Harry Potter i Zakon Feniksa - J. K. Rowling

Tytuł oryginału: Harry Potter and the
Order of the Phoenix
Seria: Harry Potter
Tom: 5/7
Liczba stron: 960
Ocena: 9/10
Dzień dobry! Matury trwają w najlepsze (w Niemczech), a w Polce właśnie się rozpoczęły. Aby osłodzić ten przykry dzień, powrócimy na chwilę do miłych wspomnień związanych z "Zakonem Feniksa". Tekst jest oczywiście pełen spoilerów, be aware.

Dość dobrze pamiętam, jak pierwszy raz czytałam "Zakon Feniksa". Przypuszczam, że był to początek czwartej klasy, ponieważ byłam wtedy w czasie ferii u mojej cioci i było dość ciepło. Książkę miałam z biblioteki, jednak dla niepoznaki za folię, którą była obłożoną, wcisnęłam wyrwaną stronę z komiku o księżniczkach. Były kiedyś takie gazetki, ale nie pamiętam, jak się nazywały. Pamiętam jednak, że akurat ten był o Mulan. "Zakon Feniksa" kojarzy mi się więc akurat z tą animacją. Przeczytałam książkę w trzy dni, TRZY dni. Byłam taka z siebie dumna! Teraz to normalnie czytam tak książki, bo szkoła i w ogóle, ale kiedyś nie czytałam tak szybko, więc był to mój osobisty rekord i wielki powód do dumy! Serio. Drugi raz "Zakon Feniksa" przeczytałam w tym roku, w styczniu.

"- Wy nie wiecie, jak to jest! Żadne z was… żadne z was nie musiało stanąć z nim twarzą w twarz, prawda? Myślicie, że wystarczy po prostu zapamiętać kilka zaklęć i rzucić je na niego, tak jak to się robi w klasie? Przez cały czas masz pełną świadomość, że między tobą a śmiercią jesteś tylko ty… twój mózg, twoja odwaga, bo ja wiem… i nie myślisz trzeźwo, kiedy wiesz, że za chwilę zostaniesz zamordowany albo będą cię torturować, albo będziesz musiał patrzeć, jak mordują twoich przyjaciół… nie, nas nigdy tego nie uczyli, jak sobie radzić w takich sytuacjach… a wy sobie tu siedzicie i zachowujecie się tak, jakbym był mądrym chłopczykiem, bo wciąż stoję przed wami żywy, i jakby Diggory był głupi, bo nawalił, bo dał się zabić… wy wciąż nie rozumiecie, że równie dobrze mogłem to być ja, że gdybym nie był Voldemortowi potrzebny…"

Wydanie amerykańskie
Wreszcie naprawdę ogarnięta okładka!
Uwielbiam "Zakon Feniksa", ponieważ ma on zupełnie inny klimat niż pozostałe tomy. Jest o wiele mroczniejszy, chyba już zawsze będzie mi się kojarzył z kolorem ciemnoniebieskim, jaki widzimy na okładce. Mamy w tym tomie również jedną z najciekawszych akcji ze wszystkich części, czyli wyprawę do ministerstwa magii. Ostatnie strony czyta się ściskając książkę z całych sił z walącym mocno sercem. Naprawdę autorka wszystko gruntownie opisała, a mimo to jest w tej opowieści tak dużo napięcia, że można fiksować momentami. W sumie J. K. Rowling powiedziała, że "Zakon Feniksa" jest najdłuższym tomem, ponieważ Harry odkrywa i odwiedza tak wiele nowych miejsc. Mi to nie przeszkadza, choć im bardziej człowiek poznaje kolejne elementy magicznego świata, tym bardziej żałuje się, że jest to fikcja, ponieważ chce się być częścią tego świata!

Jeżeli uważałam, że ludzie w "Komacie Tajemnic" zachowywali się nie w porządku, to prawdziwa zabawa dopiero się rozpoczęła. Mimo tego że to Dumbledore we własnej osobie ostrzegł uczniów pod koniec "Czary Ognia", to nikt nie wierzy Harry'emu. Nawet w jego przyjaciołach było widać momentami wahanie. W tym tomie Harry wydaje się być niekiedy okropnie samotny, więc naprawdę nie przeszkadzało mi, że miał on takie mieszane uczucia w "Zakonie Feniksa". Ja go rozumiałam.

Wydanie szwedzkie
"-Cześć, Harry - powitał go George, szczerząc zęby. - Wydawało się nam, że usłyszeliśmy twój słodki głosik. 
- Nie duś w sobie złości, Harry, wywal z siebie wszystko - rzekł Fred, również szczerząc zęby. - W promieniu pięćdziesięciu mil jest jeszcze kupa ludzi, którzy cię nie usłyszeli."

Uważam, że quidditch jest bardzo ważny w "Zakonie Feniksa". Jak już wspominałam w poprzednich tekstach nieszczególnie przepadam za tym wątkiem, ale w tym tomie nabrał on nowego znaczenia, gdy w grze pojawił się no cóż zakaz gry dla Harry'ego, Freda i George'a, ponieważ nagle widzimy, że Harry'emu nie tylko nikt nie wierzy, Dumbledore go olewa, ale jeszcze nie może się poświęcić swojej właściwie jedynej pasji poza talentem do wpadania w najgorsze kłopoty i bycia zawsze  w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Poza tym zakończenie wątku bliźniaków w "Zakonie Feniksa" - włączając w to odzyskanie mioteł - jest fenomenalne.

"Umysł nie jest książką, którą można otworzyć i przeczytać w wolnym czasie. Myśli nie są wyryte wewnątrz czaszki, gdzie mógłby je przejrzeć jakiś intruz. Umysł to rzecz złożona i wielowarstwowa."

Wydanie amerykańskie
Zbyt jasna ta okładka!
Jednym z najciekawszych wątków "Zakonu Feniksa" jest nauka oklumencji, a właściwie to, że jej nauczycielem jest Snape. Nie jest on może najlepszym wychowawcą, jednak ma ogromne doświadczenie i co mnie wkurzało to postawa Harry'ego. Nawet nie chodzi o jego niechęć i narzekanie na Snape'a, tylko o fakt, że mimo zaleceń Dumbledore'a i to wielokrotnych w ogóle nie ćwiczył. Hermiona też ciągle mu przypomniała, ale był on zajęty wszystkim, ale nie tym. Sami wiemy, jak to nieprzykładanie się dla Harry'ego skończyło...

Syriusz, Syriusz, Syriusz... Ulubiona postać wszystkich, a przeze mnie przy ponownym czytaniu serii znielubiona zwłaszcza po tym, czego się dowiadujemy oraz obserwujemy w "Zakonie Feniksa". Po pierwsze Syriusz naraził wszystkich, a chyba najbardziej sobie odprowadzając Harry'ego. Mogło się to dla nich obu źle skończyć, on to wiedział i w sumie... tak się stało, bo akurat Malfoy zrozumiał, co widzi. Po drugie, gdy Harry i Syriusz mieli w końcu okazję spędzić czas razem, to co się działo? A no Syriusz boczył się i w sumie go unikał, bo Harry miał wrócić do szkoły. Tak samo było w czasie świąt, gdzie pod koniec zachowywał się naprawdę opryskliwie. I po trzecie moment, gdy Harry wdziera się do głowy Snape i pierwsza rzecz, jaką widzi jest to, jak jego ojciec i Syriusz dręczą Severusa. Świadczy to o kilku rzeczach: widok Harry'ego wywoływał na wierzch wszystkie te przykre wspomnienia, mimo to Snape poświęcał swój czas na Harry'ego, a do tego w sumie, gdy spojrzeć na Syriusza to był on po prostu... bully'm, a ja nigdy nie lubiłam osób, które dręczą innych, właściwie tylko dlatego że mogą i nie będę. Co prowadzi do kolejnego małego wyznania, że Jamesa Pottera w sumie też nieszczególnie lubię oraz zastanawiam się, jak taka miła, urocza osoba, jak Lily Evans mogła z nim w końcu skończyć po tym wszystkim, co widziała... Dręczenie innych zdecydowanie nie jest cool.

Wydanie brytyjskie dla dorosłych
Ten jeleń jest mylący,
bo kojarzy mi się bardziej
z "Więźniem Azkabanu"
Nie znaczy to jednak, że nie było mi przykro, gdy Syriusz skończył za zasłoną. Było mi bardzo przykro, a do tego to było takie niespodziewane! Kto trzyma takie rzeczy i skąd one się biorą w ogóle? Chętnie bym się tego dowiedziała.

"No cóż, lepiej być wyrzuconym i umieć się obronić, niż siedzieć w szkole bezpiecznie, ale i bez sensu."

