Przedpremierowo: Milion odsłon Tash - Kathryn Ormsbee


Tash Zelenka, to młoda vlogerka tworząca wraz z przyjaciółmi internetowy serial „Nieszczęśliwe rodziny”, będący współczesną adaptacją „Anny Kareniny” Lwa Tołstoja, jej ulubionego pisarza i „chłopaka”. Kanał na Youtubie obserwuje około 400 osób, jednak wszyscy tydzień po tygodniu pracują nad kolejnymi odcinkami, aż pewnego dnia znana osoba wspomina o nich w swoim vlogu i z dnia na dzień „Nieszczęśliwe rodzine” stają się przebojem internetu. Jak Tash poradzi sobie z niespodziewaną popularnością, która przyciąga zarówno wielbicieli, jak i hejterów, podczas gdy musi skończyć liceum, radzić sobie z codziennymi problemami i do tego wybrać co właściwie chce robić w przyszłości?

"Milion odsłon Tash" jest powieścią obyczajową dla młodzieży, o czym nie wiedziałam, gdy zabrałam się za czytanie i prawie do samego końca nie zastanowiłam się nad tym, jak sprytnie autorka przemyciła tak wiele problemów socjalnych do tej książki! I wiecie co? Z czasem doceniłam, że zrobiła to tak umiejętnie, że mogłam nie tylko świetnie się bawić czytając o losach Tash, mimo dość sporej przewidywalności, ale mieć potem również parę interesujących tematów do przemyśleń.

Tak, "Milion odsłon Tash" jest książką mocno przewidywalną w pewnych kwestiach, jednak ku mojemu zaskoczeniu nie przeszkadzało mi to. Jasne autorka mogłaby pójść pod sam koniec w trochę innym kierunku, bo nie zmieniłoby to ogólnego wydźwięku książki, ale tak też jest w porządku. W pewien sposób Kathryn Ormsbee przeszła przez utartą już fabułę, znane tereny, tworząc z nich mimo wszystko nową, świeżą historię, dzięki unikatowym elementom opowieści. Przyjrzyjmy się im bliżej!

"Milion odsłon Tash" to najbardziej młodzieżowa książka, którą kiedykolwiek czytałam, uroczyście to przysięgam (i zazwyczaj knuję coś niedobrego, ale raczej nie tak bardzo akurat teraz). Wiecie, jak to jest... Zazwyczaj autorzy książek młodzieżowych mają dwa lub trzy razy tyle lat, co typowy nastolatek. Książki wciąż mogą być fenomenalne (i są), ale gdy niektórzy próbują pisać o codziennym życiu nastolatków ( ekhm Fangirl ekhm ), to potrafi się zrobić... bardzo niezręcznie. Jednak Kathryn Ormsbee urodziła się w latach dziewięćdziesiątych, więc doskonale rozumie, jak to jest być dzisiejszą nastolatką, a nie będę Was oszukiwać, że „Milion odsłon Tash” to książka skierowana przede wszystkim do dziewczyn. Jednak sami wiecie, jak to jest… Można się świetnie bawić przy każdej historii, jeżeli tylko da się jej (i sobie) szansę. Autorka używa młodzieżowego słownictwa i porusza się po tym świecie w całkowicie naturalny sposób. Tę książkę mogłaby napisać Twoja przyjaciółka lub dziewczyna, którą obserwujesz online - blogerka lub vlogerka!

Tym samym dotarliśmy wreszcie do tematyki (jak również osób, którym "Milion odsłon Tash" powinno się szczególnie spodobać!), czyli blogowanie, vlogowanie, czasami nawet Tumblr i miłość do Tołstoja! Fabuła kręci się wokół internetowego serialu napisanego i kręconego przez Tash i jej najlepszą przyjaciółkę Jack. Sam proces kręcenia, typowe problemy, jak np. goniące terminy to tematy, które są bliskie każdej osobie działającej w blogosferze, od blogów, poprzez Instagrama, kończąc na Youtubie. To coś, co doskonale sama znam, ale nie martwcie się, jeżeli należycie raczej do osób obserwujących, oglądających i czytających - można to potraktować jako ciekawostkę, takie zajrzenie za kulisy.

