Czy warto czytać książkę przed obejrzeniem ekranizacji?

Źródło: weheartit.com
Przypuszczam, że prawie każdy z Was spotkał się ze stwierdzeniem "najpierw książka, potem film" w najróżniejszej formie i z tego powodu, odpowiedź większości na zadane w temacie pytanie brzmiałaby: tak, przed obejrzeniem ekranizacji, trzeba poznać jej pierwowzór. Jednak dlaczego? Moim zdaniem książki warto czytać PO filmie i już wyjaśniam, czemu tak sądzę.

Wystarczy wejść na repertuar jakiegokolwiek kina, a znajdziecie tam przynajmniej jedną pozycję, która powstała na podstawie powieści. Wydawnictwa prześcigają się w wydawaniu książek z filmową okładką i często w ten sposób powieść po raz pierwszy pojawia się u nas na rynku. Czytamy więc z wielkimi emocjami taką pozycję, po czym idziemy na film i... nic. Scenarzyści piszą lepiej lub gorzej, ale coraz częściej ekranizacja sprawia, że widz nic nie czuje, ponieważ wszystko to już "widział" oczami wyobraźni. Dobrze ujęła to Blair z bloga "Nocny cień", gdy pisała o wrażeniach z seansu "W pierścieniu ognia": "Co mnie najbardziej dziwi i nurtuje w obydwu już zekranizowanych częściach, to fakt, że ani one ziębią, ani grzeją. Tutaj nie ma ani więcej, ani mniej niż w książce. Skończyłam seans i jedyna myśl, jaka mi pozostała, brzmiała: Ale to już było. 
Bo było. W książce. Dokładnie takie samo."

Ja czuję dokładnie to samo. "Igrzyska śmierci" są wspaniale zekranizowane, ale praktycznie nie wczułam się emocjonalnie, ponieważ wiedziałam, co się wydarzy, a wiele dialogów przeniesiono słowo w słowo. Nie bawi mnie już wyliczanie "błędów", czyli różnic, ponieważ im bardziej ekranizacja faktycznie wnosi coś od siebie, tym lepiej się bawię, dlatego i "Niezgodna" i "Intruz" są dla mnie średnimi filmami, ponieważ nic nowego z nich nie wyniosłam.

wachamksiazki.pl
Moim zdaniem, gdy obejrzymy najpierw film, to możemy go naprawdę poczuć i polubić, a książka w dziewięciu przypadkach na dziesięć i tak będzie lepsza, ponieważ "Igrzyska śmierci", ani "Intruz", czy "Niezgoda" nie oddają narracji pierwszoosobowej, więc lektura można powiedzieć zawsze będzie głębsza oraz ciekawsza. Dzięki temu możemy zwyczajnie pokochać historię w dwóch różnych wcieleniach, a nie męczyć się na filmie, ponieważ jest on... no cóż nudny.

Nie przeszkadza mi już zupełnie, gdy film, czy serial jest adaptacją. Prawdą jest, że bawiłam się świetnie na seansie "Złodzieja pioruna", dzięki któremu dowiedziałam się o wspaniałej książce i ogólnie twórczości Ricka Riordana. Za pośrednictwem "Hannibala" mogłam odkryć, że bazowanie na jednych postaciach może mieć całkowicie inny efekt końcowy i będzie on w obu przypadkach świetny.

Oczywiście różnica powstaje również, gdy czytaliśmy książkę jakiś czas temu, ponieważ wtedy szczegóły się ulatniają i możemy ponownie odkryć i poczuć w całej okazałości tę historię oglądając ekranizacje - jest to niczym re-czytanie. Tak było w przypadku "Więźnia labiryntu". Pamiętam, że książka, którą czytałam ponad dwa lata temu mnie zachwyciła i tak samo jest z filmem. Wszystko zależy oczywiście od tego, jak uda się twórcom przenieść powieść na ekran; bywa lepiej i gorzej.

weheartit.com
Dlatego ja nie śpieszę się teraz z lekturą książki, gdy wybieram się na film. Nie jest to dla mnie obowiązkowe. Nie uważam, że obejrzenie ekranizacji może 'zrujnować' mi lekturę (poza oczywiście przypadkami, gdy książka bywa mniej ciekawa, co się też zdarza, choć raczej rzadko; wtedy przynajmniej zostaje fajny film). Zawsze znajdę w niej coś nowego i innego; choćby sceny, których nie przeniesiono na ekran, czy emocje, które targały bohaterami, a czasami nie łatwo przedstawić je na ekranie.

A jakie jest Wasze zdanie?

Sophie di Angelo

16 komentarzy:

  1. Jak do tej pory myślałam, ze lepiej najpierw przeczytać książkę i wiele razy z tego powodu po prostu nie szłam na premiere ekranizacji danej ksiażki. Twój post zmienił nieco mój pogląd na tą kwestię, ponieważ masz wiele racji. Chyba naprawdę zaczne najpierw oglądac filmy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zaczynam dochodzić do wniosku, że czasami lepiej książkę, czasami film. Nie ma idealnej kombinacji, która by za każdym razem się sprawdzała....

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo w koncu znalazła sie osoba, która podziela moje zdanie. Też wolę obejrzeć film, a dopiero potem książkę :) Ja zawsze popełniałam ten błąd i najpierw czytałam książkę : "Intruza", "Niezgodną", "Igrzyska śmierci". Z tego powodu filmy mnie w ogóle nie zaskocyły, a nawet troszke irytowały tą niezgodnością do książki, bo mi zawsze czegoś brakowało.
    Pozdrawiam :)

    http://papierowa-kraina.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz sporo racji, moje przekonanie o tym, że najpierw powinno czytać się książki legło w gruzach, ale no masz po prostu racje. Rzeczywiście film widzi się oczami wyobraźni podczas czytania książki, a nawet po obejrzeniu filmu, książka wniesie coś więcej, bo po prostu więcej tam można zawrzeć, niektórych rzeczy w filmie nie da się przedstawić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś mniej mi zależy na dowiedzeniu się, jak się skończy film niż jak się skończy książka. Może masz trochę racji, ale wolę jednak najpierw czytać, potem oglądać. Wolę sama wyobrażać sobie świat, bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wreszcie ktoś kto ma takie samo zdanie jak ja! Bardzo fajnie to wszystko ujęłaś i zgadzam się z tobą niemal w 100%. Myślę, że ten post przekona jeszcze wielu ludzi do naszego poglądu :)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja zwykle staram się oglądać filmy dopiero po przeczytaniu książki, ale zauważyłam u siebie dziwną rzecz, a mianowicie taką, że rzadko kiedy zdarza mi się nie lubić filmu, nawet jeśli odbiega on znacznie od książki. Na ekranizacjach chcę się dobrze bawić, więc podczas oglądania nie analizuję, co jest zgodne a co nie, z wersją papierową. Dopiero później, gdy uda mi się przypomnieć więcej szczegółów z książki, dociera do mnie jak bardzo te dwie wersje się od siebie różnią, ale przez to żadna z nich i tak nie staje się gorsza czy lepsza.

    Miałam tylko jeden taki przypadek, gdy najpierw przeczytałam książkę, a potem obejrzałam film i nie przypadł mi on do gustu tak, jak chciałam. Jest to "Złodziejka książek". Wersja papierowa bardzo mnie urzekła i jednocześnie zasmuciła, za to przy filmie nie czułam kompletnie nic. Było wzruszenie i takie tam, wiadomo, ale dla mnie to i tak była kompletna klapa.

    Post bardzo ciekawy i masz sporo racji, ale większość i tak będzie za tym, że "Najpierw książka, potem film" :)

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie to jest różnie, ostatnio obejrzałam Gwiazd naszych wina, a książki jeszcze nie przeczytałam i pomimo, że ok. znam zakończenie, to i tak będę się wczuwać w książkę równie mocno co film. Też zaczęłam od filmu w przypadku Niezgodnej, Igrzysk śmierci, czy Intruza, bo wiem, że również zepsują mi opini o książce, a nawet utwierdzą mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam iż na początku obejrzałam film, a potem dopiero książka. Stoję przed dylematem Gry o tron, wiem, wiem, że w książce wiele rzeczy jest inaczej, lecz idealnie tutaj wpisuje się ostatni obrazem: Spojlerowac sobie serial, przeczytaną książką, czy obejrzeć serial i zepsuć sobie wrażenia o książce. To jest po prostu takie pytanie, że trudno na nie jednoznacznie odpowiedzieć. Chociaż nie wyobrażam sobie, na początku obejrzeć Harrego a potem go przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. filmy nie psują wrażeń o czytanych książkach w późniejszym terminie, wszystko zależy od tego jak bardzo się w nie wkręcamy.

      Usuń
  9. Ja nadal wolę najpierw przeczytać, a później zobaczyć ekranizację. Lubię dokładnie obserwować i wyliczać to co było lub nie, porównać to z moimi wyobrażeniami. Uwielbiam to uczucie gdy wchodzę na sale i czekam na moje ulubione momenty, teksty czy na scenografię. Zdecydowanie sprawia mi to większą frajdę niż czytanie po seansie.

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja mam problem. Jak nie wiem, że film powstał na podstawie książki i go obejrzę, a zdarza mi się to naprawdę często, to czuję wewnętrzną potrzebę przeczytania książki. Ale tez raczej nie obejrzę świadomie filmu przed lekturą, cóż skoro książka była pierwsza to zostańmy przy oryginalnej kolejności.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja wolę najpierw przeczytać książkę a potem skonfrontować moje wyobrażenia z wizja reżysera :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja tam mam dziwnie. Tak naprawdę wolę czytać najpierw książkę, ale różnie to bywa. Czasami po prostu powstaje film na podstawie książki, której jeszcze nie czytałam i spieszę się, żeby iść do kina i po prostu czasem nie zdążam zapoznać się z pierwowzorem.
    PS. Super obrazki dobrałaś :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Igrzyska Śmierci najpierw zobaczyłam na dużym ekranie, ponieważ nie miałam akurat pieniędzy żeby kupić swoją własną książkę. Dopiero po seansie przeczytałam i polubiłam tę serię. Tak samo miałam ze Zmierzchem czy nawet Złodziejem pioruna i Niezgodną Ba, gdybym nie zobaczyła filmu Niezgodna to pewnie nawet nie chciałabym przeczytać książki! . Nigdy nie wyznawałam zasady najpierw książka, potem film, bo dla mnie ona nie ma najmniejszego sensu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja też już nie uznaję za obowiązkowe, by wpierw przeczytać książkę. Najczęściej, gdy oglądam film po lekturze, to on mi się nie za bardzo podoba i wszystkiego się czepiam :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja właśnie zrobiłam błąd czytając książkę przed ekranizacją "Więźnia labiryntu". Według mnie w książce jest wszystko bardziej opisane, więcej emocji i szczegółów, a film jest taki... no okrojony. Tak jak wspomniałaś, nudziłam się na seansie i tylko denerwowały mnie częste różnice. Dlatego następnym razem poczekam do premiery filmu i dopiero przeczytam książkę ;p

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo