Seriale mają to do siebie, że im dalej w las, tym więcej tam drzew i cieni, wśród których nietrudno się zgubić. Zazwyczaj jeden sezon zamyka przewodni wątek, a kolejny skupia po prostu na się na czymś innym, na nowym problemie do rozwiązania. Bywa i tak, że sezony są od siebie odcięte permanentnie. Nikt nie wspomina o poprzednich wątkach, postacie zostaną zapomniane, jakby nigdy nie istniały. Z "How to Get Away with Murder" jest jednak zupełnie inaczej!
Forma drugiego sezonu mocno różni się od pierwszego. Są oczywiście pewne stałe elementy, jak znane już widzowi odkrycie już w pierwszym odcinku tego, że finał jesienno-zimowy zakończy się wyjątkowo brutalnym odcinkiem. W pierwszym sezonie takie zagranie nie przypadło mi do gustu, ponieważ według mnie obdarło historię z elementu zaskoczenia. Tym razem również na początku kręciłam nosem, jednak z każdą końcówką odcinka, która odkrywała kolejny element finały, byłam coraz bardziej zaintrygowana. I pomyśleć, że to wszystko, co się stało jest konsekwencją jednego romansu, który nigdy nie powinien mieć miejsca...
W formie odcinków również zaszła zmiana. W pierwszym sezonie była sprawa na epizod. Nie wszystkie, co prawda kończyły się wygraną, czy dokładnie tak, jak Annalise by tego chciała. W tym sezonie sprawy nie są tak regularne, ponieważ przez całą pierwszą połowę serii jest rozwijana sprawa jednego morderstwa. Jeszcze nie wszystkie elementy zostały odkryte, więc czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój wypadków. Nie można jednak nie wspomnieć o tym, że sprawy, które się pojawiają, to kolejne, inteligentne scenariusze zbrodni, które zaszokują niejedną osobę.
tumblr.com |
Moje życzenie się spełniło. Drugi sezon skupił się na innym bohaterze, choć zupełnie nie spodziewałam się, że to będzie... Asher, który w poprzedniej serii został tak jakby wyłączony z zabawy, był w tle. Oczywiście losy pozostałych bohaterów dalej są rozwijane oraz pogłębiane, ale jednym z najważniejszych wątków jest poznanie Ashera i jego przeszłości.
Bohaterowie How to Get Away with Murder są trudni oraz cholernie skomplikowani. Nie tak łatwo rzucić swobodnie, że lubi się lub nie lubi daną postać. Zdecydowanie nie przepadam za Michaelą, jednak co do pozostałych, to ciągle pojawiała się nowe elementy oraz wątki, które wpływają na moją opinię. Czasami sama nie wiem, co mam zrobić z kolejną cechą ich charakterów, którą poznałam. Mogę za to powiedzieć, że ich przemiana, która dokonała się z powodu zbrodni, w którą zostali wplątani, jest przerażająco realistyczna. Mam wrażenie, że czasami twórcy seriali zapominają, że śmierć - choć w tym przypadku fikcyjna - wywiera na bohaterów ogromny wpływ, odciska się na ich osobie, a to nie znika wraz z końcem odcinka/sezonu.
Bardzo podoba mi się również to, że nie porzucono wątków oraz tajemnic z pierwszego sezonu, mimo pojawienia się nowych. Jednym z takich motywów jest postać z przeszłości Annalise, jej dawna przyjaciółka ze studiów. W tej roli bardzo przyjemnie mi się oglądało Famke Janssen (Jean Grey z X-menów).
Mała uwaga na marginesie. Tak, jak "Daredevil", czy "Dziewięć żyć Chloe King" nie ma odcinka bez porządnej bitki, tak tutaj takim stałym elementem - dosłownie - każdego epizodu jest... seks.
Pierwsza połowa drugiego sezonu How to Get Away with Murder jest równie dobra, co pierwsza seria, a zmiany tylko to podkreślają. Jestem bardzo ciekawa, jak sytuacja rozwinie się dalej i na pewno będę śledzić serial, gdy powróci już jutro.