Film: Czerwień Rubinu

Tytuł oryginału: Rubinrot
Gatunek: Science fiction
Premiera: 14 marca 2013(Nimecy)
Czas trwania: 2 godziny 2 minut
Główne role: Maria Ehrich - Gwendolyn Shepherd Jannis Niewöhner - Gideon de Villiers
Jennifer Lotsi - Leslie Hay
Peter Simonischek -Hrabia de Saint Germain

Gwendolyn Shepherd ma naprawdę dziwną rodzinę!  Jej ciotka miewa wizje przyszłości, a kuzynka niedługo będzie odbywać podróże w czasie, do czego przygotowywano ją całe życie... Okazuje się jednak, że to Gwen odziedziczyła gen, a nie Charlotte, ponieważ jej matka skłamała na temat daty narodzin. Niezorientowana dziewczyna trafia w sam środek niebezpiecznej misji mającej na celu zebrania próbek krwi od każdego z dwunastu podróżników w czasie, aby wypełnić przepowiednię i odkryć największą z tajemnic. Brzmi prosto? Niestety nie jest tak lekko, gdy w mrocznych zakamarkach historii czają się wrogowie...

"Czerwień Rubinu" to książka, którą miło wspominam, dlatego nie mogłam sobie odmówić obejrzenia ekranizacji, która została nakręcona w ojczystym języku autorki, niemieckim. Wydawało mi się trochę zabawne kręcenie filmu o Brytyjczykach przez Niemców, jednak powstrzymałam się od wyciągania wniosków, dopóki ekranizacji nie zobaczę. Oczywiście w oryginale, ponieważ w polskich kinach filmu nie było i już niestety pewnie nie będzie.

Do samej ekranizacji byłam nastawiona dobrze i mój zachwyt rósł z każdą minutą, a to ponieważ nakręcono go dosłownie na postawie książki. Zwracano uwagę na wygląd i charakter bohaterów, miejsca akcji oraz dialogi! Wiele momentów zostało oddanych słowo w słowo, co wyszło "Czerwieni Rubinu" na dobre. Wszystko było pięknie, niestety tylko do pewnego momentu... Nawet nie chodzi o sam język, choć przyznam, że pisanie SMS-ów po angielsku, gdy wszyscy mówią po niemiecku było co najmniej dziwnie, to jednak specjalnego nacisku na to, że akcja dzieje się w Londynie nie postawiono i w tym względzie wyszło bardzo dobrze.

Aktorzy spisali się na poziomie. Niektórzy, zwłaszcza Ci starsi, byli o wiele doświadczeni od tych początkujących, ale udało się Marii Ehrich(Gwen) i Jannisowi Niewöhner(Gideon) zagrać całkiem naturalnie i przekonująco. Na uwagę zasługuje również Jennifer Lotsi(Lesie), która wyszła dokładnie tak, jak w książce! Nie da się jej nie polubić!

"Czerwień Rubinu" ogląda się naprawdę przyjemnie, ponieważ prawie do końca film ma sens oraz oczywiście trzyma się książki, czego pragną wszyscy fani powieści, które się filmuje. Twórcy zepsuli jednak zupełnie ostatnie dwadzieścia minut ekranizacji. Miałam ochotę krzyknąć: cooo? Zostały pomieszane wątki ze wszystkich trzech tomów i to w taki sposób, że z koleżanką odtworzyłyśmy to cztery razy, a wydarzenia z końcówki nadal nie nabrały dla żadnej z nas logicznego sensu. Film, którzy zapowiadał się świetnie, ponieważ miał fajnych aktorów, zadbano o wiele szczegółów i był zgodny z książką, po prostu zepsuto.

Gdyby nie końcówka, to film oceniłabym o wiele wyżej! Nie mam oczywiście nic przeciwko zmienianiu niektórych momentów bądź dodawania wątków, ponieważ tego się nie uniknie. Niestety ekranizacje nigdy nie oddają wszystkiego, czego posiada książka, dlatego to do sięgnięcia po nią zachęcam Was po raz kolejny. "Intruz" okazał się klapą, "Czerwień Rubinu" wypadła niewiele lepiej.

Ogólna ocena: 6/10.

Sophie di Angelo

Zobacz również