Harry Potter i Insygnia Śmierci część 1 - film

Wszystkie gify z rebloggy.com
Dzisiaj, gdy ekranizuje się serie książkowe, możemy się spodziewać, że ostatnia część zostanie podzielona na dwie. W przypadku Harry'ego Pottera jest to jak najbardziej zrozumiałe, gdyż "Insygnia Śmierci" są dość potężną książką (w tym momencie polecam zapoznać się z moim wpisem na temat książki). W sumie chyba od Harry'ego Pottera się to zaczęło? Dzisiaj przyjrzymy się bliżej części pierwszej filmu. Tekst zawiera mnóstwo spoilerów.

Pierwszy raz "Insygnia Śmierci" obejrzałam dopiero po lekturze książki, pewnej soboty z cztery lata temu i zajęło mi to cały dzień, siedzi mi w głowie liczba ośmiu godzin, ponieważ piekliłam się z tego powodu, gdyż oczywiście musiałam uważać, żeby mnie nie przyłapano, więc ciągle stopowałam, robiłam inne rzeczy i naprawdę przestraszyłam się, gdy Nagini zaatakowała Harry'ego w domu Bathildy Bagshot. To jest moment, w którym podskakuje się ze strachu. Poza tym widziałam "Insygnia Śmierci" jeszcze dwa razy, w tym jeden całkiem niedawno.

Bardzo uważnie obserwowałam wskazówki, które były dawne widzowi i uważam, że gdy się człowiek skupi, to całkiem zgrabnie można nadążyć za fabułą "zakulisową", jednak jest i wiele niejasności, jak wytłumaczenie, dlaczego horkruksami są akurat te przedmioty, a nie inne. Przedstawiono to logicznie, gdy Bella przestraszyła się, że bohaterowie byli w jej skarbcu, że to tam trzeba szukać i zrobiono z Harry'ego nadajnik, ale mimo wszystko bardzo mi tego wątku brakuje w filmach.

Jedną z najciekawszych scen w "Insygniach Śmierci" jest moment, w którym pojawia się siedmiu Potterów. Jest ona zabawna już w książce i bardzo podobnie pokazano ją w filmie. Na płycie z dodatkami oglądałam jej tworzenie, gdy Daniel po kolei wcielał się w każdą osobę naśladując ich ruchy, przez co na przykład Oliver i James Phelps mówili, że normalnie go pozwą. Przykładowo Herminę Daniel udawał raz, ale przy innych prób było nawet kilkadziesiąt. Jednak efekt, który widzimy na ekranie jest zachwycający oraz zabawny, nie ma co! Mimo ponurej atmosfery i odpowiedzialnego zadania, które muszą wykonać bohaterowie przemycono do "Insygniów Śmierci" garść zabawnych momentów, które doskonale równoważyły niebezpieczeństwa i powagę sytuacji. Nie było tego ani za mało ani za dużo, w sam raz!

Dość dziwna za to jest scena, w której Harry tańczy z Hermioną. Nie znajdziemy tego w książce (ani gdy ścinała mu włosy). Dziwna, ponieważ zaczyna się trochę niezręcznie, jednak potem robi się dość zabawna, aczkolwiek melancholijna. W tym momencie szukałam między tą dwójką zainteresowania sobą w głębszym sensie, ale widziałam tylko dwoje najlepszych przyjaciół i to było naprawdę piękne. Lubię obserwować Hermionę i Harry'ego razem na ekranie, ładnie poprowadzono ich wątek, choć myślę, że można by go wyciągnąć jeszcze bardziej na pierwszy plan, to i tak nie narzekam, ponieważ zwłaszcza w ostatnich trzech filmach jest on bardzo realistyczny i taki ujmujący.

Postać Hermiony została również ogólnie kolejny raz świetnie przedstawiona. W ogóle rzecz się ma do wszystkich postaci kobiecych w świecie stworzonym przez J. K. Rowling, ale to wypowiem się o innych przy drugiej części "Insygniów Śmierci". Gdyby nie Hermiona, to w ogóle nasi bohaterowie wylądowaliby nie wiadomo gdzie bez niczego przy duszy. Hermiona odpowiadała za miejsca, spakowała wszystko do torebki, już kilka dni przed weselem, w tym plecaki chłopaków. Swoją drogą, jak bardzo im na tym zależało, że nawet tego nie zauważyli? Przygotowała namiot, inne potrzebne rzeczy, a wszystko miała za sobą korzystając z technologi Doctora Who - is bigger on the inside. To ona logicznie myślała i przewidywała kłopoty. Naprawdę bez niej zginęliby pierwszego dnia, bo już śmierciożerców ściągnęli sobie na głowę. Jedną z najsmutniejszych scen w filmie jest moment, gdy Hermiona usuwa pamięć rodziców. Łezka się kręci w oku. Nawet jeżeli jej mamę gra Mama Stark.

Absolutnie cudowny jest sposób, w jaki pokazano baśń o trzech braciach. Nie spodziewałam się animacji, jednak zdecydowanie nie jest ona z tego typu 'dla dzieci'. Wciąż pozostaje w niej pewien mrok, który towarzyszy nam nieustannie od "Zakonu Feniksa". Animacja jest praktycznie czarno-biała, a postacie ostre i wyraziste. Naprawdę podoba mi się, że przedstawioną ją w całości w filmie oraz to, jak często możemy znaleźć w nim odwołania do niej. Oczywiście wszystkie one mają swój początek w książce, ale i tak scenarzysta zadbał o nawiązania, co bardzo mi się spodobało.

"Insygnia Śmierci" są jednym z najdroższych filmów w historii. Produkowano go ponad rok, a kręcono o ile się nie mylę 261 dni, czy coś koło tego, dłużej o miesiąc niż zakładano. Widać to też na podstawie efektów w obu częściach. Korzystano z nowych technik, jak przy kręceniu sceny z siedmioma Potterami, bawiono się efektami, jak przy teleportacji (więcej o efektach już w piątek). Według mnie wygląda to naprawdę świetnie, choć pominięto ten wątek w "Księciu Półkrwi".

Najbardziej brakuje mi w "Insygniach Śmierci" rozwinięcia wątku Stworka, ponieważ jest on bardzo piękny i wzruszający w książce, jak Stworek w końcu był szczęśliwy i dobry, gdy znalazł się pod odpowiednią opieką. W filmie nie wiadomo nawet za bardzo, dlaczego słucha się akurat Harry'ego. Szkoda, bo to według mnie ważny wątek, ale jak nie pokazano walki Hermiony o prawa skrzatów, to wiedziałam, że i tego raczej w filmie nie znajdę. Pobyt w Grimmauld Place niestety skrócono w ekranizacji do minimum, choć ładnie pokazano, jak Hermiona i Ron trzymali się za rękę przed snem.

Choć niewiele wiemy na temat życia pobocznych postaci i ślub Fleur z Billem może się wydawać trochę nie wiadomo skąd i dlaczego, to cieszę się, że pokazano ten moment. Również on równoważył wszystkie mroczne momenty serii, ponieważ miał w sobie mnóstwo światła. Podoba mi się bardzo scenografia, suknia Fleur i wszystkie te fioletowe dodatki. Szkoda, że Harry był sobą (w książce wypił eliksir wielosokowy), ponieważ brakowało mi momentu, w którym Luna go mimo wszystko rozpoznała.

Super jest również cały wątek Ministerstwa Magii, które uwielbiam po prostu z wyglądu. Mam na myśli zarówno to, jak go przedstawiono - mamy parę komediowych akcentów, ale również to, że jest bardzo zgody z książką, a efekty specjalne sprawiły, że wypada równie świetnie na dużym ekranie. Ciekawie się oglądało, jak zmieniono Ministerstwo. Odwiedziliśmy również nowe miejsca, które wypadały równie oszałamiająco.  Dzieje się w "Insygniach Śmierci" wiele, jest to w sumie jeden z moich ulubionych filmów.

Dodatki do "Insygniów Śmierci" są również bardzo interesujące. Zrobiono je w zupełnie innej formie niż poprzednie, dzieląc na najważniejsze wydarzenia, w których pokazywano, jak kręcono daną scenę, jak tworzono nastrój oraz scenografię, a w tym była między innymi scena śmierci Zgredka. Bardzo smutna i klimatyczna. Wypowiadali się aktorzy, niektórzy byli dopiero prezentowani, jak Bill Weasley. Opowiadano o tym, jak przerobiono jedną książkę na dwa filmy. Dodatkowo mamy filmik, w którzy główni aktorzy wybrali się razem na weekend pograć w golfa i opowiadali o swojej długoletniej przyjaźni. W końcu od "Kamienia Filozoficznego" do "Insygniów Śmierci" minęło aż dziesięć lat. Bardzo zabawny jest też filmik o tym, jak kręcono scenę w lesie, gdzie nasza trójka uciekała przed śmierciożercami, ponieważ aktorzy mieli z tego niezły fan i wykorzystali okazję do tego, aby się pościgać. Emma była najszybsza. ;)

Uwierzycie, że to już pięć lat?

Sophie di Angelo

4 komentarze:

  1. Ta część to moja ukochana część jeśli chodzi o film, z wielkim sentymentem do niego wracam :)

    Zapraszam również na swojego bloga :)
    http://cosdopoczytania.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Na tej części też byłam w kinie ;)
    I chyba to od niego wzięła się moda na dzielenie finałów na dwie części.

    OdpowiedzUsuń
  3. Narobiłaś mi ochoty aby znowu obejrzeć Harry'ego Potter'a. Według mnie to jest najlepsza adaptacja serii książkowej ever. "Zmierzch", "Igrzyska Śmierci" i inne mogą się przy Potterze schować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielki sentyment. Czekam na kolejne posty o Harrym Potterze, bo trudno mi się z nim rozstać.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo