Mejle na miotle - Agnieszka Tyszka

Źródło: LC
Zawsze uwielbiałam ciekawostki historyczne, ponieważ dzięki nim nauka stawała się bezstresowa i prosta, a poza tym po prostu interesujące fakty, czy zagadki to było coś, co można opowiedzieć innym, więc zapamiętywało się je samoistnie. Właśnie z tego powodu zainteresowałam się "Mejlami na miotle", które poleciła mi sama autorka. 

Amanda zostaje skazana na wyjazd na wieś z powodu poprawki z historii, której dorobiła się na własne życzenie. Musi z tego powodu zrezygnować z letniego kursu flamenco, które uwielbia i zająć się pisaniem pracy na wybrany przez siebie temat. Z pomocą przychodzi jej przyjaciółka oraz tajemnicze mejle...

Okładka na pierwszy rzut oka może wydawać się nieciekawa, ale mnie w pewien sposób się podoba. Na żywo wygląda lepiej oraz ja naprawdę lubię zgrabne nawiązania do treści, a tutaj zostały one ładnie połączone, nieprzytłaczająco dla czytelnika. Jak zauważyłam również Akapit Press ma bardzo przystępne ceny książek dostosowane do ilości stron, co na pewno jest niemałą zaletą.

Historia opisana w "Mejlach na miotle" zainteresowała mnie przede wszystkim z powodu przedstawionej tam historii Sydonii von Borck, która była szlachcianką mieszkającą w okolicach Szczecina i trafiła na ten nieszczęśliwy okres w historii naszej ery, kiedy kobiety często posądzano o bycie czarownicami. Taka historia miała miejsce niedaleko mnie, a ja jeszcze jej nie poznałam? Trzeba było to nadrobić! Drugim powodem jest fakt, że powoli i nieśmiało zaprzyjaźniam się z polską literaturą młodzieżową, a z twórczością Agnieszki Tyszki miałam już styczność, więc o wiele mniej bałam się zaryzykować. 

Przyznam się, że choć powieść nie jest długa, naprawdę polubiłam bohaterów. Jak się właśnie dowiedziałam, historia jednej z postaci - choć nie jest to typowo seria książek - została opisana w "Kredensie pod Grunwaldem", czyli mamy kolejną opowieść z nutką historii w tle. Niemałe znaczenie miał fakt, że postacie nie miały typowo polskich imion, ponieważ co, jak co, ale naprawdę dziwnie się mi czyta takie książki. Imię bohatera to niebagatelna sprawa. Musi być po prostu idealnie wyważone; niezbyt udziwnione, ale też nie tak bardzo normalne. Tutaj z Amandą wyszło w sam raz.

Autorka - biorąc pod uwagę niewielką liczbę stron - bardzo umiejętnie budowała napięcie, sprawiając że trudno oderwać się od tej historii. Tajemnicze wiadomości. ciotka o imieniu Sydonia i znajome obrazy, które Amanda widziała pierwszy raz w życiu. Niestety trochę się rozczarowałam, gdy konkluzją okazała się po prostu przeczytana w internecie informacja. Spodziewałam się opowieści, może nawet rozwiniętej przez główną bohaterkę po lekturze artykułu z sieci, lecz niestety jest, jak jest. 

Podsumowując, "Mejle na miotle" to naprawdę przyjemna i lekka lektura posiadającą funkcję edukacyjne, że tak to nazwę, choć przemyconą w przystępny i prosty sposób. Mogę polecić tę lekturę wszystkim zainteresowanym ciekawostkami historycznymi dotyczącymi naszej pełnej tajemnic Polski. 

Ocena: 7/10.

Liczba stron: 164
Powieść w jednym tomie
Wydawca: Akapit Press

Sophie di Angelo

5 komentarzy:

  1. Wydaje się być ciekawa, no i historia w tle to też duży plus ;) Ale nie przepadam za polskimi autorkami ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam książki Agnieszki Tyszki - co którąś biorą z powrotem czuję się jak sześciolatka... i to jest w nich właśnie najpiękniejsze!

    OdpowiedzUsuń
  3. zachęciłaś mnie do przeczytania. Z miłą chęcią po nią sięgnę ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam tą książkę i niestety zawiodłam się na niej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydaje się ciekawa, choć do polskiej młodzieżówki mam lekki dystans :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! Do zobaczenia przy kolejnym poście!
Xoxo