Kolejny cudowny wątek to Pokój Życzeń. Uwielbiam naprawdę Pokój Życzeń i cieszę się, że był też ważny w kolejnych częściach. W "Zakonie Feniksa" ma swoje znaczenie z powodu przeciwstawianiu się Ministerium Magii. W momencie, gdy zbliżała się wojna, w którą nikt nie wierzył, a nauczycielką obrony przed czarną magią była Umbridge, te kilka osób, które w końcu uwierzyły, chciały umieć się bronić oraz walczyć. Obserwowanie Harry'ego jako nauczyciela było interesujące i ten dreszczyk emocji, który towarzyszył spotykaniu się potajemnie też jest fajny!

"-To jest straszna kobieta - powiedziała cicho Hermiona. - STRASZNA. Wiesz co, jak tu wchodziłeś, właśnie mówiłam do Rona, że… że musimy coś z tym zrobić. 
- Zaproponowałem truciznę - mruknął posępnie Ron."

Wydanie francuskie dla dorosłych
Och Dolores Umbridge to naprawdę okropna kobieta, ale jest w niej również coś interesującego według mnie. Czasami wydaje się zupełnie dwiema różnymi osobami, właściwie na początku książki wydaje się dość niewinna, ten cały róż... Nie dajcie się zmylić! Jednak gdy ją poznajemy... jak widać można być złym, nie będąc Śmierciożercą ani Ślizgonem. Poprawka, wygląda na to, że Umbridge jest byłą Ślizgonką. To wiele tłumaczy, nie zastanawiałam się nad tym czytając, jednak uważam, że i tak jest to naprawdę niefajne i jest to również jedna z rzeczy, których nie lubię w Harry'm Potterze. Zresztą J. K. Rowling sama przyznaje, że gdyby pisała książki teraz, to Harry nie byłby w Gryffindorze lub przyjaźniłby się również z uczniami ze Slytherinu. To byłaby ciekawa odmiana... W sumie szokujące, że Peter Pettigrew nie był Ślizgonem! Bo patrząc na te książki, powinien. Ponownie: not cool.

Uwielbiam "Zakon Feniksa" za wprowadzenie postaci Luny, która może się wydawać szalona, jednak pod tym płaszczykiem dziwności, gdy naprawdę posłuchamy tego, co Luna mówi, to zobaczymy, że ma ona rację i jest bardzo spostrzegawcza na swój sposób, ponieważ jej przypuszczenia i rozważania potwierdziły się w najgorszy sposób... Choć też nie podoba mi się, że jest opisana w książce w taki sposób. Czy wszyscy tam muszą być nieatrakcyjni/niechlujni do przesady?

Wydanie hiszpańskie
"- No bo… widzisz - zaczęła Hermiona takim tonem, jakby wyjaśniała jakiemuś niezrównoważonemu emocjonalnie dziecku, że jeden plus jeden równa się dwa - nie powinieneś w połowie randki z nią mówić, że chcesz się spotkać ze mną. 
- Chwileczkę! - wybuchnął Harry. - Przecież sama mi powiedziałaś, żebyśmy się spotkali o dwunastej i żebym ją przyprowadził! A jak miałem to zrobić, nie mówiąc jej…? 
- Mogłeś to powiedzieć w inny sposób - pouczyła go Hermiona tym samym przesadnie cierpliwym tonem. - Powinieneś powiedzieć, że to naprawdę okropne, ale ja wymogłam na tobie obietnicę, że wpadniesz do Trzech Mioteł, i że bardzo ci się nie chce tam iść, bo wolałbyś spędzić ten dzień tylko z nią, ale niestety uważasz, że powinieneś tam pójść, i może ona by tam z tobą poszła, to będziesz mógł urwać się szybciej. No i dobrze by było wspomnieć, że jestem brzydka - dodała po krótkim namyśle."

W "Czarze Ognia" mieliśmy zaczątki wątków damsko-męskich, jednak akcja nie zagęszcza się aż tak bardzo "Zakonie Feniksa". Właściwie wątek Harry'ego i Cho jest trochę zabawny patrząc z dzisiejszej perspektywy, choć też podoba mi się jego niewinność, to też za wiele się w temacie nie dzieje i książka kończy się jak kończy: całe zauroczenie mija. Było w sumie czym być zauroczonym, Harry? Nie wiem, bo w sumie to Cho zaczęła się nim interesować z powodu Cedrica i to o nim chciała rozmawiać i w sumie dość dziwnie to wyszło...

Zagadka tomu: Harry widział śmierć Cedrica przed zakończeniem roku szkolnego w "Czarze Ognia", a potem wracał powozem na dworzec w Hogsmeade, gdzie nawet jest wspomniane, że ciągną go testrale, jednak Harry zobaczył je dopiero w "Zakonie Feniksa". Błąd? Przypadek? Magia?

"Zakon Feniksa" po raz pierwszy został wydany w Polsce w 2004 roku, co daje nam aż jedenaście lat od premiery. Ja w tym roku już czytałam ten tom, a Wy kiedy ostatni raz czytaliście piątą część Harry'ego Pottera?

Sophie di Angelo

22 komentarze:

  1. A mi średnio podpasował ten tom, ale to pewnie dlatego, że nie lubię wszystkiego co z polityką związane :) Nie mniej jednak Lune pokochałam, a całą serie trzymam w zaszczytnym miejscu na półce :)


    Pozdrawiam i na pewno jeszcze nie raz Cie odwiedzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piąty tom czytałam ponownie w wakacje. Bardzo lubię tę część, jest świetna! A płaczę zawsze, gdy Syriusz... I nigdy nie spojrzałam na to w ten sposób, ale masz rację - Syriusz i Harry nie wykorzystali czasu, jaki był im dany. Harry bardzo mało się od niego dowiedział. A mógł tak wiele...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatni raz czytałam w 2014, bo wtedy wróciłam jeszcze raz (7? :D) do całej serii. Ja jestem jedną z tych, którzy uwielbiają Syriusza, więc miałam łzy w oczach czytając o jego śmierci. To trochę nie fair, bo po tylu latach w Azkabanie zasłużył na szczęśliwie życie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Twoje posty o Harrym Potterze i jeśli żadne mi nie umknie to oczywiście staram się komentować każdy. Dlaczego? Chyba już Ci o tym pisałam, że wtedy przypominam sobie o całym moim dzieciństwie i jakoś tak na sercu robi się lepiej. Ale przejdźmy do Zakonu.

    Przez jakiś czas była to moja ulubiona część przygód Harry'ego, jednak po ponownym czytaniu moje serce bardziej skradł "Książę Półkrwi", lecz oczywiście temu tomowi dostało się drugie, honorowe miejsce. Jest to bardzo obszerna książka i za to ją kocham, można w nią wsiąknąć, wsiąknąć, wsiąknąć i powrócić do świata żywych dopiero po ponad 900 stronach. Lubię chyba każde wydarzenie w tej części i naprawdę nie potrafię wybrać ulubionego. Fajny, ciekawy początek - co nowego i wiadomo - zaskakujące zakończenie. Środek trzyma w napięciu. Także czego chcieć więcej? Przecież to Harry i Rowling, czyli świetne połączenie! Na pewno powrócę do Harry'ego w wakacje, a przynajmniej się postaram.

    http://mianigralibro.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Książę Półkrwi" też mi się spodobał bardziej za drugim razem, magia po prostu!

      Usuń
  6. Książki czytałam jedynie raz w życiu i obawiam się sięgnąć po nie znowu. Sięgnęłam po nie będąc jeszcze smarkiem i nieco boję się, że teraz mogę całkiem inaczej je odebrać, na niekorzyść im. A nie chcę się pozbawiać miłych wspomnień.
    Co do samego tomu - ten, ex aequo z Insygniami Śmierci są moimi ulubionymi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się bałam, bo też czytałam serię tylko raz w podstawówce, ale za drugim razem również było magicznie, ponieważ niektóre książki pozostają mądre i wspaniałe zawsze, nie zależnie od wieku czytelnika. :)

      Usuń
  7. Mam bardzo podobne odczucia co Ty :)
    Ubóstwiam całą serię o Harrym, "Zakon Feniksa" czytałam wiele razy. Za każdym razem jest to mega przeżycie. Ten tom jest taki wielki <3
    Bosko :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Zakon Feniksa, zresztą tak jak całego Harry'ego! :D
    Świetna notka :)

    OdpowiedzUsuń
  9. To chyba zdecydowanie moja ulubiona cześć. :)
    Nigdy mi to dręczenie Snape przez ojca Harrego i resztę bandy do niczego nie pasowało. Tzn. rozumiem, że autorka potrzebowała jakiegoś powodu, aby się nie lubili, ale myślę, że można by było rozwiązać w nieco mniej paradoksalny jak by nie było sposób

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dla mnie to ma sens. Można by pomyśleć dorosły facet, który przejmuje się czymś, co zdarzyło się w szkole i przeżywa szkolną miłość tak mocno... Są tacy ludzie, na których mobbing do końca życia wywiera wpływ, niestety taka jest prawda. I tacy, który zakochują się raz. I chociaż to drastyczne lub nawet komiczne się może wydawać, to jednak gdy patrzę na codzienność, to naprawdę to rozumiem...

      Usuń
    2. Nie chodziło mi o brak sensu i nie o Snape, ale o to, że ojciec Harrego i reszta niby byli tacy dobrzy, a to nie była prawda, przynajmniej nie do końca. Bo ze strony Snape i tej części historii to wszystko ma sens jak najbardziej ;>

      PS. Pisząc notkę o Upiorze czytałam różne recenzje książki, aż sama byłam zaskoczona, że może się nie podobać, bo jest po prostu genialna. I nie aż taka stara ma tylko 100 lat ^^

      Usuń
    3. Och, to przepraszam, opacznie Cię zrozumiałam. :)

      Usuń
    4. I tak jeszcze dodam, bo przemyśliwałam to sobie między rozwiązywaniem maturek z matematyki, że to dręczenie właśnie przez James'a i Syriusza jak najbardziej ma sens. Być po właściwej stronie, wcale nie znaczy być równocześnie idealnym. W HP nie ma postaci, która byłaby całkowicie czarna lub biała. James i Syriusz byli wychowywani w bogatych rodzinach o wielowiekowych tradycjach, więc uważali się za lepszych od innych. Elita szkoły, a takie osoby często bez powodu dręczą innych, bo mogą. Choć tutaj wpływ miała również chęć popisania się przed dziewczynami...

      Usuń
  10. Beczałam jak głupia, gdy była opisana śmierć Syriusza. W ogóle na tym tomie płakałam (jak na razie, gdyż jeszcze dwa kolejne tomy mnie czekają do przeczytania!).
    Świetna recenzja, uwielbiam czytać twoje szczegółowe recenzje.

    OdpowiedzUsuń
  11. Piąty tom zawsze był moim ulubionym:) I była to pierwsza książka, na której płakałam. Syriusz... Była w nim i wciąż jestem absolutnie zakochana :) Zgadzam się z wszystkimi wadami Syriusza, które wymieniłaś i jego zachowanie na dworcu, albo podczas świąt. Ale mimo wszystko rozumiem to, że był cały czas zły, rozgoryczony. Po przeżytych nastu latach Azkabanu (co, nie powiem, robi wrażenie), wciąż powszechnie uważany za mordercę, większość jego przyjaciół nie żyje - przecież należenie do Zakonu przed Azkabanem też musiało być ciężkim przeżyciem. A na końcu zamknięty w czterech ścianach, którego szczerze nienawidził z skrzatem domowym, którego szczerze nienawidził. Trudno obwiniać go o brak optymizmu... Wątek quidditcha jest moim zdaniem w tym tomie ważny też przez Rona, który po raz pierwszy próbuje swoich sił jako obrońca. No i Luna <3

    Wiesz, a z tymi testralami, których Harry nie widział przed wakacjami, choć było to już po śmierci Cedrika - może pod wpływem tych wszystkich przeżyć, szoku, tego, że Voldemort się odrodził i tak dalej - zwyczajnie nie zwrócił uwagi na to, że powóz ciągną teraz jakieś zwierzęta. Może był tak zamyślony, że nawet nie zwracał uwagi na rzeczywistość. A może czytał "Żonglera"? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... W takim razie moja uwielbienie do Snape'a jest większe niż sympatia do Syriusza. :D
      To musiał być żongler. ♥

      Usuń
  12. Jakoś nigdy nie mogłam się przekonać do tej serii.... ale chciałabym, żeby kiedyś ktoś napisał coś takiego o moich książkach :)

    beatapisze.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. To było tak dawno, gdy miałam 11 lat.. czyli 6 lat temu. Ale powiem Ci, ze ostatnio nabrałam ochoty na odświeżenie sobie tej fantastycznej serii.

    OdpowiedzUsuń
  14. Harry Potter <3 Kiedy to było, ale kolejny raz się powtórzę, że miło spędziłam ten czas :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Pamiętam jak pierwszy raz czytałam ten tom. Do tego czasu nie zmieniło się nic, bo za każdym razem ryczę przy śmierci Syriusza. Taki już mój charakter. Lubiłam go i strasznie mi żal tego, że nie mógł spędzić ze swoją rodziną (Harrym) więcej czasu. Ale cóż... tak miało być. :)
    Ogółem, wszystkie książki o Harrym są dla mnie prześwietne i nie wyobrażam sobie, że mogłyby nie istnieć. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo