Przebudzona o Świcie - C.C. Hunter

Czytając wiele książek przychodzi taki moment, kiedy niektóre z nich zacierają się w pamięci; szczegóły umykają, wątki mieszają się - zwłaszcza, gdy w grę wchodzi jeszcze ekranizacja, która jest dość inna momentami. Po lekturze zostają więc najczęściej wrażenia i emocje, jeżeli były dość silne, choć nie można czasami dokładnie określić, czego dotyczyły. Nie wiele pamiętałam z lektury "Urodzonej o północy"; za to doskonale pamiętam swoje rozbawienie. Za lekturę kontynuacji brałam się więc z uśmiechem, ciekawa, co z tego wyniknie.

Kylie zdążyła zadomowić się już na obozie w Wodospadach Cienia i chciałaby zostać tutaj na nadchodzący rok szkolny. Gdyby tylko mama wyraziła na to zgodę... Dziewczyna radzi sobie co raz lepiej; co prawda nie odkryła jeszcze kim jest z pochodzenia, a do tego nęka ją natrętny duch, który nie może się wysłowić, a jeszcze jej niedoszły chłopak sam nie wie czego chce, więc Kylie ma sporo na głowie. Zwłaszcza, że musi ocalić bliską jej osobę, jednak nie ma pojęcia o kogo chodzi...

C.C. Hunter udało się mnie zaskoczyć... do pewnego momentu. Autorka całkiem zręcznie kreowała napięcie, nie dając większych wskazówek; nie budziło to jednak irytacji, ale nadawało przerwanej co chwila historii dynamiki i zachęcało skutecznie do dalszej lektury. Byłam więc ciekawa i zaskoczona, że nadal nie odgadłam, jakie będzie zakończenie, aż do momentu, gdzie autorka dała nie wskazówkę, a odpowiedź na tacy, a nasza naprawdę inteligenta bohaterka - wbrew pozorom nie jest to ironia, ponieważ Kylie nie jest głupiutka, lecz całkiem błyskotliwa - nie mogła tego dostrzec do ostatniej sekundy. Wcale się jej jednak nie dziwię, gdyż rozwiązanie było taaakie banalne.

Zacznijmy od plusów powieści, ponieważ choć "Przebudzona o świcie" nie jest złą książką, to jednak zdecydowanie mniej mi się podobała niż tom pierwszy. Jakoś bardziej negatywnie ją odebrałam; mniejsza, teraz piszę o pozytywach. Bohaterowie wykreowani przez autorkę są całkowicie bezboleśni dla psychiki czytelnika. Są tak przesadzeni, że aż nieirytujący, lecz uroczy w jakiś dziwaczny sposób. Nie mam pojęcia, czy to ma najmniejszy sens, ale tak właśnie jest. Są bezbarwni, a jednak nie jest to problemem; miewają swoje charakterki, a jednak nie irytują. Z tej sprzeczności rodzą się bohaterowi idealni dla lekkiej młodzieżówki, ponieważ są dosłownie lżejsi od niej.

Kolejnym plusem jest dla mnie to, że ta historia mnie bawi. Chociaż chyba zamierzeniem autorki nie było rozbawianie mnie od pierwszej strony do ostatniej - nie czuję wielkiej ironii w tej książce - to jednak zabawa jest przednia. Tak wiele sytuacji jest tak bardzo absurdalnych, że śmieszą. Parsknięcia śmiechem się zdarzają; irytacji brak. Przynajmniej przez większość czasu.

Autorka za to nie umie pisać. Miałam ochotę jęczeć, ponieważ dawno nie spotkałam się z takim "słit" stylem, gdzie większość zdań brzmi mniej więcej tak: Kylie wyszła z domku KROPKA Rozejrzała się KROPKA Była piękna pogoda UŚMIESZEK. W tym momencie zaczynam się zastanawiać, co decyduje o wyborze autora, ponieważ w tym przypadku na pewno nie był to język, a autorka nie jest żadną nastolatką, a dorosłą kobietą! Nie powiem, ale na równi mnie to niepokoi, co śmieszy.

Kolejną sprawą jest trylion bezsensownych scenek i wątków. Rozumiem, że to miało w jakiś sposób pokazać nam bohaterów, ale gdy nie ma to absolutnie żadnego wątku z główną fabułą oraz nie wnosi nic nowego do książki, to ja nie rozumiem, dlaczego się tam pojawiło. Wiem z doświadczenia, że da się tak wykreować powieść, żeby wszystkie elementy miały większe znaczenie i sens, a tutaj wyglądało mi to, jakby autorka tworzyła małe scenki z bohaterami i ni z gruszki ni z pietruszki dodała je, gdzie się dało. Pewnie domyślacie się sami, jaki był tego efekt.

Wspomniałam już wyżej, że "Przebudzona o świcie" nie jest kiepską książką, choć nie jest też arcydziełem. Jest za to świetna na nadchodzące gorące dni, ponieważ nie trzeba przy niej za wiele myśleć. Gdy już przyzwyczai się do tego "stylu", to lektura idzie jak z płatka. Dobry przerywnik po jakieś 'cięższej' lekturze.

Ocena: 6/10.

Tytuł oryginału: Awake at Dawn
Seria: Wodospady cienia
Tom: 2/5
Liczba stron: 384
Gatunek: Paranormal romance

Sophie di Angelo

7 komentarzy:

  1. Kylie .. Jakie piękne imię bohaterki.
    Mam na swojej półce tom pierwszy i jak na razie nie czytałam. Okładka jak widzę, nie jest zła.. ale. No właśnie. Po pierwsze mam dość PR, a po drugie nie oceniasz dobrze tej książki. Może spróbuję w wakacje, zobaczymy.
    Zapraszam Cię na: http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam Urodzoną o północy i spodobała mi się, a że i Przebudzoną o świcie posiadam już na półce to ją przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tę serię uwielbiam ;)) Szkoda że dla Ciebie nie jest ona tak na "WOW" ale każdy ma własne gusta :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam jeszcze pierwszego tomu. Dużo skrajnych recenzji o nim czytałam i przez to postanowiłam się wstrzymać. Twoja recenzja również nie zachęca na tyle, by kupić książkę "tu i teraz", także jeszcze poczekam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwsza część mi się podobała, chociaż na pewno trzeba do niej podejść z lekkim dystansem. Może właśnie dlatego, że nie miałam wobec niej wysokich wymagań, nie zawiodłam się. Po drugi tom również sięgnę. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie słyszałam o tej książce, ale chętnie bym ją przeczytała. Tylko najpierw muszę rozejrzeć się za "Urodzoną o północy" :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pozytywna recenzja, negatywna recenzja...i tak ciągle. Co wejdę na jakiś blog napotykam odmienne opinie. I teraz sama nie wiem czy przeczytać tą książkę, no i oczywiście pierwszy tom ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo