Milion cudownych listów - Jodi Ann Bickley

Słyszeliście już o akcji "One Milion Lovely Letters"? Sprawa jest naprawdę prosta - jeżeli znajdujecie się w ciężkiej sytuacji (albo ktoś Wam bliski) i potrzebujecie, aby ktoś Was wysłuchał lub powiedział parę pocieszających słów, to możecie poprosić o list, ręcznie napisany, bezinteresowny, ślicznie zdobiony list, który zapewni Was o tym, że nie jesteście sami na tym świecie.

Latem 2011 roku życie stało przed Jodi Ann Bickley otworem. Małymi krokami spełniała swoje marzenie o zostaniu poetką, mimo najróżniejszych trudności i smutków z przeszłości. Wracając z festiwalu, na którym wygłaszała swoje wiersze, zaczęła się źle czuć, a parę dni póżniej okazało się, że zachorowała na zapalenie mózgu. W tym przypadku szanse na przeżycie są dość niskie, nie mówiąc o pełnym wyzdrowieniu. Młoda dziewczyna przez kolejne tygodnie i miesiące myślała, że traci wszystko po kolei - w tym samą sobie. Co jej pozostało? Jednak będąc wręcz w dramatycznej sytuacji, pewnego dnia założyła stronę internetową, aby mogli do niej napisać ludzie, którym nie układa się w życiu, a Jodi napisze dla nich podnoszący na duchu list.

"Milion cudownych listów" okazało się być swoistą autobiografią Jodi Ann Bickley. Ja czytając o jej życiu, od wczesnego dzieciństwa do momentu zakończenia książki, gdy jest dwudziestoparoletnią kobietą, na samym początku trochę się zirytowałam. Nie mam nic przeciwko biografiom, ale zdecydowanie wolę czytać o kimś, kto mnie inspiruje lub chociaż interesuje, o kimś kogo znam. A tak to kolejny raz zasiadłam do czytania o jakieś przypadkowej osobie i dopiero miałam zdecydować, czy mnie to interesuje oraz inspiruje. 

Jodi jest bardzo szczera w swojej opowieści. "Milion cudownych listów" wbrew - można by powiedzieć - słodkiej, uroczej nazwie i okładce porusza ciężkie tematy. Dzieciństwa bohaterki, które nie zawsze było kolorowe, jej związków, śmierci członków rodziny, a w końcu jednego feralnego ugryzienia kleszcza, które zmieniło jej życie na zawsze. Czytanie o tym wszystkim wprawiło mnie raczej w smutny, melancholijny nastrój. 

Następnie nadeszła część, do której nawiązuje tytuł - moment, w którym Jodi zakłada stronę. Opis zawarty z tyłu okładki nie jest do końca zgodny z wydarzeniami opisanymi w książce. Zniknęła nagle duża część walki ze zdrowiem oraz samą sobą. Droga do napisania pierwszego listu była o wiele dłuższa i bardziej skomplikowana. 

Absolutnie podziwiam to, co zrobiła (i dalej robi) Jodi, która - pisząc o tym szczerze - była w tym momencie życia prawie na dnie. Droga do rozwiązania własnych problemów dopiero zaczynała się przed nią objawiać, a mimo to podniosła się z podłogi (dosłownie) i założyła stronę internetową, na której oferuje wysłanie pocieszającego listu do każdej osoby, która tego potrzebuje. Sama była jedną z takich osób, ale nie myślała o sobie, ale o innych, obcych osobach. Pomagając im, pomagała sobie. Psychicznie, a nie materialnie. To jest po prostu niesamowite. Chociażby ze względu ogrom pracy - pisanie ręcznie listów, ozdabianie kopert, wybranie się w jej stanie na pocztę oraz płacenie za znaczki do najróżniejszych zakątków świata.

Liczba stron: 264
Oprawa: twarda
Rodzaj: Autobiografia
W książce znajdziemy parę listów wraz z odpowiedziami - są one na swój sposób podobne i w żaden sposób nie neguję tego, że mogły pomóc osobie znajdującej się w dołku emocjonalnym. Jednak o wiele większe wrażenie zrobiły na mnie zamieszczone listy do Jodi - o sytuacjach tak trudnych, przykrych, ciężkich, że wyciskały łzy z oczu. Jechałam pociągiem czytając tę część "Miliona cudownych listów" i musiałam przełykać co chwilę ślinę i mrugać jak szalona, aby po prostu się nie rozpłakać. 

Akcja dalej trwa. Wystarczy wejść na stronę https://onemillionlovelyletters.com, aby dowiedzieć się o obecnej sytuacji autorki, znaleźć udostępnioną część listów i dowiedzieć się, do jakich rozmiarów rozrosła się cała akcja.

"Milion cudownych listów" to historia zwykłej dziewczyna, która myślała, że straciła dosłownie wszystko. Jeżeli słyszeliście o tej akcji, to na pewno zainteresujecie się losami jej autorki. Jednak jeżeli to Wasze pierwsze spotkanie - jak w moim przypadku - to uczciwie ostrzegam, nie będzie to prosta i piękna lektura, jednak jest warta swojego przesłania i zastanowienia się choć przez parę chwil nad tym, jak wiele szczęścia mamy w życiu nawet tego nie zauważając.

Sophie di Angelo

3 komentarze:

  1. Akcja przeciekawa, ale nie wiem czy trzeba aż pisać autobiografię, aby świat poza internetem się o niej dowiedział. Chyba nie byłabym wobec autorki tak wyrozumiała. Wydanie samych lisów jak i odpowiedzi wydaje mi się lepszym pomysłem ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam sporo o tej książce i bardzo spodobał mi się pomysł z tymi listami. Myślę, że kiedyś zabiorę się za nią z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa akcja, więc moze się skuszę na książkę

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo