Kilgrave, ponieważ Murdercorpse było już zajęte

Pewna niepisana zasada głosi: "Nie chcesz spoilerów? To trzymaj się z daleka od Tumblr'a, kiedy coś oglądasz." Zwłaszcza, gdy chodzi o dopiero co opublikowany w całości sezon. I do od Marvela. Dzielnie więc nie wchodziłam na Tumblr'a w czasie oglądania pierwszego sezonu, genialnego serialu "Jessica Jones". Jednak po finale, pierwsze co zrobiłam, to kliknęłam wyszukiwanie po hashtagu Kilgrave, aby dostać się do najpiękniejszych gifów, jednak znalazłam coś zupełnie innego. Coś, co sprawiło, że z emocji nie mogłam potem zasnąć. 
River rzecze prawdę, pod tym obrazkiem dużo spoilerów z Jessici Jones.
"Jessica Jones" to nowy serial Marvela, który opowiada o byłej superbohaterce, która zmaga się ze stresem pourazowym. Na początku nie do końca wiadomo, co go spowodowało. A właściwie kto. Wiemy tylko, że ma to coś związanego z tym tajemniczym fioletowym światłem i mamrotaniem ulic. Fioletowy zostaje chyba od dzisiaj moim ulubionym kolorem (pisząc o serialu z Julią, używamy serduszek tego właśnie koloru).
Poniższe gify oraz obrazki z tumblr.com
Szybko wychodzi na jaw, że demonami z przeszłości Jessici, a właściwie demonem jest Kilgrave, który rzekomo zginął w wypadku autobusu, ale jednak przeżył i jest bardzo, bardzo zły na Jessicę, która zostawiła go na pastwę losu. I okazuje to na swój własny, chory sposób.
Kilgrave jest villainem, czarnym charakterem i bez żadnego ściemniania powiem, że jest również prawdopodobnie najstraszniejszym, najbardziej przerażającym osobnikiem, jakiego kiedykolwiek widzieliście. Zwłaszcza w uniwersum Marvela. To nie jest facet, który chce przejąć władzę nad światem. Nie chce też zniszczyć ludzkości. W tym już jest wyjątkowy, a jeszcze przecież nie wspomniałam, co potrafi i jak to wykorzystuje.
Zebediah Killgrave, czy też Purple Man, jak brzmi jego komiksowy przydomek włada ludźmi poprzez mowę. Robią dokładnie wszystko, co im powiem. Czują, co im każe. Zdradzają mu swoje najgłębsze myśli oraz emocje. Wystarczy, że oddychają tym samym powietrzem, a już są w jego władzy. Jedną z jego ofiar była właśnie Jessica. Zafascynowała Kilgrave'a z powodu swojej mocy, super siły, a on uczynił z niej swoją marionetkę na długie miesiące.
Właściwie w serialu nie pokazano wiele z ich przeszłości. Jessicę poznajemy rok po ucieczce od Kilgrave'a. Jest scena, którą w kółko pokazywano, a która swoją drogą według mnie wygląda sztucznie - mam na myśli moment, w którym Kilgrave zostaje uderzony autobusem. Następnie pokazany zostaje moment, w którym się poznają oraz scena z dachu, która ma dwie wersje. Oczywiście, jeżeli oglądaliście serial, a więc czytacie ten post, to wszystko już wiecie. Piszę to wszystko, aby to sobie po prostu poukładać w głowie.
Kilgrave nie jest dobrą osobą. Zabija ludzi - nigdy osobiście, ale wystarczy, że rzuci hasło, a ludzie sami pragną się zabić, czy zrobić cokolwiek innego. Miał wszystko, czego chciał. Wystarczyło tylko powiedzieć. Następnie spotkał Jessicę, którą również tak wykorzystywał. Według niego był to związek, miłość. Jest jedyną rzeczą, przepraszam osobą, której pragnie. Jessica nie miała jednak wyboru i robiła wszystko, co jej powiedziano - zaczynając od zdradzania informacji o sobie, a kończąc na tym, że była gwałcona. Tak, Kilgrave jest porywaczem oraz gwałcicielem. Jessica nie była jednak jedyna...
Kilgrave jest dla mnie najlepszym czarnym bohaterem. Doskonałym villainem. Jest zły do szpiku kości, przerażający, sądzi, że to co robi jest usprawiedliwione, że robi to w imię miłości. I absolutnie uwielbiam tę postać, co prowadzi mnie do tego, co tak bardzo mnie zdenerwowało, jak weszłam na tumblr'a, aby sprawdzić, co inne osoby, które kochają Kilgrave'a tam dodały, a tam okazało się, że rozpętał się tam prawdziwy shitstorm.

Co drugi post ochrzaniał innych. I to w jaki wyrafinowany sposób! Ktokolwiek pisał, że uwielbia Kilgrave'a od razu tłumaczył się, że nie popiera jego akcji, nie tłumaczy jego zachowania, nie popiera gwałtów, nie shipuje go z Jessicą. Co czwarty post naskakiwał na takich ludzi, że i tak tak robią (ja nie widziałam ani jednego takiego postu, same tylko oskarżenia). Kolejne osoby skarżyły się na to, że oglądanie "Doctora Who" nigdy nie będzie takie samo, że David Tennant będzie im się śnił po nocach w koszmarach. Najlepsze są jednak posty, w których ludzie gulgotają o tym, że jak można w ogóle lubić Kilgrave'a, kiedy jest taki wspaniały bohater, jak Luke, a nie lubcie go, bo jesteście rasistami.
ŻE CO TU SIĘ DZIEJE?

Jak można porównywać te role Davida Tennanta? Jak można wspominać w ogóle o Dziesiątym Doctorze w kontekście do Kilgrave'a? Wiecie co, jakbym ja była aktorką, zagrała kultową rolę - jaką jest właśnie Doctor, a potem każdy by porównywał do tej roli, do wystąpienia w czymś zupełnie innym i pisał, że to "zniszczyło" jego spojrzenie na Doctora, to bym się chyba załamała. HELOŁ! Jak można porównywać szczeniaczka do rekina? Bo to ten sam aktor? Nawet argument, że ma podobną mimikę jest inwalidą, ponieważ absolutnie tak nie jest. David Tennant jest tak wybitnym aktorem, że bardziej realistyczny w roli Kilgrave'a nie mógł już by być. Źle mu z oczu patrzy, a do tego to jego zadowolenie z siebie. Ta satysfakcja. Czy scena, w której woła Jessicę, że ma się dreszcze i ciarki oglądając go w tej roli. Kolejny argument jest taki, że powiedział "well" w ten sam sposób, co Doctor. Nie no, ten sam aktor, z brytyjskim akcentem - a właściwie szkockim, powiedział tak samo słowo w dwóch różnych serialach. Gdybym robiła face palm za każdym razem, gdy miałam ochotę, to chyba miałabym twarz całą w siniakach.
Uwielbiam Davida Tennanta w tej roli. Mogłabym od tej chwili oglądać go tylko i wyłącznie, jak złego bohatera. Zastanawiam się, jak ktoś z takim talentem jeszcze nie dołączył do tych najsławniejszych Brytyjczyków. Każdy fragment Jessici, w którym się pojawiał oglądałam dwa razy. Najpierw słuchałam, a następnie tylko obserwowałam jego mimikę, gestykulację, mowę ciała. Bycie tak diabelsko doskonałym aktorem powinno być zakazane.
Mój osobisty post na tumblrze, który podbija świat.
Ja wszystkie smaczki, nawiązania do "Doctora Who" osobiście uważam za genialne. Jessica, która "potrzebuje doctora". Powyższa scena, która tak bardzo nasuwa wspomnienie podobnej z Doctorem. Polecenie, aby zabrać Kilgrave'a do "doktora, któremu ufasz". Zamierzone czy nie, miało swój urok. Były i takie sceny, które doprowadzały do wybuchów śmiechu, czy nawet zamieniania się w kisiel, a co! David Tennant dodawał takiego właśnie uroku villainowi!

Czy to ten moment, w którym powinnam się tłumaczyć? Kocham Kilgrave'a. I tyle. Nie ma ale, ponieważ, dlaczego. Czy jakby był inny aktor, to wpłynęłoby to na mój odbiór postaci? Może. Czasami kibicuję bohaterom, herosom naszego świata w ich misji, a innym razem ubóstwiam villainów i czekam na śmierć bohaterów (nadaremno, ale zawsze można sobie pofantazjować). Bywa i tak, że ani mnie to grzeje, ani ziębi. Czy mam się tłumaczyć, dlaczego jestem za Khanem w "Star Trecku", czemu kocham Evil Queen z OUAT, nawet gdy morduje i wyrywa serca (że nie wspomnę o Rumpelu, czy Wicked Witch z tego samego serialu)? Mogłabym mnożyć przykłady bez końca. Nie uważam, że ktokolwiek ma obowiązek się tłumaczyć. A jeżeli ma ochotę shipować Jessicę z Kilgrave'm, z Lukiem, czy innymi bohaterami, to droga wolna. O to chyba chodzi w fan fiction. Można zmienić wydarzenia, stworzyć własną wizję, która nam odpowiada. Niektóre są chore, ale taki tego urok.
Jest i ciekawa kwestia: moment, w którym Kilgrave stracił kontrolę na Jessicą, gdy zabiła ona Revę i odeszła od niego. Szkopuł jest taki, że faktycznie powiedział do niej - Jessici - aby się nią, Revą zajęła. Nie zabiła, nie skrzywdziła. Jessica tak to zinterpretowała i wybrała pchnięcie jej w serce z użyciem swojej mocy. To intrygująca, rozbudzająca emocje scena. I ten głos Davida. Mam ciarki. Dodam jednak, że to sam w sobie słabo rozwinięty wątek. Zmarnowany. Tak wiele tajemnic skrywała przeszłość i ledwo ją liźnięto! Skąd Reva, akurat Reva, o tym wiedziała? Co doprowadziło do niej Kilgrave'a, co sprowadziło ich w tę noc do tych opuszczonych magazynów? Dlaczego dyskietka była akurat tam? Tak wiele rzeczy ładnie, logicznie łączyło się w całość, a tutaj takie luki!

Serial mógł skończyć się w tylko jeden sposób - śmiercią Kilgrave'a lub straceniem przez niego mocy. Zakończenie jest okropne, ale rzuciłam się w stronę internetu, aby odkryć, że w komiksach Kilgrave'a nie tak łatwo się pozbyć. Nie wspominając o tym, że gdy uderzył w niego autobus, co uszkodziło mu nerkę, to przeżył on bez znieczulenia przeszczep tego narządu, obserwując lekarza, który wykonywał operację. Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić.
Skąd te moce, zapytałby kto. Jeżeli chodzi o Marvel, to odpowiedź jest tylko jedna = eksperymenty na dzieciach. Są dwie wersje, wersja Kilgrave'a oraz jego rodziców, która wydaje się nie do końca prawdziwa, a to z powodu tego, że prowadzono w tym samym czasie, równolegle, eksperymenty na innych dzieciach. Eksperymenty brutalne, bolesne, wręcz nieludzkie. Kiedy objawiła się moc u Kilgrave'ie, który naprawdę ma na imię Kevin, jego rodzice dali nogę z kasą, zostawiając samotnie dziesięciolatka. I ten dziesięciolatek swoją mocą wymagał od ludzi opieki, jedzenia, miłości, pieniędzy, aby przeżyć.
Ukształtował się więc człowiek, który nie ma pojęcia, co jest dobre, a co złe. Doskonale widoczne jest to w momencie, gdy Jessica zabiera go do domu, gdzie mężczyzna przetrzymuje swoją rodzinę na muszce spluwy. Co robi Kilgrave, gdy jego mocą facet zostaje unieruchomiony, a matka z dwójką dzieci uratowana? Każe mu wsadzić sobie lufę do ust, ponieważ "będzie tylko zużywał podatki, nie jest ważna częścią społeczeństwa". Jessica powstrzymuje go słowami, że nie jest to jego decyzja. Kilgrave informuje ją potem, że nie może być bohaterem bez niej. Po cichu liczyłam na to, że twórcy pójdą w tym kierunku. Jakie to byłoby zarazem przerażające oraz zabawne. Jakże ciekawe byłoby obserwowanie ich relacji na takim gruncie, zwłaszcza gdy na temat przeszłości pokazano tak niewiele.

Jest jednak jak jest. Zakończenie, choć można powiedzieć przewidywalne, to nie było przeze mnie pożądane. David Tennant jest tak genialny w swojej roli, że przyćmił absolutnie wszystkich innych aktorów, to losy jego postaci najbardziej mnie interesowały oraz obchodziły, najbardziej je przeżywałam. Czasami ledwo było widać w tym fioletowym blasku bijącym od Kilgrave'a innych bohaterów tej opowieści. Mogłabym opisać z dokładnością każdą scenę, która mi się spodobała, aby zwrócić uwagę, co w niej jest genialnego - poza oczywiście samym Davidem Tennantem, choć to jego zasługa.

O tak, Kilgrave to zdecydowanie mój najukochańszy, najbardziej przerażający czarny charakter.

Sophie di Angelo

4 komentarze:

  1. Fenomenalna notka! Ja napisałam normalną recenzję, niestety nie rozczulałam się tak bardzo nad postacią, o której piszesz, ale chyba powinnam była... ;) Poza tym w wielu kwestiach nie można się z Tb nie zgodzić, bo masz bardzo, bardzo trafne spostrzeżenia. I chociaż ja jakoś nie przekonałam sie do samej postaci to nie rozumiem tego całego czepialstwa. Niestety on i tak juz nie żyje. Fatycznie watek Jess, ktora mialaby nauczyc Killgrava jak byc dobrym byl jednym z najbardziej obiecujacych, szkoda, ze go nie wykorzystali.
    Eh żeby należycie skomentowac tę notkę to chyba powinam napisać cos długosci posta ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa oraz zrozumienie. Fioletowe serduszko dla Ciebie: 💜 (tutaj nie zadziała, ale na Facebooku/Instagramie/Twitterze już tak :D)
      Czytałam Twoją recenzję, sama mam zamiar napisać bezspoilerowy post, o ile się da, ponieważ bardzo przeżyłam "Jessicę Jones". Musiałam się "wypisać".

      Usuń
  2. Świetny post, zgadzam się z każdym słowem! I tak ubolewam nad zakończeniem. W sumie oglądałam ten serial dla Kilgravea i cóż teraz począć...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie oglądałam jeszcze tego serialu, ale sądząc po Twojej opinii, powinnam to nadrobić i to prędko. Mam nadzieję, że powali mnie na kolana i będę błagała o więcej :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo