Oba sezony "Gry o Tron" podzielone są na dziesięć jednogodzinnych odcinków. Wstępem do całego serialu był mrożący krew w żyłach trailer, w którym twórcy mieli pierwszą szansę do popisania się i... znakomicie ją wykorzystali. Byłam naprawdę w szoku, że przedstawiono wszystko tak precyzyjnie i z ogromną dbałością o najmniejsze szczegóły. Można by się spodziewać, że to, o czym raz się już czytało, nie może wywołać takiej gamy emocji i wzbudzić napięcie, bo przecież wiemy, co się wydarzy. Jednak przy oglądaniu "Gry o Tron" mamy możliwość przeżycia wszystkiego na nowo. Wyobrażanie sobie wszystkiego przy czytaniu to jedna sprawa, a zobaczenie tego "na żywo", zwłaszcza, gdy obraz bardzo bliski jest naszej koncepcji, to zupełnie coś innego.
Scenarzyści spisali się naprawdę na medal, ponieważ pierwszy sezon jest bardzo dokładną ekranizacją powieści zrobioną z rozmachem, ale równocześnie smakiem, który wyważa doskonale poziom produkcji. W drugim sezonie znajdzie się już trochę różnic, ale nie są one rażące. Niektóre wątki w "Starciu Królów" bywają tak skomplikowane, że ciężko było przenieść to na ekran. Nie pojawiło się też kilka ważniejszych postaci, co przyjęłam ze zdziwieniem, tym większym, że mają być wprowadzone w trzecim sezonie i ciekawi mnie bardzo, jak scenarzyści wplotą to w fabułę. Scenografia zachwyca, plenery są po prostu niesamowite, ten ogromu przestrzeni, którego sama nie potrafiłam sobie wyobrazić nigdy do końca. A do tego stroje, broń i inne ważne symbole tamtych czasów są bardzo dopracowane, dzięki czemu ma się wrażenie, że cofnęło się w przeszłość... Przeszłość pełną intryg, krwi i seksu.
Oglądam naprawdę wiele seriali, więc najróżniejsze wątki są mi nieobce. Niesaski, zawiści i romanse znajdziemy prawie wszędzie. Czasami pojawiają się również krwawe sceny, jednak w "Grze o Tron" jest na dodatek dość sporo nagości. Twórcy i pod tym względem nie zawiedli czytelników, Martin pisze o wielu scenach seksu, więc takowe pojawiają się w serialu. Na szczęście w mniejszym stopniu, niż w książce. Osobiście nie przepadam za erotyką, subtelną jeszcze zniosę, ale cóż... subtelności czasami tutaj brakuje. Jednak jest to tylko część treści, którą reprezentuje sobą ekranizacja.
Każdy ma swoje wyobrażenie bohaterów, dlatego często jesteśmy niezadowoleni z doboru obsady ekranizacji ukochanych książek. Ten jest za młody, tamten nie ma kręconych włosów, a ta jest za stara... Znajoma śpiewka, prawda? Sama znalazłam kilka rzeczy, które mi nie pasują w aktorach odgrywających najróżniejszych bohaterów, ale nie będę skupiać się na tych małych minusach, kiedy jest tak wiele plusów! Dla wielu aktorów był to debiut na ekranie, jednak nie da się tego odczuć w większości przypadków, ponieważ naprawdę świetnie wczuli się w role, przy czym na uwagę zasługuje niesamowita sylwetka Daenerys Targaryen wykreowana przez młodziutką Emilię Clarke oraz postać Joffrey'a Baratheon granego przez Jacka Gleeson. Uważam, że zagranie takiej postaci to nie lada wyzwanie, a Jackowi wyszło to świetnie!
Jaka więc jest moja ocena serialu "Gra o Tron" jako całości? Nie da się inaczej niż 11/10! To wykracza poza skalę! Kiedyś miałam ulubione seriale, takie jak "House M.D." i "Pretty Little Liars", ale GoT zakasowało je wszystkie. Nigdzie nie znalazłam takich samych emocji i takich bohaterów ani wcześniej ani teraz, przez co czekanie na każdy odcinek to istna męczarnia, a na kolejny sezon to w ogóle mordęga, ale po prostu warto! Kiedy już się wciągnie w ten świat, pozna bohaterów, to nie ma już ucieczki... "Gra o Tron" zawładnie Tobą całkowicie.
Już niedługo możecie się spodziewać co tydzień recenzji poszczególnych odcinków. Zostawiam na koniec trailer 1 odcinka, który można łatwo nadrobić, ponieważ na HBO ciągle lecą powtórki.
Winter is coming! Bądźcie gotowi...
Recenzja powstała dla portalu Upadli.pl