Język jest żywy i przystępny; czyta się szybko i z prawdziwą przyjemnością, a historia jest naprawdę urocza. Tash stawia sobie pytania, na które bardzo możliwe, że właśnie szukasz odpowiedzi - na temat studiów, związków, przyjaźni. Tash to interesująca bohaterka, która przez całą powieść próbuje określić kim tak naprawdę jest, a odpowiedź może być nieoczekiwana. 

Poniższe akapity zawierają treści bardziej lub mniej spoilerowe, więc jeżeli chcecie całkowicie uniknąć jakichkolwiek informacji o fabule książki, to możecie od razu przejść do ostatniego.



Zacznijmy od wątku z Anną Kareniną. Wszystko pięknie poza tym, że właściwie poza dwoma większymi scenami, to nie bardzo wiadomo, jak autorka to sobie obmyśliła (współczesną wersję tej książki i to w formie serialu!), a to była jedna z najbardziej interesujących mnie rzeczy, jak zapewne i wszystkich fanów Lwa Tołstoja i jego twórczości, czyli jak dwie nastolatki przerobiły klasyk literatury na serial internetowy. Niestety tego książka nie zdradza! Szkoda, to mogłoby dodać opowieści innego smaczku!

Jednym z większych wątków „Miliona odsłon Tash” jest seksualność głównej bohaterki, a konkretnie romantyczna aseksualność. Tash jest dziewczyną, której podobają się chłopcy, ale nie interesują ją kontakty fizyczne. I z jednej strony wątek jest naprawdę ciekawy, ponieważ jeszcze się nie spotkałam z taką bohaterką w młodzieżówkach - zwykle bohaterki desperacko pragną fizycznej bliskości, co zauważa sama Tash, jako nastoletnia czytelniczka książek i czego nie potrafi zrozumieć. A z drugiej strony… to było raczej tak napomknięte kilka razy, w tym dwa w trochę większy sposób, ale przypominało to raczej wyjaśnienie rodem z wikipedii, a następnie przedstawienie tego komuś innymi słowami, więc powiedziałabym, że wypadło to raczej niezręcznie nieumiejętnie. Choć może to leżeć w kwestii tego, że „Milion odsłon Tash” jest dopiero drugą książką młodzieżową Kathryn Ormsbee, która wybrała sobie dość poważne tematy, więc możliwe, że po prostu jeszcze nie przetarła się - że tak to pozwolę sobie ująć - z pisaniem. Tym bardziej jestem ciekawa, jak książka zostanie odebrana na całym świecie (amerykańska premiera miała miejsce zaledwie 6-ego czerwca tego roku).

Teoretycznie w książce jest więc wątek romantyczny. Tash podkochuje się w chłopaku, poznanym poprzez Youtube'a. Oczywistością jest to, że jej najlepszy przyjaciel Paul się w niej podkochuje, ale jak to podsumowuje jego siostra Jack (druga najlepsza przyjaciółka), biedny chłopak spędził życie w jej towarzystwie, a nie jest jego siostrą, więc nie mógł się w niej nie zakochać. Jak już wspomniałam wyżej, książka jest w kilku aspektach dość przewidywalna. Nie wiem, czy takie zakończenie tego akurat wątku mnie przekonuje. I tak już tylko na marginesie, postać Jack jest niesamowicie irytująca, ja jej nie polubiłam.

Drugim dość ważnym wątkiem jest marzenie Tash o pójściu na prywatną uczelnię. Dziewczyna chce się wyrwać z rodzinnych okolic, a widzi w tym swoją, jedyną szansę. Zdaje sobie sprawę, że raczej nie otrzyma stypendium, bo jest tylko dobrą uczennicą, a to za mało, więc pracuje na swoje marzenie. Jednak gdy pojawiają się liczby - porównanie tego, co Tash odłożyła do faktycznych kosztów (a dla niewtajemniczonych powiem, że uczelnie w Ameryce potrafią być tak kosztowne, że studia kończy się z sześcio(!!!)cyfrowym długiem), to sytuacja robi się wręcz ciężka do pojęcia. Tym bardziej, że we wszystkich poprzednich książkach to układało się samo… Liczyło się to, że bohater lub bohaterka mieli pasję, silną wolę walki o swoje marzenia, a koszty utrzymania i czesne… Kto by się tym przejmował! Książkowa rzeczywistość w tych kwestiach zwykle nie zderzała się z prawdziwym, brutalnym życiem. I choć nie będę ukrywać, że zwykle drażni mnie takie lamentowanie na każdym kroku nad kasą, gdy wszystko się w końcu magicznie samo układa, to jest to jedna z książek, w których autorka potraktowała temat realnie. Nie zostało to zamiecione pod dywan, zapomniane.

Lecimy dalej - co byś pomyślał, gdybyś dowiedział się, że Twoi rodzice spodziewają się dziecka, a Ty jesteś rok od studiów, tak naprawdę bez prawdziwych oszczędności, a nie tylko Ciebie muszą utrzymać, ponieważ jest i Twoja starsza o rok siostra, która właśnie studia rozpoczyna? Tu muszę powiedzieć, że zrobiło się dziwnie. I kolejne zdania będą mocno spoilerowe, tak tylko ostrzegam. W pierwszej wersji książki był wątek brata Tash, który utonął w wieku czterech lat. Ciąża mamy była więc rozpatrywana pod kątem tego, czy nie jest to zastąpienie sobie czegoś utraconego. To mogłoby być nawet ciekawe! Jednak w ostatecznej wersji obie bohaterki boczą się… tak z zasady? Bo będzie mało pieniędzy… A one idą na studia? Wyjaśnieniem (wymyślonym przez Tash dla Tash) jest to, że ich rodzice stracili swoich rodziców/są od nich tak daleko, że rekompensują sobie to powiększając rodzinę (a zostało podkreślone to, że była to wpadka!), co jak rozumiem było aluzją do tego, że ich matka powinna… usunąć ciążę, bo ma już dwie dorosłe córki, które będą kosztować, bo właśnie idą na studiach. Brzmi strasznie, ale bez wątku brata to serio można tak odebrać, rozumiem mieszane uczucia bohaterek i w ogóle, ale tak to wypadałoby się z tym pogodzić i iść dalej dość szybko, a tak do końca nie jest. Ostatnim wątkiem jest rak, ale nie będę się zagłębiać w szczegóły, ponieważ od pierwszego wspomnienia tematu do ostatniej sekundy jest to wątek boleśnie wręcz przewidywalny, co odebrało mu drastyczności w moim mniemaniu. Koniec części ultra spoilerowej!




"Milion odsłon Tash" to książka idealna do przeczytania w te wakacje lub w czasie leniwego początku zbliżającego się roku szkolnego bądź akademickiego. Lekka, zabawna, bardzo współczesna! Jeżeli lubisz dobre książki dla młodzieży, jak również blogowanie, vlogowanie i/lub Lwa Tołstoja, to odnajdziesz się w tej historii doskonale. To może być jedna z najciekawszych premier tego roku, szkoda byłoby przegapić tę historię!

PS. Książka jest w super promocji - 32 % na empik.com: bit.ly/MilionOdslon

A w papierowym wydaniu znajdziecie moją rekomendację!

Premiera: 18 sierpnia 2017 r. Tytuł oryginału: Tash Hearts Tolstoy Powieść w jednym tomie Liczba stron: 352 Dla fanów: Eleonory i Parka, Matthew Quicka, Pana Zielonego

Sophie di Angelo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo