Co byś zrobiła, gdyby los dał Ci druga szansę? Na naprawienie błędów, na okrycie na nowo uczucia do drugiej połówki, na zapomnienie choć na chwilę o przerażających wspomnieniach i mrocznych tajemnicach. Jesteś czystą kartą, co zrobisz? On zrobi wszystko, by sobie przypomnieć. Ona odda wszystko, aby nie pamiętać.
Charlie i Silas "budzą się" w środku lekcji. Nie wiedzą gdzie się znajdują, nie rozpoznają nikogo wokół, nie pamiętają samych siebie ani miłości, która połączyła ich lata temu. Co wydarzyło się, że oboje stracili pamięć? Jakie przerażające tajemnice skrywa przeszłość? Skąd wzięła w pokoju Silasa... krew? Czy zdołają odnaleźć siebie i odbudować łączące ich uczucie zanim... będzie za późno?
„Never Never” pokazało mi Colleen Hoover z zupełnie nowej strony i było również moim pierwszym spotkaniem z Tarryn Fisher (znam ją jedynie z Instagrama Colleen). Czego się spodziewałam? Soczystej zbrodni oraz szoku pourazowego, który spowodował przejściowe zaniki pamięci. A jest to bardzo specyficzna odmiana amnezji, gdzie nasi bohaterowie wrócili do swoich 'funkcji startowych', kiedy to byli optymistycznie nastawieni do świata, mili, empatyczni, bardziej ludzcy. Jednak dlaczego tak się stało?
"Przez cały ten czas robił wszystko, co mógł, by pamiętać, jak kiedyś między nami było. Przekonywał sam siebie, że pewnego dnia znów tak będzie. Podczas gdy on nieustannie próbował pamiętać… ja próbowałam zapomnieć. Nie chcę pamiętać naszych pocałunków. Nie chcę pamiętać naszej miłości."
„Never never” to książka, która zdecydowanie trzyma w pewnym napięciu. Historia podzielona jest na trzy części, które były wydawane w Ameryce stopniowo. A dwie pierwsze części kończą się w taki sposób, że automatycznie przerzucałam na kolejną stronę. Zrozumiałam znaczenie horroru, gdy pomyślałam, że amerykański czytelnik musiał czekać rok po przeczytaniu ostatniego słowa pierwszej i drugiej części, aby odkryć, co było dalej. Nieładnie! Autorki zasłużyły sobie również na specjalne miejsce w piekle Dantego, za obietnicę szczęśliwego zakończenia umieszczoną na początku drugiej części książki. Jak się okazało, nie tylko Colleen ma pokrętne, zawadiackie poczucie humoru. Szczęśliwe zakończenie, pffff. Uwierzyłam, jak pierwsza lepsza!
Premiera: 3 sierpnia 2016 r. Tytuł oryginału: Never Never Powieść w jednym tomie (części 1-3) Liczba stron: 300 Ocena: 6.5/10 |
Pierwsza część "Never never" jest interesującym wprowadzeniem do historii. Nie wiedziałam, czego się po niej tak naprawdę spodziewać. Wstęp jest bardzo tajemniczy i nie wzbudza takich emocji, jak część druga, która mimo wszystko ma też w sobie najwięcej nielogiczności. Niektóre elementy tej opowieści są według mnie niepotrzebne, dziwne, jak cały wątek Krewetki i tego, gdzie przebywała Charlie w części drugiej części. Wytłumaczenie nie trzyma się według mnie całości i to jest najsłabszy moment tej książki, ale dzięki trzeciej części szybko odchodzi w zapomnienie. I jeszcze ten epilog. Bardzo zabawne panie autorki!
"Mama kiedyś mówiła, że ludzie w naszym wieku nie mogą się naprawdę zakochać, ale nie sądzę, żeby to była prawda. Dorośli wolą udawać, że nasze uczucia nie są równie poważne jak ich, że jesteśmy za młodzi, żeby naprawdę wiedzieć, czego chcemy. Mnie się jednak wydaje, że pragniemy dokładnie tego samego co oni. Chcemy znaleźć kogoś, kto w nas wierzy. Kto będzie stał po naszej stronie i sprawi, że będziemy się czuli mniej samotni."
Czytając "Never Never" pomyślałam, że gdybym to ja straciła pamięć, to cóż... szukałabym pomocy. Nie chciałabym być z tym sama. Zwróciłabym się do nauczycieli, rodziców, policji. To nie jest normalne ocknąć się na środku lekcji i nie pamiętać ani siebie, ani nikogo wokół. Jednak mam pewną nadmierną skłonność do szukania logiki w książkach, gdzie czasami trzeba po prostu dać porwać się akcji. Więc myślę, że można wybaczyć naszym bohaterom to, że udawali, że wszystko pamiętają. Nawet jeżeli to nielogiczne.
W sumie to podoba mi się ta historia. Byłby z niej dobry film (już w wyobraźni obsadziłam aktorów i zaczęłam pracować na scenariuszem *ekhm, ekhm*), kto w końcu nie lubi, gdy los daje człowiekowi szansę na naprawienie swoich błędów, drugą szansę na odkrycie miłości swojego życia. Historia jest bardzo plastyczna, czyta się wyobraźnią w równym stopniu, co oczami. "Never Never" pozostawia po sobie pewien ślad, daje do myślenia. Osobiście rzadko roztrząsam książki przez kilka tygodni po ich przeczytaniu (nie wspominając o tym scenariuszu). A zwłaszcza po przeczytaniu paru kolejnych powieści.
Czegoś mi jednak w tej historii zabrakło, ponieważ dajcie spokój… Jesteśmy w Nowym Orleanie! Amerykańskiej stolicy folkloru, czarownic, wróżek, magii. To samo w sobie tworzy potencjał, nie wspominając o tym, że autorki same wybrały lekko mistyczną tematykę. Nie musiała to być akcja rodem z „Ordżinalsów” (choć nie miałabym też nic przeciwko), ale ta historia potrzebowała według mnie solidnego uzasadnienia. Nawet jeżeli byłoby nim ta magia Nowego Orleanu. Ja już nawet obmyśliłam, jakby bym podrasowała tą historię, ponieważ tego właśnie jej zabrakło. Podrasowania!
"Trzeba ufać instynktowi. Nie sercu, bo bywa, że oszukuje, i nie głowie, bo za bardzo opiera się na logice."
„Never never” to wciągająca historia o Prawdziwej Miłości – aż zasłużyła na duże litery i to ode mnie, osoby, która za punkt honoru uważa wytknięcie każdej książce, że o miłości w niej nie ma mowy (jeżeli oczywiście tak jest). Przyjemnie czytało mi się tę książkę, w końcu kto nie lubi starego dobrego zaniku pamięci, zwłaszcza gdy ma takie, a nie inne podłoże… Autorki obrały interesujący kierunek, ale podeszły do niego nieporadnie, a moim zdaniem mogło być zdecydowanie ciekawiej!
Najciekawsze cytaty z "Never Never" znajdziecie na Nicole's quote.