Girl Online w trasie - Zoe Sugg

Tytuł oryginału: Girl Online on Tour
Seria: Girl Online
Tom: 2
Liczba stron: 337
Ocena: 4/10
Czytaliście kiedyś fan fiction dotyczące zespołu? Nieśmiała, niezdarna dziewczyna, choć z prawdziwym talentem do fotografii, chodzi z przystojnym chłopakiem, oczywiście głównym wokalistą. Jednak jest tam więcej chłopców, w tym najlepszy przyjaciel/brat naszego uroczego artysty. Resztę możecie sobie dopowiedzieć sami… Naprawdę bez lektury „Girl Online w trasie” mogłam powiedzieć, o czym będzie ta książka od początku do końca…

Właśnie rozpoczęły się najlepsze wakacje w życiu Penny, która ma wyruszyć ze swoim chłopakiem,  rockandrollowym wokalistą Noah w dwutygodniową trasę koncertową po Europie. Zapowiada się przygoda życia, w czasie której będzie mogła wraz z nim zwiedzić najpiękniejsze miejsca w Europie. Jednak życie w trasie nie jest takie, jak oczekiwali Penny i Noah. On ledwo ma dla niej czas, nie wspominając o jego najlepszym, problematycznym przyjacielu...

Odkryłam pewną zależność, jeżeli chodzi o czytanie książek, a oglądanie seriali. Jeżeli książka jest ciekawa, to nawet nie przemknie mi przez myśl, aby odłożyć ją na rzecz kolejnego odcinka. Za to, gdy lektura mnie męczy, to potrafię w czasie jej czytania nadrobić cały serial. „Girl Online w trasie” nie czytało mi się za dobrze. Obejrzałam sobie podczas lektury cały pierwszy sezon „Broadchurch”.

Wiem, że „Girl Online” spotkała się z ciepłym przyjęciem i to w kilkunastu krajach na świecie, a widzę to po tym, jak wiele jest zagranicznych edycji. Potwierdza to również fakt, że można ją znaleźć w każdej księgarni oferującej anglojęzyczne książki. Drugi tom pojawił się tam w dniu premiery. Jednak do mnie seria w ogóle nie trafia. I to nawet nie chodzi o to, że bohaterowie mnie irytują, ponieważ to nie jest to. 

Postacie w tej książce są bardzo słabo wykreowane. Wszystko jest przesłodzone do tego stopnia, że nie tyle, że zgrzyta się zębami, ale między nimi normalnie zgrzyta cukier. Z tego powodu losy postaci są cukierkowe, nawet gdy może się wydawać, że nadszedł koniec świata i nie pozostaje nic innego, niż zakopanie się z piosenkami Adele (ja tam bym słuchała tego, a nie „ Single Ladies (Put a Ring on It)” Beyonce) w jednoczęściowej piżamie na tydzień w łóżku w środku lata. Gdy zbliża się koniec książki, można ją podsumować tylko w jeden sposón „wszyscy żyli szczęśliwie i prościutko”.

Osobiście uwielbiam, a czasami po prostu potrzebuję przeczytać sobie lżejszą lekturę, aby ochłonąć, ale bez przesady. Naprawdę nie sądziłam, że powstają jeszcze takie książki, jak „Girl Online”. Sądziłam, że dzisiaj książka musi skłaniać do myślenia, rozluźniać, wciągać, otwierać oczy na nowe zagadnienia, a nie sprawiać, że wywraca się oczami, że to aż boli, cytując Cath z „Fangirl”.

Dałam tej historii drugą szansę. Nawet zaczynając lekturę nie byłam nastawiona negatywnie, słowo. Stwierdziłam, że Penny jest nieszkodliwą bohaterką, choć bardzo typową, jak na taką historię, ponieważ wiecie, dziewczyna ma rude loki, zielone oczy, wspaniałą rodzinę oraz oczywiście zajmuje się fotografią. Czemu to zawsze musi być fotografia? W każdym razie Penny oprócz tego, jak twierdzi cały świat, jest wspaniałą pisarką. Podobno widać to po jej blogu, którego wpisy pojawiają się w powieści między rozdziałami. Teraz blog jest niepubliczny, więc Girl Online stała się Girl Offline piszącą dla paru osób. I Penny bardzo tęskni za kom... swoimi czytelnikami.

Innych bohaterów nie trzeba nawet tak dogłębnie omawiać. Typowy najlepszy przyjaciel. Była najlepsza przyjaciółka, która pewnego dnia odwróciła się od niej plecami. Koleżanki troszczące się o główną bohaterkę, choć ta nie poświęca im tak wiele uwagi. Nauczyciele skaczący wokół Penny. I oczywiście chłopak, którego szesnastoletnia dziewczyna po pół roku związku na odległość, totalnie kocha i już planuje ślub. I słowo honoru, że ten akapit nie jest napisany w złośliwym tonie, ponieważ jak powiedziałam, nie uważam, żeby „Girl Online” była irytująca. Ona jest po prostu tak płytka, że miałam nadzieję utonąć, a nie było nawet z czego.

Myślę, że mimo wszystko seria „Girl Online” może przypaść do gustu fanom „Ostatniej spowiedzi”, a przynajmniej drugi tom, ponieważ bardzo skojarzył mi się on z pierwszą częścią trylogii Niny Richter. Mogę jeszcze dodać, że „Girl Online w trasie”, jak w przypadku pierwszego tomu, jest wydana naprawdę pięknie, ale to niestety nie przekłada się na jakość treści książki.

Sophie di Angelo

9 komentarzy:

  1. Nie czytałam pierwszej książki, ale kompletnie nie rozumiem jej fenomenu. Z resztą tej części też nie, a ostatnio te książki są wszędzie.
    A może po prostu chodzi o to, że grupą docelową czytelników są dziewczyny podstawówki i gimnazjum? Bo jakaś logiczniejsza rzecz na wytłumaczenie poziomu prezentowanego przez tę książkę nie przychodzi mi do głowy ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam to samo - nie rozumiem.
      Czy ja wiem z tą grupą docelową... Autorka książki to już dorosła babka. W sensie nie ma już nastu lat. Zawsze chciała pisać według opisu, ale dlaczego akurat coś takiego? Nie mam pojęcia...

      Usuń
  2. Nie czytałam pierwszej książki z tej serii, a więc tej tym bardziej. Jakoś kompletnie mnie to do siebie nie przekonuje :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam pierwszy tom na półce, ale jak na razie jeszcze nie miałam okazji i wielkiej ochoty, by po nią sięgnąć. W następnym roku zapewne się na nią skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam -nastu lat, więc nie wiem, jakie wrażenie wywarłaby na mnie ta seria. Może kiedyś przekonam się, a jeżeli nie, to podejrzewam, że nie stracę zbyt wiele.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam i nigdy nie miałam zamiaru. Taka książeczka dla mało wymagających czytelników...

    Pozdrawiam :) Przy gorącej herbacie

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy tylko zobaczyłam okładkę, to wiedziałam, że książka do mnie nie trafi. Nie przepadam za książkami tego typu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem czemu, ale jakoś nie ciągnie mnie ta seria.. może kiedyś po nią sięgnę ale aktualnie moje półki nie wytrzymują już ciężaru :D

    Pozdrawiam, Martyna
    http://myfantasticbooksworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo