Kolejna wielka i długo oczekiwana ekranizacja. Ostatnio mam wrażenie, że wszystko co jest w miarę dobre(a czasami nawet nie!) ląduje na wielkim ekranie. Osobiście nie mam nic przeciwko, gdyż mam złamane serce, gdy kończy się seria, którą kocham, a gdy w planach jest film lub serial to jest możliwość przeżywania tej przygody raz jeszcze!
Zwyczajna nastolatka z Nowego Jorku Clary Fray pewnej nocy jest świadkiem morderstwa w klubie nocnym. Jednak ciało znika, a zabójców widzi tylko ona. Zaczyna rysować dziwne znaki, czego potem nie pamięta. Gdy pewnego dnia po kłótni z matką wybiegła z domu, na pewno nie spodziewała się, co zgotował dla niej los... Zaczynając od zniknięcia matki, a kończąc na odkryciu, że należy ona do pradawnej kasty Nocnych Łowców...
Kiedyś pomysł na serię "Dary Anioła" był wręcz innowacyjny, było to coś innego i ciekawego, dzisiaj to książka jedna z wielu bardzo podobnych, jednak dopiero teraz doczekała się ekranizacji. Na swój sposób udanej. Co to oznacza?
Zacznijmy od kwestii najważniejszej, czyli zgodności z książką. "Miasto Kości" skończyłam czytać tuż przed wejściem do kina, a w połowie moja lista niezgodności była długości Iliady i Odysei razem wziętych, niezadowolenie rosło, więc postanowiłam skupić się po prostu na filmie i na chwilę zapomnieć o treści pierwotnej wersji. Różnic jest wiele, zaczynając od szczególików, jak przykład fakt, że filmowi Nocni Łowcy mają brytyjskie akcenty; kończąc na tym, że zakończenie jest bardziej wybuchowe. Zabrakło tutaj ukochanych scen z książek, które wprowadzały Clary i czytelnika w ten obcy świat Nocnych Łowców, nie zapomniano jednak o zabawnych momentach cytowanych przez czytelników z pamiętliwością, której zazdroszczą maturzyści, choć niekoniecznie pokazano je dokładnie w tych samych okolicznościach. W filmie dodano dużo akcji, kopania tyłków, a co za tym idzie efektów specjalnych. Swoją drogą efekty były naprawdę fenomenalne, co mogę powiedzieć z czystym sumieniem. Pod względem wizualnym wszystko wyszło prawie idealnie. Demony, miejsca akcji, nawet bohaterowie, choć przy Jace'u i Clary mogłabym ponarzekać, jednak tylko co do wyglądu, a nie gry!
Większość z Was, jako czytelnicy zrozumie, dlaczego zgodność ekranizacji z książką jest dla mnie tak ważna. Jestem też jednak realistką. To już nie to pokolenie, więc niektóre fragmenty z "Miasta Kości", jak np. sytuacja ze szczurem i Simonem po prostu by nie przeszły w oryginalnej wersji, trzeba było więc je doprawić. Okrutnie mówiąc zmiany potrzebne były, ponieważ jasne czytelnicy wybiorą się do kina i chętnie wszyscy zobaczyli by dokładnie sfilmowaną książkę, ale film ma wciągnąć i zainteresować wszystkich, a 'przeciętny' widz chce dreszczyku emocji, a więc akcji, dobrych efektów specjalnych, wyścigów, pościgów, a w ogóle to najlepiej jeszcze więcej akcji. Podsumowując, jeżeli ktoś odświeżył sobie książkę, film może niekoniecznie przypaść mu do gustu. Według mnie pomijając już różnice akcja pędziła odrobinkę za szybko, więc pojawiło się parę nieścisłości w samym filmie i gwałtownego przeskakiwania z wątku na wątek.
Nie można narzekać na aktorów. Znalazło się tutaj parę naprawdę sławnych i dobrych aktorów, jak np. Lena Headey grająca matkę Clary, ale pozostali też świetnie sobie poradzili. Wbrew pozorom wybrane osoby nie były aż takie straszne. Jasne Jamie mógłby być 'bardziej' przystojny, a Lily powinna udać się na regulację brwi, jednak zagrali naprawdę dobrze. Nie wyobrażam sobie, że ktoś inny zagrałby tak ciekawie Jace'a i oddał jego specyficzny sposób bycia. Stwierdziłam nawet, że zdecydowanie powinien być on Brytyjczykiem. Lily Collins wypadła za to o wiele lepiej niż w innych produkcjach jakie widziałam, co na pewno na plus. Nawet nie wiecie, jak bardzo dziwię się, że tak uważam, ponieważ za nią nie przepadam.
Dat scena. :D |
"Miasto Kości" zachwyci osoby, które nie czytały książki i nawet nie przepadają za fantastyką, to jest pewne i udowodnione przez mój własny eksperyment. Czytelnikom dobrze znającym książkę film może podobać się trochę mniej. Ja nie żałuję, że wybrałam się do kina, spodziewałam się czegoś gorszego, więc fakt, że film naprawdę dobrze zrobiono, a gra aktorska była na poziomie mile mnie zaskoczył. Czy chcecie się wybrać do kina, zdecydujecie sami.
Ogólna ocena: 7/10.
Tytuł oryginału: The Mortal Instruments: City of Bones
Premiera: 21 sierpnia 2013 r. (Polska)
Czas trwania: 2 godziny 10 minut
Główne role:
Lily Collins - Clary Fray
Jamie Campbell Bower - Jace Wayland
Kevin Zegers - Alec Lightwood
Robert Sheehan - Simon Lewis
Jemima West - Isabelle Lightwood
Jonathan Rhys Meyers - Valentine Morgenstern
Jared Harris - Hodge Starkweather
Lena Headey - Jocelyn Fray
To był post z cyklu: Sophie wcale nie chciała iść na ten film, bo nie podobała jej się książka, którą kocha 99 % świata, jednak poszła i wcale nie było tak źle. A i sama książka za drugim razem jest mniej straszna. ;) Muzyczka w filmie też była fajna. ^^