Nethergrim. Otchłanny - Matthew Jobin

Tytuł oryginału: The Nethergrim
Seria: Nethergrim
Tom: 1
Liczba stron: 394
Ocena: 5/10
"-Dlaczego świat taki jest? Czemu wydaje się taki zimny, taki twardy?
-Ileż byłaby warta dobroć w świecie, który zawsze ją nagradza?"

Wiele lat temu krainą Moorvale rządził strach. Ludzie obawiali się potwora zamieszkującego góry, Otchłannego, systematycznie porywającego dzieci, których nigdy nie udało się uratować. Jednak pewnego dnia odważny rycerz Tristian oraz potężny mag Vithric, w czasie wielkiej wojny, pokonali stwora i odtąd ludzie żyli spokojnie, hucznie czcząc ich pamięć podczas licznych świąt i festynów. Aż do teraz, gdy zaczynają najpierw znikać zwierzęta, a następnie dzieci, jak przed wieloma laty...

Książkę wyjątkowo ciężko mi się czytało, usypiała mnie równie mocno, co świętej pamięci podręcznik do fizyki, choć równocześnie… chciałam wiedzieć, co będzie dalej, jak rozwinie się akcja. Nie wiem, czy to się nie wyklucza, ale nawet gdy już czułam, że się wciągnęłam, to wciąż nie mogłam się należycie skupić na czytaniu.

"Każda wielka przygoda sprawia, że zyskujesz coś nowego - ale przy okazji coś tracisz."

Pierwszy tom serii „Nethergrim” był również w pewnym stopniu przewidywalny, lecz jak zauważyłam właściwie, mało która książka teraz taka nie jest i już nie wiem, czy to ja robię się sprytniejsza, czy autorzy, za przeproszeniem, głupsi. Oczywiście, były i tej historii intrygujące momenty zaskoczenia, jak postać Otchłannego, która zdecydowanie rozpala wyobraźnię i najbardziej ożywiło mnie praktycznie bezpośrednie spotkanie z tą istotą. Chcę wiedzieć więcej! Och, uwielbiam takie nutki tajemnicy! Jest to również pewnego rodzaju zapowiedź tego, jak mogą się potoczyć dalsze losy głównych bohaterów i ten wątek działa na mnie bardzo przekonująco.

Seria przez wydawcę – już amerykańskiego – polecana jest dla fanów „Zwiadowców” oraz „Opowieści z Narnii”, co według mnie budzi pewne oczekiwania. Ja osobiście mam wrażenie, że te kilka lat temu przyjemniej czytało mi się książki o losach Willa – choć nigdy nie doczytałam serii do końca. Niekoniecznie „Nethergrim” skojarzyło mi się z drugim tytułem, który nie krzyczał do mnie z okładki, lecz przypadkiem rzucił mi się w oczy i naprawdę ciężko mi powiedzieć, czy faktycznie jest to książka w stylu „Opowieści z Narnii”, które są przecież takie specyficzne. „Nethergrim” utrzymane jest w średniowiecznym klimacie, a autor sumiennie zadbał o wszystkie szczegóły, jak odpowiednia dykcja oraz oczywiście nie zapomniał o konwenansach, mimo kreowania własnego świata.

"Niektórzy ludzie zdawali się gadać tylko po to, by nie musieć słuchać. Słowa, które mówili, jakże często przeszkadzały w myśleniu."

Sama nie wiem, czy sięgnę po kolejne tomy, ponieważ początek serii „Nethergrim” niekoniecznie spełnił moje oczekiwania. Książka przez większość czasu działała na mnie usypiająco, naprawdę czytałam ją z dobre dwa miesiące, ponieważ nie mogłam przeczytać więcej niż parę rozdziałów na raz, próbując i próbując się wpasować w ten świat, po czym sięgałam po coś innego. Może to po prostu nie jest mój podgatunek fantasty. „Zwiadowcy” nigdy nie byli dla mnie tą serią, którą ubóstwiałam, choć oczywiście naprawdę miło mi się ich czytało.

1. Otchłanny
2. The Skeleth - planowany na
pierwszą połowę 2016 r.
Główni bohaterowie „Nethergrim” są z jednej stroni wiekowo bardzo młodzi, a z drugiej strony, jak na czasy średniowiecza, praktycznie dorośli. Nie mają oni ani łatwego, ani zawsze szczęśliwego życia. Właściwie można powiedzieć, że są inni od całej reszty mieszkańców małej wsi; mamy chłopca marzącego o zdobyciu prawdziwej wiedzy, dziewczynę, która pragnie sama decydować o swoim losie i robić to, co naprawdę chcę oraz niewolnika, ponieważ inaczej nie można tego nazwać, gdyż ten chłopiec posiada pana, który kupił go w dzieciństwie. Czytelnik ma okazję dość dobrze poznać głównych bohaterów i właściwie tyle było tego zaangażowania w moim przypadku, ponieważ, kolokwialnie mówiąc, nie za bardzo mnie oni obeszli. Nie czułam się, jakbym brała udział w akcji, lecz obserwowała z daleka losy osób, które mało mnie interesują, bo nie mają w sobie tej ikry, tego czegoś, co sprawia, że jeżeli nie kochasz bohaterów (czy wprost przeciwnie), to się z nimi w jakiś sposób zżywasz – na dobre i na złe.

"Szukanie czegoś lepszego oznacza, że będziesz zawsze szukał i nigdy nie znajdziesz."

„Nethergrim” to seria zapowiadająca się dość ciekawie, choć równocześnie posiadają parę znaczących mankamentów, których nie mogłam zbyć w czasie czytania.

Ciekawe cytaty z pierwszego tomu "Nethergrim" znajdziecie również na moim tumblr'ze: Nicole's quotes.

Sophie di Angelo

8 komentarzy:

  1. Niektóre książki takie są, że pomimo ogólnie ciekawej akcji pisane są w sposób, który usypia czytelnika, ja również spotkałam się z tym (jak to nazwałaś) paradoksem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że to książka dla nieco młodszego czytelnika, moim braciom mogłaby się spodobać. Chociaż ja mam słabość do imion i ten Tristan brzmi dobrze ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam zamiar przeczytać tę książkę, więc mam nadzieję że we mnie wywoła lepsze odczucia. :/ Bardzo zainteresowała mnie jej fabuła.
    ocean-slow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Raczej jej nie przeczytam. Fabula wydaję się nawet ciekawa - ale tym usypianiem mnie nieco zniechęciłaś :P

    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi też jakoś trudno się czytało, mimo że książka jest polecana dla fanów książek Flanagana, nie powaliła mnie na kolana. :/
    http://momentcatcher00.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Być może kiedyś przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Boję się, że i ja przy niej przysnę, a o to ostatnio nie trudno - jedynie coś powalającego na kolana pozwala mi odegnać zmęczenie, a ta na taką nie wygląda..

    OdpowiedzUsuń
  8. Z wielką chęcią bym się skusiła, mimo tych kilku błędów :)
    Moje-ukochane-czytadelka

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo