moim(jednym z wielu) życiowym wzorem, ze względu na to, jaka była.

Oczywiście gorąco polecam książkę wszystkim, jednak w przypadku młodszych czytelników, to uważam, że obecnie lepiej sobie na razie odpuścić tą serię, poczekać, dojrzeć do tego typu historii, który naprawdę wiele zmienia. 


Ogólna ocena: 10/10!

Zapraszam serdecznie wszystkich miłośników serii na forum. ;3


Sophie di Angelo

9 komentarzy:

  1. Uwielbiam Igrzyska Śmierci. Jutro idę do kina na ekranizację :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och ja też. *.* Jeszcze 11 godzin i obejrzę film. ;3 Hah pójdę z broszką Kosogłosa. ;3

      Usuń
  2. a ja nie potrafię pozytywnie ocenić 2 części igrzysk. Chociaż polecam przeczytać tą serię aby coś z tej książki wyciągnąć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam te swoje 13 lat, ale książkę odebrałam równie pozytywnie :)

    A jeśli chodzi o ekranizację, to jeśli w książce ciężko się połapać w imionach poszczególnych trybutów, to w ekranizacji wcale nie jest lepiej :/ Myślę, że osoba, która nie przeczytała książki, będzie miała problem z połapaniem się w tym wszystkim. Właściwie, to nawet to sprawdziłam - do kina poszła ze mną koleżanka, która nie zapoznała się z pierwowzorem, podczas filmu pytała się o kilka szczegółów, między innymi o imiona konkretnych postaci.
    Na szczęście, ogólnie źle nie było ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat ty byłaś dojrzała, a wątpię, żeby wszyscy byli. ;)

      No ja mam przewodnik i po prostu większość jest Tribute Boy i Girl, więc...

      Usuń
  4. Ja też mam 13 lat, a jednak przy niektórych momentach wręcz płakałam.. Ekranizacja dobrze oddaje pierwowzór, ale to nie to samo. Wspaniała książka. Która ze wszystkich części podobała Ci się najbardziej?

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham tą książkę!

    bardzo podoba mi się Twój blog, obserwuję :)
    Zapraszam na mojego bloga: http://wyznania-bibliofilki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Przez pewien czas zastanawiałam się, czy to "Igrzyska", czy "W pierścieniu" jest moją ulubioną częścią. Nie lubię narracji w czasie teraźniejszym, ale tu po jakimś czasie przestało mnie to irytować.
    http://our-humble-opinions.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo