Przedpremierowo: Przed końcem świata - Tommy Wallach

Czworo nastolatków zauważa pewnej nocy nietypowe zjawisko na niebie. Jedna z gwiazd jest niesamowicie wyraźna, a jej chłodny blask budzi niepokój. Jak się okazuje, całkiem słusznie... Prawdopodobnie już za osiem miesięcy w ziemię uderzy meteoryt, który zmiecie Amerykę z powierzchni planety. Szanse na to, że tak się nie stanie są minimalne. Każdy musi teraz stawić czoło prawie i zdecydować, co zrobi z czasem, który mu pozostał...

Nie będę ukrywać, że jest to moja tematyka. Uwielbiam taki rodzaj historii! Od razu przyszło mi na myśl "Życie, które znaliśmy", które przeżywałam naprawdę mocno i nie ukrywam, że liczyłam tutaj na coś podobnego, a tutaj takie zaskoczenie! Nie jest to opowieść o katastrofie, lecz ludziach - właściwie pierwszy raz spotkałam się z czymś takim, żeby autor po prostu pominął ten część, zajmuje ona tylko maleńki ułamek akcji, a cała reszta koncentruje się na losach bohaterów: nie mierzących się ze zbliżającym meteorytem, lecz z samymi sobą.

Już samym początkiem tej opowieści byłam rozczarowana. Z jednej strony zaciekawiło mnie to, ponieważ autor przedstawia nam czworo bohaterów: życie toczy się normalnie, każdy ma swoje sprawy oraz... zauważa nietypową gwiazdę. Nie spodobało mi się to, ponieważ (poza gwiazdą) skojarzyło mi się to z tym okropnym serialem "Skins" - nasi bohaterowie nie są śliczni, idealni i do pokochania, właściwie dość trudno ich polubić, ponieważ do bólu autor starał się pokazać "realność" oraz "brzydotę" życia codziennego niektórych nastolatków. Kto co lubi, dla mnie było tego już trochę za dużo.

Bardzo cenię sobie realność w książkach i życiowe historie naprawdę do mnie trafiają, dlatego nie obawiam się po nie sięgać, jednak jest pewna różnica, jeżeli chodzi o styl - według mnie Tommy Wallach chciał pokazać apokalipsę od zupełnie nowej strony, ale z drugiej strony nie potrafił tego zrobić ze smakiem, a książka stała się przez to wulgarna i odpychająca, jak to było w przypadku "Numerów", a ja zdecydowanie nie lubię czytać takich opowieści. Niejednokrotnie czułam się po prostu zniesmaczona, a do tego autor wyskoczył już w pierwszym rozdziale z tematem stosunków fizycznych i właściwie to przewijało się przez każdą część opowieści i kierowało niektórymi bohaterami, ich prawie wszystkimi poczynaniami. Naprawdę ludzie chcą o tym czytać? Nie wydaje mi się.

Tytuł oryginału: We All Looked Up
Powieść w jednym tomie
Liczba stron: 384
Data premiery: 31 marzec 2015 r. (Ameryka)
12 października 2016 r. (Polska)
Ocena: 3/10

Przyznam, że starałam się polubić bohaterów i jak już dostrzegłam światełko w tunelu, które oznaczało tym razem wyjście z ciemności i kibicowanie postaciom w walce z ich problemami, to działo się coś, co ponownie mnie od nich odrzucało. Peter to typowy sportowiec, Anita niby się zmieniła, ale pozostała dość flegmatyczną osobą, Elisa za to... nie jest to typ bohaterki, po której stronie jest czytelnik - raczej to właśnie takiej dziewczyny się nie lubi, a do tego Andy, który do bólu przypominał Pająka z "Numerów", które naprawdę mi się nie spodobały.

"We All Looked Up" to z pewnością było ciekawe doświadczenie i nie żałuję lektury książki samej w sobie, ale na pewno nie zachwyciła mnie jej treść. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego, a dostałam "Skins" w wersji apokaliptycznej. Możliwe, że do kogoś przemówi ta historia - w końcu i ten serial i "Numery" mają swoich fanów, ale na pewno nie trafiło to do mnie.

Sophie di Angelo

8 komentarzy:

  1. Ejj Skins są super :D I chociażby przez to porównanie mam ochotę na tę książkę. Fabuła także jest intrygująca, dlatego chyba dam tej pozycji szansę. Może się nie zawiodę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie nie dla mnie. Przeraża mnie taka tematyka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zaciekawiła mnie powyższa propozycja.

    OdpowiedzUsuń
  4. Recenzja de facto przekonała mnie do przeczytania. Zaintrygowana, kiedyś po nią sięgnę. Jeśli okaże się i dla mnie średnia to przynajmniej bardziej docenię lepsze cuda literatury.

    http://carrievandenis.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałaś może Tunele Gordon & Williams ? Co o niej sądzisz ?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo