Gra o miłość - Eve Edwards

Tytuł oryginału: The Rouge's Princess
Seria: Kroniki rodu Lacey
Tom: 3/3
Liczba stron:
Wydawca: Egmont
Trzeci, finalny tom serii Kronik rodu Lacey skupia się teraz na mężczyźnie, którego nazwisko wcale tak nie brzmi, choć ma on niemałe powiązania z hrabią oraz żołnierzem Lacey - jest ich przyrodnim bratem. Kit para się aktorstwem i nie wierzył w miłość, dopóki na jego drodze nie stanęła Mercy. Aby jednak mogli być razem, czekają ich niemałe przeprawy z losem oraz własnymi sercami. Co wybierze młoda dziewczyna, kiedy będzie groziło jej wyrzeczenie z rodziny?

Nie spodziewałam się tego zupełnie, ale całą "Grę o miłość" czytałam z rzewnym uśmiechem na ustach; poza oczywiście momentami bardzo poważnymi, które sprawiały, że nieświadomie wstrzymywałam oddech i wraz z Mercy przeżywałam udrękę. Nie miałam pojęcia, że po dwóch tomach, trzeci tak bardzo mnie zaskoczy. Nie potrafię uchwycić całkowicie jego inności, choć niemały wpływ mają na pewno charyzmatyczni bohaterowie.

Kit momentalnie przypadł mi do gustu, kiedy pojawił się już w drugim tomie. Jednak nie wiedziałam, jak wypadnie w roli głównego bohatera, ponieważ James był, jako postać drugoplanowa w części pierwszej, a w drugiej nie wzbudzał większych emocji. Wszystkie postacie dotąd były urocze, słodkie, delikatne i płaskie, jak naleśnik. Nie wpływały one praktycznie na uczucia czytelników i większą wartość miało tutaj tło historyczne, oddane z dbałością o najmniejsze szczegóły, niż główny wątek powieści - romans.

Tym razem przeżywałam każdą stronę. Choć byłam tylko widzem - czytanie tych powieści jest bardziej niczym przyglądanie się zza kulis, niż faktyczne czytanie - wraz z bohaterami przechodziłam przez każdą romantyczną chwilę, momenty zwątpienia, smutku i strachu. Krajało mi się serce i uśmiechałam się z radością. Co tu dużo mówić, "Grę o miłość" czytało się po prostu cudownie.

1. Alchemia miłości - recenzja
2. Demony miłości - recenzja
3. Gra o miłość
Co zaś się tyczy historycznego tła, to tym razem mieliśmy wgląd w życie dwóch zupełnie różnych sfer: kupieckiej i aktorskiej, gdzie ta druga u większości była nadal bardzo niskiego stanu. Spotkaliśmy tutaj Williama Shakespeare'a i dowiedzieliśmy się, jak wyglądało życie majętnych purytan. Było to nie tylko szalenie interesujące, ale i świetnie przedstawione.

Chcę jeszcze dodać, że kocham tę okładkę. Jest absolutnie wspaniała. Przypuszczam, że może to zdziwić wiele osób, ponieważ owszem okładka jest miła dla oka, choć przypuszczalnie tylko z powodu rzucającego się w oczy koloru włosów, przy zachowaniu efektu stonowanej całości. Chodzi mi jednak o treść i ma ona niemały związek z tytułem. Okładka "Gry o miłość" pasuje lepiej do treści niż wszystkie oryginalne razem wzięte. 

Wyjątkowo dodam, iż uważam, że nasz polski tytuł jest lepszy. Tak, jak okładka jest dla mnie takim mrugnięciem oka od wydawcy oraz tłumacza - coś w stylu wewnętrznego żartu, który zrozumieją tylko osoby po przeczytaniu książki. Uwielbiam takie sprytne gry słów, tym bardziej, że każdy z oryginalnych tytułów ma się do treści książki, jak piernik do wiatraka. Zbójnicka księżniczka? Przepraszam bardzo, ale do czego to nawiązuje konkretnie? Absolutnie nie zgodzę się z tym, co sugeruje taki tytuł. Gdy przeczytacie tą cudownie ciepłą powieść sami się przekonacie.

Żałuję, że to już koniec 'Kronik rodu Lacey', ponieważ został nam jeszcze jeden chłopiec o tym nazwisku i nie ukrywam, że chętnie przeczytałabym o jego szukaniu drugiej połowy, jednak najwidoczniej autorka uznała, że co za dużo to nie zdrowo i mamy z tego trylogię z cudownie ciepłym zakończeniem!

Ocena: 8/10.

Sophie di Angelo

4 komentarze:

  1. Przeczytałam tylko pierwszą część i nie było szału. Jak dla mnie dosyć słabo to wyglądało, chociaż może to być związane z moją sceptycznością do prawie wszystkiego :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahh to historyczne tło kusi jak nie wiem, szczególnie gdy przeczytałam wzmiankę o Szekspirze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się okładka :) Niestety nie jestem zainteresowana tą serią.

    OdpowiedzUsuń
  4. Skoro tak ci się spodobała ta seria, a ja sama lubię takie klimaty, to już mnie nią zainteresowałaś Sophie!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo