Korona - Kiera Cass

18-ego maja tego roku w księgarniach pojawił się finał serii "Rywalki" - "Korona". Uwierzycie, że od premiery pierwszego tomu minęło niewiele ponad dwa lata? Teraz czas poznać zakończenie tej historii!

Dwadzieścia lat po szokującym zakończeniu "Jedynej", córka Maxona i Americi organizuje własne Eliminacje, które zbliżają się ku końcowi. Księżniczka Eadlyn nie wierzy jednak w to, że pośród trzydziestu losowo wybranych kandydatów może odnaleźć miłość swojego życia. Jednak serce nie sługa, a Eadlyn nie może dłużej ukrywać tego, że jej serce należy już do pewnej osoby... Czeka ją najtrudniejsza decyzja w życiu...

"Korona" to finał "Rywalek" i moim zdaniem wyszedł on całkiem udany oraz słodki. Seria ma pewno ma wiele wad i przysporzyła mi sporo nerwów (szczególnie "Elita"), ale nie mogę ukrywać, że i tak cieszyłam się na kolejne tomy. Prawda jest też taka, że uważam serię za dość zabawną, miałam niezły ubaw w trakcie czytania! Szczególnie jeden moment w "Koronie" jest godny uwagi, choć mam wrażenie, że nie wszyscy uznają to za tak przezabawne, jak ja to odebrałam, ponieważ w moim przypadku jest to niestety nie dlatego śmieszne, że taki był zamiar autorki, gdyż ona próbowała zwrócić uwagę na istotną kwestię, a wyszło jak zwykle... 

"Czytasz książki, oglądasz filmy i wydaje ci się, że wiesz, jak to wszystko powinno się odbyć. Ale prawda jest taka, że miłość jest równie przypadkowa, jak i zaplanowana, równie piękna, jak i katastrofalna. Szczęśliwe zakończenie może nastąpić po przebyciu wielu kilometrów."

Obawiałam się, że Kiera Cass pójdzie najbardziej utartą ścieżką, jednak autorka potrafi jeszcze zaskoczyć czytelnika i to nawet pozytywnie! Choć słowo klucz, to zaskoczyć, ponieważ czytałam "Koronę" z ciekawością, kogo wybierze Eadlyn i "przegapiłam" momenty, gdy zakochiwała się w swoim wybranku... A może ich nie było, jednak kto wie. W każdym razie, takie a nie inne zakończenie, przesłodzone, entuzjastyczne oraz ten pompatyczny epilog, zaakceptowałam i polubiłam. Choć uważam, że chociaż przy ostatnim tomie autorka mogłaby się trochę bardziej rozpisać...

Tytuł oryginału: The Crown
Seria: Rywalki/The Selection
Tom: 5/5
Liczba stron: 304
Ocena: 7/10
Jednak, jak na Kierę Cass przystało, nie mogło zabraknąć jakiegoś 'zagrożenia' w "Koronie", czyli wątku, który nakręcałby całą fabułę, aby doprowadzić historię do końca. Tym razem nie byli to rebelianci szukający książek, ale mimo wszystko nie wyszło to wcale lepiej, czy poważniej, co najwyżej zabawnie i zupełnie nie rozumiem takiego przejmowania się tą sprawą. Dodajcie do tego jeszcze dość sporo użalania się nad sobą Eadlyn. Mi osobiście pomysł Kiery Cass wydał się, miło mówiąc, naciągany, żeby nie powiedzieć, że zbędny, choć owszem, znacząco skrócił Eliminacji. Cel osiągnięty, ale jakim kosztem? Kolejnym podkreśleniem, że autorka może i potrafi stworzyć słodką historię miłosną i zamiast się na tym skupić, to próbuje bezskutecznie nadać swoim książkom głębi, większego znaczenia i za każdym razem jej to nie wychodzi. Może cała seria byłby lepsza, gdyby po prostu skupiła się na tym romansie jak z bajki, jak sama określiła historię Maxona i Americi?

Seria "Rywalki" najpierw miała skończyć się na "Jedynej", następnie powstały jednak dwa tomy, kontynuacja mająca miejsce dwadzieścia lat po finale historii Maxona i Americi. Nadeszła kolej na ich córkę Eadlyn i jej własne Eliminacje. Jednak to nie koniec książek w tej serii, ponieważ mamy jeszcze dwa dodatki "Książkę i gwardzista" oraz "Królowa i faworytka", a w Ameryce jeszcze "Happily Ever After" będące zbiorem wszystkich dodatków, jakie powstały. "Rywalki" odniosły międzynarodowy sukces i obawiam się trochę, że autorce mimo napisania finału serii, niełatwo będzie porzucić ten świat. Przeczytaliście kolejne książki, gdyby kiedyś powstały?

"Czuję, że radziłabym sobie lepiej, gdybym mogła zwolnić, ale wszystko musi być zrobione teraz, natychmiast."

"Korona" to według mnie udany, choć też zdecydowanie nieidealny finał serii. Zawiera wszystkie elementy, które czytelnicy polubili w tej serii, czyli śliczne sukienki, przystojnych chłopców, słodkość powodującą cukrzycę, pewną dozę naiwności i niedorzeczności, ale ta mieszkanka sprawdza się świetnie na rozluźnienie!

Sophie di Angelo

7 komentarzy:

  1. Piękne są te okładki. Seria cały czas przede mną. Myślę jednak, że kiedyś się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Seria raczej nie dla mnie, zupełnie nie mój gatunek, ani klimaty, ale jedno trzeba przyznać - okładki są cudowne!
    (Sherlock w nagłówku <3)
    medycy nie gęsi, też książki czytają!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie się patrzy na okładki serii, ale mnie ta cukrowość i słodkość aż mdli, kiedy czytam powieści. Z każdym tomem było gorzej, zatrzymałam się na trzecim i obiecałam sobie, że to koniec. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam tylko pierwszą cześć tej serii i prawdę mówiąc, nie porwała mnie :) Może kiedyś dam jej jeszcze jedną szansę i przeczytam kolejne tomy. Kiedyś.
    Justyna z livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. A mi się nie spodobał ten wybranek, chyba wolałabym aby pozostała przy tym który był oczywisty

    OdpowiedzUsuń
  6. Seria jest po prostu słodka i dobra na zrelaksowanie się. A mimo to mnie wciągnęła i czekam, aż będę mogła sobie pozwolić na zakup "Korony".

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo